Odchody z
gwiazd czyli pwdre ser wciąż stanowią
nierozwiązaną zagadkę. Grzebiąc w Internecie na stronie Internetowego Klubu
Miłośników Grzybów DARZ GRZYB znalazłem relację jednego z klubowiczów na temat
znalezionych na brzegach Radomki kawałków przeźroczystej galarety – wypisz-wymaluj
znanego w ufologii pwdre ser. A oto
relacja Pana Jacka Nowickiego:
6 stycznia tego roku, w
„porostowym” zagajniku Radomska, na jednym z karłowatych dąbków znalazłem dwa
tajemnicze, galaretowate, kleiste gluty:
Postanowiłem jednego zabrać do
domu i wrzucić pod mikroskop. Fotki mikro na innym forum http://bio-forum.pl/messages/33/633288.html
Czekam teraz na opinie na temat
tej materii. Swoje przypuszczenie, ale i dalsze pytania, zawarłem na końcu
postu.
Kolejne galarety typu pwdre ser:
Podczas wczorajszej wycieczki
penetrowałem niewielki teren przy rzeczce, która podczas budowy obwodnicy
miasta, została „unormowana”. Chodziłem po prawej stronie pokazanego odcinka
Tuż na wejściu, pod widoczną dużą topolą, zauważyłem kilkanaście skupisk owych tajemniczych galaret. Galarety były niezbyt „związane”, niektóre przelatywały przez palce, były kompletnie bez zapachu. W smaku były … żartuję, nie odważyłem się tego brać do gęby :D
Początkowo pomyślałem, że może ma
to związek z drzewem, z ową topolą ( tak jak w przypadku moich brązowych
galaret :) ), gdyż galarety leżały w zasięgu gałęzi korony tejże topoli, a
nieco dalej od rzeczki ich nie znalazłem. Jednakże ten trop okazał się całkiem
mylny. Gdy zbliżyłem się do rzeczki, kilkadziesiąt metrów dalej, znów znalazłem
owe galarety, po obu stronach „rowu”. Tym razem jednak nie mogłem tego zjawiska
zganić na żadne drzewo, bo nad skupiskami galaret nie było żadnych gałęzi.
Zgubiwszy jeden trop, chwyciłem
się drugiego :) Może ma to związek z sarenkami, których śladami i ścieżkami
usiany był teren :|
I gdy tak zastanawiałem się nad
tym tropem, w oczy rzucił mi się jeszcze jeden trop :) A może ma to związek z
tym co zobaczyłem na dnie rzeczki :?:
Hmm, co tym sądzicie?
Moje 3 grosze
No to jest
właśnie to coś, co nazywane jest gwiezdnymi odchodami i myślę, że w tej nazwie
jest jakieś quantum prawdy. Ongi rzuciliśmy hipotezę, że rzeczywiście mogłyby
to być odchody Kosmitów – wystarczy przypomnieć sobie relację Jana Wolskiego z jego CE4 z „potworakami”
w Emilcinie. Co zauważył on w kokpicie NOL-a? Otóż to, że jeden z Kosmitów jadł
coś, co przypominało ciastowatą, przeźroczystą galaretę. Ciekawym jest, jak
wygląda rezultat trawienia takiego „czegoś”? Czy nie jak przejrzysta, lekko
zabarwiona galareta? Jak dotąd, to nikt nie podjął się na serio badań tego
zagadnienia, a przecież sama nazwa tego fenomenu w języku gaelickim oznacza „odchody
gwiazd” ergo może być coś na rzeczy, czyż nie? Zob. także - https://wszechocean.blogspot.com/2012/11/jeszcze-o-pwdre-ser-1.html i następne. A Kosmici skoro jedzą, to muszą też wydalać –
to biologiczny pewnik.
Martwe żaby na
dnie Radomki przypominają mi wydarzenia z Løsby w Dani, Altonie w Niemcach,
Aoscie i Rzymie we Włoszech. Tylko że tutaj nie były rozerwane od środka. Być może
zatruły się właśnie tymi pozostałościami po wizycie Ufiastych?
A może – żeby już zakończyć
ten materialik – Ufiaści nie są Kosmitami tylko po prostu ludźmi z innego
wymiaru Czasu – i tak właśnie będziemy wyglądali za powiedzmy 10.000 lat
egzystencji gatunku Homo sapiens? Warto się nad tym zastanowić. W mojej pracy „UFO
i Czas” (Tolkmicko 2011) rzuciłem hipotezę głoszącą, że Oni są naszymi dalekimi
potomkami i chcą powrócić do swej pierwotnej postaci wykorzystując inżynierię
genetyczną i tempolarną. I wszystko wskazuje na to, że właśnie tak jest…
Ale to już temat z innej
ballady.