Powered By Blogger

piątek, 28 października 2022

Trzy postacie… jak gaz…

 


Elżbieta Boroń vel Bronisław Rzepecki

 

W 1989 roku rozwiązał się worek z doniesieniami na temat UFO, pochodzącymi z terenu Związku Radzieckiego. Relacje nie ograniczały się jedynie do obserwacji „dziwnych świateł na niebie”, czy też metalicznych obiektów obserwowanych w dzień. Dużą grupę doniesień stanowiły relacje, w których świadkowie wspominali o lądujących obiektach i pojawiających się w ich pobliżu dziwnych istotach. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyż relacje tego typu napływają z całego świata. Wydaje się jednak, że po ponad 40 latach milczenia na temat NOL-i – temat ten był zakazany, gdyż oficjalnie władze uznały, że UFO są wymysłem i nie istnieją – ufolodzy radzieccy „przesadzili” w swej euforii, zaliczając do wydarzeń ufologicznych również relacje, które prawdopodobnie z UFO niewiele miały wspólnego – przynajmniej tak mnie się wydaje. Nie jestem specjalistą w tych dziedzinach, dlatego też osąd pozostawiam fachowcom i Czytelnikom, chciałbym jednak przytoczyć trzy relacje, które szczególnie mnie „uderzyły”. Zaliczono je jako obserwacje i kontakt z NOL-ami – czy jednak zasługują na taką klasyfikację? Osądźcie sami…

 

Lata 80-te, CE3, Perm

 

- Pewnego razu – opowiada W. Piankow psychiatra z Permu – poproszono mnie o pomoc jednej dziwnej chorej. Kobieta – stróż garaży samochodowych – doznała zaniku pamięci. Zbadałem ją przy świadkach. Okazała się być całkowicie zdrowym człowiekiem, ale błagała aby nie pytać ją o to, co zdarzyło się z nią pewnego razu w pracy, ponieważ każda próba przypomnienia sobie czegokolwiek wywoływała u niej straszliwy ból głowy.

Chcąc poznać przyczyny tego dziwnego zachowania kobiety, Piankow za zgodą pacjentki wprowadził ją w trans hipnotyczny. A oto historia, którą usłyszał:

- Stałam z psem u wejścia do garażu, kiedy o godzinie 01:00 YEKT nagle zauważyłam w górze czerwone światło. I wówczas ktoś zaczął ze mną rozmawiać. Zaśmiałam się z początku i powiedziałam – „Proszę wejść do garażu.” Ale potem przestraszyłam się. Pies zachowywał się bardzo dziwnie, chwycił mnie za rękaw i zaczął ciągnąć do garażu. Stanęłam u wejścia… Znowu ktoś do mnie powiedział, a pytania od razu usłyszałam w moim umyśle… Nagle pojawili się Oni – trzy postacie, miały oczy, postacie były przeźroczyste jak gaz ale widoczne. Pamiętam także, że Ich zapytałam:

- Nie jesteście ludźmi?

– Tak, nie jesteśmy ludźmi, ale przyszliśmy do ciebie – usłyszałam w odpowiedzi.

Potem zaczęła się silna wibracja, wszystko zatrzęsło się, z głowy spadła mi futrzana czapka. Pomyślałam, że zaczynam chorować, albo wariuję…

W tym momencie straciłam przytomność. Ocknęłam się po kilku godzinach w innym budynku po drugiej stronie drogi. Pomyślałam, czy to sen?   

Chociaż trudno w to uwierzyć jest oczywiste, że tej nocy, w garażu zdarzyło się coś niecodziennego. Ale czy musiało to być spotkanie z UFO?...

Nieznana jest data powyższego incydentu, chociaż pewne dane wskazują na to, że zdarzył się on w II połowie lat 80-tych. Dokładniejsze dane posiadamy natomiast na temat drugiego przypadku, które chciałbym przytoczyć.

 

26.VI.1986 r., Lesozawodsk, CE0

 

Dnia 26.VI.1986 roku, około godziny 12:00 VLAT w mieście Lesozawodsk k./ Władywostoku wybuchła panika – po jego ulicach chodziła dziwna „istota”. A oto co powiedziała E.W. Bołdyrewa:

- Moja córka Oksana wraz z koleżanką O. Chomicz wyszły z cyrku i ujrzały dziwnego „człowieka”. Szedł on, a raczej „płynął” środkiem drogi lekko dotykając nogami ziemi. Wydawał on przy tym dziwny dźwięk – podobny do skrzypienia z popiskiwaniem. Dziewczęta stanęły jak sparaliżowane nie mogąc ruszyć się z miejsca. Istota przybliżyła się, podniosła rękę i przeciągnęła dłonią po swych szaro-srebrzystych włosach po czym powoli opuszczając rękę ruszyła dalej. Na ziemi pozostały ślady koloru srebrzystego, które powoli znikały. Gdy Istota była blisko, dało się zauważyć jakieś świecenie pochodzące od niej, dziewczynki odczuły także gorąco, a Oksanę zaczęła boleć głowa. Gdy Istota wyminęła dziewczęta, odzyskały one zdolność ruchu i pobiegły do autobusu. Gdy z niego wysiadły, ponownie ujrzały tą samą (lub taką samą) Istotę. Szła ona w dalszym ciągu środkiem drogi, obracając głowę w prawo i lewo, jakby się rozglądając. Nagle na drodze pojawił się samochód prowadzony przez młodego mężczyznę. Kierowca ujrzał Istotę i przyhamował, ale stało się coś nieprzewidzianego. Istota zrobiła kilka kroków w jego kierunku i samochód przejechał przez nią. Wystraszony kierowca zatrzymał samochód po 15 metrach. Zarówno on (szczególnie jego włosy) jak i samochód pokryci byli srebrzystym kolorem. W tym czasie znikły nogi Istoty, przemieszczała się jednak ona dalej i dopiero na moście zniknęła cała sylwetka. Ślady Istoty były widoczne jeszcze kilka minut potem i one zniknęły.

Tyle pani Bołdyrewa. Zaznaczyć tu należy iż dziewczynki nie były jedynymi świadkami obecności Istoty, widziały ją setki mieszkańców Lesozawodska.

 

24.XII.1988 r., Dalniegorsk, CE0/DD

 

To wydarzenie jest tak dziwne, że za bardzo nie wiadomo, jak je zaklasyfikować – miały tam bowiem dwa incydenty, które mogły mieć związek ze sobą, ale nie musiały. A oto, do czego tam doszło:

 

I ostatnia relacja pochodząca również z terenu Przymorskiego Kraju, tym razem z Dalniegorska. Głównym świadkiem zdarzenia w tym przypadku była pani K. (dane zastrzeżone), która mieszkała wraz z mężem i dwojgiem dzieci w dwupokojowym mieszkaniu na parterze pięciokondygnacyjnego bloku. Oto co powiedziała ona W. Dwużylnemu z Dalniegorskiej Grupy Badań Zjawisk Anomalnych:

- W dniu 24.XII.1988 roku po godzinie 18:00 VLAT wysłałam swoje dzieci, Piotrka (11 lat) i Anię (12 lat) do Uniwersamu. Gdzieś za 30 minut rozległ się dzwonek w korytarzu. Otworzyłam drzwi i do przedpokoju weszły moje dzieci, ale dziwnie ubrane – w kombinezony koloru srebrzystego, a na głowach miały coś w rodzaju przeźroczystych hełmów. O tym, że były to moje dzieci nie wątpiłam – ich twarze, wzrost i kolor włosów i oczu nie pozostawiały żadnych złudzeń. Milcząc stały i patrzyły na mnie przez cały czas nie powiedziały ani słowa i nie wydały żadnego dźwięku. Zaczęłam ich rugać – dlaczego tak długo byli w sklepie i nic nie kupili? I co to za przebieranka? Dzieci w milczeniu, nie zwracając na mnie uwagi, przeszły obok do pokoju. Ja za nimi. Podeszły do ściany po prawej i zaczęły coś robić, jak gdyby fotografować – słychać było pstrykanie i ukazywały się błyski, jakby światło lampy błyskowej. Tak pstrykając i błyskając obeszły cały pokój i stanęły przy drzwiach do przedpokoju. Podeszłam do nich bliżej i znów zaczęłam krzyczeć – dlaczego denerwujecie matkę!? Chwyciłam rurę od odkurzacza (który stał obok, bo właśnie robiłam sprzątanie) i zamachnęłam się na nie, chcąc je uderzyć. Nie pamiętam, czy je uderzyłam, gdyż nagle znalazłam się na podłodze. Szybko stanęłam – głowa silnie mnie bolała, a na czole pojawił się ogromny guz. Zaczęłam krzyczeć – matkę bijecie???

Stały milcząc i patrzyły na mnie tak jakoś dziwnie, ze złością, niedobrze. Poczułam, że coś jest nie tak, i że to nie są moje dzieci. W tym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi i poszłam otworzyć – na progu stały moje dzieci z zakupami i ubrane normalnie. Patrzyłam na nie niczego nie rozumiejąc, a potem powiedziałam im, że w pokoju są takie same dzieci jak i one. Moje dzieci rozbierając się patrzyły na „tamte” dzieci a one patrzyły na moje. Potem „tamte” dzieci się jednocześnie odwróciły, poszły wzdłuż ściany w stronę okna i znikły, jakby się rozpłynęły.

 

Najszybciej z wrażenia ochłonęła Ania. Podeszła do telewizora i włączyła go, gdyż właśnie miał być nadawany ciekawy program. Na ekranie kolorowego telewizora Sławutycz pojawiło się jasne, statyczne odbicie – obraz matki stojącej z odkurzaczem. Patrzyła na ten obraz przez około 5 sekund, a następnie zawołała matkę:

- Patrz mamo, pokazują cię w telewizji!

W tym czasie pani K. szła do telewizora, obraz zaczął zanikać. Ania nic nie pojmując wyłączyła i zaraz włączyła telewizor – tym razem na ekranie widniał kolorowy obraz programu centralnej TV.

 

Analiza wszystkich okoliczności tego zdarzenia była prowadzona osobiście przez W. Dwużylnego, przy czym przed rozmową z naocznymi świadkami, zasięgnął on informacji u sąsiadów rodziny K., współpracowników i nauczycieli Ani i Piotrka. Wszystkie opinie były bardzo pozytywne, poza tym ustalono, że nikt z rodziny K. nie leczył się u psychiatry i nie zwracał się do takowego o pomoc.

Zdaniem Dwużylnego zdarzenie to trzeba odczytać jako przekaz (materializacja) duplikatów dzieci pani K. przez NOL-a znajdującego się w rejonie wieży pobliskiej stacji TV. (Istnieją świadkowie, którzy o godzinie 18:40 obserwowali potężny, dyskoidalny obiekt wiszący nad stacją TV.) Czarno-biały obraz  (odbicie) na ekranie telewizora był spowodowany silnym promieniowaniem elektromagnetycznym o długości fali ok. 21 cm (częstotliwość 1420 MHz), działający na luminofor kineskopu. Luminofor „zapamiętał” obraz, a włączenie telewizora uwidoczniło go. Źródło promieniowania - „pseudodzieci” przekazało to, co widać było w pokoju do obiektu-bazy.

Wydarzenie z 24 grudnia pozostawiło nie tylko trwały ślad w pamięci pani K. i jej dzieci, ale zostało również „utrwalone” przez meble w pokoju. W. Dwużylnyj prowadząc rejestrację opowieści pani K. na magnetofonie odkrył, że regał jest źródłem obcego promieniowania, co także utrwaliło się na taśmie magnetofonowej.

Czy obecność tajemniczego obiektu nad pobliską wieżą telewizyjną o godzinie 18:40 można bezspornie łączyć z wydarzeniami, które miały miejsce ok. 10 minut wcześniej (pani K. nie jest pewna godziny zdarzenia i podaje czas godzina 18:30 w przybliżeniu) w mieszkaniu pani K.? Nie jestem o tym w pełni przekonany. Jako „dowód pośredni” niech posłuży incydent, który miał miejsce w Anglii, podczas którego nie ma mowy o żadnym obiekcie NOL.

Dwóch oficerów policji śledziło dziwny – według nich – samochód marki Jaguar. Zablokowawszy mu drogę ucieczki, jeden z oficerów wyszedł ze swego samochodu podążając w kierunku Jaguara, ale w chwili gdy chciał zastukać w szybę prosząc kierowcę o okazanie dokumentów, samochód rozpłynął się w powietrzu…

 

Źródło – „Sfinks” nr 2/1991, ss. 28-29