Ostatnio znów zrobiło się głośno
o Olsztynie k./Częstochowy, a to ze względu na odkrycie pod zamkiem tajemniczych
podziemi, które być może mają swoją kontynuację w systemie jaskiniowym Jury
Krakowsko-Wieluńskiej. Maja się one rozciągać pod tamtejszym zamkiem, o którym
tak pisze Wikipedia:
Pierwsza
wzmianka o zamku olsztyńskim, wtedy identyfikowanym jako zamek w
Przemiłowicach, pochodzi z 1306 r., a zawarta została w aktach drugiego procesu
biskupa krakowskiego Jana Muskaty,
wytoczonego mu w 1306 r. przez arcybiskupa gnieźnieńskiego, Jakuba Świnkę. Z tego też powodu w 2006
r. obchodzono Jubileusz 700-lecia zamku olsztyńskiego. Wiadomo, że zamek
istniał jednak już wcześniej, same ww. akta dotyczą wydarzeń z 1294 roku.
XIII-wieczne pochodzenie zamku potwierdziły prowadzone w latach 2010. badania
prowadzone przez dr. Czesława Hadamika.
Pierwsza
wzmianka o Zbyszku, burgrabim
olsztyńskim pochodzi z 1349 r. Istniejącą od drugiej połowy XIII w. strażnicę
rozbudował w XIV w. Kazimierz Wielki
jako jeden z najbardziej warownych zamków na pograniczu śląsko-małopolskim.
Według tradycji za jego panowania więziony był w zamku wojewoda poznański Maćko Borkowic, który zmarł w niej
skazany na śmierć głodową za zorganizowanie spisku przeciw królowi. Według
podań duch wojewody, jęki, brzęk kajdan i zawodzenia do dziś mają straszyć w
okolicy zamku.
W 1370
r. król Ludwik Węgierski przekazał
Olsztyn z ziemią wieluńską w lenno swemu kuzynowi, księciu opolskiemu Władysławowi Opolczykowi za popieranie
swych planów dynastycznych. W 1391 r. Władysław
Jagiełło po tygodniowym oblężeniu zdobył zamek i przywrócił go Koronie. W
1406 r. podgrodowa osada nazywana wówczas Olsztynkiem została siedzibą
starostwa. W 1488 r. Kazimierz IV
Jagiellończyk nadał jej prawa miejskie.
W XV
wieku powstał tzw. dolny zamek, który prawdopodobnie był rozbudowywany w
kolejnym stuleciu. W XV w. zamek odegrał znaczącą rolę przy odpieraniu napadów
ze strony książąt śląskich. W tym czasie został rozbudowany, potem był
kilkakrotnie przebudowywany z powodu kruszenia się murów wskutek osuwania się
skał. W 1552 r. Olsztyn uzyskał przywilej na targi i jarmarki. Miasto nigdy nie
rozwinęło się ze względu na nieurodzajną, piaszczystą glebę oraz położenie z
dala od szlaków handlowych.
Zamek
królewski położony był w drugiej połowie XVI wieku w powiecie lelowskim
województwa krakowskiego.
W 1587
r. atakowany był przez wojska austriackie arcyksięcia Maksymiliana, pretendenta do tronu polskiego. Dowódcą załogi był
wówczas starosta Kasper Karliński.
Jego porwany kilkuletni syn wraz z piastunką wystawiony został pod zamek na
pierwszą linię ognia. Obrona się powiodła, z poświęceniem jednak życia syna
dowódcy. Doszło też do zniszczeń zamku. Wydarzenie to znalazło swój wyraz w
twórczości Władysława Syrokomli i Aleksandra Fredry.
Podczas
oblężenia zamek został mocno uszkodzony, a jego budową z kierował kolejny
starosta, Joachim Ocieski. Po jego
śmierci zamek popadł w ruinę, gdyż sprawujący swoje obowiązki od 1613 r.
starosta Mikołaj Wolski nie dość
dobrze dbał o zamek, koncentrując się na utrzymaniu rezydencji w Krzepicach.
Już w czasie lustracji z 1631 roku obiekt był mocno zniszczony.
W
czasie potopu Szwedzi zrujnowali zamek i spalili miasto, gdy część sił idących
na Częstochowę zaatakowała w październiku 1655 roku zamek w Olsztynie, który po
krótkim oblężeniu zamek został zdobyty i zrujnowany. Po zakończeniu wojny zamek
był ruiną niezdatną do użytkowania, a wobec rozwoju artylerii zamki starego
typu straciły wartości obronne. Królewski fortyfikator Krzysztof Mieroszewski prowadził w tym czasie prace w zamku, ale
ich efekt był niewielki i ostatecznie zaniechano odbudowy zamku ze względu na
wysokie koszty tego przedsięwzięcia. Podczas budowy w latach 1722-26 kościoła
parafialnego rozebrano duże fragmenty dolnych partii zamku. Do końca tego
stulecia przetrwało starostwo olsztyńskie.
W XIX w.
chłopi stopniowo rozbierali zamek w celu pozyskania budulca.
Do dziś
z zamku zachowały się mury części mieszkalnej, wieże: cylindryczna (stołp) i
kwadratowa (Starościańska), fragmenty murów budynków gospodarczych, częściowo
także piwnice oraz odkryte w czasie badań archeologicznych fundamenty kuźnicy i
ślady dymarek. W latach 1992–1993 oraz 1995–1998 odbywał się tu międzynarodowy
pokaz pirotechniki i laserów. Po zawaleniu się fragmentu muru zamkowego
konserwator zabytków zakazał tego typu imprez. Ruiny zamku udostępnione są do
zwiedzania.
W toku
badań archeologicznych przebadano w 2015 roku teren zamku dolnego, którego
dokładne rozplanowanie nie było wcześniej znane, udało się m.in. opisać
położenie trzech filarów mostu prowadzącego od wieży bramnej do górnej części
zamku oraz położenie samej wieży bramnej. Cztery lata później w służącej jako
spiżarnia jaskini położonej na terenie zamku dolnego odkryto kilkaset
krzemiennych narzędzi wykonanych przez Neandertalczyków, a w kolejnym roku
opisano nieznaną jaskinię oraz złożony system tuneli i szczelin.[1]
Miałem okazję zwiedzić to
niezwykłe miejsce w lipcu 1997 roku w czasie podróży do jednego z pierwszych
piktogramów, który pojawił się w podtoruńskiej Pigży. Zamek interesował nas z
dwóch powodów – historycznych i z pewnej osobliwości tego zamku, bowiem rok
wcześniej doszło tam do lądowania UFO.
A oto metryczka tego niezwykłego
wydarzenia:
TYP
INCYDENTU: NL/CE2
MIEJSCE: Olsztyn
k./Częstochowy, N 50°44’59” – E 019°16’27”, 346 m n.p.m.
DATA: 7.XI.1996
r.
CZAS: 03:45
CET/02:45 GMT
CZAS
TRWANIA: 195 min.
ILOŚĆ
OBIEKTÓW: 2 lub 3
ŚWIADKOWIE: kilkoro
ZDJĘCIA: nie było
PRAWDOPODOBNE
WYJAŚNIENIE: brak
Zacytuję tutaj materiał
przekazany przez Bronisława Rzepeckiego,
który wraz z Marianem Książkiem
badał ten incydent:
7 listopada 1996 roku, około godziny 3:45, panią Krystynę K. mieszkającą w odległości
około 200 m od ruin zamku obudził huk przypominający wybuch petardy. Musiał on
być dość silny, gdyż słyszany był w pokoju wyposażonym w dźwiękoszczelne okna.
[…]
Kiedy pani K. obudzona hukiem otworzyła oczy ujrzała, że cały
pokój jest zalany białym światłem podobnym do „księżycowego”, ale trzykrotnie silniejszym. Patrząc
przez okno spostrzegła białe światło tkwiące na wzgórzu u podnóża zamku. […] Miało ono około 3 m
średnicy, tkwiło nieruchomo przez kilka minut, po czym przygasło. W tym samym
momencie po drugiej stronie wzgórza pojawił się blask, silnie oświetlający
skałki – ale nie widać było źródła tego światła.
Po kilku lub kilkunastu minutach blask za wzgórzem przygasł i
znów pojawiło się duże białe
światło w tym samym miejscu co uprzednio. Tego rodzaju „przeskoki” powtórzyły
się trzykrotnie i w sumie trwały 45 minut. Ostatni raz „blask” pojawił się po
drugiej stronie wzgórza ok. godz. 04:30 i wtedy pani K. zauważyła coś, co
przypominało jej chmurę lub obłok pary, w miejscu skąd wydobywał się blask. Potem
światło przygasło, zaczęło się powoli
unosić i pojawiło się nad kwadratową
wieżą, jakby osiadło na tej baszcie. […]
Kiedy byli w toalecie, usłyszeli znów huk podobny do pierwszego,
ale nieco inny. Gdy wrócili na górę, po kilku minutach pojawiło się drugie światło
– o wiele mniejsze od tego pierwszego, tak jakby
przyklejone do skał, znajdujące się na lewo od miejsca obserwacji
pierwszego światła, również w kolorze
białym.
Świadkowie twierdzą, że widoczne było także trzecie światło,
widoczne po lewej stronie okrągłej baszty. Było malutkie, w kolorze żółtym i wykonywało ruchy w górę i w dół.
W końcowej fazie obserwacji światło środkowe przesunęło się nad
kwadratową wieże, a duże w prawo i w górę, po czym już obydwa razem zaczęły się
oddalać. Najmniejsze ze świateł (żółte) odleciało powoli w lewo, w kierunku wsi Przymiłowice (N 50°45’09”
– E 019°18’39”). [...]
W czasie tego zdarzenia nie nastąpiło żadne oddziaływanie na świadków, pani K. była tylko wystraszona. […] odniosła wrażenie, że jest obserwowana. Gdy po południu udała się na miejsce, gdzie widoczne były światła, u podnóża zamku zauważyła regularne kręgi soczysto-zielonej trawy, wyraźnie odróżniającej się od „tła”, gdzie trawa była już mocno zeschnięta i żółta.
Podobne relacje złożyli inni świadkowie
badającemu ten incydent Sławomirowi Lizoniowi.
Co najciekawsze, na filmie zrobionym in
situ przez Mariana Książka widać liliowe dzwonki i… owocniki grzybów, które
oznaczyłem jako wieruszkę zatokową – Entoloma
sinutatum, niejadalny grzyb, który
pojawia się na wiosnę...
Podobne kręgi zielonej, soczystej
trawy znalazłem na miejscu dziwnego wydarzenia z dnia 13/14.I.1993 roku w
nieodległej miejscowości Jerzmanowice, gdzie nieznane „coś” rozwaliło szczyt
wapiennego ostańca zwanego Babią Skałą (N 50°12’22” – E 019°45’15”; 486 m
n.p.m.) na fragmenty o wielkości pięści i mniejsze. Odłamki te podziurawiły
dachy okolicznych domów zaś sam impakt „wyłączył” prąd w całej wiosce. Ślady impaktu
znaleziono również na skałce Sikorka odległej o 255 m na SE od Babiej Skały.
Takie same kręgi trawy wraz z trawiastym trójkątem znalazłem badając miejsc CE2 na górze Golgota (N 49°34’50” – E 019°47’45”; 636 m n.p.m.) w okolicy wsi Spytkowice. Na miejscu lądowania UFO, które miało miejsce w nocy znaleźliśmy z Bronisławem Rzepeckim i Anną Leśniakiewicz trzy kręgi i trójkąt równoboczny ze świeżej (wtedy już zmarzniętej) trawy. Całość incydentu tak opisałem w „Projekcie Tatry”:
Grudzień 1995 roku – okres pomiędzy Bożym Narodzeniem a Nowym
Rokiem. Trzy niezależne grupy świadków obserwują Lądowanie NOL-a na szczycie
Golgoty!
Pierwsza grupa w składzie mgr Renata K., jej mąż art. malarz Ryszard
K. i dwoje dzieci: Magdalena i
Bartosz K. obserwują tego NOL-a ze wschodu. Widzą oni trzy czerwone
„krzewy” płomieni, które zmieniają konfiguracje w przestrzeni.
Trzecia grupa świadków pod przewodnictwem mgr Aliny L. widzi coś podobnego od
zachodu, aczkolwiek konfiguracja trzech czerwonych „krzewów” światła jest
zupełnie inna.
Najbardziej niesamowita jest obserwacja drugiej grupy
obserwującej NOL-a od południa. Świadkowie – pani Jadwiga S. i mieszkańcy Spytkowic spod Golgoty zauważyli nie grupę
świateł w kształcie „krzaków” czerwonych ogni, ale regularne kwadraty emitujące
silne biało-żółte światło. Jadwiga S. sądziła początkowo, że jadą na nią
czołgi! – choć jak później przyznała, sama nie wie, dlaczego to jej się
skojarzyło z czołgami... – bo nie słyszała żadnego ryku silników czy wizgu
gąsienic.
Inni mieszkańcy mieli jeszcze ciekawsze wrażenia, bo czuli coś
na kształt lekkiego trzęsienia ziemi, grunt lekko dygotał, dzwoniły szyby,
kołysały się żyrandole...
W maju 1996 roku, ekipa w składzie: Anna Leśniakiewicz, Robert K. Leśniakiewicz i Bronisław Rzepecki udała się na miejsce tego CE2, by zbadać rzecz in situ. Przeprowadzono rozmowy ze świadkami i sfotografowano ślady Lądowania tego NOL-a w kształcie trzech kręgów trawiastych, w których trawa zmieniła swój kolor z szarobrunatnego na ciemnozielony i równoramiennego trójkąta takiegoż samego koloru. Nawet po pięciu miesiącach trawa zachowała swój odrębny kolor. Nie wykonano badań na radioaktywność, bo roztopy i kwietniowe deszcze zdekontamitowały radioaktywne cząstki w głąb gleby i spłukały je do cieków wodnych. Dokładny raport w tej sprawie sporządził Bronisław Rzepecki.[2]
Wszystko wskazuje więc na to, że
we wszystkich tych przypadkach doszło do uskoku, przesunięcia czy poślizgu w Czasie.
To wszystko pozwala mi na wysnucie wniosku, że UFO są przede wszystkim
pojazdami poruszającymi się równie dobrze w Czasie jak i w Przestrzeni, co
przypomina dość dokładnie pojazd TARDIS, którym podróżuje dr Who z brytyjskiego serialu sci-fi pod tym samym tytułem. A to
oznacza, że nie mamy do czynienia z Kosmitami, ale z dalekimi przodkami lub
potomkami ludzi, którzy opanowali zasady chronomocji[3]
i potrafią się nimi posługiwać.
Ale to już jest temat z innej
ballady…
Głosy z KKK
No i proszę, w parę
dni po opublikowaniu tego materiału pojawiła się zajawka o tym, że rzeczywiście
– pod Olsztynem znajduje się ogromny kompleks jaskinny, który trzeba będzie
zbadać! Zob. - https://dziennikpolski24.pl/sensacyjne-odkrycie-siec-jaskin-pod-zamkiem-w-olsztynie-kolo-czestochowy-archeolodzy-znalezli-jaskinie-zlozony-system-tuneli-i/ar/c15-15108518. (Daniel Laskowski)