Tajemnica incydentu w Roswell (NM)
Rzecz
jasna, niektórzy Czytelnicy mieli okazję czytać o tych nieszczęśliwych
wypadkach w technice rakietowej, które zdarzyły się rakietowcom w czasie jej
tworzenia. Wybuchy, awarie, śmierci…
Ale to
były tylko kwiatuszki, zaś owoce będą, kiedy dojdzie do lotów kosmicznych!
Żeby
nie odejść za daleko od tego tragicznego tematu, opowiem Czytelnikowi o pewnym
wydarzeniu, które miało miejsce w 1947 roku na pustyni amerykańskiego stanu
Nowy Meksyk. Wprawdzie rzecz będzie o katastrofie, ale nie ziemskiej rakiety,
ale jakiegoś „pozaziemskiego statku kosmicznego”, który rozbił się w czasie
lądowania na Ziemi. W literaturze ufologicznej ta ufokatastrofa nazywa się katastrofą
w Roswell. Co do
jej wiarygodności to spiera się o nią wielu specjalistów, jednakże są i tacy,
którzy święcie wierzą w jej prawdziwość i że od dawna weszliśmy w kontakt z
Obcym Rozumem i nasze sukcesy w technice rakietowej osiągnęliśmy właśnie dzięki
Nim. I to właśnie dzięki takim kontaktom z Nimi zawdzięczamy takie cuda
techniki jak tranzystory, lasery, noktowizory, itd.
Od
razu powiem, że nie należę do tych, którzy wierzą w istnienie UFO. Tym niemniej
przytoczę tutaj tą wersję wydarzeń, która krąży wśród ufologów. I zrobię to
dlatego, że – po pierwsze – natura tego wydarzenia nie została jeszcze
wyjaśniona, bo oznacza iż można tłumaczyć ją dowolnie, zaś po drugie – to jest
bardzo ciekawe [wydarzenie]. Mam nadzieję, że Czytelnicy nie będą mi mieli tego
za złe. A jak komu niewygodnie czytać o „pozaplanetarnych sztuczkach”, to może
to po prostu opuścić…
I tak,
w dniu 2.VII.1947 roku, mieszkańcy niewielkiego miasta Roswell stali się
świadkami niezwykłego wydarzenia: nad ich głowami przeleciał z ogromną
prędkością świetlisty obiekt. W odległości 120 km na północny-zachód od miasta
NOL wpadł w burzę i najwidoczniej – uderzył weń piorun – w rezultacie czego on
eksplodował.
Uszkodzony
obiekt ostro zmienił kierunek swego lotu i – przelatując jeszcze 250 km – spadł
w rejonie San Antonio Plateau na zachód od miasta Soccoro. Rankiem odnalazła go
grupa studentów archeologów pracujących nieopodal. W tymże rejonie znaleziono
ciała jakichś człekopodobnych stworzeń.
Wedle
relacji „naocznych świadków”, obiekt który spadł, przypominał okrągły kształtem
aparat latający o średnicy ok. 9 m, którego jedna krawędź była ostro poharatana,
zaś jednostka silnikowa bardzo uszkodzona przez wybuch. Znalezione zwłoki
Obcych miały duże głowy bez włosów, z wpadniętymi oczami i z otworami na usta,
nos i uszy. Palce rąk i nóg były nieproporcjonalnie długie. Sądząc z wyglądu byli
to mężczyźni.
Wojskowi
otoczyli miejsce katastrofy i polecili wszystkim wyjść z niego, zabraniając
mówić o tym, co zaszło. Odłamki dyskolotu zostały dokładnie zebrane i
odwiezione ciupasem do Wright-Patterson AFB (OH) w celu dalszego zbadania.
Natomiast wrak dyskoplanu wraz z ciałami Obcych zostały przewiezione do Edwards
AFB (CA).
Zasłonę
milczenia jako pierwsi naruszyli sami wojskowi. Już w tydzień po katastrofie,
miejscowe gazety opublikowały sensacyjną wieść, powołując się na słowa por. Houta z 509. Skrzydła Lotnictwa
Bombowego stacjonującego w Roswell. Wedle jego słów, w ręce wojskowych wpadł
uszkodzony dyskoplan jawnie pozaziemskiego pochodzenia.
Dalsze
publikacje w miejscowej prasie wstrzymali agenci FBI, zaś oficerów z bazy
lotniczej przeniesiono do innych baz USAF tak, aby nie mieli żadnej możliwości
podzielenia się ze sobą żadnymi informacjami na ten temat. Ale sensację
podchwyciły większe media USA, a za nimi przeczytali ją czytelnicy z innych
krajów. Tak więc nie udało się stłumić pogłosek, na naprędce zwołanej
konferencji prasowej przedstawiciel Pentagonu oznajmił, że w pobliżu Soccoro
spadła sonda meteo i wszystko, co udało się znaleźć, to są jej szczątki. Dla
podkreślenia prawdziwości tej wersji, zademonstrowano kawałki zwykłej sondy
meteo Raven z radiolokacyjnym odbijaczem kątowym z folii.
Ale
oficjalne oświadczenia mało kogo uspokajały i słuchy o ufokatastrofie zaczęły
się szybko rozprzestrzeniać obrastając w coraz to nowsze detale.
Na
temat Incydentu w Roswell spory
trwają do dziś dnia. Dla ufologów stał się on najjaskrawszym przykładem na
istnienie latających talerzy. Wedle ich danych, problem pozaplanetarnego
wtargnięcia był poruszony w amerykańskim rządzie, skutkiem czego stała się
tajna operacja pod kryptonimem Majestic-12, której celem było
zebranie jak największej ilości informacji i Nieznanych Obiektach Latających i
analiza tychże pod kątem wykorzystania w celach wojskowych.
Czy
taka operacja była przeprowadzona czy nie – tego nie wiadomo. Ale oficjalni i
nieoficjalni przedstawiciele rządu USA w następnych latach próbowali
niejednokrotnie dać jakieś wyjaśnienie tego, co zaszło w Roswell. Najczęściej
usiłowali przypisać ten fenomen nieudanemu wystrzeleniu rakiety V-2
z poligonu White Sands. Przy czym wskazywano na to, że znalezione trupy Istot z
Kosmosu były niczym innym jak zwłokami doświadczalnych małpek, które
umieszczano w tych rakietach.
Owszem,
takie wyjaśnienie jest w pełni prawdopodobne. Tym bardziej, że wiele pojawień
się UFO jest związane z strzelaniami rakietowymi. Bywało, że ostatnie stopnie
rakiet brano za latające talerze.
Jednak
gwoli sprawiedliwości to wyjaśnienie nie zawsze jest prawdziwe, bo:
I° – rakiety
w tamtych latach wystrzeliwano tylko w dziennej porze doby. A to w celu
ułatwienia sobie obserwacji ich lotów.
II° –
zgodnie z danymi historyków, starty rakiet V-2 miały miejsce w dniach 15 maja i
10 lipca, a w dniu 2 lipca żadnego startu rakiety nie było!
III° -
zgodnie z danymi tychże historyków, z małpkami Amerykanie zaczęli
eksperymentować w dopiero 1948 roku.
A
zatem czy można się zgodzić z takim rakietowym wyjaśnieniem wydarzeń w Roswell?
Istnieje
pogląd, że Amerykanie eksperymentowali z zagarniętymi niemieckimi dyskoplanami V-7,
ale na ten temat jest bardzo mało informacji, by wypowiedzieć się
autorytatywnie. Tak więc Incydent w
Roswell jak był tak i pozostanie zagadką jak nie na zawsze.
I
jeszcze jeden przyczynek do tego incydentu. Ufolodzy uważają, że ta
ufokatastrofa stanowi jakąś podpowiedź ze strony Obcych dla naszej cywilizacji,
która pozwoli Ludzkości na wyjście na nowe rubieże technicznego rozwoju. Przy
czym ta podpowiedź była wygłoszona w 1947 roku tylko do supermocarstw po II
Wojnie Światowej. Do tego czasu Obcy rozważali, komu się objawić. Istnieje
wersja, że katastrofa w Nowym Meksyku tak znana jak ufokatastrofa w Rosji pod
Archangielskiem została specjalnie podegrana w celu dania Ziemianom do rąk
nowoczesne technologie. W zasadzie ta hipoteza brzmi logicznie. Ale dla mnie
brzmi nieprawdopodobnie. Ludzkość baz żadnych podpowiadań jest w stanie zrobić
o wiele więcej. Prawdę powiedziawszy – żyć po ludzku jeszcze się nie nauczyła…
Niestety!
Pozwól
Czytelniku, że na tym postawię kropkę i powrócę do zasadniczego tematu realnej
historii rakiet i Ludzkości z jej trudnościami, awariami i katastrofami. Już
nie będę musiał pisać „podobno”, bo będę pisał o tym, co wiem a nie o tym, w co
nie wierzę.
Moje 3 grosze
W zasadzie
zgadzam się z Autorem co do pierwszej i drugiej części rozdziału. Natomiast co
do trzeciej, to widzę w niej jakieś dziwne nieścisłości. Być może winę ponosi
niedoinformowanie czy wprost „poprawki” wniesione przez KGB i cenzurę Gławlitu
do materiałów z Zachodu. Tak czy owak, wydarzenia w Roswell są od czasu do
czasu przypominane przez różnych „odkrywców”, którzy wnoszą już to jakieś filmy
(jak Santilli) już to wywlekani są nowi świadkowie, którzy widzieli i to i owo.
Osobiście jestem zdania, że Roswell to taki ufologiczny evergreen, na którym od
czasu do czasu ktoś robi kasę, i to niezłą.
Uważam, że
faktycznie – coś tam się stać mogło, ale nie była to ufokatastrofa ale rozbił
się samolot bombowy Boeing B-29 Superfortess z bombą atomową na pokładzie. Stąd właśnie
dziwne zachowanie się USAF, które nałożyło na to wydarzenie „czapę”.
Inną możliwością
jest to, że mógł to być rzeczywiście UFO z przesłaniem dla Ludzkości. Opisałem
to w opracowaniu „UFO i Czas”, do którego kieruję zainteresowanych.
Tak czy
inaczej, zgadzam się z Autorem – wydarzenia w Roswell pozostaną zagadką przez długi
czas.
Przekład
z rosyjskiego - ©R.K.Fr.
Sas - Leśniakiewicz