Czym jest
Mkha’-‘gro-mi-rkun-gling?
Poszukując materiałów na temat
Szamballi – Agharty natrafiłem na pracę autorów słowackich pt. „Sme det’mi
mimozemst’anov?” (Czy jesteśmy dziećmi Kosmitów?) autorstwa Renaty i Jaroslava Malinovskich (wyd.
Obzor, Bratysława 1989). Praca ta stanowi kompilację prac autorów czeskich,
słowackich, radzieckich i zachodnich, w której roztrząsa się wszystkie teorie o
pochodzeniu ludzi na Ziemi i ewentualnych odwiedzinach Obcych na naszej
planecie. Prezentowana jest cała paleta poglądów i autorów – od Agresta do Zbavitela. A oto, co piszą oni na ten temat:
Stare
mapy
Mkha’-‘gro-mi-rkun-gling, to nie
jest żadne zaklęcie – to tekst ze starej mapy Szamballi, którą sporządzono w
Tybecie w III-II w. p.n.e. W przekładzie oznacza to Kraina
z której bogowie unoszą ludzi albo Chodzący po
niebie kradną ludzi. O co tu chodzi? Czy oznacza to, że Kosmici
porywali ludzi z Ziemi i w celu dokonywania na nich eksperymentów genetycznych
przenosili ich do swych baz położonych w wysokich górach?
Jak dobrze wiemy,
szesnastowieczna mapa tureckiego admirała Piri
Kemala Reisa powstała na podstawie zdjęć wykonanych z pokładu statku
kosmicznego albo na podstawie doskonałej wiedzy geograficznej tego okresu.
Spójrzmy na te mapy dokładniej, a potem postarajmy się odpowiedzieć na pytania.
Zagadkowa
kraina Szamballa
Wzmianki o bajkowej krainie
Szamballi leżącej w niedostępnych połaciach Środkowej Azji, od stuleci
pojawiały się w dziełach astrologów i magów, a obecnie także w pracach
wyznawców archeoastronautycznych i katastroficznych teorii.[1] Przykładami są tu prace Jacquesa Bergiera i Louisa
Pauwelsa, Andrew Thomasa i Raymonda Drake’a. Także Szamballa
odzwierciedlona jest w folklorze i mitologii wielu narodów Wschodu i Europy,
gdzie mówi się o rajskim ogrodzie Eden, platońskiej Atlantydzie czy
moore’owskiej Utopii.
Wiara w istnienie Szamballi
zagrała swą rolę (i to bynajmniej nie podrzędną) w szaleńczych teoriach
nazistowskich morderców z Hitlerem na czele. To właśnie stamtąd – z Szamballi –
brały się ciemne siły wspomagające Niemców, które poprzez genocyd miały dokonać
powstania aryjskiego übermenscha –
nadczłowieka!…
Legenda ta jest popularna wśród wielu
ludzi, zwłaszcza że do dziś zachowała się mapa Szamballi. Mapa ta została
wyrysowana dawno temu przez tybetańskich kartografów, ale wkrótce potem sami
Tybetańczycy przestali ją rozumieć… - ale wytrwale przerysowywali ją w swoich
rękopisach, a w końcu tybetańscy emigranci, wyznawcy religii bon (albo bön)
przywieźli ją do Europy.[2]
Jest to niewielki kwadrat podzielony kreskami na równe części i pokryty
tybetańskimi napisami, który nie zwrócił wtedy uwagi badaczy. Może był tak
niepozorny i nieciekawy…?
Ale to pozór – bo tybetańska
kartografia oddała znaczne usługi przy lokalizacji punktów geograficznych.
Dziwne, na mapie Szamballi sąsiaduje ona z Amerykami, Francją oraz krainami Gog
i Magog… - tak więc mapa nie zainteresowała wtedy nikogo i pozostała w zapomnieniu.
Zaczęto badać ją niedawno. Z wynikami badań zaznajomił nas Lew Nikołajewicz Gumiłow – geograf i historyk w jednej osobie:
Po
pobieżnym obejrzeniu mapy doszedłem do wniosku, że jest na niej tyle zagadek,
że nie są one do rozwiązania przez historyka-geografa, przeto wraz z moim
przyjacielem Bronisławem Kuzniecowem
zaczęliśmy wspólnie analizować mapę.
Naszą
uwagę przyciągnął jeden z napisów na mapie tej rajskiej (według tradycji
tybetańskiej) krainy – głosił on: „Kraina demonów porywających ludzi” – diabły
w raju, oto paradoks! Po usilnych badaniach udało się nam odczytać napis
głoszący na szarych grobach-chramach i mieście Nasendra. To wszystko się nam
dziwnie skojarzyło z niewolniczym Egiptem, wapiennymi piramidami i młodą
jeszcze wtedy Aleksandrią.
Badanie
mapy, gdzie zarysy ziem naniesiono bez skali, trwało trzy lata. Na owej mapie
udało się nam odnaleźć i oznaczyć takie miejsca, jak: Babilon (Miasto gdzie
gromadzą się książęta), Jerozolima, Suza, Media (Niewysoki ród Medów), Jemen
(Kraina, gdzie ludzie nie zaznają cierpienia), Beludżystan (Czarne miejsce
strapień). W miejscu, gdzie znajdowała się kraina o dziwacznej nazwie „Chodzący
po niebie kradną ludzi” ustaliliśmy, że znajdowały się tereny pomiędzy
Beludżystanem a Baktrią. Czy była tam baza Kosmitów? Nie – to była
grecko-baktrijska kolonia założona w górach, gdzie mieszkali łowcy niewolników,
którzy wyprawiali się po nich do Indii i Iranu. I wreszcie okazało się, że
Szamballa zajmowała część kontynentu azjatyckiego i Afryki – od stepów scytyjskich po
Madagaskar i od Nilu po przedgórze himalajskie. Ciekawe, że autor mapy umieścił
tam irańskie miasto Pasargady i wyrysował tamże grób Cyrusa w kształcie 9-stopniowej piramidy z kryształowymi kolumnami
wokół niej i wiszącymi ogrodami.
Mapa
ukazuje zmiany granic po podbojach Aleksandra
Macedońskiego, ale nie pokazuje żadnych śladów przenikania kultury Rzymu na
Wschód, co pozwana nam na datowanie jej na III-II w. p.n.e., zaś jej autorów
pozwala identyfikować z… perskimi uczonymi, którzy zbiegli do Tybetu przed
prześladowaniami po zlikwidowaniu sekty Achajmenidów.
Dokładne
przeanalizowanie mapy i jej datowanie pozwoli nam na odpowiedzenie na pytanie,
co oznacza nazwa Szamballa, która do dziś dnia ma swoją magiczną moc. Sądzimy,
że nazwa ta została utworzona z perskiego słowa „szam” czyli Syria i „bolo”
wierzchołek, góra, zwierzchność, kierownictwo, najwyższa władza…
Wkrótce
po śmierci Aleksandra Wielkiego (323 r. p.n.e.) jego imperium zmieniło się w
arenę walki pomiędzy jego następcami – Diadochami. Część azjatycka stała się
monarchią Seleucydów ze stolicą w Antiochii w Syrii.[3] Było to krótkotrwałe ale
wspaniałe rozwinięcie się nauk i rzemiosł oraz handlu. Antiochia stała się
przez wiele wieków symbolem dobrobytu i beztroskiej radości. Nic więc dziwnego,
że prymitywni górale z Tybetu i Himalajów uważali Syrię za raj i kraj mlekiem i
miodem płynący. Innymi drogami Szamballa stała się ucieleśnieniem ciemnej
strony naszej egzystencji.
Niedawno
w Anglii opublikowano inny wariant mapy, który wyrysowano nieco później – w I
w. p.n.e. jak widzimy, już 2000 lat temu w Azji istniała dobrze rozwinięta
wiedza kartograficzna i geograficzna, pozwalająca na kreślenie precyzyjnych
map, które swą dokładnością przewyższały o całe niebo grecko-rzymskie mapy.
Przy tym okazało się, że poza irańsko-tybetańską tradycją istniała cała
indo-tybetańska tradycja, co zostało odkryte zwłaszcza dzięki studiom nad
mapami Szamballi…
Wydaje
się, że już wtedy geografowie znali w ogólnych zarysach powierzchnię naszej planety – z wyjątkiem
Antarktydy i Australii. O Ameryce wiedziano już wtedy – w jednej z indyjskich
ksiąg pisze się o kontynencie zwanym Videcha czy Viedecha, leżącym za Wschodnim
Oceanem (Pacyfik?), gdzie zamieszkują „ludzie wysokiego wzrostu, z głowami
znacznie spłaszczonymi od tyłu, z twarzami wystającymi do przodu, spokojnymi i
przyjaznymi”. Ten opis pasuje jak ulał do tego, co zastali Kolumb i jego towarzysze w Indiach Zachodnich.
Wyglądałoby
na to, że kontakty pomiędzy Starym Światem a Amerykami po obu stronach
Wielkiego Oceanu (a może należałoby powiedzieć Wielkich Oceanów: Atlantyku i
Pacyfiku) istniały od dawien dawna?[4] I tak np. słowo „tytoń” –
„tabac” przeniknęło do języków azjatyckich jeszcze w głębokiej Starożytności.
Pewien tybetański tekst mówi, że „sto lat po osiągnięciu przez Buddę nirwany
(tj. w IV w. p.n.e) pojawiło się to paskudztwo, które nazywamy tytoniem”.
Dziwimy
się, jak długo trwa batalia przeciwko paleniu. Jak widać studia nad starożytną
geografią dają nam wiele więcej do myślenia niż nam się to wydaje!
Tyle nasi bracia-Słowacy.
Czytając ten tekst odniosłem niejasne wrażenie, że informacje w nim zawarte
dziwnie korespondują z informacjami na temat dziwnych map Piri Reisa i Oronteusa Fineusa. Faktycznie – mapy te
mają wspólne źródło, ale kto sporządził mapę
matkę, z której te mapy po prostu przerysowano? Oto jest pytanie!
Hipoteza Szamballa = Syria trzyma
się kupy pod warunkiem, że Antiochia de
facto była takim światowym centrum „rozkoszy i dóbr wszelakich…” – ale czy
była nim faktycznie?
Tybetańskie legendy sytuują
Szamballę – Agartę w Himalajach lub w Transhimalajach, a więc w wysokich górach, zaś Antiochia leży na nizinie i to nadmorskiej!
Legendy mówią, że w Szamballi –
Agarcie zamieszkiwali przede wszystkim mędrcy
i kapłani, a nie zwyczajni ludzie. Pojęcie mędrca w religiach Wschodu jest
zupełnie różne od pojęcia greckiego filozofa i nie ma z nim nic wspólnego. Tak
już nawiasem, to właśnie ci mędrcy ze
Wschodu odwiedzili małego Jezusa
w betlejemskiej szopie i tam już w wieku młodzieńczym, Issa - Jezus udał się, by posiąść starożytną mądrość w swych
„latach ukrytych”. O tym piszą tacy orientaliści jak Nikołaj Notowicz, Nikołaj i Jurij Roerichowie czy Śri Svami Abhendanda.
Nie wiem dlaczego przytaczani
przez Malinowskich radzieccy uczeni nie rozwinęli zaczętej myśli o „negatywnym
wpływie” Szamballi na naszą egzystencję? A szkoda, bo ten temat zapowiadał się
interesująco… Natomiast jeszcze bardziej interesujące są badania polskiego
uczonego prof. dr. hab. Benona Zbigniewa
Szałka ze Szczecina, który uważa, że dawno temu, w czasach Imperium
Atlantydy i Szamballi - Agarty na Ziemi istniało jedno pismo i jeden język,
czego namacalne ślady dotrwały do naszych czasów. I sądzę, że to właśnie tym
tropem należałoby pójść w dalszych badaniach.
Podsumowując krótko – Szamballa
jako Syria nie mieści się w schemacie wypracowanym na podstawie relacji
Ossendowskiego, Szaposznikowej, Roerichów i Bławatskiej. Osobiście oceniam ją
jednak jako ciekawy przyczynek do kwestii istnienia tego tajemniczego miejsca
na naszej planecie…
Przekład ze słowackiego - ©R.K.F. Sas-Leśniakiewicz
Źródło – „Sfinks” nr 7/1991, ss.
10-12
[1] W tym
znaczeniu chodzi o hipotezę o powstaniu człowieka wskutek katastrofy
ekologicznej lub/i geologicznej.
[2]
Także do ZSRR dzięki dr Ludmile
Szaposznikowej. W Polsce pisał o niej przedwojenny pisarz i podróżnik Antoni Ferdynand Ossendowski.
[3] Dzisiaj
Antakya/Hatay/Teopolis w dzisiejszej Turcji.
[4] Por. Arnold Mostowicz – „My z Kosmosu” i „O
tych co z Kosmosu”.