Na białoruskiej granicy mamy już
(wreszcie!) zaporę przeciw napływowi „migrantów” podsyłanych tam przez reżim Łukaszenki.
Oczywiście zaraz podniosły się głosy z lewej strony, że to marnotrawienie
pieniędzy podatników – jakby utrzymywanie w Polsce bandy kolorowych nierobów i
leserów nim nie było.
I znów na łamach „Przeglądu” głos
zabrał Roman Kurkiewicz – orędownik utrzymywania w Polsce zgrai kolorowców
łaknących łatwego życia w Euroraju. W swym felietonie na temat stanu
wyjątkowego na białoruskiej granicy działania SG, WOT i policji nazywa
zbrodnią. Padają wielkie słowa o polskim rasizmie, bezprawiu, torturach, bezwzględnemu
traktowaniu ludzi, no i oczywiście o tym, że krew biednych „migrantów” jest na
rękach polskich żołnierzy i funkcjonariuszy. Oczywiście to Zjednoczona Prawica
ma krew na rękach, uprawiała zakazane praktyki i tortury oraz „hańbiące
praktyki” – jakie? – tego p. Kurkiewicz już nie podaje. A szkoda.
Oczywiście dostało się też mediom,
które trąbiły o antymigranckiej akcji, co p. Kurkiewicz porównuje do akcji
hitlerowskich szmatławców. I tak dalej i temu podobny bełkot nawiedzonego, acz
pożytecznego idioty na garnuszku Putina i Łukaszenki, którym właśnie o to
chodzi, by lżyć władze RP i wywoływać zamęt i destabilizację w Unii
Europejskiej. Ale tego już p. Kurkiewicz nie widzi i – nabuzowany lewackimi
(nie lewicowymi ale lewackimi) idiotyzmami - brnie dalej. I czytamy, że
kilkaset osób mogło stracić życie na granicy z Białorusią – no właśnie to
asekuranckie „mogło” – i tutaj p. Kurkiewicz wpisuje się w kłamstwa renegata z
16. PDZ, który uciekł na Białoruś i opowiadał cuda-wianki o sytuacji na granicy
i w Polsce. NB, zlikwidowano go, kiedy już przestał być pożyteczny dla reżimu.
Potem p. Kurkiewicz zapłakuje się nad
dewastacją Puszczy Białowieskiej. Najzabawniejsze jest to, że jakoś dziwnie nie
mówi o dewastującej wycince drzew dokonanej przez Szyszkę z polecenia i
błogosławieństwa Nibelunga z Nowogrodzkiej. Kurkiewiczowi ten mur (a tak
naprawdę tylko ogrodzenie) kojarzy się ze śmiercią i kłamstwem. W sumie stek
idiotyzmów, nienawistnej propagandy i – co tu owijać w bawełnę – zwyczajnej
głupoty. Normalni ludzie to rozumieją i nie życzą sobie kolorowców w kraju –
nie dlatego, że są rasistami - ale dlatego, że widzą co się dzieje w innych
krajach, gdzie powstają całe getta bezprawia, dzielnice nędzy do których
policja nie ma wstępu, gdzie „migranci” zasilają przestępcze podziemie
rozbudowując swe mafijne struktury, gdzie mają miejsce akty terroru, gdzie
nożownicy atakują spokojnych ludzi, a kolorowe gangi robią burdy nie gorsze niż
ich biali koledzy. Ale tego już p. Kurkiewicz już nie chce dostrzec.
A skoro już jest takim legalistą, to
chciałbym wiedzieć, jakim prawem „migranci” przedzierają się przez zieloną
granicę, zamiast przechodzić normalnie i w cywilizowany sposób przez przejścia
graniczne? Dlaczego nie chcą się rejestrować i występować o azyl – przecież to
im gwarantuje prawo międzynarodowe, na które p. Kurkiewicz tak się namiętnie
powołuje? Co maja na sumieniu, że boja się podawać swe dane personalne i
wypełniać ankiety? Powiem dlaczego – otóż na większości z nich ciążą zarzuty i
wyroki. Większość z nich ucieka ze swoich krajów nie przed wojną czy
prześladowaniami, ale przed ścigającym ich prawem.
Kolejna sprawa – to nie są ludzie
ubodzy, skoro stać ich na przerzut do Europy, a to kosztuje kilka tysięcy
dolarów amerykańskich. Dla mnie – polskiego emeryta – jest to pokaźna suma,
więc to nie mogą być ludzie ubodzy, co zresztą widzę na przykładzie Ukraińców:
w markowych ciuchach, samochodach z UE i stawiającym Polakom wymagania i z
roszczeniowymi postawami – im się należy! OK., jak długo?
Czy do mózgownicy p. Kurkiewicza nie
doszło jeszcze i to, że tego rodzaju prowokacje graniczne mogą się stać de facto i de iure konkretnym casus
belli? Nie, nie dotarło? Nie dotarło, że ci „migranci” są właśnie takim
„lodołamaczem”, który ma przełamać opór Polaków po to, by mieć pretekst do
wojny z Polską. Trzeba być naprawdę wyjątkowo tępym młotem, by tego nie
rozumieć. Łukaszenka i Putin realizują w stosunku do UE plan podboju Europy
wymyślony jeszcze przez Lenina, a którego pokłosiem była wojna w 1920 roku, umowy
z Rapallo z 1922 roku, a potem pakt Ribbentrop – Mołotow i Auschwitz i Katyń. I
niewiarygodne jest to, że to nadal działa – czego dowodem jest wojna na
Ukrainie i już niezawoalowane groźby pod adresem Pribałtyki, Polski, Mołdawii i
innych krajów – szczególne tych, które oderwały się od b. ZSRR i chcą się
uniezależnić od wpływu Moskwy. P. Kurkiewiczowi brakuje szerszego spojrzenia i
wyobraźni. Mamy wojnę u progu naszego domu, usiłuje się wyważyć jego drzwi i
rozbić okna, ale p. Kurkiewicz broni tych, którzy chcą doń wejść nieproszeni i
pluje na tych, którzy chcą powstrzymać agresorów.
Bo to jest agresja i to już otwarta.
Gdyby „migranci” pchali się sami na granicę, to by można było uwierzyć w
brednie wypisywane przez p. Kurkiewicza, ale oni mają wsparcie białoruskich (i
rosyjskich) sił zbrojnych – czyli w najlepszym przypadku – są oni narzędziami w
ręku Łukaszenki i białoruskich służb. Ale dla p. Kurkiewicza et consortes są oni biednymi
„migrantami”, którym trzeba pomagać i których trzeba wpuścić do Polski. Po co?
Rozumiem, że trzeba pomagać uchodźcom przed wojną – jak niektórym Ukraińcom.
Rzecz w tym, że ich wpuścimy i co dalej? Na to już p. Kurkiewicz nie odpowiada,
zresztą jak wielu działaczy z organizacji pomocowych.
Napisałem niektórym, bo już mamy biznesmenów,
którzy dostają pomoc materialną i jadą z nią na Ukrainę po to, by z zyskiem
sprzedać artykuły pierwszej potrzeby. Tak było w Polakami w latach 80-tych, tak
było z rumuńskimi Cyganami w latach 90-tych… Pomoc charytatywna to był i jest
intratny biznes, więc p. Kurkiewicz będzie wypisywał androny po to, by lody się
kręciły…