Powered By Blogger

czwartek, 7 lipca 2022

Uchodźcy, „migranci” i kręcone lody

 


Na białoruskiej granicy mamy już (wreszcie!) zaporę przeciw napływowi „migrantów” podsyłanych tam przez reżim Łukaszenki. Oczywiście zaraz podniosły się głosy z lewej strony, że to marnotrawienie pieniędzy podatników – jakby utrzymywanie w Polsce bandy kolorowych nierobów i leserów nim nie było.

I znów na łamach „Przeglądu” głos zabrał Roman Kurkiewicz – orędownik utrzymywania w Polsce zgrai kolorowców łaknących łatwego życia w Euroraju. W swym felietonie na temat stanu wyjątkowego na białoruskiej granicy działania SG, WOT i policji nazywa zbrodnią. Padają wielkie słowa o polskim rasizmie, bezprawiu, torturach, bezwzględnemu traktowaniu ludzi, no i oczywiście o tym, że krew biednych „migrantów” jest na rękach polskich żołnierzy i funkcjonariuszy. Oczywiście to Zjednoczona Prawica ma krew na rękach, uprawiała zakazane praktyki i tortury oraz „hańbiące praktyki” – jakie? – tego p. Kurkiewicz już nie podaje. A szkoda.

Oczywiście dostało się też mediom, które trąbiły o antymigranckiej akcji, co p. Kurkiewicz porównuje do akcji hitlerowskich szmatławców. I tak dalej i temu podobny bełkot nawiedzonego, acz pożytecznego idioty na garnuszku Putina i Łukaszenki, którym właśnie o to chodzi, by lżyć władze RP i wywoływać zamęt i destabilizację w Unii Europejskiej. Ale tego już p. Kurkiewicz nie widzi i – nabuzowany lewackimi (nie lewicowymi ale lewackimi) idiotyzmami - brnie dalej. I czytamy, że kilkaset osób mogło stracić życie na granicy z Białorusią – no właśnie to asekuranckie „mogło” – i tutaj p. Kurkiewicz wpisuje się w kłamstwa renegata z 16. PDZ, który uciekł na Białoruś i opowiadał cuda-wianki o sytuacji na granicy i w Polsce. NB, zlikwidowano go, kiedy już przestał być pożyteczny dla reżimu.

Potem p. Kurkiewicz zapłakuje się nad dewastacją Puszczy Białowieskiej. Najzabawniejsze jest to, że jakoś dziwnie nie mówi o dewastującej wycince drzew dokonanej przez Szyszkę z polecenia i błogosławieństwa Nibelunga z Nowogrodzkiej. Kurkiewiczowi ten mur (a tak naprawdę tylko ogrodzenie) kojarzy się ze śmiercią i kłamstwem. W sumie stek idiotyzmów, nienawistnej propagandy i – co tu owijać w bawełnę – zwyczajnej głupoty. Normalni ludzie to rozumieją i nie życzą sobie kolorowców w kraju – nie dlatego, że są rasistami - ale dlatego, że widzą co się dzieje w innych krajach, gdzie powstają całe getta bezprawia, dzielnice nędzy do których policja nie ma wstępu, gdzie „migranci” zasilają przestępcze podziemie rozbudowując swe mafijne struktury, gdzie mają miejsce akty terroru, gdzie nożownicy atakują spokojnych ludzi, a kolorowe gangi robią burdy nie gorsze niż ich biali koledzy. Ale tego już p. Kurkiewicz już nie chce dostrzec.

A skoro już jest takim legalistą, to chciałbym wiedzieć, jakim prawem „migranci” przedzierają się przez zieloną granicę, zamiast przechodzić normalnie i w cywilizowany sposób przez przejścia graniczne? Dlaczego nie chcą się rejestrować i występować o azyl – przecież to im gwarantuje prawo międzynarodowe, na które p. Kurkiewicz tak się namiętnie powołuje? Co maja na sumieniu, że boja się podawać swe dane personalne i wypełniać ankiety? Powiem dlaczego – otóż na większości z nich ciążą zarzuty i wyroki. Większość z nich ucieka ze swoich krajów nie przed wojną czy prześladowaniami, ale przed ścigającym ich prawem.

Kolejna sprawa – to nie są ludzie ubodzy, skoro stać ich na przerzut do Europy, a to kosztuje kilka tysięcy dolarów amerykańskich. Dla mnie – polskiego emeryta – jest to pokaźna suma, więc to nie mogą być ludzie ubodzy, co zresztą widzę na przykładzie Ukraińców: w markowych ciuchach, samochodach z UE i stawiającym Polakom wymagania i z roszczeniowymi postawami – im się należy! OK., jak długo?   

Czy do mózgownicy p. Kurkiewicza nie doszło jeszcze i to, że tego rodzaju prowokacje graniczne mogą się stać de facto i de iure konkretnym casus belli? Nie, nie dotarło? Nie dotarło, że ci „migranci” są właśnie takim „lodołamaczem”, który ma przełamać opór Polaków po to, by mieć pretekst do wojny z Polską. Trzeba być naprawdę wyjątkowo tępym młotem, by tego nie rozumieć. Łukaszenka i Putin realizują w stosunku do UE plan podboju Europy wymyślony jeszcze przez Lenina, a którego pokłosiem była wojna w 1920 roku, umowy z Rapallo z 1922 roku, a potem pakt Ribbentrop – Mołotow i Auschwitz i Katyń. I niewiarygodne jest to, że to nadal działa – czego dowodem jest wojna na Ukrainie i już niezawoalowane groźby pod adresem Pribałtyki, Polski, Mołdawii i innych krajów – szczególne tych, które oderwały się od b. ZSRR i chcą się uniezależnić od wpływu Moskwy. P. Kurkiewiczowi brakuje szerszego spojrzenia i wyobraźni. Mamy wojnę u progu naszego domu, usiłuje się wyważyć jego drzwi i rozbić okna, ale p. Kurkiewicz broni tych, którzy chcą doń wejść nieproszeni i pluje na tych, którzy chcą powstrzymać agresorów.

Bo to jest agresja i to już otwarta. Gdyby „migranci” pchali się sami na granicę, to by można było uwierzyć w brednie wypisywane przez p. Kurkiewicza, ale oni mają wsparcie białoruskich (i rosyjskich) sił zbrojnych – czyli w najlepszym przypadku – są oni narzędziami w ręku Łukaszenki i białoruskich służb. Ale dla p. Kurkiewicza et consortes są oni biednymi „migrantami”, którym trzeba pomagać i których trzeba wpuścić do Polski. Po co? Rozumiem, że trzeba pomagać uchodźcom przed wojną – jak niektórym Ukraińcom. Rzecz w tym, że ich wpuścimy i co dalej? Na to już p. Kurkiewicz nie odpowiada, zresztą jak wielu działaczy z organizacji pomocowych.  

Napisałem niektórym, bo już mamy biznesmenów, którzy dostają pomoc materialną i jadą z nią na Ukrainę po to, by z zyskiem sprzedać artykuły pierwszej potrzeby. Tak było w Polakami w latach 80-tych, tak było z rumuńskimi Cyganami w latach 90-tych… Pomoc charytatywna to był i jest intratny biznes, więc p. Kurkiewicz będzie wypisywał androny po to, by lody się kręciły…

Bo w końcu o te lody tutaj chodzi, nie czarujmy się.