Londyn płonie...
Andrew May
70 lat temu, dnia 8.IX.1944
roku, w Londynie doszło do eksplozji gazociągu. To jest właśnie to, co gazety
napisały następnego dnia, ale czy można było wierzyć we wszystko, co pisała
prasa? Wielu londyńczyków nie uwierzyło. Po prostu dlatego, że nie był to
odizolowany wypadek. Gazety donosiły o całej serii „eksplozji gazociągów” –
całych tuzinów – i to w czasie dwóch miesięcy.
Co spowodowało tak nagły skok
ilości wybuchów? Wielka Brytania była w stanie wojny od 5 lat, ale wtedy już
nie było niemieckich bombowców na niebie nad Londynem – RAF miało już absolutną
przewagę w powietrzu. Kilka miesięcy wcześniej miasto ucierpiało od ataków
„latających bomb” Fi-103 A-2/V-1 – a dokładnie małych, bezzałogowych
samolotów-kamikadze – ale i te zakończyły się, kiedy Alianci przejęli kontrolę
nad francuskim brzegiem Kanału La Manche.
Wojna zbliżała się ku końcowi,
i rząd brytyjski chciał upublicznić tą wiadomość. Gazety drukowały tylko dobre
wiadomości. Życie w Londynie powróciło do normalności; zniesiono obowiązek
zaciemnienia i ewakuowani mogli powrócić do miasta. Dwie lub trzy „eksplozje
gazu” dziennie nie powodowały alarmów.
Jakaś część ludzi uwierzyła w
te „gazowe” historie. Brytyjczycy byli dumni ze swego wojennego ducha – kiedy
każdy z nich czuł, że działają przeciwko wspólnemu wrogowi – ale dla
londyńczyków z września 1944 roku „duch wojenny” zaczął się widocznie
zmniejszać. Został on zamieniony na coś bardziej cynicznego i nam znanego –
teorię spisku. Rząd doskonale wiedział, co powodowało te eksplozje, i tak jak
każdy, kto widział ich następstwa.
Szczątki V-2 w Londynie
Na dnie każdego dymiącego
krateru leżały splątane szczątki rakiety.
Pierwsza rakieta A-4/V-2
spadła na Londyn w dniu 8.IX.1944 roku, w parę godzin później podobna broń
została odpalona na Paryż. W ciągu następnych 6 miesięcy, ok. 3170 pocisków
rakietowych V-2 zostało wystrzelonych ze stanowisk startowych z terytorium
zajętego przez Niemców. Niemal połowa z nich była wycelowana w Londyn,
pozostałe w cele na kontynencie. V-2 powodowała większe straty, niż
ten sam ładunek konwencjonalnych bomb, częściowo ze względu na ich niezwykle
wysoką energię kinetyczną, częściowo dlatego, że uderzały one bez
jakiegokolwiek ostrzeżenia. Spadając niemal z granicy z przestrzenią kosmiczną
kilkukrotnie szybsza od dźwięku – pierwszym dźwiękiem jaki słyszany był na
ziemi był huk eksplozji głowicy. Potem słychać było przez długi czas huk i
wycie rozdzieranego powietrza, z jakim rakieta spadała na ziemię, na długo po
tym, jak uderzała ona w grunt (chodziło o fale balistyczne wywołane ruchem
rakiety w atmosferze – tzw. sonic boom
– przyp. tłum.)
Londyńczycy wiedzieli, że oni
byli atakowani przez rakiety długodystansowe i oni mieli za złe rządowi, że
ukrywa on prawdę. Śmieszne przekonanie, że miasto cierpi na nagłą epidemię
eksplozji sieci gazowej jest obrazą dla ludzkiej inteligencji.
Nie
wydano żadnego oficjalnego oświadczenia na temat tych ataków, ponieważ mogłyby
to być informacje użyteczne dla naszego wroga, który mógłby nie być pewny tego,
że jego pociski spadły na naszą wyspę. Nie ma już wątpliwości, że otrzymał te
informacje i dlatego rząd nie będzie już utrzymywał tego w sekrecie przed
własnym społeczeństwem.
Istnieje oczywista analogia do
oficjalnego odniesienia do UFO – z tą różnicą, że każdy dziś wie, że rakiety V-2
były prawdziwe. Nie było żadnych wybuchów gazu. Tak długo jak władze są
zainteresowane i zaniepokojone tym problemem – UFO będą wciąż uważane za balony
meteo, gaz błotny, planetę Wenus, itd. itp.
I jeszcze jedna zbieżność V-2
i ufologii. Jedno z najczęstszych przyczyn odmowy wiary w istnienie UFO przez
oficjalna naukę jest to, że są one „fizycznie niemożliwe”. Dokładnie w ten sam sposób brytyjscy naukowcy
twierdzili, że rakiety na paliwo ciekłe były „fizyczną niemożliwością”, aż do
czasu… kiedy zaczęły spadać na Londyn.
Dla brytyjskich uczonych idea,
że można zrobić rakiety napędzane ciekłym paliwem była fantastyką naukową i
niczym więcej. Aby uzyskać wymagany ciąg z dostępnej ilości paliwa, potrzebne
byłyby ogromne ciśnienia - znacznie więcej, niż mogłoby być zawarte w każdym
możliwym zbiorniku paliwa. Jeśli Niemcy twierdzili, że opracowanie rakiet na
paliwo płynne, to musi to być blef, który może być bezpiecznie zignorowany.
Jeśli agenci wywiadu twierdzili, że widzieli urządzenia produkcyjne rakiet, to
muszą oni być w błędzie. Nie można dyskutować z prawami fizyki.
Uczeni mieli racje w pewnym
sensie. Prawdą jest, że do osiągnięcia takiej wysokości (80 km – przyp. tłum.)
i prędkości (2900-5500 km/h – przyp. tłum.) potrzebne jest ogromne ciśnienie.
Ale kto powiedział, że paliwo musi być składowane pod tak wysokim ciśnieniem?
Niemcy użyli pomp turbinowych – coś podobnego do samochodowego turbodoładowania
– w celu skokowego podwyższenia
ciśnienia z dyszach rakiety. Prawa fizyki są prawidłowe – to tylko sposób
myślenia Brytyjczyków był błędny.
Niemieckie pociski rakietowe V-2
były pierwszymi rakietami długodystansowymi użytymi w historii i wystartowały
po raz pierwszy 70 lat temu w tym miesiącu. Jeżeli kogoś to zainteresuje, to
polecam mój ebook „The V-2 Offensive on London”.
Moje 3 grosze
Pociski
rakietowe V-2 były bardzo skuteczną bronią ofensywną, która przy umiejętnym
zastosowaniu – szczególnie w sprzężeniu z broniami ABC – mogłyby odwrócić losy wojny.
Na szczęście Niemcy nie mieli już środków do prac nad broniami tego rodzaju, choć
– jak twierdzą znawcy przedmiotu – Bogusław Wołoszański, Igor Witkowski, Jerzy Cera
i inni – mogli przygotowywać się do tego w kompleksach typu Riese w Górach Sowich. Niemcy pracowali nad
bronią jądrową i ponoć zdetonowali dwie głowice A. Co do broni biologicznej i chemicznej
to również wiadomo, że pracowano nad nimi, choć mówi się o nich mniej. Broń chemiczną
topiono potem z beztroską idioty w Bałtyku. Czy z podobną beztroską zatopiono gdzieś
kontenery ze szczególnie złośliwymi szczepami wirusów i bakterii morderczych chorób?
Wyskakujące na świecie dziwne choroby w rodzaju Eboli, Chanty czy gorączki Zachodniego
Nilu chociażby, mogą stanowić pokłosie tych potwornych usiłowań? Czemu nie? Ciekawy
jestem, co stało się z biologami pracującymi nad możliwymi wariantami broni B w
III Rzeszy? Czy zostali przejęci przez Amerykanów, jak „rakietowcy” Hitlera: SS-Sturmbannführer
dr Wernher von Braun i gen. Walter Dornberger? Myślę, że na te pytania
też byłoby warto odpowiedzieć.