Powered By Blogger

środa, 9 sierpnia 2023

Pokojowy atom na gąsienicach

 


 

Witalij Aleksandrow

 

Mówi się, że w Rosji wrócą prace nad stworzeniem dla sił zbrojnych mobilnych elektrowni jądrowych – MEJ. Te stacje energetyczne planuje się wykorzystywać w arktycznych warunkach Dalekiej Północy. Jeżeli to prawda, to potwierdzi się stare porzekadło, że wszelka nowość – to całkiem dobrze zapomniana staroć.

Lata 50-te ubiegłego wieku nie bez kozery nazywają latami atomowej romantyki.

[Polecam Czytelnikowi książkę z 1961 r. pt. „Przygody z tej i nie z tej Ziemi, czyli świat za wiele, wiele lat” pod redakcją Stanisława Aleksandrzaka. W zawartych w niej opowiadaniach z końca lat 50-tych czytamy o pokojowym wykorzystaniu atomu – od medycyny do lotów kosmicznych. Niestety – wizje te nie zostały zrealizowane w stu procentach…]

Uczeni radzieccy byli uwiedzeni ideami o tym, jak można wykorzystać energię jądrową w gospodarce narodowej, zaś fantastycy wymyślali jakie to wielkie możliwości ma jej wykorzystanie w innych różnych obszarach. Do tego, żeby statki kosmiczne z reaktorami jądrowymi na pokładach mogły orać ugory Kosmosu, jednak nie doszło. Ale za to w ZSRR pojawiły się pierwsze stacjonarne elektrownie atomowe zaopatrujące w energię elektryczną miasta i wioski, zaś lodołamacz NS Lenin bez przerwy i chwili wytchnienia przebijał się przez lody Arktyki.

 

Podwozie od czołgu

 

W 1955 roku, jeden z koryfeuszy przemysłu atomowego ZSRR Jefim Sławskij odwiedził leningradzkie Zakłady im. Kirowa, gdzie przedstawił dyrektorowi tego zakładu I.M. Siniewowi pomysł zbudowania MEJ, która mogłaby zaopatrywać w elektryczność obiekty cywilne i wojskowe znajdujących się na obszarach radzieckiej Dalekiej Północy i Syberii. 

Idea ta była prawie fantastyczna, ale w tamtych czasach uważano, że dla radzieckich uczonych i inżynierów nie ma niczego niemożliwego. I wkrótce specjaliści z Zakładów Kirowa w kooperacji z kolegami z Zakładów Produkcji Parowozów w Jarosławiu przedstawili kierownictwu projekt atomowego pociągu energetycznego – ruchomej EJ (Pieriedwiżnoj Atomnoj Elektro StancjiПАЭС czyli PAES) o niedużej mocy. Aliści w rejonach Dalekiej Północy nie było linii kolejowych…

[Pięć lat temu powrócono do tego pomysłu, ale z wykorzystaniem pływającej EJ i tak powstała pływająca elektrownia jądrowa NS Akademik Łomonosow, którą zacumowano w dalekowschodnim, polarnym porcie Bilibino. W planach są jeszcze trzy elektrownie w Peweku i Wiliuczyńsku. W projekcie są brane pod uwagę obszary półwyspu Kola, Jamał, Tajmyr, rejon Jakucji oraz półwysep Kamczatka. Oczywiście ekolodzy podnieśli wrzask, że jest to „pływający Czarnobyl” i „atomowy Titanic”, itd. itp. Natomiast Amerykanie mieli wojskową elektrownię pływającą, która zasilała bazy USAF i USN w Panamie i jakoś nie słyszałem, by krytykowali ją ekolodzy… No ale ekolodzy protestują tylko tam, gdzie są media. Na temat atomowych pociągów napisaliśmy w książce „Pociągi-widma i widma w pociągach”, która ukaże się pod koniec tego roku.]

A zatem do prac włączono także uczonych z Instytutu Fizyko-Energetycznego w Obnińsku. Z ich pomocą już w 1957 roku pojawił się projekt MEJ na gąsienicach, którą nazwano TES-3 (Transportabielnaja ElektroStancja - ТЭС).

Upłynęły trzy lata, i w 1960 roku pierwszą jednostkę EJ na gąsienicach dostawiono do Obnińska na poligon doświadczalny Instytutu Fizyko-Energetycznego. Do jej transportu użyto tzw. energosamochodów na gąsienicowym podwoziu wziętego z najnowszego radzieckiego czołgu ciężkiego T-10, który pojawił się pod koniec lat 50. Różnica była taka, że energosamochód miał 10 par kół jezdnych, zaś T-10 tylko siedem. Ale wydłużona podstawa nie pozwalała ustawić całej elektrowni na jednym pojeździe. Dlatego też stworzono coś w rodzaju pociągu drogowego.

Pierwszy z nich miał na pokładzie małogabarytowy dwuobwodowy reaktor jądrowy, drugi generatory parowe, a na trzecim znajdował się turbogenerator, zaś czwarty zawierał pulpit sterowania całego tego  ustrojstwa. W czasie jazdy PAES nie mogła pracować, dopiero na postojach wszystkie jej jednostki łączono ze sobą rurami i kablami.

[Ten atom wcale nie był taki pokojowy, bowiem na deskach kreślarskich po obu stronach oceanu pojawiły się projekty np. atomowych czołgów czy dział samobieżnych strzelających atomowymi pociskami taktycznymi o mocy 1 – 10 kt. Na szczęście jak na razie nic z tego nie wyszło…]

 


Pamir-630D 

Echo Czarnobyla

 

Próby i testy zajęły im tyle czasu, co opracowanie PAES – czyli 5 lat. Do tego całe urządzenie udowadniało swą przydatność w porównaniu z analogicznym reaktorem już projektowanej pływającej EJ Siewier. Wydawałoby się, że rosyjska Daleka Północ na zawsze zapomni o problemach z dostawą elektryczności, co da potężny impuls do rozwoju tego regionu. Ale w 1969 roku wszelkie prace na TES-3 przerwano. I trudno jest powiedzieć dlaczego? Być może ukazały się jakieś niebezpieczne problemy z wodą na Dalekiej Północy, do zabezpieczenia pracy wodno-wodnego reaktora.

Tymczasem w Białoruskiej AN powstało biuro konstrukcyjne, w którym zaczęto rozpracowywać nowy projekt MEJ pod nazwą Pamir-630D. Głównym know-how w nim była idea wykorzystania w reaktorze ciekłego czterotlenku azotu – N2O4, co pozwoliłoby na stworzenie jednoobwodowego reaktora bez wymiennika ciepła w obiegu pierwotnym.

Kiedyś w czasie prób jeden z pracowników biura konstrukcyjnego przypadkiem nabrał w płuca pomarańczowego gazu z uszkodzonego rurociągu. Nie udało się go uratować. Trujący gaz wchodząc w reakcję z wodą w płucach człowieka zamienia się w kwas azotowy - HNO3. Skutek może być tylko jeden – śmierć.

Testy Pamira zaczęły się dnia 24.XI.1985 roku, ale w pięć miesięcy później „pokojowy atom” pokazał swoją morderczą siłę w Czarnobylu. Cały świat ogarnęła panika. Każda elektrownia jądrowa była postrzegana jak potencjalna bomba. I oto na Białorusi, która poniosła straty po katastrofie w Czarnobylu, ludzie dowiedzieli się, że w odległości 6 km od Mińska stoi sobie eksperymentalny reaktor jądrowy o niepewnej konstrukcji!

Michaił S. Gorbaczow przestraszył się. Jefim Sławskij został wysłany na emeryturę, a wszystkie prace nad MEJ zostały przerwane. Znów wspomniano o nich po upływie 30 lat. Ale to zupełnie inna historia.

 

Źródło: „Tajny SSSR” nr 3/2018, s. 17

Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz