Powered By Blogger

piątek, 4 lutego 2022

Magiczny dar



Iwan Gawriłow

 

Kiedy miało miejsce to wydarzenia, mój dziadek Stiepan miał pięć lat.

 

Miejscowa czarownica

 

W ich wsi mieszkała babka Serafima. Była to niepokaźna staruszka, ale wszyscy o niej wiedzieli jedno, że była to wiedźma – a to znaczy tyle, co wiedząca. Do babki Serafimy często zwracali się ludzie z różnymi sprawami: a to podleczyć się, a to pomóc ze zwierzętami gospodarskimi, a to pogadać, a to zdjąć urok, i tak dalej. Często przyjeżdżali do niej mieszkańcy sąsiednich wsi i osiedli – jej sława sięgała daleko od miejsca jej zamieszkania. Babka Serafima nikomu nie odmawiała, leczyła ludowymi sposobami, odprawiała magiczne rytuały. Często ją widziano za wsią, jak zbierała jakieś ziółka i korzenie.

I tak jak babci Serafimie stuknęła dziewięćdziesiąta, to ona zległa. Stało się jasne, że miejscowa czarownica już długo nie pociągnie – śmierć była bliska. Biedna staruszka męczyła się, jęczała a nawet krzyczała, a jakoś umrzeć nie mogła. Jest takie przekonanie, że wiedźma nie może tak sobie łatwo umrzeć – on musi komuś przekazać swój magiczny dar.

 

Umarła z uśmiechem

 

Dzieci babka Serafima nie miała, ale za to mnóstwo rodziny: kuzynki i kuzyni a także ich dzieci. Jednakże oni bali się podejść do łoża umierającej, nie chcieli, by komukolwiek z nich dostał się ten magiczny dar. I chociaż babka Serafima prosiła bardzo, nikt nie miał odwagi pomóc jej przejść do tamtego świata. A potem stało się nieoczekiwane. Kiedy krewni przyszli odwiedzić staruszkę, to zobaczyli, ze ona już nie żyje, i co więcej – umarła z uśmiechem na ustach.

Długo dla mieszkańców wsi pozostawało sekretem to, dlaczego tak się stało. A w rok później okazała się przyczyna. Jakoś tak w rodzinie mojego dziadka zachorowała krowa. Miejscowy weterynarz niczego nie mógł zrobić. I naraz do krowy podeszła moja babcia Masza – starsza siostra dziadka Stiepana, któremu w tym czasie była lat 12.

- Wiem, co trzeba zrobić – powiedziała ona. Potem poszła do lasu i wróciła z jakimiś ziołami, coś tam z nich przygotowała, dała krowie, a tej zrobiło się lepiej.

 

„Chcę być czarownicą!”

 

Rodzice wypytywali Marinę, kto ją tego nauczył, a ona w końcu się przyznała. Okazało się, że dowiedziawszy się o tym, że nikt nie chciał przyjąć magicznego daru babki Serafimowej, dziewczynka bardzo się dziwiła.

- Przecież to jest bardzo dobrze stać się taką czarodziejką – myślała ona. I tak po cichu poszła do umierającej. Ta wzięła Maszę za rękę, uśmiechnęła się i umarła.

I od tej pory Masza stała się miejscową wiedźmą. Ona sama nie mogła wyjaśnić, jak potrafi leczyć, szeptać, odprawiać magiczne rytuały, to wszystko wychodziło jakby samo z siebie – rodzaj subwiedzy – dosłownie ona zawsze wiedziała, co trzeba robić w danym przypadku.

No, ale dar ten miał swoje ciemne strony – Marina do końca swych dni była samotną. Być może było to przekleństwo magicznego daru, a być może i dlatego, że od dzieciństwa ludzie trzymali się od niej z daleka z powodu tegoż daru…?

I znów, Marina umierała bardzo ciężko, ale swego daru już nikomu nie przekazała. Ona przemęczyła się kilkanaście dni, a potem miejscowi chłopi wyrąbali dziurę w dachu jej domu by – zgodnie z wierzeniami – dusza wiedźmy może spokojnie opuścić jej ciało.

 

Źródło – „Niewydumannyje Istorii”, nr 35/2021, s.16.

Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz