Powered By Blogger

poniedziałek, 2 listopada 2020

Widma jordanowskiego cmentarza


Kolejne prawdopodobne CE2 z fenomenem NNOL/IUFO – niewidzialnych Nieznanych Obiektów Latajacych zaliczyłem wraz z siostrą w nocy z 1 na 2 listopada 1988 roku na Cmentarzu Komunalnym w Jordanowie.

Tego wieczoru przyjechałem około godziny 23:30 do domu ze służby w GPK WOP Łysa Polana i od razu zaproponowałem siostrze pójście na cmentarz, w celu zapalenia lampek na grobach naszych Drogich Nieobecnych. Poszliśmy, i około godziny 23:45 byliśmy na miejscu – przy grobach naszych dziadków i pradziadków leżących w południowo – wschodnim sektorze naszego cmentarza. Pogoda była typowa dla tej pory roku – wiał chłodny „orawiak” zza Babiej Góry, który poganiał grzybowate chmurki „atomówki”. Na niebie świecił Księżyc i gwiazdy. Widzialność była dobra. Temperatura wahała się pomiędzy 0 a +1°C.

Zapaliliśmy świeczki i lampki – wtedy można to było robić bezkarnie, bo wiatr nie zdmuchiwał płomyków, zanim jordanowski proboszcz nie wyrąbał przycmentarnej zieleni – i stanęliśmy przy grobowcu dziadków: siostra po prawej, ja po lewej stronie. I wtedy stało się to.

Najpierw usłyszeliśmy gwizd. Wydawało mi się, że to gwiżdże ktoś stojący za siostrą, zaś z kolei jej wydawało się, że to ktoś za mną. Rozejrzeliśmy się, ale w polu widzenia nie było żywego ni martwego ducha... W chwilę potem usłyszeliśmy kolejny niezwykły efekt akustyczny – skądś dobiegał do nas – albo, jak twierdziła siostra – skowyt potępieńców, albo – jak mi się wydawało – coś na kształt śpiewu chóru gregoriańskiego. Tym razem zdumienie odebrało nam mowę. Nie byliśmy w stanie zlokalizować źródła tego dźwięku. Trwało to kilkanaście sekund, może pół minuty, a potem...

... a potem uderzył w nas deszcz. Co mówię – to była ulewa, nawałnica deszczu! Grube krople waliły w gałęzie, liście, stiuki i marmury. Z sekundy na sekundę ulewa nasilała się. Zdjąłem kaptur i rękawiczki, wyciągnąłem przed siebie ręce i... – i nic! Spojrzałem w górę. Księżyc świecił spokojnym blaskiem, „atomówki” płynęły po nocnym niebie w jego upiornej poświacie i niczego niezwykłego w polu widzenia. Ani jedna kropla nie spadła na nas, ani na żaden przedmiot w polu widzenia w naszym otoczeniu. Spojrzałem na zegarek, było za dwie minuty północ...

- To Oni przybywają na cmentarz – powiedziała siostra zduszonym emocją   głosem.

- Zabieramy się stąd, ale już – odpowiedziałem.

Byliśmy przekonani, że to dusze zmarłych zamanifestowały swą obecność idąc na północne nabożeństwo do kościoła...

Ufologia zna przypadki, kiedy NOL-e manifestują swą obecność dźwiękiem przypominającym szelest spadających kropel wody. Ten NOL, a właściwie NNOL/IUFO zamanifestował swa obecność dźwiękiem – nie widzieliśmy go, pomimo starannej obserwacji  nieba i przyległego terenu. Powiedzmy więc, że to było IUFO, ale co z pozostałymi efektami dźwiękowymi? Mimo naszego racjonalizmu jak dotąd nie znaleźliśmy rozwiązania tej zagadki… 

(Fragment książki „Projekt Tatry”, Kraków 2002)