Robby Berman
Pozaziemskie ET
mogą być wokół nas o czym możemy nawet nie wiedzieć – twierdzi NASA. Obce życie
może być tak różne od naszego, że nie jesteśmy nawet w stanie rozpoznać go jako
życie.
W 146 odcinku
serialu „Star Trek – The Next Generation” jego autorzy w końcu odnieśli się do
oczywistego problemu ze science fiction:
jak to się dzieje, że bez względu na to, gdzie tam wychodzimy, obcy wyglądają
mniej więcej tak jak my? Oczywiście, prawdziwą odpowiedzią jest to, że grają je
ludzie, ale science fiction pomogło
nam zaszczepić w nas powszechne oczekiwanie, że istoty pozaziemskie będą miały
ręce, nogi, głowy, nie wspominając o kręgosłupach, skórze i tak dalej. W końcu
małe, zielone ludziki - LGM to wciąż mężczyźni.
Ale nawet na Ziemi
nie reprezentujemy normy. Jest o wiele więcej owadów niż ludzi, a w oceanach? Ojej!
Zobacz gigantyczne robaki rurowe.
Dlaczego na Ziemi
(przepraszam) istoty pozaziemskie miałyby wyglądać jak my, a nawet być
rozpoznawalne jako żywe istoty dla naszej ograniczonej wyobraźni? Skąd wiemy,
że nie mieszkają już wśród nas, unoszą się, pełzają, nie latają w pobliżu?
Dyrektorka Instytutu
Astrobiologicznego NASA, dr Penelope
Boston, wygłosiła niedawno przemówienie programowe na sympozjum Zaawansowanych
Innowacyjnych Koncepcji NASA.
- To
nie tak, że możesz wejść do nowego środowiska ze swoim uroczym robotem na
jakiejś innej planecie, spojrzeć na ziemię i iść w jej życie! Zamiast tego
jest: „O rany, coś niebieskiego i ma miedziany sygnał, a nie wiem” – a potem
musisz to zbadać.
Dr Boston pokazała
tłumowi galerię ziemskich stworzeń znalezionych w jaskiniach, stworzoną przez
jej własnego syna.
Boston określa to
jako wielkie wyzwanie astrobiologii: po prostu umiejętność rozpoznawania życia,
kiedy je widzimy. Nasze narzędzia genetyczne zawodzą, jeśli chodzi o badanie
nieznanych form, a z jej poczuciem, że życie poza światem może być dziwne i
mikrobiologiczne, nie będziemy mieli pojęcia, z kim się spotykamy. To nie jest tak, że z naszą ograniczoną wiedzą możemy z całą
pewnością ustalić warunki podtrzymujące życie. W trudnych warunkach na całym
świecie znajdujemy żywe stworzenia, o których nasze obecne rozumienie mówi nam,
że nie może ich być.
Astrobiolożka
zakończyła swoją rozmowę ostrzeżeniem, że lepiej wymyślmy technologię
rozpoznawania życia w jakiejkolwiek formie, zanim faktycznie spotkamy się z
Kosmitami. Bo jeszcze tego nie zrobiliśmy.
Moje 3 grosze
Już od pewnego czasu
śledzę dyskusję toczącą się w gronie oceanologów, egzobiologów i astronomów na
temat możliwości zasiedlenia Ziemi przez Kosmitów, ale nie na ziemi czy pod
ziemią, ale we Wszechoceanie naszej planety. Problem w tym, że my nie znamy
nawet 10% powierzchni dna Wszechoceanu, co wychodzi właśnie w czasie takich
akcji poszukiwawczo-ratowniczych jak choćby wraka francuskiego Airbusa
z lotu AF447 w 2009 czy malezyjskiego Boeinga 777 z lotu MH-370 w 2014
roku, kiedy to nieznajomość reliefu dna oceanicznego utrudniła znacznie
poszukiwania…
Myśl jest zdrowa –
wszak 71% powierzchni naszej planety stanowi Wszechocean kipiący życiem. Dlatego
nie dziwię się, że Obcy przejawiają większe zainteresowanie naszymi wodami niż
lądami… A z drugiej strony Oni już nie są Obcymi, skoro tu mieszkają, czyż nie?
Ale to już kwestia filozoficzna. Bo to, że Oni tutaj mieszkają i nawet działają
wydaje się być pewnym. Być może są to rozumne głowonogi czy inne istoty, które
my postrzegamy jako zwierzęta, a w rzeczywistości są one kimś zupełnie innym. Wszak
nie dociekliśmy jeszcze natury Nieznanych Obiektów Podmorskich - USO, które
same w sobie mogą być (ale oczywiście nie muszą) istotami rozumnymi.
A zatem badania
powinny być prowadzone, bowiem ich kontynuacja ma głęboki sens. Możliwość istnienia
obcego życia w wodach Wszechoceanu jest bardziej realna niż się to nam wydaje!
Źródło - https://bigthink.com/robby-berman/et-could-already-be-among-us-and-we-wouldnt-know-says-nasa
Przekład z
angielskiego - ©R.K.F.
Leśniakiewicz