Tablice informacyjne o epidemii ospy na rogatkach Wrocławia w lipcu 1963 roku
Stanisław Bednarz
Jak PRL zwalczył ospę
prawdziwą? Był upalny lipiec 1963. Choroba przywleczona została przez
powracającego z Indii podpułkownika MSW (nie SB jak głoszą „specjaliści” z
IPN).
Po powrocie do Wrocławia 22
maja zdiagnozowano u niego malarię wyzdrowiał i w połowie czerwca został
wypisany. W rzeczywistości oprócz malarii zainfekowany był również wirusem ospy
prawdziwej, którym zdążył zarazić w czasie pobytu w separatce salową – która
stała się wtórnym źródłem epidemii.
Pierwszą śmiertelną ofiarą
epidemii we Wrocławiu była zmarła 8 lipca Lonia
Kowalczyk córka salowej. Następnym chorym był syn salowej, kolejnym lekarz,
u którego salowa szukała porady, jednak ospy prawdziwej wciąż nie rozpoznano i
dopiero półtora miesiąca po pierwszych zachorowaniach, 15 lipca 1963 (dzień ten
zwano później „czarnym poniedziałkiem) w mieście ogłoszono stan pogotowia
przeciwepidemicznego.
Od pierwszego zachorowania do
momentu ogłoszenia epidemii minęło aż 47 dni. Spostrzeżenie, że w mieście
rozprzestrzenia się epidemia Variola vera
przypisuje się doktorowi Bogumiłowi
Arendzikowskiemu. Pierwsze izolatorium urządzono 18 lipca. W sumie
izolowano 1462 osoby podejrzane o kontakt z wirusem, zdecydowano o obowiązku
zaszczepienia mieszkańców Wrocławia.
W „Gazecie Robotniczej”
ogłoszono listę osób poszukiwanych w związku z kontaktem z chorymi. Mimo
drastycznych zarządzeń choroba wydostała się z Wrocławia. 19 lipca w Opolu
zachorowała osoba mająca wcześniej kontakt z pacjentem zero. W tym czasie chory
zdążył już zarazić dwie osoby. Do 24 lipca stwierdzono dwa przypadki
zachorowań: w Oławie i Legnicy. Ponadto przypadki zachorowań stwierdzono w
Wieruszowie i Gdańsku. Stan bliski paniki osiągnięto, gdy zachorował motorniczy
tramwaju 0, linii łączącej największe dworce wrocławskie: Wrocław Główny, i
Świebodzki. Ostatnią śmiertelną ofiarą był doktor Stefan Zawada, który zmarł 5
sierpnia.
10 sierpnia nastąpił ostatni
przypadek zachorowania na ospę mający miejsce poza izolatoriami i szpitalami.
Łącznie 99 przypadki, 7 ofiar. Wrocław stał się miastem otoczonym kordonem na
szosach wyjazdowych patrole milicji legitymowały podróżujących i sprawdzały
szczepienia. Ospa zwalczała epidemię biurokracji. Nie czekano na pisemka, powiadomienia,
pokwitowania, zarządzenia. W tym czasie urzędy nie „urzędowały”, lecz
pracowały, działacze nie „działali”, lecz harowali, sprawy mało znaczące były
rzeczywiście mało znaczące i załatwiane od ręki, a bardzo trudne nie znaczyły
niewykonalne. W związku z brakiem dostatecznej informacji krążyły plotki, że we
Wrocławiu na chodnikach leżą trupy. Kiedy do izolatorium dostarczono komorę
dezynfekcyjną, przypuszczano, że to piec krematoryjny. Plotki krążyły: choroba
miałaby być przywleczona do Wrocławia przez cyrk, w którym zachorowała tancerka
na linie, lub też przez Murzyna…
Moje
3 grosze
W peerelowskiej szkole
podstawowej była czytanka na temat tej epidemii. Nie pamiętam w której klasie,
zresztą nieważne – ale była. Dzisiaj wspomina się tylko ospę we Wrocławiu w tym
najbardziej negatywnym kontekście. Mało mówi się bohaterskiej postawie lekarzy
i białego personelu, a także zwykłych ludzi – dzisiaj mówi się, jakie to złe
były radzieckie szczepionki. Jakie były, ale były. Innych nie było. Oczywiście
amerykańskie pojawiły się post factum,
jak zwykle. Łatwo jest krytykować – teraz po latach. Oczywiście wyolbrzymia się
niedostatki szpitali i braki lekarstw, sprzętu, itd. itp.
A dzisiaj? Ciekawy
jestem, co byłoby teraz, gdyby ospa pojawiła się w RP nr IV? Nawet nie chcę
myśleć. W stanie, kiedy służba zdrowia jest w proszku, a wszystkie rządy po
1989 roku miały i mają ją gdzieś, Polska bardzo szybko by się wyludniła. I tak
naprawdę to o to rządzącym chodzi. Przyznam, że jak usłyszałem jak kandydatka
na prezydenta RP obiecała przywrócenie wieku emerytalnego do 67 lat, to
zdrętwiałem. To oczywiste, bo tu chodzi o to, żeby zaoszczędzić na emerytach.
Idiotyzm pani kandydat polega na tym, że będziemy mieli 67-letnich policjantów,
67-letnich żołnierzy i 67-letnich strażaków, strażników granicznych i innych
mundurowych. 67-letnich nauczycieli użerających się z bezstresowo wychowywanymi
bandytami in spe… No i oczywiście
taki emeryt ma przed sobą 3 no 5 lat życia i do widzenia w parku sztywnych.
Liberalne idiotyzmy są jeszcze groźniejsze od pisowskich. Mam nadzieję, że
SARS-2 przeorze świadomość tego ogłupionego narodu, którego do myślenia trzeba
zmuszać kopniakami. Niestety.
A dowodem na powyższe
jest to, że wielu ludzi w Polsce wierzy w różne brednie antyszczepionkowców,
płaskoziemców, antybitbergowców i innych pomyleńców i hochsztaplerów, którzy
mącą im w głowach głosząc „jedynie słuszne” prawdy.