Powered By Blogger

czwartek, 26 lipca 2018

Tajemnica zatonięcia USS „Scorpion”

USS Scorpion


Nikołaj Walentinow


W dniu 11.II.1992 roku, u wejścia do Zatoki Kolskiej amerykański SSN-689 USS Baton Rouge zderzył się z rosyjskim SSN typu Sierra.[1] Od katastrofy nuklearnej uratowała je jedynie niska prędkość ich poruszania się.

Pięćdziesiąt lat temu, w dniu 22.V.1968 roku, w Oceanie Atlantyckim zatonął amerykański SSN-589 USS Scorpion z załogą liczącą 99 osób. A dwa miesiące wcześniej taki sam los spotkał radziecki SSB K-129.[2] Czy istnieje jakaś więź pomiędzy tymi dwoma tragediami? Odpowiedź jest ukryta w pancernych safesach wojskowych służb i raczej nie zostanie opublikowana za naszego życia…


Do spotkania nie doszło


W dniu 27.V.1968 roku, na pirsie bazy US Navy w Norfolk zebrali się członkowie rodzin i przyjaciele marynarzy służących na USS Scorpion. Wszyscy ze zniecierpliwieniem czekali przybycia okrętu, zwłaszcza dzieci i kobiety w nadziei, że ich ojciec, mąż, syn czy narzeczony zejdzie na brzeg jako pierwszy. Wedle tradycji amerykańscy podwodniacy przed powrotem do bazy grają w swojego rodzaju loterię, której zwycięzcy – trzech załogantów – otrzymują prawo do zejścia na ląd w pierwszej kolejności, aby uzyskać „prawo do pierwszego pocałunku”. Pocałunku słodkiego i oczekiwanego, zważywszy fakt, że marynarze nie widzieli swych bliskich od 15 lutego – czyli od dnia, w którym okręt wyszedł w rejs.

Atomowy okręt podwodny o wyporności 3100 ton[3] uczestniczył w ćwiczeniach amerykańskiej VI Floty[4]. 21 maja jego dowódca Francis Slattery zameldował przez radio o powrocie do bazy, podał współrzędne, prędkość i kurs. Więcej radiogramów z okrętu nie było. Ale dowództwo US Navy w ciągu następnych 6 dni nie zaniepokoiło się tym faktem, bowiem zgodnie z procedurami ustanowionymi dla okrętów podwodnych z napędem atomowym poruszającymi się pod wodą. Skorpion nie powinien wychodzić w eter.

Zgodnie z porządkiem ćwiczenia, okręt powinien wejść do portu Norfolk o ETA[5]  na godzinę 17:00 EDT. Ale minął ETA, potem godzina, druga, trzecia… - a okrętu nadal nie było. Dowództwo zrozumiało, że coś złego się wydarzyło. O godzinie 19:00 powiedziano oczekującym, że okręt się opóźnia, jednakże w tym samym czasie 35 okrętów i 35 samolotów już prowadziło jego poszukiwania.


Szczątki na dnie oceanu


Poszukiwacze przeczesywali pasy oceanu o szerokości 50 mn/~93 km po obu stronach przypuszczalnego kursu tego „atomowca”, łapali sygnały radiowe i odbicia sygnałów hydrolokatorów obserwując, a nuż pojawią się jakieś szczątki czy plamy oleju na powierzchni oceanu. Ale niczego się nie dopatrzyli. Stało się jasne, że okręt poszedł na dno. Pozostała nadzieja, że to się stało na odcinku, gdzie głębina była mniejsza od średniej i póki zapasy żywności, wody i powietrza zapewniały załodze 70 dni przeżycia w oczekiwaniu na pomoc.

Promyk nadziei na pomyślne zakończenie rozbłysnął, kiedy niedaleko od wybrzeży stanu Wirginia, na dnie ratownicy znaleźli okręt podwodny o wymiarach mniej-więcej takich jak Scorpion. Ale rychło okazało się, że znajduje się tam on jeszcze od czasów II Wojny Światowej. Kilka razy w przekazach radiowych pokazywało się słowo „Branntwein” – kodowa nazwa Scorpiona. Jednakże kontrola wykazała, że tą nazwę nosi co najmniej osiem jednostek…





Szczątki USS Scorpion na dnie oceanu

Po dziesięciu dniach dowództwo US Navy uznało okręt za „przypuszczalnie zaginiony”, a po pięciu miesiącach poszukiwań, w dniu 30 października z pokładu oceanograficznego okrętu USNS Mizar MA-48/T-AGOR 11/T-AK 272 do sztabu US Navy napłynął radiogram specjalnego znaczenia: Obiekty rozpoznane jako części kadłuba SSN USS Scorpion odnaleziono około 400 mn/~741 km na SW od Wysp Azorskich na głębokości ponad 3000 m. Okręt był rozerwany na dwie części w okolicach centrali, a jego część rufowa była pogięta do środkowej części. Kiosk był nie uszkodzony, jednak leżał na boku w odległości nie mniejszej niż 100 ft/~33 m od dziobu okrętu. Podniesienie szczątków Scorpiona na powierzchnię było niemożliwe.


Wersje tragedii


Komisja śledcza pod kierownictwem vice-admirała Bernarda Austina postawiła cztery możliwe hipotezy o przebiegu tej tragedii:

·        Pierwszą możliwą przyczyną była niesprawność aparatury sterowania. Założono, że stery poziome (głębokości) w czasie wykonywania ostatniego manewru mogły zablokować się w położeniu „do zanurzenia”, a poruszający się z dużą prędkością Scorpion bez tego znajdował się na dużej głębokości, załoga nie zdążyła czegokolwiek przedsięwziąć, kiedy okręt osiągnął głębokość krytyczną.
·        Drugą przyczyną mogło być pęknięcie jednej z rur z rurociągu, podobne do tego, co zaszło z SSN-593 USS Thresher pięć lat wcześniej.
·        Trzecia przyczyna – eksplozja głowicy torpedy wewnątrz okrętu.
·        I na koniec – czynnik ludzki, ktoś z załogi mógł pociągnąć nie tą dźwignię, czy nacisnąć nie ten guzik…     

Ale do tego komisja orzekła, że nie ma jakichkolwiek podstaw do stwierdzenia, że do katastrofy USS Scorpion doszło wskutek dywersji czy sabotażu. Tym sposobem zdjęto podejrzenia Amerykanów, że za tą katastrofą znajdowała się „ręka Moskwy”. Poza tym komisja nie dysponowała danymi, które by wykluczyły możliwość zderzenia Scorpiona z innym okrętem podwodnym czy nawodnym, bowiem żaden amerykański czy inny statek nie zameldował o zderzeniu tego typu. Końcowy wniosek komisji był następujący:
Okręt zanurzył się poniżej maksymalnej dozwolonej głębokości zanurzenia i zatonął z nieznanej przyczyny.

Kierownictwo US Navy także oświadczyło, że tragedia Scorpiona jest zagadką, której nie dało się rozwiązać.


Straszna zemsta


Jednakże tak czy inaczej wszystko stało się jawnym. W czasie swego 25-letniego dochodzenia, amerykański dziennikarz wojskowy Ed Offlie doszedł do wniosku, że Skorpion został zniszczony przez radziecki okręt podwodny. Według tego publicysty, była to zemsta radzieckich podwodniaków za zatopienie radzieckiego SSB K-129, staranowanego przez amerykański okręt podwodny w 1968 roku na Oceanie Spokojnym. Po tym rządy USA i ZSRR dogadały się w sprawie dochowania tajemnicy zatonięć obu jednostek, zwalając to na awarie.

A zatem co tam się naprawdę stało? Dnia 17.V.1968 roku USS Scorpion ukończywszy trzymiesięczny rejs w Morzy Śródziemnym w składzie amerykańskiej VI Floty, powracał do Norfolk, kiedy otrzymał on zaszyfrowany rozkaz od vice-admirała Arnolda Shade’a dowodzącego podwodnymi siłami morskimi USA na Atlantyku. Okrętowi polecono pełną parą udać się w rejon Wysp Kanaryjskich w celu obserwowania poczynań radzieckiego zespołu okrętów, które ćwiczyły we wschodnich sektorach Atlantyku. Amerykański wywiad ustalił, że w toku tych manewrów dwa okręty naukowo-badawcze i okręt poszukiwawczo-ratowniczy okrętów podwodnych prowadziły badania nad efektami dźwiękowymi w środowisku oceanicznym. Poza tym jest niedawny wywiad z vice-adm. w st. spocz. Phillipa A. Beshany’ego, który był w tym czasie oficerem sztabowym, odpowiadającym za programy wojny podwodnej i mającym dostęp do najtajniejszych danych. W wywiadzie tym oświadczył, że:

Bardzo Ważne Osobistości z Pentagonu wiedziały o tym, że Rosjanie opracowywali sposoby wspierania wysokiej autonomii okrętów nawodnych i podwodnych w warunkach niemożności dostępu do obcych portów morskich. Oczywiście Amerykanie nie mogli pozostawić tego rodzaju działań swego głównego przeciwnika bez zainteresowania, dlatego też posłali na Atlantyk ten okręt podwodny. 


Miejsce zatonięcia USS Scorpion według amerykańskiej prasy

Tylko nie byli w stanie założyć, że to ultratajne zadanie będzie znane radzieckim marynarzom. Nasi mieli możliwość kontrolowania wymiany korespondencji radiowej Scorpiona z Norfolkiem, w tym szyfrogramów wysyłanych w toku wypełniania zadania rozpoznania, a to dzięki kodom, które przekazał nam agent radzieckiego wywiadu uplasowany w US Navy – John Walker. Tak więc radzieckie okręty szybko namierzyły amerykański okręt podwodny i nie tylko go śledzili, ale także – być może – atakowali go. Najprawdopodobniej dokonał tego radziecki atomowy okręt podwodny, który znajdował się w tym zespole okrętów.

W czasie prezentacji swej książki na przedmieściu Waszyngtonu – Fairfaxie, Ed Offlie oświadczył:
- W dniu 22.V.1968 roku miało miejsce krótkie i nadzwyczajnie tajne starcie pomiędzy naszymi a radzieckimi siłami podwodnymi.
Być może konfrontacja pomiędzy USS Scorpion a radzieckim okrętem podwodnym klasy Echo-II mogła być uznana za izolowaną potyczkę bez większego znaczenia, która wymknęła się spod kontroli – pisze on.

On rozpatruje czynności radzieckich marynarzy jako odwet za zatopienie okrętu K-129. Wedle jednej z wersji, ten dieslowski rakietowy okręt podwodny, którzy potem Amerykanie podnieśli na powierzchnię w rezultacie ultrasekretnej operacji[6], zatonęła po zderzeniu z amerykańskim SSN-579 USS Swordfish w dniu 8.III.1968 roku, w czasie bojowego patrolu w Pacyfiku.

W odpowiedzi weterani radzieckich podwodniaków nie dali im czekać na odpowiedź na wersję Offlie’a:
- Autor-konspirolog pragnie zrobić kasę na dawnych tragediach, a o przyczynach tragedii amerykańskiego i radzieckiego okrętu podwodnego można mówić tylko w trybie przypuszczającym.

Ale tak czy owak, po tym jak Skorpion znalazł się na dnie oceanu, obie strony doszły do bezprecedensowego porozumienia w pogrzebaniu prawdy o K-129 i USS Scorpion.



Moje 3 grosze


Tragedie te są szekspirowsko patetyczne i zawiłe jak kryminały Agaty Christie + sir Arthura Conan-Doyle’a. Z jednej strony tragedia setek ludzi i ich najbliższych, z drugiej napuszone dyrdymały o ojczyźnie, obowiązku, walce, itp. pierdołach, które służą tylko do wciskania ciemnoty ogłupiałej publiczności. Jak to działa, to wiem najlepiej – przekonałem się na własnej skórze, ile są warte te wszystkie brednie wygłaszane przez politykierów. Ale to tak na marginesie.

Do tego, co napisał autor mogę dodać dwie inne hipotezy miłośników Spiskowej Teorii Dziejów, dla których takie wydarzenia, to manna z nieba. Pierwsza z nich dotyczy katastrofy K-129. Z katastrofą K-129 jest związana ciekawa teoria spiskowa, która zakłada, że K-129 miał wystrzelić SLBM w kierunku Honolulu, co miało spowodować III Wojnę Światową. Obawiam się jednak, że jest to tylko teoria spiskowa, choć z drugiej strony obecność na pokładzie K-129 8 dodatkowych członków załogi świadczy o tym, że okręt ten mógł wykonywać jakąś tajną misję np. wywiadowczą czy techniczną…Kenneth R. Sewell i Clint Richmond w swej książce „K-129 zaginął” (Bellona, Warszawa 2007) twierdzą wprost: to było uprowadzenie przez KGB radzieckiego boomera i przejęcie przez nich klucza do rakiet, a następnie wystrzelenie ich na Hawaje po to, by rozpętać III Wojnę Światową. Przedstawiona argumentacja jest tylko sensacyjna i przypomina wypociny niejakiego Wiktora Suworowa alias Władimira B. Rezuna, ex majora GRU, który zdezerterował i uciekł na Zachód, a teraz produkuje pseudo-fakty i mity. Nie wyobrażam sobie, by radzieckie kierownictwo dało zgodę na taką akcję nawet w czasach Zimnej Wojny. Ale te brednie znajdują posłuch i niezorientowani ludzie podniecają się tymi głupotami wyssanymi z palców miłośników STD.

Druga teoria spiskowa dotyczy zatopienia USS Scorpion. Wedle fanów STD USS Scorpion został celowo zatopiony przez… Izraelczyków w odwet za omyłkowe zatopienie izraelskiego okrętu podwodnego INS Dawar. Potem tenże Dawar został zatopiony w odwecie przez okręty VI Floty…Kompletna bzdura, ale kogoś to podnieciło do tego stopnia, że usunął materiał na ten temat z mojego bloga. Być może ktoś to usunął, by nie rozpowszechniać tych bredni szkalujących przecież państwo Izrael? Swoją drogą czy ktoś w nie wierzy? Jak widać, tak.

No a na koniec oczywiście trzecia teoria spiskowa – oczywiście wszystkie tutaj wymienione okręty padły ofiarą USO i operujących nimi Obcych – już to Kosmitów, już to Wodnych Ludzi – tym ostatnim się nie dziwię, bo sam czułbym się zagrożony, gdyby w moim domu pałętały się okręty wyładowane minami, torpedami i rakietami zdolnymi unicestwić połowę kontynentu na jeden sztos.
I to mógłby być prawdziwy powód.  
     

Źródło – „Tajny XX wieka” nr 18/2018, ss. 4-5
Przekład z rosyjskiego i angielskiego – ©R.K.F. Leśniakiewicz                   



[1] Był to okręt B-276 Kostroma z bazy morskiej w Siewieromorsku, później znany jako K-276 Krab. 
[2] Był to okręt podwodny klasy Golf II wyposażony w 3 SLBM o mocy 1 Mt każdy.
[3] Wyporność w zanurzeniu.
[4] Jest to tzw. Flota Morza Śródziemnego.
[5] Przypuszczalny czas przybycia.
[6] Były to dwie operacje CIA o kryptonimach Azorian i Jennifer, w trakcie których wykorzystano statek dźwigowy USNS Hughes Glomar Explorer T-AG-193 obecnie GSF Explorer.