Witalij Aleksandrow
Mówi się, że w Rosji wrócą prace
nad stworzeniem dla sił zbrojnych mobilnych elektrowni jądrowych – MEJ. Te
stacje energetyczne planuje się wykorzystywać w arktycznych warunkach Dalekiej
Północy. Jeżeli to prawda, to potwierdzi się stare porzekadło, że wszelka nowość – to całkiem dobrze
zapomniana staroć.
Lata 50-te ubiegłego wieku nie
bez kozery nazywają latami atomowej romantyki.
[Polecam Czytelnikowi
książkę z 1961 r. pt. „Przygody z tej i nie z tej Ziemi, czyli świat za wiele,
wiele lat” pod redakcją Stanisława
Aleksandrzaka. W zawartych w niej opowiadaniach z końca lat 50-tych czytamy
o pokojowym wykorzystaniu atomu – od medycyny do lotów kosmicznych. Niestety –
wizje te nie zostały zrealizowane w stu procentach…]
Uczeni radzieccy byli uwiedzeni
ideami o tym, jak można wykorzystać energię jądrową w gospodarce narodowej, zaś
fantastycy wymyślali jakie to wielkie możliwości ma jej wykorzystanie w innych
różnych obszarach. Do tego, żeby statki kosmiczne z reaktorami jądrowymi na
pokładach mogły orać ugory Kosmosu, jednak nie doszło. Ale za to w ZSRR
pojawiły się pierwsze stacjonarne elektrownie atomowe zaopatrujące w energię
elektryczną miasta i wioski, zaś lodołamacz NS Lenin bez przerwy i chwili
wytchnienia przebijał się przez lody Arktyki.
Podwozie
od czołgu
W 1955 roku, jeden z koryfeuszy
przemysłu atomowego ZSRR Jefim Sławskij odwiedził
leningradzkie Zakłady im. Kirowa, gdzie przedstawił dyrektorowi tego zakładu I.M. Siniewowi pomysł zbudowania MEJ,
która mogłaby zaopatrywać w elektryczność obiekty cywilne i wojskowe
znajdujących się na obszarach radzieckiej Dalekiej Północy i Syberii.
Idea ta była prawie fantastyczna,
ale w tamtych czasach uważano, że dla radzieckich uczonych i inżynierów nie ma
niczego niemożliwego. I wkrótce specjaliści z Zakładów Kirowa w kooperacji z
kolegami z Zakładów Produkcji Parowozów w Jarosławiu przedstawili kierownictwu
projekt atomowego pociągu energetycznego – ruchomej EJ (Pieriedwiżnoj Atomnoj Elektro
Stancji – ПАЭС czyli PAES)
o niedużej mocy. Aliści w rejonach Dalekiej Północy nie było linii kolejowych…
[Pięć lat temu powrócono
do tego pomysłu, ale z wykorzystaniem pływającej EJ i tak powstała pływająca
elektrownia jądrowa NS Akademik Łomonosow, którą zacumowano
w dalekowschodnim, polarnym porcie Bilibino. W planach są jeszcze trzy
elektrownie w Peweku i Wiliuczyńsku. W projekcie są brane pod uwagę obszary
półwyspu Kola, Jamał, Tajmyr, rejon Jakucji oraz półwysep Kamczatka. Oczywiście
ekolodzy podnieśli wrzask, że jest to „pływający Czarnobyl” i „atomowy Titanic”,
itd. itp. Natomiast Amerykanie mieli wojskową elektrownię pływającą, która
zasilała bazy USAF i USN w Panamie i jakoś nie słyszałem, by krytykowali ją
ekolodzy… No ale ekolodzy protestują tylko tam, gdzie są media. Na temat
atomowych pociągów napisaliśmy w książce „Pociągi-widma i widma w pociągach”,
która ukaże się pod koniec tego roku.]
A zatem do prac włączono także
uczonych z Instytutu Fizyko-Energetycznego w Obnińsku. Z ich pomocą już w 1957
roku pojawił się projekt MEJ na gąsienicach, którą nazwano TES-3 (Transportabielnaja ElektroStancja - ТЭС).
Upłynęły trzy lata, i w 1960 roku
pierwszą jednostkę EJ na gąsienicach dostawiono do Obnińska na poligon
doświadczalny Instytutu Fizyko-Energetycznego. Do jej transportu użyto tzw. energosamochodów na gąsienicowym
podwoziu wziętego z najnowszego radzieckiego czołgu ciężkiego T-10,
który pojawił się pod koniec lat 50. Różnica była taka, że energosamochód miał 10 par kół jezdnych, zaś T-10 tylko siedem. Ale
wydłużona podstawa nie pozwalała ustawić całej elektrowni na jednym pojeździe.
Dlatego też stworzono coś w rodzaju pociągu drogowego.
Pierwszy z nich miał na pokładzie
małogabarytowy dwuobwodowy reaktor jądrowy, drugi generatory parowe, a na
trzecim znajdował się turbogenerator, zaś czwarty zawierał pulpit sterowania
całego tego ustrojstwa. W czasie jazdy PAES nie mogła pracować, dopiero na
postojach wszystkie jej jednostki łączono ze sobą rurami i kablami.
[Ten atom wcale nie był
taki pokojowy, bowiem na deskach kreślarskich po obu stronach oceanu pojawiły
się projekty np. atomowych czołgów czy dział samobieżnych strzelających atomowymi
pociskami taktycznymi o mocy 1 – 10 kt. Na szczęście jak na razie nic z tego nie
wyszło…]
Echo
Czarnobyla
Próby i testy zajęły im tyle
czasu, co opracowanie PAES – czyli 5 lat. Do tego całe
urządzenie udowadniało swą przydatność w porównaniu z analogicznym reaktorem
już projektowanej pływającej EJ Siewier. Wydawałoby się, że rosyjska
Daleka Północ na zawsze zapomni o problemach z dostawą elektryczności, co da
potężny impuls do rozwoju tego regionu. Ale w 1969 roku wszelkie prace na TES-3
przerwano. I trudno jest powiedzieć dlaczego? Być może ukazały się jakieś
niebezpieczne problemy z wodą na Dalekiej Północy, do zabezpieczenia pracy
wodno-wodnego reaktora.
Tymczasem w Białoruskiej AN
powstało biuro konstrukcyjne, w którym zaczęto rozpracowywać nowy projekt MEJ
pod nazwą Pamir-630D. Głównym know-how
w nim była idea wykorzystania w reaktorze ciekłego czterotlenku azotu – N2O4,
co pozwoliłoby na stworzenie jednoobwodowego reaktora bez wymiennika ciepła w
obiegu pierwotnym.
Kiedyś w czasie prób jeden z
pracowników biura konstrukcyjnego przypadkiem nabrał w płuca pomarańczowego
gazu z uszkodzonego rurociągu. Nie udało się go uratować. Trujący gaz wchodząc
w reakcję z wodą w płucach człowieka zamienia się w kwas azotowy - HNO3.
Skutek może być tylko jeden – śmierć.
Testy Pamira zaczęły się dnia
24.XI.1985 roku, ale w pięć miesięcy później „pokojowy atom” pokazał swoją
morderczą siłę w Czarnobylu. Cały świat ogarnęła panika. Każda elektrownia
jądrowa była postrzegana jak potencjalna bomba. I oto na Białorusi, która
poniosła straty po katastrofie w Czarnobylu, ludzie dowiedzieli się, że w
odległości 6 km od Mińska stoi sobie eksperymentalny reaktor jądrowy o niepewnej
konstrukcji!
Michaił
S. Gorbaczow przestraszył się. Jefim Sławskij został wysłany
na emeryturę, a wszystkie prace nad MEJ zostały przerwane. Znów wspomniano o
nich po upływie 30 lat. Ale to zupełnie inna historia.
Źródło: „Tajny SSSR” nr 3/2018,
s. 17
Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz