Krzysztof Dreczkowski
W tym poście będę sukcesywnie
przedstawiać informacje i opisy, które zebrałem na Kysucach, a które odnoszą
się do tajemniczych widmowych świateł, które najczęściej prowadzą ludzi w
dzicz, trudny teren czy niebezpieczne miejsca.
W przeszłości zjawisko to było
powszechne, ale po tym, jak w kościołach na całym świecie zaczęto odmawiać
modlitwy egzorcystyczne (= modlitwa do św. Michała Archanioła papieża Leona
XIII), zjawiska te stały się mniej powszechne. Podobnie jak na Kysucach,
pojawiają się w Czechach, Polsce, Anglii i Ameryce, gdzie nad terenami
pustynnymi nazywane są „Światłami Marfy”.
Znam też przypadki z Orawy.
Zjawisko to zachowuje się inteligentnie, a niektóre opowieści mówią nawet, że
czasami przemawia ludzkim głosem i nawołuje ludzi, aby za nim podążali. Potrafi
także wpłynąć na osobę za pomocą pewnego rodzaju telepatycznej hipnozy, tak że
gdy osoba podąża za nim, widzi przed sobą piękną ścieżkę, ale w rzeczywistości
wchodzi już na bagno, staw lub rzekę. Podobne sytuacje tego typu notowane są
także na polskim Śląsku.
Folklor mówi o tych tajemniczych
światłach, że gdy ludzie próbowali ich dotknąć, w dotyku przypominały żel, a te
tajemnicze ognie nie były ciepłe.
W opowieściach śląskich pojawiają
się także motywy zabijania ludzi przez te ogniste stworzenia, nie tylko przez
utonięcie na bagnach, ale także w sytuacjach przypominających samospalenie
człowieka – gdyż napadnięty został spalony na popiół w taki sposób, że na
przykład tylko warkocz dziewczynki pozostał niespalony.
Rzadko zdarzają się dobre
światła, które prowadzą do celu lub zabierają ludzi do domu – wtedy trzeba im
za to podziękować: „Niech cię Bóg błogosławi”.
Istnieją przesłanki, że tzw.
Gwiazda Betlejemska była także dobrym duchem w postaci takiego światła, które
doprowadziło królów do miejsca narodzin Jezusa, tak jak kilka wieków później
bardzo podobne zjawisko doprowadziło ludzi do miejsca, gdzie ukryto grób św.
Jakuba i gdzie później zbudowano świątynię Santiago de Compostela (co oznacza
„pole gwiazd”) i gdzie wizerunek „gwiazdy” wskazującej miejsce, w którym
znajdował się grób świętego ukryty jest przedstawiany jako pamiątka: https://www.travel-images.com/photo/photo-galicia28.html
Na początek mamy dwa opisy
doświadczeń, o których dowiedziałem się około 2020 i 2024 roku. Są to
niezależne raporty (z XX w.) o tajemniczym świetlistym obiekcie, w rejonie góry
w pobliżu drogi pomiędzy Čadcą - Czadcą a Kysuckim Nowym Miastem... Zob. https://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2020/03/manifestacje-z-okolic-pogranicza-polsko.html?fbclid=IwZXh0bgNhZW0CMTAAAR3J8xMMeqfChEwJpLyr1a1wqmlsUYoogOav5RrxfELth6d226PSWjtE6Ss_aem_HJn67kaby-CBwbvMfoMgJA
W wolnej chwili będę dodawał inne
ciekawe rzeczy na ten temat, które zebrałem na Kysucach.
W świetle tego, czego
dowiedziałam się na Kysucach, brzmi to bardzo ciekawie i uzupełnia te historie:
1. Błędny ognik latający zygzakiem. Tą
historię opowiedział mi jeden z myśliwych z Oščadnicy (Oszczadnicy), który
przeżył to za młodu (dziś jest emerytem). Pewnego wieczoru ujrzał on małe
światełko nad górą oddaloną o parę kilometrów. Góra ta znajduje się nieopodal
Czadcy i jest dobrze widoczną z Oszczadnicy. Światełko przyciągnęło jego uwagę,
kiedy było niedaleko od szczytu, ale po chwili zaczęło szybko lecieć w dół
zygzakiem, aż zatrzymało się w połowie góry. Kolega powiedział, że nie jest to
możliwe, by ktoś zrobił to w tak krótkim czasie idąc z latarką. Zjawisko znów
potem leciało na dół zygzakując, aż wreszcie znalazło się u podnóża góry.
Świadek nie czekał aż światełko doleci do niego zdecydował się szybko wrócić do
domu, by nie stało się mu coś złego. Według tego, co powiedział myśliwy,
światełko wyglądało jak płomień świecy i nie było optycznie duże.
2. Niebezpieczna Nocznica – rodzaj
widma podobny do świecącej kuli (BOL). Miejsce incydentu: droga wiodąca z
Oszczadnicy, u przysiółka Dreviny do Kysuckiego Nowego Miasta, które już było
blisko. Istnieje domniemanie, że kobieta mogła przechodzić koło nieodległego
cmentarza. Była już noc, kiedy to pewna kobieta będąca przyjaciółką 80-letniej
starowinki, z którą rozmawiałem, wracała z pracy do domu. W pewnej chwili
zauważyła, żę jest śledzona przez światło. Najpierw myślała, że to ktoś idzie
za nią z zapaloną latarką, ale po chwili zrozumiała, że leci za nią świetlista
kula. Kobieta przestraszyła się i zaczęła przed obiektem uciekać, ale ten nadal
leciał za nią i ją śledził. Kobieta w celu uniknięcia tej Nocznicy uciekła pod
most i tam się ukryła, a po chwili obiekt nadleciał nad most i zaczął nad nim
krążyć. Latał już to w prawo, już to w lewo, jakby jej szukając. Potem znikł
albo odleciał. Dalsze informacje mam od
rodziny tej babciu, z którą rozmawiałem. Z ich relacji wynika, że incydent ten
miał miejsce kilkadziesiąt lat temu i wspomniano, że z tą Nocznicą miało do
czynienia więcej ludzi. Ta istota była niebezpieczna dlatego, że trapiła ona
ludzi, których dopadła: …ta Nocznica
męczyła ludzi na łące tak, jakby wytarzała ich na ziemi, że wyglądali tak jakby
byli pijani. Nocznica prześladowała ludzi, którzy mieli przy sobie coś świętego
i szli skrajem drogi. A jak szli środkiem drogi i mieli przy sobie Różaniec
albo wodę święconą albo coś święconego, to dawała im spokój.
3. Liczne błędne ogniki widoczne
były na górskich łąkach w górnej części Oszczadnicy. Miejsce: łąki na stoku
góry nad cmentarzem w Oszczadnicy, który znajduje się u jej podnóża. Rozmawiając
z miejscowymi kobietami mieszkającymi koło kościoła w górnej części Oszczadnicy
(która znajduje się w pobliżu granicy z Polską) pozyskałem ciekawe informacje,
że na górze po prawej stronie wsi, na łąkach …kiedyś objawiło się wiele światełek… - a kiedy zapytałem, czy były
one dobre (tzn. prowadziły do drzwi domów) czy złe (tzn. prowadziły na manowce,
to powiedziano mi …że były złe… Ciekawym
jest to, że kiedy poszedłem obejrzeć to miejsce, to po drodze natknąłem się na
wspomniany wcześniej cmentarz, który znajduje się jakieś 200 m pod łąkami na
których widziano te błędne ogniki. O zagadkowych światełkach pląsających na obszarze
starego cmentarza w pd-wsch. Polsce pisał także zagadkolog Arkadiusz Miazga. Zjawiska takie widywane są na obszarach
pozostałości pogańskich budowli i miast (m.in. na Tribeczu).
Moje
3 grosze
O Nocznicach pisał w swych bajkach i
baśniach śląskich słynny pisarz Gustaw
Morcinek. A mnie to przypomina pewną aferę z lat 90., kiedy to Marcin Mioduszewski badał tajemnicze
światła ukazujące się na cmentarzu w jednej z podkrakowskich miejscowości. TVN
poświęciła temu jeden z odcinków programu „Nie do wiary”, w którym rzucono
hipotezę, że światełka te były wynikiem samorzutnego zapalania się gazów
powstałych wskutek procesu rozkładu materii organicznej: metanu – CH4
i fosfiny (wodorku fosforu) – PH3. Coś podobnego może mieć miejsce
także na Słowacji. I w wielu innych miejscach też, szczególnie na terenach
podmokłych i bagiennych, gdzie te gazy są wytwarzane z większą intensywnością i
w większej ilości. Aliści nie oznacza to, że za Nocznicami i błędnymi ognikami
nie stoją inne procesy fizykochemiczne.