Pierwsza
bomba atomowa miałaby spaść w Polsce. To tylko symulacja, ale jest też
prawdziwa lista celów
Maciej Kucharczyk
Rosjanie, chcąc zatrzymać nacierające
wojska NATO, dokonują pierwszego uderzenia. "Odstraszająca" bomba
jądrowa spada na okolice Żagania. NATO nie pozostaje dłużne i jedna bomba
niszczy bazę w Obwodzie Kaliningradzkim, skąd Rosjanie dokonali ataku. W ten
sposób rozpoczyna się III wojna światowa z 90 milionami ofiar w pierwszych
godzinach.
Tak wygląda symulacja autorstwa
naukowców z Uniwersytetu Princeton, którzy chcą przy jej pomocy zwrócić uwagę
na rosnące zagrożenie wybuchem wojny jądrowej i zainteresować opinię publiczną
swoimi pracami na ten temat.
Od
zwykłej wojny do atomowej zagłady
Autorzy symulacji nie przedstawiają
informacji o tym, jak miałaby się zacząć wojna. Początek to moment, kiedy NATO
zyskuje wyraźną przewagę w walkach konwencjonalnych w Europie. Spychani na
wschód Rosjanie, chcąc zapobiec klęsce, dokonują pojedynczego uderzenia
taktyczną bronią jądrową. Jest to zgodne z aktualną doktryną jądrową Rosji,
która zawiera ideę "eskalacji w celu deeskalacji". W uproszczeniu
oznacza to tyle, że przyparci do muru Rosjanie uznają, iż mogą użyć broni
jądrowej do odstraszenia przeciwnika i skłonienia go do zatrzymania się.
W tym wypadku Amerykanie uznają za
realny pierwszy cel region Żagania w południowo-zachodniej Polsce. Trudno
powiedzieć, co ma konkretnie nim być. Na mapce widnieje uproszczona ikonka
przypominająca stację radarową. Żagań i pobliski Świętoszów są natomiast dużymi
bazami polskich wojsk pancernych, wykorzystywanymi również przez wojsko USA. W
okolicy jest dużo różnych obiektów wojskowych.
W odpowiedzi na
"deeskalacyjny" atak Rosjan, według Amerykanów, NATO odpowiedziałoby
analogicznym atakiem na bazę w Obwodzie Kaliningradzkim, skąd swoje uderzenie
wyprowadzili Rosjanie. Obecna doktryna jądrowa NATO nie zakłada automatycznego
kontrataku, nie jest więc pewne, czy do takiej odpowiedzi by doszło.
Autorzy symulacji zakładają jednak,
że tak. Wobec tego zaczyna się eskalacja i III wojna światowa rozpoczyna się na
dobre. Rosjanie w reakcji dokonują zmasowanego ataku taktyczną bronią jądrową
na wojska i bazy NATO w Europie. Łącznie 300 głowic. NATO odpowiada swoim
taktycznym arsenałem w postaci 180 głowic. Szereg detonacji ma miejsce w
Polsce, gdzie najwyraźniej Amerykanie zakładają znaczną obecność wojsk obu
stron. W ciągu niecałej godziny ginie 2,6 miliona ludzi.
Cywilizacja
na krawędzi po kilku godzinach
Po tej atomowej wymianie na niższym
szczeblu, zdaniem naukowców doszłoby do eskalacji na poziom strategiczny. Wobec
zdewastowania Europy i tamtejszych sił NATO, USA miałyby uruchomić swój główny
arsenał jądrowy i zaatakować cele w Rosji, głównie rosyjski arsenał jądrowy i
kluczowe bazy. Łącznie 600 głowic na rakietach międzykontynentalnych i
rakietach odpalanych przez okręty podwodne. Rosjanie wykryliby nadlatujące
uderzenie i automatycznie odpalili swoje pociski w kierunku USA, dokonując
kontruderzenia. Na animacji widać dziesiątki głowic startujących i spadających
na łącznie kilkanaście punktów w USA i Rosji. To główne bazy sił
strategicznych, w tym te mieszczące podziemne silosy z rakietami i lotniska dla
bombowców. Po tej wymianie atomowej zagłady ofiar ma być już 3,4 miliona.
Ostatnią fazą "Armagedonu"
ma być wzajemny atak Rosji i USA na swoje główne miasta. Ma to być próba
"dobicia" przeciwnika, aby nie był w stanie się już podnieść. Atakują
do tej pory w większości ukryte w głębinach atomowe okręty podwodne. W ciągu
mniej niż godziny 85,3 miliona ofiar.
Na tym symulacja się kończy. Obie
strony konfliktu są kompletnie zdewastowane. Całą ludzkość czeka ciężki czas
wobec wielkiego skażenia planety. Początkowa liczba ofiar na pewno znacznie by
wzrosła w wyniku poparzeń, choroby popromiennej, nieuniknionego głodu, rozpadu
państw i wybuchu anarchii.
Plany
na III wojnę światową
Mogło by się wydawać, że podana
liczba 85,3 miliona osób zabitych i rannych w ciągu III wojny światowej, jest
niska. Jednak według dostępnej publicznie wiedzy na temat tego w co są wycelowane
arsenały jądrowe mocarstw, taka wartość jest możliwa. Większość głowic jest
przeznaczona do zniszczenia arsenału jądrowego przeciwnika, jego głównych baz
wojskowych, wojska na froncie i kluczowej infrastruktury. Widać to na animacji,
gdzie poza ostatnią fazą, siły zbrojne mocarstw okładają się nawzajem, przy
czym ofiar bezpośrednich jest zaledwie (jak na tysiące detonacji) 3,4 miliona.
Nie wiadomo, czy ostatnia faza
"dobicia" się nawzajem, jest rzeczywiście w aktualnych strategiach
jądrowych mocarstw. Coś takiego mogło być założone w czasie zimnej wojny, kiedy
przez większość czasu obowiązywała strategia Wzajemnie Zagwarantowanego
Zniszczenia (MAD - Mutual Assured Destruction, albo "szalone"). Jej
główną ideą był to, że niezależnie od tego kto i jak zacznie wojnie jądrową,
koniec będzie taki sam: USA i ZSRR staną się radioaktywnymi pustyniami. Oznacza
to, że nie ma sensu zaczynać, bo i tak wszyscy przegrają. W teorii.
Dzisiaj praktycznie wszystkie
mocarstwa jądrowe deklarują, że ich arsenały jądrowe służą wyłącznie
odstraszaniu. Nie wykluczają przy tym, że pierwsze jej użyją, nawet jeśli
przeciwnik tego nie zrobi. Jedynie Chiny i Indie oficjalne zobowiązują się do
przestrzegania koncepcji "no first use", czyli uruchomienia arsenału
jądrowego jedynie w odwecie na atak jądrowy przeciwnika.
Jednak to, co konkretnie zamierzają
na wypadek wojny zrobić ze swoimi głowicami, pozostaje jedną z największych
tajemnic mocarstw. Opracowanie listy celów i sposobów ich ataku to bardzo
rozbudowana dziedzina planowania militarnego. Wiadomo na ten temat co nieco
głównie za sprawą Amerykanów, którzy odtajnili część informacji z wczesnej fazy
zimnej wojny.
Między innymi opublikowano wewnętrzny
film dokumentalno-instruktażowy przygotowany na potrzeby SAC czyli Strategic
Air Command - Dowództwa Lotnictwa Strategicznego, które do drugiej połowy lat
60. było głównym narzędziem USA do prowadzenia wojny jądrowej. Setki należących
do niego bombowców i pierwszych rakiet, miały zamienić ZSRR i jego państwa
satelickie w perzynę. W filmie z 1958 roku o tytule "Power of
decision" (ang. Znaczenie/Siła decyzji), pokazana jest symulacja
rozpoczęcia i prowadzenia wojny jądrowej z głównego punktu dowodzenia SAC.
Szczegóły pominięto, jednak to cenne źródło informacji o tym jak ogólnie mogła
wyglądać III wojna światowa z perspektywy Amerykanów.
Lista
celów w Polsce
Jedyne szczegółowe dane na temat tego
gdzie miały spadać bomby, pochodzą z opublikowanych w 2015 roku dokumentów SAC,
wydobytych na światło dzienne przez badaczy z uniwersytetu George'a
Washingtona. Kluczowy to pochodząca z 1959 roku analiza zapotrzebowania SAC na
głowice jądrowe. Towarzyszy jej lista celów dla sił strategicznych na terenie
bloku wschodniego. Po kolei miasta, liczba bomb, jakie ma na spaść na nie i ich
okolice, ogólne określenie obiektów, które mają zostać zniszczone i ich
dokładna lokalizacja geograficzna.
Lista ciągnie się na 306 stron choć
jest wyjątkowo zwięzła i lakoniczna. Wielokrotnie pojawiają się na niej miasta
polskie. Nie ulega wątpliwości, że Polska zostałaby dotkliwie zbombardowana
przez Amerykanów na wypadek III wojny światowej. Nie tylko jako sojusznik ZSRR,
ale też jako miejsce stacjonowania znacznych sił wojska radzieckiego i kluczowa
trasa przerzutu sił na zachód. Na okolice Poznania Amerykanie planowali
przeznaczyć do 20 bomb, Warszawy 15, Białegostoku 9, Świdnicy 7, Żarów 4. To
tylko garść przykładów. Łącznie miało być około stu bomb. Zniszczone miały
zostać nie tylko cele wojskowe i infrastruktura, ale też polski przemysł i po
prostu miasta.
Pierwsze
polskie miasto na liście SAC z 1959 roku – Białystok
Niestety ze względu na swoje
położenie geograficzne Polska będzie celem dla bomb jądrowych nadlatujących i z
zachodu i ze wschodu. Po prostu mamy pecha i jesteśmy państwem położonym w
miejscu, gdzie w wypadu wojny NATO-ZSRR czy NATO-Rosja niemal na pewno będą się
toczyć jedne z najważniejszych walk. Pozostaje liczyć na to, że nie dojdzie do
eskalacji. Przewidywania naukowców z uniwersytetu Princeton są dość
pesymistyczne w tym względzie, że zakładają, iż nikt się nie opamięta.
Dotychczas w momentach, kiedy realna
stała się możliwość użycia broni jądrowej (na przykład kryzys kubański 1963
roku, awaria radzieckiego systemu wczesnego ostrzegania w 1983 czy omyłkowa
identyfikacja norweskiej rakiety badawczej jako balistycznej w 1995 roku),
osoby mające kontrolę nad sytuacją na szczęście opamiętały się. Za każdym razem
świadomość konsekwencji swoich czynów skłaniała do wyjątkowej ostrożności.
Można mieć tylko nadzieję, że tak już pozostanie.
Moje 3 grosze
Wojenny obłęd powoli
narasta umiejętnie podsycany przez amerykańską propagandę, która realizuje cele
wojny psychologicznej rozpętanej jeszcze w czasie Zimnej Wojny. Tak czy owak i
bez względu na to, kto rozpęta III Wojnę Światową, Polska będzie na liście
pierwszoplanowych celów ataku nuklearnego, szczególnie dlatego, że to właśnie
przez nasz kraj przebiegają linie komunikacyjne na kierunku Wschód – Zachód.
Geopolityczny pech.
Rezultaty ataku i
kontrataku w naszym kraju będą opłakane. Powierzchnia kraju zostanie skażona
produktami eksplozji jądrowych - a ma być ich 70-100 o mocy 20-200 kt TNT. Ale to
jest najmniejszy pikuś. Pan Pikuś. Najgorsze będą skutki radioaktywnego
skażenia całego kraju oraz skutki działania promieniowania podczerwonego na
szatę roślinną i obiekty antropogeniczne. Przypominam rozważania na temat zimy
poimpaktowej Waltera i Louisa Alvarezów. Otóż 64.800.039 lat temu dinozaury
wybił nie sam impakt asteroidy, ale jego efekty ekologiczne – w tym tzw. zima
poimpaktowa, spowodowana przez dymy i pyły wzbite przez impakt i burze ogniowe
powstałe w jego wyniku.
W przypadku wojny
jądrowej będzie dokładnie tak samo + skażenie promieniste. Błyski promieniowania
termicznego eksplozji zapalą wszystko, co palne w promieniu kilkudziesięciu
kilometrów od punktu zero. Jak to będzie wyglądało, to wiedzą mieszkańcy
Kanady, Syberii, zachodnich stanów USA, Australii i Amazonii, którzy doświadczyli
burz ogniowych w tym roku. Tak więc ci, którzy nie zginą od wybuchów i fal
uderzeniowych, zginą w pożarach… Jest jeszcze promieniowanie, ale radioaktywna
trucizna zabija powoli, ale skutecznie. Przed tą śmiercią nie ma ucieczki.
Ale są idioci
bełkocący jakieś androny i plotący banialuki o „ograniczonej wojnie jądrowej”, „taktycznym
użyciu broni jądrowej”, itd. itp. Co ma być bezpieczne dla ekosfery planety. I tylko
dziwi mnie to, że są ludzie – ponoć mądrzy i wykształceni – którzy wierzą w te
brednie. Ale z drugiej strony, uczeni to też ludzie i za odpowiednią opłatą będą
mówić to, co spragnieni wojny szaleńcy będą chcieli usłyszeć. Nieprawda?
Niestety prawda. Po katastrofie
w Czarnobylskiej EJ skokowo wzrósł poziom zachorowalności na nowotwory. Ale atomiści
powiedzieli „nie!” i okazała się, że winien jest niski poziom życia i chemiczne
skażenie środowiska. OK., w takim razie dlaczego ludzie umierają na raka w
miejscowościach mało skażonych chemicznie, poza okręgami przemysłowymi? Tego się
nie da wytłumaczyć skażeniem chemicznym czy biologicznym…
Podsumowując –
Polska powinna być pomostem pomiędzy Rosją a Zachodem, a nie jakimś tam „przedmurzem
chrześcijaństwa”, którego poroniona idea coraz bardziej przypomina karykaturę.
To właśnie w Warszawie powinny – w naszym własnym interesie – toczyć się rozmowy,
negocjacje i rokowania pokojowe, rozbrojeniowe i wszelkie inne dotyczące osłabienia naprężenia
międzynarodowego, współpracy i pomocy międzynarodowej. I to powinno być
naczelną zasadą wszystkich polskich rządów, a nie lizanie dupy komuś, dla kogo
Polska stanowi jedynie albo poligon doświadczalny technik psychomanipulacyjnych
i/albo źródło pieniędzy za czyjeś winy przed dziesięcioleci.
I do tego powinniśmy
dążyć. Dlaczego? Ano dlatego, że przypomnę jedno z Ośmiu Błogosławieństw: Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój,
bowiem oni będą nazwani synami Bożymi. A przecież Polska ma ambicje być
Chrystusem narodów!
I w tej roli widzę
Polskę – nie z mieczem i fałszywą Biblią, ale z gołąbkiem pokoju w dłoni! Tak
właśnie być powinno.
Źródła: