Powered By Blogger

piątek, 4 września 2015

Mt. Shasta– Złota góra

Mt. Shasta


Igor Nikitin


Indianie zamieszkujący stan Kalifornia twierdzili, że gdzieś w miejscowych górach, w okolicy góry Shasta (N 41°24’30” – W 122°11’56”, 4322 m n.p.m.) znajdowało się ogromne miasto pełne złota, drogich kamieni i… szkieletów ludzkich.


Pierwsze zniknięcie


W 1904 roku, w góry Kalifornii przybył niejaki J. C. Brown, wynajęty przez pewna brytyjską kompanię do poszukiwań złota czy nafty, a może i jednego i dru giego. Na pewien czas Brown przepadał w górach, potem pojawiał się wśród ludzi, a potem znów znikał i ani jego przyjaciele, ani pracownicy parku narodowego nie mogli powiedzieć, gdzie się podziewał.

Równo w 30 lat potem, w 1934 roku Brown pojawił się ponownie w mieście Stockton, najbliższym do jego terenów badań i poszukiwań osiedlu ludzkim. Miał on dużo pieniędzy i prosił miejscowego kontrahenta Johna Rootha by wynajął ludzi do górniczych prac.


Miasto szkieletów


Swojemu kontrahentowi Brown opowiedział następującą historię:

30 lat temu chodziłem po stoku góry Shasta w poszukiwaniu złota, jak naraz natknąłem się na rozpadlinę, do której mógł się zmieścić człowiek. Byłem chudy, odważny i bez centa w kieszeni, nie miałem niczego do stracenia, więc wziąłem ze sobą latarnię, baniak z naftą i puszki konserw – wszedłem do tej szczeliny.

Wkrótce szczelina zmieniła się w tunel (albo raczej wprowadziła mnie do tunelu), w którym można było wygodnie się poruszać. Droga okazała się być bardzo długa – według moich obliczeń przeszedłem tam jakieś 11 mil/17,6 km, i na koniec znalazłem się w czymś w rodzaju miasta, złożonego z dużej ilości pomieszczeń połączonych korytarzami. Wtedy zrozumiałem, że się zagubiłem w tym labiryncie. Ściany pomieszczeń były obite miedzianymi płytami, na których coś napisano, ale ja tego nie zrozumiałem, bo wszystko było w nieznanym mi języku. Niektóre z płyt odpadły i leżały na spągu, zaś widać było po ścianach, że całe to miasto przecina wielka żyła złota. W jednym z pomieszczeń natknąłem się na stos szkieletów (naliczyłem ich 27), co mnie bardzo wystraszyło. Pomyślałem, że te szkielety to są pozostałości po takich odważnych idiotach jak ja, którzy tu doszli i nie byli w stanie powrócić. Ale w drugim pomieszczeniu znalazłem dwie mumie odziane w jakieś bogate stroje, teraz już zniszczone i zetlałe. Widok mumii mnie uspokoił. Doszedłem do wniosku, że one jak i szkielety należą do pogrzebowego rytuału, który miał miejsce bardzo dawno.

Wreszcie zrozumiałem, że znalazłem prawdziwy skarb, ale żeby zacząć eksploatację złotej żyły trzeba było stąd się wydostać, a potem jeszcze mieć pieniądze. Drogę z powrotem znalazłem bez problemów i doskonale zapamiętałem, to miejsce w którym można się było dostać do Złotego Miasta. No i żeby zebrać niezbędna sumę na rozruch robót strawiłem na to 30 lat.


Drugie zniknięcie


Trudno powiedzieć, czy John Rooth uwierzył w tą historię czy nie, ale jego rozmówca potrząsał kiesą i mówił, że po trzech dniach, kiedy będzie miał robotników i narzędzia, wskaże drogę do tej złotej bonanzy.

W czasie trzech dni, jak było obiecane, do Stockton przyjechały ciężarówki ze wszystkim, co było potrzebne. Do tego czasu najęto już 80 robotników i Brown oznajmił, że jutro z rana wszyscy pójdą w góry.

Ale na rano następnego dnia stwierdzono, że Brown znikł. jego rzeczy pozostały w hotelu, zaś portier nie widział niczego niezwykłego. Robotników rozpuszczono, urządzenia odjechały, zaś [miejska] legenda o dwukrotnie zaginionym i Złotym Mieście tak pozostała i żyje wśród mieszkańców kalifornijskich gór…

Poszukiwacze złota z Kalifornii 


Moje 3 grosze


Legenda jak legenda. Wydaje mi się, że jest to taki literacki kompot z Julesa Verne’a i jego „Podróży do wnętrza Ziemi”, popularnych weird stories - opowiadań grozy E. A. Poë, H. P. Lovecrafta i R. E. Howarda, a potem także i legendy o Eldorado, Agharcie, Szamballi i innych legendarnych podziemnych miastach, w których miały się znajdować niezmierzone bogactwa i starożytna mądrość. Niestety, mimo poszukiwań nikt ich nie znalazł, zaś ezoterycy w Mt. Shasta umieścili jeden z Czakramów Ziemi – Czakram Podstawy – NB, główny Czakram naszej planety. Dlaczego akurat tam, a nie np. pod Kajłasem? Ale to już pytanie dla psychotroników i innych „psychobadaczy” – to ich działka.

Nie zapominajmy, że takie i inne weird stories były bardzo poczytne w latach 20. i 30. XX wieku, kiedy to tworzyli wszyscy wyżej wymienieni autorzy amerykańscy, więc można tą historię także zaliczyć do tego nurtu, bo elegancko się weń wpisuje swym schematem konstrukcji opowiadania…


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 10/2015, s. 3
Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©