Niedawno zrobiłem przekład
artykułu Michaiła Gersztejna na
temat domniemanego satelity Wenus – Neith, zob. https://wszechocean.blogspot.com/2016/10/neith-satelitka-wenus.html, w
którym autor opisał obserwacje tajemniczego obiektu kosmicznego, który jakoby
obiegał Wenus po orbicie podobnej do naszego Księżyca. Niestety, obiekt ten
znikł i więcej już go nie widziano. Obserwacje te z różnym
powodzeniem prowadzono od 1645 roku. Ostatnią obserwację zagadkowego obiektu
odnotowano w 1768 roku, po czym owe tajemnicze ciało kosmiczne znikło. Nie
zaobserwowano go już więcej. Tajemniczy obiekt nazwano Neith – od imienia egipskiej
bogini łowów i wojny.
Lokalizacja Wulkanoidów w Układzie Słonecznym
A co ma to wszystko wspólnego z
asteroidami z tzw. Grupy Vulcana? Vulcan/Wulkan to hipotetyczna, jeszcze
nieodkryta, planeta krążąca wewnątrz orbity Merkurego. Wedle Wikipedii:
Wulkan to
hipotetyczna planeta bądź planetoida, która miała krążyć bliżej Słońca niż
Merkury. Jego istnienie zasugerował francuski matematyk i astronom Urbain Le Verrier w ogłoszonej w 1859
r. pracy na temat ruchu peryhelium Merkurego, którego zaburzeń nie dało się
wytłumaczyć na gruncie mechaniki klasycznej. Zakładana orbita Wulkana miała
znajdować się nie bliżej Słońca niż 0,03 AU czyli ok. 4,5 mln km, gdyż poniżej
tej granicy orbita byłaby zbyt niestabilna i doprowadziłaby do nieuchronnego
zderzenia ze Słońcem. Dokładne obserwacje tych rejonów Układu Słonecznego
wykluczyły jednak istnienie planety lub nawet planetoidy tak blisko Słońca,
gdyż przy obecnym stanie wiedzy dawno można by je zauważyć (albo są tak małe,
że podpadają do kategorii pyłu kosmicznego). Ostatecznie zaburzenia ruchu
Merkurego udało się wytłumaczyć oddziaływaniem grawitacyjnym Słońca na
podstawie ogłoszonej w 1915 r. ogólnej teorii względności. Do dziś jednak nazwa
Wulkan pozostaje nieużywana w oficjalnej nomenklaturze astronomicznej „na
wszelki wypadek”.
A jednak powraca się do tej
hipotezy, która ma związek z osobliwościami planety Merkury, która jest jedną z
najbardziej tajemniczych planet Układu Słonecznego. A chodzi konkretnie o jego
dużą gęstość, która wynosi aż 5427 kg/m³ (średnia gęstość Ziemi 5514 kg/m³ - nie
uwzględniając kompresji grawitacyjnej, gęstość Merkurego wynosiła by 5300
kg/m³, zaś w przypadku Ziemi tylko 4400 kg/m³), co sugeruje, że planeta ta
„pozbyła się” swej skorupy i części płaszcza wskutek kolizji z innym ciałem
kosmicznym we wczesnym etapie formowania się Układu Słonecznego. Na podobnej
zasadzie powstał nasz Księżyc, który – wedle najnowszej teorii – został
„wychlapnięty” z Protoziemi wskutek kolizji z planetą Thea jeszcze w Hadeiku,
czyli jakieś 4,5 GA lat temu. Tak więc mogło być także w przypadku Merkurego.
Kilka miliardów lat temu jakieś duże ciało kosmiczne uderzyło Merkurego.
Uderzenie to nie było centralne, ale poszło rykoszetem tam, gdzie dzisiaj jest
ogromny basen uderzeniowy Caloris Basin/Caloris
Planitia.
Merkury się ostał, ale jego
wierzchnie warstwy poleciały w przestrzeń międzyplanetarną i… no właśnie – nie
wiemy, co się z nimi stało. Przypuszcza się, że powstałe w ten sposób asteroidy
rozleciały się po Układzie Słonecznym i być może są one odpowiedzialne za
Wielkie Bombardowanie Ziemi, Księżyca i innych planet, co miało miejsce
pomiędzy 3,8 a 4,1 GA temu. Przyczyna wystąpienia Wielkiego Bombardowania nie
jest znana. Być może w tym czasie doszło do dużych zmian orbit planet lub też
zaszło nieznane zjawisko w odległych rejonach Układu Słonecznego. Skutkiem tego
zjawiska było skierowanie dużej liczby planetoid bądź obiektów pasa Kuipera w
stronę Słońca i planet wewnętrznych. Szczególnie silnie z tego powodu
bombardowany był Merkury. Okres ten trwał ponad 200 MA.
Myślę, że było właśnie na odwrót
– to szczątki skorupy i części płaszcza Merkurego ostrzeliwały planety
wewnętrzne przez 200 MA. Oczywiście do tego mogły dojść także kuiperowce, jedno
nie wyklucza drugiego.
Część materii ze zmasakrowanego
Merkurego mogła pójść w kierunku Słońca i tam utworzyć pas asteroid na wzór
Pasa Asteroid pomiędzy Marsem a Jowiszem – i to byłyby te tajemnicze
Wulkanoidy. Jak ujmuje to Wikipedia:
Wulkanoidy –
hipotetyczne planetoidy, które obiegają Słońce po orbitach przebiegających
wewnątrz orbity planety Merkury. Nazwa pochodzi od hipotetycznej planety
Wulkan, której istnienie jest obecnie wykluczone. Dotychczas żadne takie
planetoidy nie zostały odkryte; nie ma pewności, czy w ogóle istnieją.
Jeśli istnieją,
Wulkanoidy mogły uniknąć wykrycia ze względu na bardzo małe rozmiary i
położenie na niebie blisko tarczy Słońca. Ze względu na bliskość Słońca,
poszukiwania z Ziemi mogą być wykonywane tylko o zmroku lub podczas zaćmienia
Słońca. Współczesne obserwacje nakładają ograniczenia na możliwą populację
Wulkanoidów: muszą one mieć średnicę nie większą niż 6 km i prawdopodobnie
krążą po prawie kołowych orbitach w pobliżu zewnętrznej krawędzi grawitacyjnie
stabilnego obszaru.
Wulkanoidy, o ile
zostałyby odkryte, mogłyby dostarczyć naukowcom pierwotnego materiału okresu
formowania się planet, a także dałyby wgląd w warunki panujące we wczesnym
Układzie Słonecznym. Chociaż każdy inny grawitacyjnie stabilny region w
Układzie Słonecznym zawiera ciała niebieskie, to efekty niegrawitacyjne (takie
jak efekt Jarkowskiego) lub wpływ migracji planet w początkowej fazie rozwoju
Układu Słonecznego, mogły wyczyścić ten obszar z wszelkich ewentualnych
planetoid.
Historia obserwacji
Przez stulecia
postulowano istnienie i poszukiwano ciał niebieskich krążących bliżej Słońca
niż Merkury. Niemiecki astronom Christoph
Scheiner w 1611 roku sądził, że zaobserwował małe ciała przechodzące przed
tarczą Słońca, ale później wykazano, że były to plamy słoneczne. W 1850 r. Urbain Le Verrier przeprowadził
szczegółowe obliczenia orbity Merkurego i znalazł niewielkie odchylenie od
przewidywanych wartości w precesji peryhelium planety. Postulował on, że
możliwym wyjaśnieniem jest oddziaływanie grawitacyjne z planetą lub małym
pierścieniem planetoid na bliższej Słońca orbicie. Wkrótce potem astronom
amator Edmond Lescarbault ogłosił,
że widział tranzyt postulowanej planety przez tarczę Słońca; nowa planeta
została nazwana Wulkan, ale nigdy więcej nie była widziana. Anomalne zachowanie
orbity Merkurego zostało wyjaśnione przez Einsteina w ramach ogólnej teorii względności
w 1915 roku. Nazwa „Wulkanoidy” wywodzi się właśnie od owej hipotetycznej
planety. Lescarbault prawdopodobnie widział inną dużą plamę słoneczną.
Całkowite
zaćmienie Słońca; takie wydarzenia są okazją do poszukiwania Wulkanoidów z
Ziemi
Wulkanoidy, o ile
istnieją, są trudne do wykrycia ze względu na silny blask pobliskiego Słońca;
obserwacje naziemne mogą być wykonywane tylko o zmierzchu lub w czasie
zaćmienia Słońca. W pierwszych latach XX wieku podczas kilku zaćmień
przeprowadzono obserwacje, które nie wykazały istnienia żadnych Wulkanoidów;
tym niemniej obserwacje w czasie zaćmienia są wciąż wykorzystywaną metodą ich
poszukiwania. Konwencjonalne teleskopy nie nadają się do obserwacji takich
planetoid, ponieważ Słońce może uszkodzić ich optykę.
W 1998 roku
astronomowie przeanalizowali dane z instrumentu LASCO umieszczonego w sondzie SOHO,
który jest zestawem trzech koronografów. Dane zebrane od stycznia do maja tego
roku nie wykazały żadnych Wulkanoidów o wielkości +7m. To odpowiada
średnicy około 60 km, przy założeniu, że planetoidy te mają albedo podobne do
Merkurego. W szczególności zostało wykluczone istnienie dużej planetoidy
krążącej w odległości 0,18 AU od gwiazdy, przewidywanej przez teorię
względności skal.
W późniejszych
próbach wykrycia Wulkanoidów wykorzystywano obserwacje lotnicze, podczas
których sprzęt astronomiczny był wynoszony w wyższe warstwy atmosfery, gdzie
niebo o zmierzchu jest ciemniejsze i czystsze niż widziane z powierzchni. W
2000 roku planetolog Alan Stern
prowadził obserwacje strefy Wulkanoidów za pomocą samolotu rozpoznawczego Lockheed
U-2, lecąc o zmierzchu na wysokości 21.300 m. W 2002 roku Stern i Dan Durda przeprowadzili podobne
badania z użyciem myśliwca F-18, wykonując trzy loty nad pustynią
Mojave na wysokości 15.000 m. Nawet na tych wysokościach atmosfera jest
względnie gęsta i może utrudniać obserwacje. 16 stycznia 2004 z White Sands w
Nowym Meksyku została wystrzelona rakieta sondażowa Black Brant, wynosząc
kamerę VulCam w dziesięciominutowy lot suborbitalny. Rakieta osiągnęła
wysokość 274 km, kamera wykonała 50.000 zdjęć. Zdjęcia nie wykazały obecności
żadnych Wulkanoidów, ale pojawiły się problemy techniczne.
Dane przesłane
przez sondę MESSENGER, krążącą do 2015 roku wokół Merkurego, również mogą
być użyteczne w poszukiwaniu Wulkanoidów. Możliwości obserwacyjne sondy były
ograniczone, ponieważ instrumenty badawcze muszą być ukryte za osłoną
termiczną, aby uniknąć ich uszkodzenia. Sonda wykonała zdjęcia obejmujące fragment
zewnętrznej części strefy Wulkanoidów, nie znajdując tych planetoid. Przewiduje
się, że byłaby w stanie zaobserwować obiekty o średnicach co najmniej 15 km w
zewnętrznej części obszaru ich hipotetycznego występowania. Także europejski
orbiter Merkurego BepiColombo jest wyposażony w kamerę, zdolną do wykrycia
obiektów jaśniejszych niż +18m w zewnętrznej części pasa.
Bliźniacze sondy
kosmiczne STEREO, obserwujące Słońce i jego bliskie otoczenie z
przeciwbieżnych orbit heliocentrycznych, nie zdołały wykryć żadnych planetoid
krążących bliżej Słońca niż Merkury. Oznacza to, że najprawdopodobniej nie
istnieją Wulkanoidy o średnicy większej niż 5,7 km. Misja Parker Solar Probe, która
ma się zbliżyć jeszcze bardziej do Słońca, będzie miała możliwość wykrycia
słabszych obiektów, bądź nałożenia silniejszych ograniczeń na ich rozmiary.
Orbity
Wulkanoidy są
definiowane jako planetoidy o stabilnej orbicie, której półoś wielka jest
mniejsza niż półoś wielka orbity Merkurego (0,387 AU). Ta kategoria nie
obejmuje obiektów takich jak komety muskające Słońce czy znane planetoidy
przecinające orbitę Merkurego, które mają peryhelium wewnątrz orbity tej
planety, ale mają znacznie większe półosie wielkie i oddalają się od Słońca
znacznie bardziej niż on.
Strefa w której
mogą krążyć Wulkanoidy (pomarańczowa) w porównaniu z orbitami Merkurego, Wenus
i Ziemi
Obliczenia
wskazują na istnienie grawitacyjnie stabilnego obszaru wewnątrz orbity
Merkurego, w odległości od ~0,09 do 0,20 AU od Słońca. Wewnętrzna granica może
teoretycznie sięgać aż 0,06 AU; na bliższych orbitach utrata masy na skutek
sublimacji doprowadziłaby do zniszczenia obiektów. Orbity w pobliżu 0,15 i 0,18
AU są destabilizowane przez rezonans orbitalny z Merkurym i Wenus, co tworzy
przerwy w hipotetycznym pasie Wulkanoidów analogiczne do przerw Kirkwooda w
pasie planetoid. Wszystkie inne podobnie stabilne obszary w Układzie Słonecznym
okazały się zawierać jakieś ciała niebieskie, choć efekty niegrawitacyjne takie
jak ciśnienie promieniowania, efekt Poyntinga-Robertsona i efekt Jarkowskiego
mogły zubożyć pierwotną populację Wulkanoidów. Ocenia się, że obecnie nie
istnieje więcej niż 300–900 Wulkanoidów o promieniu większym niż 1 km, o ile w
ogóle istnieją. Grawitacyjna stabilność strefy Wulkanoidów wynika po części z
faktu, że sąsiaduje z nią orbita tylko jednej planety. Pod tym względem można
ją porównać do pasa Kuipera.
Zewnętrzna granica
strefy Wulkanoidów znajduje się około 0,20 AU od Słońca. Orbity dalsze niż 0,21
AU są niestabilne ze względu na grawitacyjne oddziaływanie Merkurego i
jakikolwiek obiekt krążący tam trafiłby na orbitę przecinającą orbitę Merkurego
w czasie rzędu 100 milionów lat; ciała krążące pomiędzy 0,18 a 0,21 AU mogą
pozostawać na swoich orbitach w dłuższym okresie, lecz nie tak długim jak czas
istnienia Układu Słonecznego (4,5 GA). Wewnętrzna krawędź nie jest wyraźnie
określona: obiekty krążące bliżej niż 0,06 AU są bardzo podatne na efekt
Poyntinga-Robertsona i efekt Jarkowskiego, a planetoida krążąca w odległości
nawet 0,09 AU miałaby temperaturę 1000 K lub wyższą, wystarczająco dużą, aby
jej czas życia ograniczało odparowanie rozgrzanych skał.
Hipotetyczna
strefa Wulkanoidów jest bardzo mała w porównaniu do pasa planetoid. Kolizje
ewentualnych obiektów w tym obszarze byłyby częste i wysokoenergetyczne,
prawdopodobnie destrukcyjne. Najkorzystniejszą lokalizacją dla planetoidy w tym
obszarze jest kołowa orbita przebiegająca w pobliżu zewnętrznej krawędzi grawitacyjnie
stabilnego obszaru. Wulkanoidy prawdopodobnie nie mają inklinacji większej niż
około 10° do ekliptyki. Możliwe jest również istnienie planetoid trojańskich w
pobliżu punktów libracyjnych na orbicie Merkurego.
Charakterystyka fizyczna
Jeśli istnieją
jakiekolwiek wulkanoidy, to muszą być stosunkowo niewielkimi planetoidami.
Dotychczasowe obserwacje, szczególnie sond kosmicznych STEREO, wykluczają
istnienie w tym obszarze planetoid o średnicy większej niż 6 km. Minimalny
rozmiar jest rzędu 100 m; cząstki mniejsze niż 0,2 μm są silnie odpychane przez
ciśnienie promieniowania, a obiekty mniejsze niż 70 m na skutek efektu
Poyntinga-Robertsona nieuchronnie spadną na Słońce. Jednak ze względu na to, że
jasność Słońca stopniowo rośnie wraz z jego ewolucją i w przeszłości była
mniejsza niż obecnie, mniejsze, kilkudziesięciometrowe obiekty mogłyby
przetrwać do chwili obecnej. Bardziej prawdopodobne jest istnienie większych
obiektów, których średnice mogą przekraczać 1 km. Byłyby one niemal tak gorące,
aby żarzyć się na czerwono.
Uważa się, że Wulkanoidy,
o ile istnieją, mogą być bogate w pierwiastki o wysokiej temperaturze
topnienia, takie jak żelazo i nikiel. Prawdopodobne nie mają regolitu, ponieważ
luźne fragmenty skał ogrzewają się i chłodzą szybciej niż lita skała, i większy
wpływ na nie ma efekt Jarkowskiego. Wulkanoidy prawdopodobnie mają kolor i
albedo podobne do Merkurego, i mogą zawierać pierwotną materię, pozostałą po
wczesnych etapach powstawania Układu Słonecznego.
Istnieją dowody na
to, że Merkury został uderzony przez duży obiekt stosunkowo późno w historii
planety. Taka kolizja mogłaby zniszczyć dużą część skorupy i płaszcza Merkurego,
co wyjaśniałoby dlaczego zewnętrzne warstwy tej planety są tak cienkie w
porównaniu z innymi planetami typu ziemskiego. Jeżeli takie uderzenie miało
miejsce, wyrzucona w jego wyniku materia może wciąż okrążać Słońce w strefie
Wulkanoidów.
Znaczenie
Wulkanoidy, będąc
nową klasą małych ciał Układu Słonecznego, byłyby interesujące same w sobie,
ale samo zweryfikowanie ich istnienia przyniosłoby informacje na temat
powstania i ewolucji Układu Słonecznego. Jeśli istnieją, to mogą zawierać
materię pozostałą z najwcześniejszego okresu formowania się planet i pomóc
określić warunki, w których powstawały planety skaliste, w szczególności
Merkury. Jeśli Wulkanoidy istnieją lub istniały w przeszłości, to stanowiły one
dodatkową populację ciał bombardujących powierzchnię Merkurego, ale nie innych
planet, przyczyniając się do tego, że powierzchnia ta wydaje się geologicznie
starsza, niż jest w rzeczywistości. Jeśli okaże się, że Wulkanoidy nie
istnieją, nałoży to inne ograniczenia na warunki powstawania planet i będzie
sugestią, że w wewnętrznym Układzie Słonecznym miały miejsce inne procesy,
takie jak migracja planet, która „wyczyściła” ten obszar z drobnych ciał.
Tyle Wikipedia. Nasze przyrządy
obserwacyjne nie wykryły niczego, ale to wcale nie oznacza, że tam niczego nie
ma! Nie będziemy mieli pewności, póki nie przekonamy się o tym sami. I znów
wracamy do tajemniczej Neith. Czymże ona była?
Istnieje możliwość, że
astronomowie widzieli po prostu asteroidę (524522) 2002 VE68, która
porusza się po osobliwej trajektorii pozostając w rezonansie orbitalnym 1 : 1 z Wenus i dzięki
temu, że jej odległość od Słońca wynosi 0,72 AU, czas obiegu Słońca – 226 dni
(Wenus – 224,65 doby) nazywana jest quasi-księżycem tej planety. NB, asteroida
ta zalicza się do grupy PHA – potencjalnie niebezpiecznych dla Ziemi.
Najprawdopodobniej to właśnie ją zaobserwowano w 1647 roku. Wskazywałby na to
nieregularny kształt widzianego wtedy obiektu.
Inna możliwość jest taka, jaką
opisał Daniel Laskowski w swym
opowiadaniu pt. „Pocałunek z Wenus” – zob. - https://daniel-laskowski.blogspot.com/2018/11/opowiadania-wakacyjne-249.html, że była
to krótkotrwała satelitka Wenus, która wpadła w jej pole grawitacyjne i po spirali
stadła na Złotą Planetę pogłębiając istniejący tam efekt cieplarniany. Jeżeli
to prawda, to ślady tego upadku znajdują się na Wenus w postaci potężnej ilości
wulkanów, które powstały wskutek impaktu. Wenus ma sztywną skorupę i dlatego
uderzenie dużego ciała kosmicznego spowodowało jej spękanie i powstanie
wulkanów, których erupcje trwają do dziś dnia. Impakt spowodował wytracenie
prędkości i odwrócenie rotacji planety (Wenus obraca się wokół własnej osi raz
na 243 dni, w kierunku odwrotnym, niż wszystkie inne planety Układu
Słonecznego), dzięki czemu Słońce wstaje tam na zachodzie i zachodzi na
wschodzie…
Trzecia możliwość, to bombardowanie
planety resztkami zrujnowanego Merkurego. Część „bomb” mogła załapać się na
orbitowanie wokół Złotej Planety – i zostały one zaobserwowane przez dawnych
astronomów, na którą potem spadały za każdym razem urządzając tam kataklizm
znany nam z granicy K/Pg, kiedy to wybite zostały dinozaury, a Dinozauroidzi
musieli uciekać z planety na Księżyc, Marsa albo do … Agharty, albo w inny Czas
lub wymiar.
To już jest kompletne sci-fi, ale jeżeli potrzebujemy hipotez
szalonych…