Rzecznik prasowy Szwedzkich Sił Zbrojnych - Jesper Tengroth
Jak to drzewniej bywało,
jeszcze w latach 1981-90, w Szwecji znów powraca przeciwpodwodny chyź. Po
wydarzeniach sprzed kilku lat, kiedy to Szwedzi i Finowie ganiali kolejne
„midgety” na północnym Bałtyku, tym razem kolej przyszła na szkiery w okolicach
Sztokholmu! Czytamy na łamach „Dagens Nyheter”:
Kilkoro świadków mówi
„Dagens Nyheter” o zaobserwowaniu okrętu podwodnego na wodach wewnętrznych
szkierów koło Sztokholmu tego lata. Dziennik opublikował nawet film, na którym
widzimy zaobserwowany okręt podwodny.
- Widziałem, jak pojawiły się bąbelki w
wodzie, to była wskazówka, za którą podążyłem myślałem bowiem, że to jest
wydech z silnika pracującego pod wodą
- mówi instruktor żeglarstwa Fredrik o DN.
- To niesamowite informacje. Jeśli nie dostaniemy
wyjaśnień ze szwedzkiej floty, to jest to bardzo niepokojące - powiedział Allan Widman, członek Komitetu Obrony.
Świadek doniósł o
obserwacji okrętu podwodnego w wodach
wokół szkierów koło Sztokholmu do redakcji DN.
Obserwacje okrętów
podwodnych powinny nastąpić 28 czerwca i wcześniej nie były znane ogółowi
społeczeństwa.
Grupa uczniów ze szkoły
żeglarskiej, dzieciaki dostrzegły okręt nieopodal Böson k./Lidingö (Sztokholm) –
na N 59°22′52″ - E 018°10′53″.
Instruktor Frederik
dobył telefonu i zaczął filmować akwen między szkierami.
Siły Zbrojne są
przekonane o autentyczności.
- Zapoznaliśmy się z
materiałami i omówiliśmy zadania – Jesper
Tengroth, sekretarz prasowy Sił Zbrojnych. (wg „Expressen”)
* * *
No i w sumie nic nowego
pod słońcem. Jak tylko sięgam pamięcią,
to od wczesnych lat 80-tych ubiegłego wieku, Szwedzi epatowali się Nieznanymi
Obiektami Podmorskimi i nie raz nie dwa czesali Bałtyk przy pomocy sonarów,
kamer podwodnych, czujników pola magnetycznego, ROV-ów i Bóg jeden wie czego tam
jeszcze. W każdym przypadku rezultat był dokładnie taki sam – równe i idealnie okrągłe
ZERO!
Czy ten obiekt – który rzeczywiście
przypomina kiosk okrętu podwodnego – jest naprawdę okrętem podwodnym? – oto jest
pytanie. Okręty z krajów skandynawskich i NATO uczestniczyły w polowaniach na
te obiekty już to na szwedzkich i fińskich szkierach Bałtyku, już to w fiordach
Norwegii – miałem okazję zobaczyć coś takiego via STV w Karlskronie w
październiku 1981 roku i naocznie na wodach Ystadbucht w sierpniu 1986 roku. Kuter Straży
Przybrzeżnej i dwa ścigacze ZOP czesały akwen o wieczornym czasie świecąc sobie
reflektorami i flarami oświetlającymi. W czasie innych akcji obrzucano te
obiekty granatami i pociskami rakietowymi. Żadnego radzieckiego okrętu nie
przechwycono, jak to miało miejsce w Karlskronie, ani nie zatopiono – najgorzej
wyszły na tym ogłuszone ryby i zabite foki…
A zatem pozostały tylko
USO – Nieznane Obiekty Podwodne czy UAO – Nieznane Obiekty Wodne, które
obserwuje się zazwyczaj na akwenach Trójkąta Bermudzkiego i Morza Diabelskiego,
oraz od czasu do czasu w Kolumbii Brytyjskiej czy w okolicach Seattle i Vancouver.
Tam także próbowano zmusić te obiekty do wynurzenia czy wręcz zatopić je –
bezskutecznie.
Szwedzi mają swe
doświadczenia z naruszaniem ich terytorium przez różne mocarstwa – w latach 20.
i 30. XX wieku przez Półwysep Skandynawski wiodły lotnicze szlaki przemytnicze –
głównie alkoholu i trwały loty szkoleniowe pomiędzy III Rzeszą a ZSRR na mocy
porozumień z Rapallo. W 1946 roku nad Szwecją i innymi krajami latały
niemieckie rakiety A-4/V-2 i samobieżne bomby Fi-103/A-2/V-1, z którymi
eksperymentowali Sowieci – przy okazji wywierając „delikatny nacisk” na te
kraje… Opisałem to w pracy pt. „Powojenne losy niemieckiej Wunderwaffe”
(Warszawa 2008). Dlatego Szwedom się nie dziwię.
Z drugiej strony jest w
tym jakaś prawidłowość: wzrasta napięcie na linii Moskwa – Waszyngton i u
wybrzeży Szwecji pokazują się tajemnicze U-booty – oczywiście radzieckie/rosyjskie.
Napięcie opada – U-booty znikają. I tak do następnego razu. W każdym razie
stanowią one najczęściej temat wakacyjny i w Szwecji okręty podwodne
zastępowały i jak widać nadal zastępują wszelkie potwory letnie sezonu
ogórkowego…