Powered By Blogger

wtorek, 27 października 2020

Punkt Nemo i jego tajemnice (2)

 

Wyspa Pitcairn

Kosmiczny cmentarz…

 

Nie, to po prostu zrzutowisko dla zużytych, nieaktywnych satelitów i stacji kosmicznych. Uważam, że coś takiego ma większy sens, niż deorbitowanie ich w dowolnych miejscach na Ziemi, co mogłoby zagrozić ludziom spadkiem szczątków czy nawet radioaktywnym skażeniom, jak to miało miejsce w przypadku radzieckiego satelity RORSAT/Kosmos-954 w 1978 roku w Kanadzie.

 

Point Nemo, ziemski wodny cmentarz statków kosmicznych

 

„Punkt Nemo” to wodny cmentarz dla tytanowych zbiorników paliwa i innych kosmicznych śmieci

Jednym z miejsc, w których chiński kosmiczny kosmos Tiangong-1, skierowany na Ziemię i wymykający się spod kontroli, prawdopodobnie nie uderzy w niedzielę, jest opuszczonym miejscem na południowym Pacyfiku, w którym miał się rozbić.

Oficjalnie nazywany „oceanicznym punktem niedostępności”, ten wodny cmentarz tytanowych zbiorników paliwa i innych kosmicznych śmieci jest lepiej znany kosmicznym fanom jako Punkt Nemo, na cześć fikcyjnego kapitana łodzi podwodnej Juliusza Verne'a.

Point Nemo znajduje się dalej od lądu niż jakakolwiek inny punkt na świecie: 2688 kilometrów (około 1450 mil) od Wysp Pitcairn na północy, jednej z Wysp Wielkanocnych na północnym zachodzie i Wyspy Maher - części Antarktydy - na południu.

Punkt Nemo - cmentarzysko satelitów i stacji kosmicznych: 1 - Najbardziej odległe miejsce od stałego lądu. 2 - Niezbyt bogate życie w morzu. 3 - Nazwa pochodzi od kapitana Nemo, bohatera powieści Julisza Verne'a. 4 - MIR o masie 120 ton spadł tam w 2001 roku. 5 - ISS może tam skończyć swój lot w 2024 roku. 6 - Znajdują się tam szczątki ponad 260 satelitów, w większości rosyjskich. 

- Najbardziej atrakcyjną cechą kontrolowanej deorbitacji do Punktu Nemo jest to, że nikt tam nie mieszka - powiedział Stijn Lemmens, ekspert ds. Śmieci kosmicznych z Europejskiej Agencji Kosmicznej w Darmstadt w Niemczech.

- Przypadkowo jest również niezbyt zróżnicowany biologicznie. Dlatego wykorzystuje się go jako wysypisko - „kosmiczny cmentarz” byłby bardziej uprzejmym określeniem - głównie dla statków towarowych - powiedział AFP.

Powiedział także, że około 250 do 300 statków kosmicznych - które w większości spłonęły, gdy wyryły korytarz w ziemskiej atmosferze - zostało tam pochowanych.

Zdecydowanie największym obiektem, który spadł z nieba i rozbił się w Point Nemo w 2001 roku, było laboratorium kosmiczne MIR, które ważyło 120 ton.

- Jest obecnie rutynowo używany przez (rosyjskie) kapsuły Progress, które trafiają tam i z powrotem do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) - powiedział Lemmens.

Masywny, 420-tonowy ISS ma również spotkanie z przeznaczeniem w Punkcie Nemo w 2024 roku.

W przyszłości większość statków kosmicznych będzie „zaprojektowanych do zagłady” z materiałów, które topią się w niższych temperaturach, co znacznie zmniejsza prawdopodobieństwo ich ponownego wejścia na Ziemię i uderzenia w powierzchnię Ziemi.

Na przykład NASA i ESA przechodzą z tytanu na aluminium w produkcji zbiorników paliwa.

Chiny wystrzeliły Tiangong-1, pierwsze załogowe laboratorium kosmiczne, w Kosmos w 2011 roku. Miało to być kontrolowane, ale inżynierowie naziemni stracili kontrolę nad ośmiotonowym statkiem w marcu 2016 r. W marcu 2016 r. było jego zejście w kierunku ognistego końca.

Szanse, że ktokolwiek zostanie trafiony przez szczątki Tiangong-1, są znikomo małe, według ESA, mniej niż jeden na 12 bilionów.

Nawiasem mówiąc, „Nemo” oznacza „nikt” po łacinie.[1] 

 

I jeszcze jeden materiał na temat oceanicznego cmentarzyska statków kosmicznych. Pisze Harry Petit:

 

NASA ma „kosmiczny cmentarz” ukryty pod morzem, gdzie zakopane są setki martwych statków kosmicznych - i znajduje się w najdalszym miejscu od ludzkiej cywilizacji

 

GŁĘBOKO na południowym Pacyfiku znajduje się cmentarz setek upadłych statków kosmicznych.

Punkt Nemo, po łacinie „nikt”, jest głęboki na około 4000 metrów i dalej od lądu niż jakikolwiek inny punkt na Ziemi, co czyni go idealnym miejscem do rozbijania niedziałających rakiet i satelitów.

Co najmniej 260 statków kosmicznych - głównie rosyjskich - zostało tam spalonych przez NASA i inne agencje kosmiczne od czasu ich pierwszego użycia w 1971 roku.

Zdecydowanie największym było rosyjskie laboratorium kosmiczne MIR, 120-tonowa plątanina metalu, która spadła na Punkcie Nemo w 2001 roku. Uważa się, że Międzynarodowa Stacja Kosmiczna wyląduje tam około 2024 roku.

Miejsce to pomaga zapobiegać gromadzeniu się niebezpiecznych śmieci kosmicznych na orbicie, które mogą zderzyć się z przyszłymi satelitami i startami rakiet.

- Mniejsze satelity spłoną, ale kawałki większych przetrwają i dotrą do powierzchni Ziemi - napisał astronom dr David Whitehouse dla BBC. - Aby uniknąć katastrofy na zaludnionym obszarze, są one sprowadzane w pobliże punktu niedostępności oceanicznej.

Point Nemo znajduje się pomiędzy Australią, Ameryką Południową i Nową Zelandią w punkcie oddalonym o ponad 1600 mil od lądu

Nikt nie mieszka w pobliżu i nie ma tu dużo dzikiej przyrody, co czyni go idealnym wysypiskiem śmieci kosmicznych - głównie nieużywanych pojazdów towarowych.

Opuszczony region był wcześniej nazywany „kosmicznym cmentarzem” przez naukowca Europejskiej Agencji Kosmicznej Stijna Lemmensa.

Aby wylądować w Punkcie Nemo, inżynierowie muszą dokładnie określić czas opadania swoich pojazdów, aby uderzyły w wodę.

 

1 - Radziecka stacja kosmiczna Era MIR: długość - 19 m, masa 130 t, powrót - 2001 rok. 2 - Sześć japońskich statków transportowych: długość - 9,2 m; masa - 10,5 t; powrót - 2009, 2011, 2012, 2013, 2015 i 2016. 3 - Sześć rosyjskich stacji kosmicznych "Salut": długość - 20 m; masa - 18,6 t; powroty - 1971-1991. 4 - Ponad 140 rosyjskich statków transportowych o różnych wielkościach i masie; powroty od lat 70-tych do dziś dnia. 5 - Pięć pojazdów transportowych z ESA: długość - 9,8 m; masa - 10,5 t; powroty - 2008, 2011, 2012, 2013 i 2014 rok.   

Statki kosmiczne rozpadają się, gdy ponownie wchodzą w atmosferę, co oznacza, że ​​lądują jako tysiące małych kawałków na południowym Pacyfiku.

Według dr Holgera Kraga, szefa Biura Odpadów Kosmicznych Europejskiej Agencji Kosmicznej, pojazdy mogą rozprzestrzeniać się na obszarze o długości tysiąca mil.

Pojazdy rozpadają się na tysiące kawałków, zanim uderzą w wodę.  Na zdjęciu statek Europejskiej Agencji Kosmicznej Jules Verne podczas ponownego wejścia na pokład przed lądowaniem w Point Nemo w 2008 roku

Co jest pochowane w Point Nemo?

Lista statków kosmicznych, które wylądowały w Punkcie Nemo obejmuje:

·        Rakieta SpaceX

·        Pięć statków towarowych Europejskiej Agencji Kosmicznej, w tym zautomatyzowany pojazd transferowy Jules Verne

·        Sześć japońskich statków towarowych HTV

·        Ponad 140 rosyjskich jednostek zaopatrzeniowych

·        Sześć rosyjskich stacji kosmicznych Salut

·        Stacja kosmiczna MIR z czasów radzieckich

 

Deorbitacja statku zaopatrzeniowego w Punkcie Nemo

- Nie wiemy dokładnie, gdzie upadają, ponieważ jest to odległe miejsce - powiedział dr Krag w wywiadzie dla „Daily Mail”. - Jest może tylko dziesięć fragmentów, które przetrwały ponowne wejście, rozrzuconych na setki mil.

Statki kosmiczne deorbitowane na Nemo obejmują rakietę SpaceX, pięć statków towarowych Europejskiej Agencji Kosmicznej i sześć japońskich statków towarowych HTV.

 

MSK/ISS

Ponad 140 rosyjskich pojazdów zaopatrzeniowych również spotkało swój los na odległych wodach Nemo.

 Uważa się, że Międzynarodowa Stacja Kosmiczna ISS spadnie na wody Nemo w 2024 roku.[2] 

 

I tyle byłoby mądrości objawionych w mediach. Jest jeszcze ciekawy film na ten temat pt. „Ciekawostki ze świata: kto zamieszkuje głębię oceanu”[3]  w którym rzucono hipotezę na temat słynnego dźwięku „bloop”, który mógł być spowodowany przez cielący się lodowiec, albo… nieznane nauce kryptydy w rodzaju supergłowonogów (najinteligentniejszych mieszkańców Wszechoceanu) czy Mozazaurów albo Megalodonów – przybyszów z Przeszłości naszej planety. I to wcale nie jest takie niemożliwe. Chociaż w tym rejonie Wszechoceanu mamy zimny Dryf Wiatrów Zachodnich, to przydenne warstwy wody są ogrzewane przez gorące źródła podmorskiego ryftu na granicy dwóch płyt tektonicznych: Antarktycznej i Pacyficznej. Mechanizm ten został ukazany w powieści Steve Autena pt. „Meg”, w której gigantyczny rekin Megalodon żył sobie wygodnie ukryty pod termokliną w Rowie Mariańskim.

I jeszcze jeden aspekt, prawie na czasie – mimowolnej panspermii. Mimowolnej w odróżnieniu od normalnej i kierowanej. O ile ludzie boją się tego, co groźne i wielkie, ja obawiam się czegoś jeszcze gorszego – przybyszów z mikroświata. Jak już tutaj powiedziano – w rejon Punktu Nemo wpadają szczątki statków kosmicznych, i to już od 1971 roku. Czy nie jest niemożliwe, że wraz z nimi spadają do ziemskiej atmosfery jakieś mikroorganizmy czy spory jakichś istot wyższego rzędu, które napotkawszy sprzyjające warunki mogą się rozwinąć w głębinach Pacyfiku? Może nawet są to organizmy zabrane z Ziemi i zmutowane na stacji kosmicznej w rodzaju MIR-a. A tak à propos tego ostatniego, to na jego pokładzie za panelami ściennymi kabin i kokpitu znaleziono doskonale prosperujące kolonie mikroorganizmów – bakterii i grzybów, które przystosowały się do warunków panujących na stacji kosmicznej, w tym promieniowania i zerowej grawitacji. No bo kto wie, czy właśnie te wszystkie groźne wirusy: grypy, SARS, COVID-19, birds- i swine flu nie zostały zawleczone z Kosmosu i rozwleczone po całej Ziemi przez wiatry i prądy morskie? Wszak istnieje związek pomiędzy pojawieniami się komet a epi- i pandemiami różnych chorób, które dziesiątkowały ludność świata od zarania Ludzkości i nie bez kozery ludzie obawiali się ogoniastych gwiazd, co atoli jest już inną sprawą.