Irina Komarowa
W 1992 roku mój półroczny syn Gosza zachorował na grypę. Pogotowie
zawiozło nas do szpitala na zakaźny. Leżeliśmy w oddzielnym boksie żeby nie
zarazić innych dzieci. Pod wieczór, kiedy lekarze już szli do domów, kobiety
mogły wyjść na korytarz i tam sobie porozmawiać. W sąsiednim boksie leżała Lena z czteroletnim synkiem. To od niej
usłyszałam tą historię, którą wam teraz opowiem.
Księga
mądrości
Mam problemy z sercem. Lekarze
zabronili mi rodzenia, ale jaka to rodzina bez dzieci? No i zaryzykowałam.
Po wprowadzeniu narkozy w
czasie porodu ja wszystko słyszałam, chociaż nie mogłam się poruszyć. Słyszę
jak lekarz mówił:
- Patrzcie jaki chłopczyk.
A ja myślę – „Jak fajnie,
zawsze chciałam mieć syna”.
I naraz ktoś krzyknął:
- U niej stanęła akcja serca!
- U kogo – zdziwiłam się –
jestem, sama na porodówce.
Naraz znalazłam się na
wielkiej, kwiecistej polanie. Leżę i nie mogę się ruszyć. A na polanie stoi
ogromna księga na której napisano „Księga Mądrości”. Księga się otwiera, a
wiatr zaczyna kartkować jej strony, a ja usiłuję cokolwiek przeczytać. Myślę:
„Boże daj mi przeczytać i nabrać mądrości. Jestem taka głupia.”
Śmierć
kliniczna
Naraz wszystko znikło, a ja
znalazłam się w porodówce. Z jednej strony stołu stoi człowiek w białym
ubraniu, z drugiej w czerni. I kiedy człowiek w bieli coś mówi (nie byłam w
stanie zrozumieć, co mówił) dziecko ze mnie wyszło. Kiedy tylko zamilkł, zaczął
mówić człowiek w czerni i dziecko znów znajduje się we mnie. Trwało to dość
długo.
- Zdecydujcie się szybciej,
rodzę już czy nie?
Nagle otworzyły się drzwi i wszedł
lekarz w białym chałacie. Za jego plecami widać było ciemne niebo usiane
gwiazdami.
- Jeszcze twój czas nie
nadszedł – powiedział on.
Ocknęłam się. Wokół mnie
uwijał się personel medyczny. Powiedziano mi, że przez kilka minut byłam w
stanie śmierci klinicznej…
Źródło – „Niewydumannyje
Istorii”, nr 39/2021, s. 35
Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F.
Leśniakiewicz