Albert Rosales
Miejsce:
Bebington, Wirral, Anglia
Data: zima
1975
Godzina:
wieczór
Opis
incydentu:
Pewnego mroźnego zimowego
wieczoru główny świadek, Stevie Gee,
wówczas 11-letni, wybiegł z domu przy Bromborough Road zaraz po herbacie w
towarzystwie swojej siostry Pam,
która była o 2 lata starsza od Steviego. Chcieli spotkać się z grupą wspólnych
znajomych w ich zwykłym miejscu spotkań, w szeregu garaży położonych tuż za
drogą, przy której mieszkał Stevie, i wcale nie przejmowali się mroźną pogodą.
Jednym z jego przyjaciół, z którym się umówili, był również bliski sąsiad, Robbie Lyons, który był w tym samym
wieku co Pam i którego, jak mówi Stevie, traktował z czymś na kształt podziwu.
Tego wyjątkowo mrożącego krew
w żyłach wieczoru, ubrani w swetry, rękawiczki oraz grube, wełniane czapki i
szaliki, starali się ogrzać, oddając się różnym grom i zabawom, z których
najpopularniejszą okazała się ta odwieczna ulubiona zabawa – chowanego. Stevie
pamięta, że Pam i
on postanowili ukryć się za garażem, w którym jego tata trzymał
swoją dumę i radość; metalicznie brązowego Hillmana Avengera. Byli tam, jego
siostra i Stevie, kucając nisko za ścianami garażu, próbując rozpaczliwie
powstrzymać szczękanie zębami i składając dłonie, aby zapobiec zdradzie dwóch
kłębów dymu z ust, gdy Pam nagle szepnęła ostro: „Steve, co to jest tam na
dachu garażu?”.
Wściekły odwrócił się do niej,
aby powiedzieć jej, żeby była cicho, ale wtedy dostrzegł wyraz czystego
przerażenia na jej twarzy, więc zamknął usta i wyciągnął szyję, aby zobaczyć,
na co wskazuje, i szybko zapomniał o zabawie w chowanego. Dziwna, ciemna postać
kucała na dachu garażu tuż nad nimi i chociaż początkowo nie mógł dostrzec
żadnych rysów twarzy, jasny zimowy księżyc znajdował się tuż za nią, czyniąc ją
niewiele więcej niż kreskówkową sylwetką, Stevie wiedział, że wpatruje się w
nich intensywnie, i poczuł to, co mógł opisać jedynie jako przytłaczającą złość
promieniującą z postaci w prawie widocznych falach. Następnie, gdy patrzyli
sparaliżowani strachem, niezdolni nawet zawołać o pomoc, straszna postać powoli
uniosła się na pełną wysokość, z wyciągniętymi ramionami, jakby w bezgłośnej
prośbie do diamentowej pustki nad nimi. Stała tam przez chwilę, gdy oboje nadal
kulili się w cieniu, w milczeniu modląc się, aby ta rzecz, czymkolwiek była, po
prostu odeszła. Według Steviego, na ile pamiętał, stworzenie miało niesamowite
podobieństwo do Batmana, bez
słynnego symbolu nietoperza wyrytego na środku klatki piersiowej, ani nie
nosiło żadnej maski na twarzy, ale z całą pewnością miało na sobie czarną
pelerynę i parę równie czarnych butów sięgających kolan. Stevie pamięta, że ta postać z całą pewnością nie była ekscentryczną osobą, która robiła dziwaczny psikus dwójce wyraźnie przerażonych dzieci. Stevie jakoś przeczuwał, że spotkali
uosobienie zła. Nie jest pewien, jak w końcu udało im się przełamać zaklęcie
przypominające trans i zebrać odwagę, by rzucić się do ucieczki.
Uciekli, krzycząc i wrzeszcząc od garaży, nie śmiąc nawet spojrzeć za siebie, by sprawdzić, czy coś za nimi biegnie (lub skacze), a gdy wyskoczyli zza rogu, z powrotem na Bromborough Road, dosłownie wpadli na Robbiego Lyonsa i wysokimi, przerażonymi głosami opowiedzieli mu, co właśnie zobaczyli. Robbie wziął ich za słowo i bez strachu pobiegł w stronę rzędu garaży, podczas gdy Pam i Stevie z niecierpliwością czekały na wieści w cieple i bezpieczeństwie buzującego ognia w salonie rodziców. Nie musieli długo czekać, kilka minut później rozległo się gorączkowe łomotanie do drzwi wejściowych, a Stevie otworzył je i zobaczył stojącego tam Robbiego, z bladą twarzą i wyrazem dzikiego strachu w oczach, co wystarczyło, by potwierdzić, że prawdopodobnie spotkało go to samo, co oni. Wprowadzili go do środka, by ogrzał się przy ogniu, ale minęła minuta lub dwie, zanim zdołał się uspokoić na tyle, by móc im powiedzieć, co się stało.
Widział tam postać ubraną na
czarno stojącą na dachu garażu, a gdy się do niej zbliżył, postać nagle
obróciła głowę i spojrzała na niego przez ramię, a następnie po prostu wzbiła
się wysoko w niebo i wylądowała na dachu innego garażu, jakieś trzydzieści stóp
dalej. A potem zrobiła to samo jeszcze raz. I jeszcze raz. Aż przeleciało przez
cały rząd garaży i wskoczyło na dach jednego z domów na Ellen’s Lane, a Robbie
stracił je z oczu.
Dodatek
HC
Źródło: Lee
Walker, „Glimpses in The Twilight” s. 172-176.
Typ: E
Przekład z angielskiego - ©R.K.Fr.
Sas - Leśniakiewicz