Wiktor Bumagin
Astrachań jest najstarszym ośrodkiem gospodarczym i kulturalnym regionu Dolnej Wołgi i Morza Kaspijskiego i znajduje się na Liście Historycznych Miast Rosji. Najstarsza wzmianka o mieście pochodzi z 1334 roku, kiedy Astrachań należał do Złotej Ordy. Od 2023 roku miasto liczy 468.800 mieszkańców. Jeśli chodzi o miejskie legendy Astrachania, z jakiegoś powodu duchy zajmują w nich wiodące miejsce.
Sekret gwiazd
Na Nabrzeżu 1 Maja znajduje się stara rezydencja kupiecka w Astrachaniu, zlokalizowana naprzeciwko znanego w mieście wydawnictwa Wołga. Dach budynku zdobi oryginalna wieża z iglicą, będąca prawdziwym obserwatorium, z którym wiąże się ciekawa legenda. Jak mówią, dawno temu w dworku mieszkał bogaty kupiec, którego nazwisko zostało wymazane z pamięci ludzkiej przez rewolucję bolszewicką. Ten kupiec był bogaty, ale nieszczęśliwy: jego ukochana żona zmarła podczas porodu, a jego jedyna córka pozostała kaleką - miała sparaliżowane nogi.
Dziewczyna miała 17 lat, ale nie dano jej możliwości doświadczenia radości dziewczynki. Ojciec zadowalał swoje dziecko tak bardzo, jak tylko mógł, spełniając każdą jego zachciankę, ale te zmartwienia nie sprawiały jej zbyt wiele radości. Była mądrą, inteligentną dziewczyną, zawsze siedziała i czytała książki, a szczególnie interesowała się astronomią. Któregoś dnia wyraziła ojcu nowe życzenie – kup ojcze teleskop i wyposaż obserwatorium. Kupiec zamyślił się, bo nie miał czasu na gwiazdy, był coraz bardziej zajęty sprawami ziemskimi, ale mimo to spełnił prośbę ukochanej córki. Tak pojawiło się obserwatorium na domu kupieckim. Zamówił w Paryżu prawdziwy teleskop i dziewczyna przez całą noc patrzyła w rozgwieżdżone niebo.
Wcześniej czy później, córce kupca wyjawiono jakąś gwiezdną tajemnicę, nikomu nieznaną, bo pogrążyła się w smutku i nagle zmarła. Jej ojciec nie mógł już znieść takiej straty i wkrótce odszedł do wieczności, podążając za swoją rodziną. Mówią, że po stracie ukochanej córki kupiec osiadł w jej obserwatorium. W nocy rozmawiał sam ze sobą, czasem z kimś niewidzialnym, czasem nawet słychać było jego śmiech. Istnieje przekonanie, że w wieży wciąż mieszka niespokojny duch córki kupca, a jeśli ją zobaczysz, spodziewaj się kłopotów, twoja śmierć już na ciebie czeka.
Tę legendę o starożytnym dworku opowiedziała swoim wnukom staruszka, która w dawnych czasach służyła w domu kupieckim. Mówią, że dzień przed śmiercią przyszła do niej córka kupca, piękność o smutnych oczach, rozmawiała z nią i pocieszała ją. Poszukiwaczy wrażeń można ostrzec: wejście do wieży jest od dawna zamurowane i nie ma jak się do niej dostać.
Maszeńka z przychodni przeciwgruźliczej
W Astrachaniu jest jeszcze jeden ciekawy budynek, położony przy ul. Krasnej Nabereżnoj, nr 45. Znajduje się tam starożytny budynek astrachańskiej przychodni przeciwgruźliczej, który od dawna stał się źródłem strasznych i tajemniczych historii. Na przełomie XIX i XX wieku w tym budynku mieszkał kupiec Michaił Akimowicz Szelechow, który dorobił się ogromnego majątku na handlu rybami. Pomijając mistycyzm, jego rezydencja na Nabrzeżu Krasnej jest wspaniałym zabytkiem architektury tamtych czasów. Odważne połączenia dwóch stylów architektonicznych – baroku i klasycyzmu – tworzą nieoczekiwaną pojedynczą kompozycję, która nie pozostawia nikogo obojętnym. Jeśli zajrzymy pod baldachim antresoli, to za gęstym listowiem starych akacji dostrzeżemy ramkę z inicjałami byłego właściciela budynku – „M. Sz.” (М.Ш.)
Szelechow zlecił budowę luksusowego domu w stylu renesansowym po podróży do Włoch, gdzie spędził młodość organizując dostawy kawioru. Ale bez względu na to, ile pieniędzy miał Szelechow, jego główną dumą była jego ukochana córka Maria (zdrobniale Masza, Maszeńka – uwaga tłum.) Rzadka ta piękność przyciągała rzesze zalotników, w tym najbogatszych i najwybitniejszych, ale wszyscy z pewnością byli rozczarowani – ojciec nigdy nie zgodził się na rozstanie ze swoim skarbem. Ale nikczemny los zadecydował o wszystkim na swój sposób: w wieku 17 lat Maszeńka zachorowała na gruźlicę i żaden lekarz nie mógł nic z tym zrobić. Jego ukochana córka zmarła, ale Szelechow nadal nie mógł dojść do siebie i uwierzyć w to, co się stało. Porzucając wszystkie swoje sprawy, godzinami przesiadywał w swoim pokoju, a potem nagle zebrał wszystkie rzeczy zmarłego, chwycił ostatni portret córki, zapieczętował dom i wyjechał do Włoch.
Krążyły różne plotki na ten temat, ale szczególnie uparcie twierdziły, że tam postanowił poprosić o pomoc czarownika, który słynął z tego, że potrafił przenieść duszę zmarłej ukochanej osoby na drzewo lub kamień. Niezależnie od tego, czy to pomogło, czy nie, kupiec wrócił z Włoch z posągiem dziewczynki w starożytnych szatach wykonanym ze śnieżnobiałego marmuru. Jej twarz była dokładnie taka sama, jak przedwczesna śmierć Marii. Szelechow zainstalował ten posąg na połaci dachu dziedzińca. Kupiec oddał dwór miastu pod warunkiem, że odtąd w jego murach będą leczeni chorzy na gruźlicę.
Do chwili obecnej po mieście krąży wiele legend związanych z posągiem Maszenki. Mówili więc, że w nocy posąg ożywał, wędrując korytarzami szpitala przeciwgruźliczego, obserwując pacjentów, zaglądając na oddziały. Istniało przekonanie: jeśli w nocy usłyszysz w szpitalu płaczącą dziewczynę, spodziewaj się, że pacjentka umrze następnego dnia. Powiedzieli, że martwa, ale żywa Maryja opłakuje dusze nieszczęśników, którzy mają wkrótce umrzeć. Obecnie legendarnego posągu nie można już oglądać – jedynie jego nogi pozostały nienaruszone. Krążą jednak pogłoski, że sam duch nie opuścił murów szpitala, wciąż płacząc na korytarzach.
Biało-czarne bluzy
W astrachańskiej galerii malarstwa, mieszczącej się w dawnym domu kupca Iwana Nikołajewicza Płotnikowa, osiedlił się cały oddział duchów. Iwan Nikołajewicz przez długi czas pełnił funkcję naczelnika miasta i aktywnie uczestniczył w budowie swojej posiadłości. Trzypiętrowy ceglany dwór z okazałymi schodami został zbudowany w latach 1906 - 1908 i stał się jednym z najpiękniejszych domów w Astrachaniu. W latach dwudziestych ubiegłego wieku mieściła się w nim galeria sztuki Dogadin, a w czasie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej w podziemiach budynku utworzono szpital dla niemieckich jeńców wojennych. Często brakowało im lekarstw i żywności, dlatego wielu Niemców zginęło w murach swoich domów, nie otrzymawszy właściwej pomocy. Byli to przeważnie młodzi żołnierze, ludzie młodzi i skromni.
Gdy po wojnie galeria sztuki wznowiła działalność, zaczęły się w niej dziać dziwne zjawiska. W nocy pracownicy muzeów słyszeli złowieszcze dźwięki i jęki; niektórzy zwiedzający twierdzili, że widzieli duchy spacerujące po korytarzach i pokojach, trzymające się za ręce. Czasem duchy te ubrane były w białe szaty, czasem w czarne. Według legendy ciemne ubrania zwiastowały śmierć. Uważa się, że dusze zmarłych jeńców wojennych nie trafiały do innego świata, gdyż nikt nie odprawił na nich prawidłowego obrzędu religijnego, aby zapewnić im spokój. Wersję tę rzekomo potwierdził pewien ksiądz katolicki, który odwiedził kiedyś galerię. Zamierzał nawet w końcu odprawić nabożeństwo pogrzebowe nieszczęsnym żołnierzom, ale sam wkrótce zginął w wypadku samochodowym. W Astrachaniu pochowano około 5000 jeńców wojennych, w większości Niemców. Do tej pory nie wszystkie powszechne groby zostały odnalezione i zbadane, dlatego takie mity wciąż się rozprzestrzeniają.
Duch kolekcjonera
Miejskie legendy krążą po Astrachaniu nie tylko na temat galerii sztuki, ale także na temat jej twórcy, Pawła Michajłowicza Dogadina, który należał do wpływowej dynastii kupieckiej. Już w młodości zainteresował się dziełami sztuki, a na początku lat 1910-tych zaczął kolekcjonować dzieła znanych artystów: Lewitana, Szyszkina, Kałmykowa, Kustodiewa. Kupiec często podróżował do Moskwy, aby uzupełnić swoją kolekcję. Z biegiem lat rozrósł się do tego stopnia, że Dogadin otworzył małe muzeum w swojej rezydencji przy ulicy Marfińskiej. Był to parterowy dom z antresolą, którego okna wychodziły na wał. Wystawą stale opiekowała się Marta, konkubentka kupca, w domu mieszkała także jego siostrzenica Taisija.
Spokojne życie miłośników sztuki zostało zniszczone przez rewolucję bolszewicką. W 1918 roku w obawie o dorobek swojego życia Dogadin zdecydował się przekazać swoją kolekcję nowym władzom. Postawił tylko dwa warunki: galeria powinna nosić jego imię, a on sam powinien zostać jej dyrektorem. Ale bolszewicy nie spełnili jego żądań. Wkrótce Paweł Michajłowicz zmarł w wieku zaledwie 40 lat. Oficjalną przyczyną był tyfus, ale krążyło wiele plotek, że jego śmierć była w rzeczywistości gwałtowna. Obrazy przewieziono do przestronnego domu Płotnikowa, gdzie było znacznie więcej miejsca na obrazy.
Taisija opowiadała, że po śmierci wujka często w nocy słyszała kroki kogoś niewidzialnego, dziwne skrzypienia i szelesty w rodzinnym domu. Z biegiem lat majątek Dogadin był opuszczony i stopniowo popadał w ruinę, na jego miejscu stawiano nowe budynki. W tym samym czasie w domu Płotnikowa widywano czasami ducha kupca Dogadina, który zdawał się opiekować się obrazami ze swojej kolekcji. Mieszkańcy Astrachania wierzą, że po dawnej rezydencji Dogadina nadal krążą duchy Pawła i Marty. Tylko tutaj byli szczęśliwi i wrócili do swojej posiadłości, próbując na nowo odnaleźć spokój i przywrócić sprawiedliwość. Przypomnijmy, że w 2008 roku Astrachańska Galeria Sztuki powróciła ostatecznie do nazwiska pierwotnego właściciela i obecnie nazywa się ją „Dogadinką”. Zatem sprawiedliwość i tak zwyciężyła.
Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Sas –
Leśniakiewicz