Powered By Blogger

czwartek, 10 lipca 2025

Peter Krassa - Największa zagadka stulecia (9)

 

9. Antymateria?

 

9.1. „I stałem się śmiercią...”

 

Już w wieku płochych 26 lat geniusz Alberta Einsteina sformułował magiczny wzór na równoważność materii i energii:

 

E = mc2

 

Według tego prostego wzoru wszystka przestrzeń Wszechświata jest przeniknięta polami grawitacyjnymi, a właściwości materii są dokładnie takie same w całym Kosmosie. Odkrycie prof. Einsteina zostało wypróbowane w sposób straszliwy w dniu 6 sierpnia 1945 roku, a dokonała tego amerykańska bomba jądrowa o cynicznym kryptonimie Little Boy.[1]

Ta bomba zniszczyła Hiroszimę...[2]

I stałem się śmiercią, a świat zadrży w posadach przede mną – cytował akuratnie dr Julius Robert „Oppie” Oppenheimer jedną ze starożytnych ksiąg hinduskich, kiedy dowiedział się zagładzie Hiroszimy i Nagasaki. Był on bezpośrednio odpowiedzialnym za wyprodukowanie tam użytych bomb atomowych.[3]

Z każdego z 1.000 gramów uranu i plutonu użytego w bombach na lżejsze atomy rozszczepiło się 99,9% atomów, zaś niecały gram materii zamienił się w energię. Niby niewiele, ale wywołało to skutki porównywalne z biblijnym Armagedonem! Kolega „Oppiego” Bainbridge tak to wspomniał po 30 latach:

Kto to widział, ten nigdy nie zapomni. To było bezbożne i groźne widowisko!

Sprawność tego procesu nie wynosiła nawet 1%! – ale moc eksplozji wahała się w granicach 20-30 kt TNT. Uczeni długo myśleli nad tym, jak okiełznać te procesy, ale czy nie doprowadzi to do ogólnoświatowej katastrofy? A co się stanie, kiedy energia atomowa wyrwie się spod kontroli człowieka?[4]

Czy Einstein przewidział podobne niebezpieczeństwo? A może do końca go nie przewidział? Ta możliwość może być spokojnie wykluczona – stary naukowiec na krótko przed śmiercią powiedział, że istnieje pewna podstawowa koncepcja fizyczna, której nikomu nie zdradzi; i tym samym zdecydował się zabrać tajemnicę do grobu.[5]

O co w tym przypadku mogło chodzić? Tego nie wie nikt, ale wielu uczonych się domyśla, że Einsteinowi chodziło o antymaterię!

Już za jego życia uczeni zastanawiali się, czy może istnieć taka forma energii, do której materia przetransformowałaby się bez reszty. Taki super-materiał wybuchowy przewyższałby wielokrotnie energię bomby rzuconej na Hiroszimę. Byłoby to coś lepszego od bomby wodorowej.[6] Antymaterię udało się wreszcie zsyntetyzować, wprawdzie na ułamki sekund, ale lody zostały przełamane. Udało się uzyskać jądra antywodoru i antyhelu.[7]

- Czy Einstein milczał na próżno? – pytał dramatycznie pewien amerykański dziennikarz w swym artykule, kiedy dowiedział się o sukcesie swych rodaków z Lawrence Livermore Laboratory. Definitywnej odpowiedzi nie mamy do dziś dnia, ale zagadkowa eksplozja z dnia 30 czerwca 1908 roku mogłaby być pierwszą wskazówką. A zatem czy nie mogła być ta tunguska eksplozja spowodowana przez spadający na Ziemię odłamek z dalekiego antyświata?

Trzej renomowani amerykańscy uczeni – w tym dwaj nobliści – Willard Libby i Clyde Donovan wraz z fizykiem C. Atlurim już w 1965 roku opublikowali w „Nature” nr 4.987 godny uwagi  artykuł pt. „Possible Anti-Matter Content of the Tunguska Meteor of 1908”. Autorzy zawarli w nim podejrzenie, że tunguski obiekt mógł być wytworzony z antymaterii. Według ich poglądów, byłby to o jeden powód więcej, dlaczego ten przypadek był przez całe dziesięciolecia naukową zagadką.

 

9.2. Fragment antyświata?

 

Libby i jego dwaj koledzy wbrew pozorom nie byli pierwszymi, którzy opublikowali taką fantastyczną hipotezę. Już przed 37 laty, w roku 1928, brytyjski fizyk i noblista prof. Paul Dirac wystąpił z teorią, że istnieją także antyelektrony. Jak powszechnie wiadomo, wszelka materia naszego świata składa się z atomów, których cegiełki stanowią cząstki elementarne mające ładunek elektryczny – np. elektrony mają ujemny, zaś protony – dodatni. Z tego wynikała logiczna uwaga Diraca, że muszą istnieć także dodatnie antyelektrony i ujemne antyprotony. W 1933 takie poglądy trąciły naukowym kacerstwem i herezją, ze wszystkie cząstki mają swe zwierciadlane odbicia – antycząstki z przeciwnymi ładunkami elektrycznymi i właściwościami magnetycznymi.[8]

Dirac wywołał sporo zamieszania swymi teoriami i do dziś żerują na nich autorzy literatury s-f. Ukazał się również spekulatywny obraz antyświata z antymaterii. Gdyby nasze światy się spotkały, to zniszczyłyby się wzajemnie w akcie anihilacji. Doszłoby bowiem do Sądnego Dnia, ponieważ wszystkie atomy zamieniłyby się w energię w potwornym wybuchu. Oto Armageddon! Z tego punktu widzenia, katastrofa tunguska nosi znamiona tego, że nad syberyjską tajgą doszło do kolizji materii z antymaterią!

Libby, Cowan i Atluri założyli, że w czasie wejścia do atmosfery nieznany obiekt z antyswiata wszedł w kontakt z „normalną” materią, co oczywiście spowodowało wybuch.  „Antymeteoryt” nad powierzchnią Ziemi zmieniłby się w promieniowanie i dlatego nie znaleziono ani jednego kawałeczka kosmicznego intruza.

Już w 1958 roku, na 7 lat przed artykułem Libby’ego i spółki, pod koniec kwietnia, opublikowano w „Nature” obszerny artykuł o meteorytach. Autorem tego artykułu był dr Philip Wyatt z Instytutu Fizyki Uniwersytetu Stanowego na Florydzie, który dzięki swym badaniom doszedł do niekonwencjonalnego wniosku, a mianowicie – zarówno Meteoryt Syberyjski, jak i meteoryt, którego impakt wytworzył Meteor Crater składały się z antymaterii i tym można wytłumaczyć brak jakichkolwiek materialnych śladów tych kosmicznych pocisków...

 

9.3. Głos zabierają eksperci.

 

Ale jednak Philip Wyatt nie był pierwszym uczonym, który przypuszczał, że istnieje antymateria w formie meteoroidów, co wynikało z hipotezy Diraca. Po II Wojnie Światowej zabrał w tej sprawie głos amerykański specjalista od meteorytów prof. Lincoln La Paz i dodał do dyskusji ciekawą uwagę. Stwierdził on mianowicie na łamach lutowego numeru czasopisma „Contribution of the Society for Research on Meteorites” w 1941 roku (!!!), albo że tunguskie ciało kosmiczne składało się z antymaterii, albo syberyjska eksplozja miała charakter wybuchu termojądrowego – sic!

La Paz usiłował połączyć kilka możliwości w jednej hipotezie, która wywracała do góry nogami dotychczasowy dogmat mówiący o tym, że ciało z antymaterii musiałoby natychmiast eksplodować w zetknięciu ze zwykłą materią, do czego musiałoby dojść już w górnych warstwach atmosfery.

Baxter i Atkins cytują w swej książce pt. „Jak drugie Słońce” urywki tego kontrowersyjnego artykułu tego amerykańskiego uczonego:

Mniej więcej cylindryczny, żelazny meteoryt z antymaterii ustawiony najdłuższą osią w kierunku trajektorii lotu wpada w atmosferę. [...] Gdyby taki żelazny anty-meteoryt, którego wielkość byłaby porównywalna do największych znanych nam meteorytów żelaznych uderzył w Ziemię, to doszłoby do niewiarygodnie silnej eksplozji, która poza straszliwym żarem – wynikłem z przemiany energii kinetycznej w cieplną – uwolniła także niezmierzoną ilość energii powstałej w wyniku anihilacji materii i antymaterii.

Innymi słowy mówiąc, ilość wydzielonej energii można by obliczyć z następującego wzoru:

E = ½ mv2 + mc2

 

Pogląd La Paza odpowiada koncepcji Libby’ego, według której brak odłamków można uważać za dowód na to, że meteoryt ten był utworzony z antymaterii, która nad tajgą w ostatniej sekundzie lotu zamieniła się w energię. Obliczenia tego noblisty wykazały wyższą ilość radionuklidu węgla 14C w atmosferze bezpośrednio po detonacji. Za „koronnego świadka” Libby uznał 300-letnią daglezję zieloną z Arizony. Badając słoje przyrostów rocznych tego drzewa znalazł on w słoju z roku 1909 – a zatem po roku od wybuchu – podwyższoną radioaktywność.

Dr A. A. Jawnel – kandydat nauk matematyczno-fizycznych skrytykował pogląd Libby’ego:

To nie ma niczego wspólnego w żadnym wypadku z antymaterią na obszarze Tunguskiej Obłasti. Z naszych badań wynika, że podobny zestaw i ilość tego radioizotopu w atmosferze występuje z przyczyn naturalnych. Nasze badania wykazały, że w przypadku tego izotopowego fenomenu, na który Libby zwrócił uwagę, w rzeczywistości nie ma niczego nienaturalnego.

Oczywiście w kręgach naukowych ZSRR przeważał pogląd, że La Paz się mylił i nie chodzi tutaj o antymaterię. Także pożarnicy wypowiedzieli się o niej negatywnie, bowiem N. Kurbackij doszedł w 1961 roku do wniosku, że pożar powstał z powodu intensywnego napromieniowania błyskiem świetlnym dużej powierzchni tajgi w tym samym momencie, na co wskazywały uszkodzenia popromienne znalezione na ocalałych cedrach i modrzewiach, a co z kolei pozwoliło na oszacowanie energii błysku świetlnego.[9]

Następnym badaczem, który podobnie jak Jawnel i Kubrackij nie wiązali tej eksplozji z antymaterią był francuski uczony Charles Noël, który jako ostateczny dowód swej hipotezy przyjął fakt, że nie znaleziono szczątków meteorytu. Tymczasem Aleksander Kazancew w swym opowiadaniu pt. „Wybuch” rzucił pomysł, że jego kosmonauci z Marsa mogli używać antymaterii jako paliwa dla swego kosmolotu – co wydawało się nieprawdopodobnym, ale potem udało się uzyskać antymaterię w warunkach laboratoryjnych!

Istnieją dwie przesłanki, które ukazują problemy związane z tym supermateriałem wybuchowym:

1.                 Jak dotąd nikt nie wymyślił sposobu składowania antymaterii w warunkach ziemskich;[10]

2.                 jak dotąd, w warunkach laboratoryjnych uzyskano jedynie małą cząstkę antymaterii, która przeżyła jedynie ułamek sekundy.[11]

Niektórzy fizycy doszli do wniosku, że nie da się zbudować statku kosmicznego na antymaterię ze względu na te dwie przesłanki. I głowic bojowych do ICBM też nie...

Na razie. Jak stwierdził dr John Sampson-Toll – profesor Uniwersytetu Maryland, na przeszkodzie stoi jedynie wysoki koszt produkcji i przechowywania antymaterii, sprowadzający się do ponad 1 mld USD za uncję.[12]

 

9.4. Szybciej niż światło?

 

A jak to wszystko się ma do teorii tachionów, czyli cząstek, które odkryli młodzi fizycy Clay i Crouch, kiedy bombardowali promieniami kosmicznymi atomy tlenu i azotu?

Pod pojęciem tachiony ukrywały się cząstki elementarne, znane jedynie z teorii, które potrafią poruszać się z prędkością nadświetlną – ich v > c! Jeszcze niedawno była to ukochana idea pisarzy s-f – np. mojego przyjaciela Clarka Darltona, bowiem umożliwiała ona bohaterom jego powieści podróżowanie z prędkością światła i wyższą, przy czym nie obowiązywała ich einsteinowska OTW i STW. Te teoretyczne uwagi mogłyby się sprawdzić i w praktyce dzięki tym dwóm uczonym.

Rogerowi Clayowi – 38-letniemu Brytyjczykowi i jego o rok młodszemu partnerowi z Australii – Philipowi Crouchowi udało się dokonać tego odkrycia w laboratorium australijskiego Adelajda University, kiedy eksperymentowali z promieniami kosmicznymi.[13] Gdyby to odkrycie zostało potwierdzone, to obu tym fizykom udało się do mozaiki o nazwie „antymateria” dołożyć następny znaczący kamyk. Co więcej – udowodniłoby to wprost, że w Kosmosie mogą występować skupiska wolnej antymaterii...

  I tak nie pozostaje nam nic innego, jak zadać pytanie: czy nie eksplodował nad Syberią ponad 90 lat temu kosmiczny pocisk złożony z antymaterii???...

a



[1] Chłopczyk.

[2] Tak naprawdę, to była to druga eksplozja jądrowa. Pierwsza miała miejsce w dniu 16 lipca 1945 roku na Jordana de Muerte (Nowy Meksyk, USA) i nosiła kryptonim Trinity – czyli Trójca Święta. Niektóre fakty wskazują jednak na to, że jeszcze w czerwcu 1942 roku, Niemcy odpalili bombę atomową, skonstruowana w kompleksie badawczym „Olga” w Jonastal (Saksonia), na poligonie antarktycznym na Ziemi Królowej Maud (Neuschwabenland).

[3] Drugim odpowiedzialnym za to był dyrektor techniczny „Projektu Manhattan” gen. Leslie Groves, który używał wszystkich możliwych sposobów do jak najszybszego doprowadzenia do wyprodukowania bomb jądrowych.

[4] A przecież to już było, że wspomnę tylko awarie w Harrisburgu (Three Mile Island), Kysztymie, Sègre, Czarnobylu czy Tokaimura.

[5] Chodzi o tzw. unitarną teorię pola. W tym kontekście można zrozumieć, dlaczego Amerykanie zakonserwowali mózg genialnego uczonego – po prostu mieli nadzieję, że uda się z niego wydobyć wzory tej teorii!

[6] Dla niej zaproponowano już nazwę – broń D od słowa „dezintegracyjna”.

[7] Jest to antycząstka α składająca się z dwóch antyprotonów i dwóch antyneutronów.

[8] Niektóre izotopy w trakcie rozpadu produkują antycząstki – jest to rozpad beta plus (β+) bowiem poza „zwykłymi”, ujemnymi elektronami przez jądra są emitowane także i pozytrony (pozytony, antyelektrony) – e+, co stało się podwaliną teorii Diraca.

[9] Oszacowano ją na 1023 ergów = 1018 J  czyli 1 Eksadżul = 1 EJ) w układzie SI.

[10] Sposób ten już istnieje – antycząstki są zamknięte w tzw. „magnetycznej butelce”, której silne pola magnetyczne nie pozwalają im na jej opuszczenie.

[11] Istnieje sposób na generowanie antyprotonów i antyneutronów poprzez bombardowanie cząstkami α – czyli 4He tarczy wykonanej z berylu – Be, bo generuje strumień antycząstek. Proces ten jest energochłonny, ale skuteczny.

[12] 1 oz  = 28,35 g; 1 uncja aptekarska = 31,1 g.

[13] Promienie kosmiczne niosą ze sobą kolosalne energie i są one najbardziej przenikliwym i wysokoenergetycznym rodzajem promieniowania elektromagnetycznego.