DODATEK
D – STATEK
KOSMICZNY OBCYCH NA WOKÓŁZIEMSKIEJ ORBICIE?
18 grudnia 1955 roku, w przestrzeni kosmicznej, w
bezpośredniej bliskości Ziemi zaszło pewne dziwne wydarzenie – jaskrawy błysk
światła, wybuch. Ale co mogło eksplodować w próżni? A oto próba odpowiedzi
zamieszczona w rosyjskim czasopiśmie „Kalejdoskop NLO” nr 51 (318)/2003 a dnia
15 grudnia 2003 roku.
Nieziemskie
satelity na orbicie!
W lutym 1960 roku, Departament Obrony USA oświadczył, że
na wokółziemskiej orbicie odkryto Nieznany Obiekt Orbitalny – NOO – o masie
około 15 ton. Wojskowi zaczęli sobie łamać głowy nad tym, co to takiego i czy
przedstawia ono zagrożenie dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych. W
Pentagonie byli absolutnie przekonani, że nie był to radziecki sztuczny
satelita Ziemi, a to dlatego, że śledzili oni starty radzieckich rakiet
kosmicznych i znali trajektorie radzieckich sputników. Był to okres Zimnej
Wojny i trwał pojedynek dwóch Supermocarstw w dziedzinie podboju Kosmosu.
Po sześciu latach, w dniu 2 listopada 1966 roku, dowództwo
obrony przeciwlotniczej USA i NORAD wydały oświadczenie na temat odkrycia
trzech kolejnych NOO nieznanego pochodzenia.
Po dalszych 13 latach, w dniu 20 sierpnia 1979 roku,
Związek Radziecki podjął pałeczkę w badaniach satelitów Ziemi nieznanego
pochodzenia. Tego właśnie dnia,
południowo-afrykańska gazeta „Rand Daily Mail” opublikowała wywiad z radzieckim
uczonym, astrofizykiem dr Siergiejem Pietrowiczem Bożiczem, w którym przyznał on, że ZSRR od
samego początku swego programu wystrzeliwania sputników na orbity wokółziemskie
prowadzono dokładną radarową kontrolę przestrzeni kosmicznej wokół Ziemi.
Dzięki temu odkryto NOO, które nie należały ani do ZSRR ani do USA. Inne kraje
nie mogły wchodzić w rachubę, bowiem po prostu nie miały możliwości
technicznych wystrzeliwania satelitów na orbitę wokół naszej planety.
Tajemniczy
wybuch w Kosmosie...
Według słów dr Bożicza – radzieccy uczeni obliczyli orbity
niektórych z tych NOO. Rezultaty tych obliczeń zaszokowały specjalistów: te
obiekty stanowiły części jakiegoś większego ciała, które rozpadło się na
orbicie. A to znaczyło, że w dniu 18 grudnia 1955 roku, w bezpośredniej
bliskości planety Ziemia, eksplodowało i rozpadło się na fragmenty jakieś ciało
kosmiczne o średnicy około 80 metrów. Radziecki astrofizyk wysunął
przypuszczenie, że mowa tu o statku kosmicznym, który eksplodował na w czasie
zbliżania się do Ziemi lub na wokółziemskiej orbicie.
...
i nie widać rozwiązania zagadki!
Niewiarygodne? Oczywiście! Ale amerykańscy specjaliści,
którzy także przeanalizowali dane z obserwacji tajemniczych NOO na
wokółziemskich orbitach, doszli do identycznego wniosku. Amerykański astronom dr John P. Bagby opublikował w 1969 roku swe obliczenia orbit małych
satelitów Ziemi. Według jego poglądów, 18 grudnia 1955 roku, na orbicie
wokółziemskiej coś rzeczywiście wybuchło, ale dr Bagby nie miał na myśli statku
kosmicznego.
I tak jedna z zagadek naszej najbliższej i tak ponoć
dobrze zbadanej części przestrzeni kosmicznej pozostała niewyjaśniona do dnia
dzisiejszego. Być może doszło tam do zderzenia się dwóch asteroidów? A może to
jakiś asteroid rozpadł się pod wpływem sił ziemskiego ciążenia? A może – jak
głosi jedna z najfantastyczniejszych hipotez – był to statek kosmiczny z innej
planety, który latał po wokółziemskiej orbicie parkingowej i tam eksplodował z
nieznanej przyczyny? Albo może przyleciała do nas kosmiczna sonda sterowana
przez automaty. W każdym przypadku, udowodniono, że nie był to jakiś tajny
satelita, wystrzelony w największej tajemnicy przez któreś z Supermocarstw.
Pozostało mieć nadzieję, że kiedyś tam ziemska nauka
dobierze się wreszcie do tych odłamków orbitujących w Kosmosie, i ich
pochodzenie zostanie ustalone bez żadnych wątpliwości.
Przyznaję, że przekładając ten tekst poczułem się, jak
kot, który złapał wyjątkowo smakowitą mysz. Od kiedy przetłumaczyłem książkę Petera Krassy – „Największa zagadka stulecia” (Berlin – Frankfurt nad
Menem 1996) i zredagowałem opracowanie pt. „Bolid Syberyjski” (CBUFOiZA, 2002 –
na prawach rękopisu), to przez cały czas w materiałach przewijała się ta dziwna
sprawa NOO zwanych w Rosji Czarnym
Księciem (po rosyjsku: Чёрной Принц) czy na Zachodzie Czarnym Baronem (Black Baron). Obie te nazwy są używane wymiennie
na nazwanie obiektu(ów), które obserwowano pod koniec lat 40. i na początku lat
50. w najbliższej nam przestrzeni kosmicznej. Obserwowano je także w Polsce –
zainteresowanych odsyłam do mojego referatu na VII UFO Forum we
Wrocławiu w dniu 13 kwietnia 2003 roku, który jest dostępny na stronie
internetowej Centrum Badań UFO i Zjawisk Anomalnych: http://ufo.internauci.pl.
Ciekawa jest tutaj jeszcze jedna sprawa, a mianowicie:
data 20 sierpnia 1979 roku. Fani polskiej ufologii wiedzą, o co chodzi – to
data spadku (a raczej przelotu) Wielkiego
Bolidu Polskiego – tajemniczego
ciała kosmicznego, które wieczorem tego dnia albo przeleciało nad Skandynawią,
Polską, Ukrainą i wpadło do Morza Czarnego gdzieś na wysokości Konstancy w
Rumunii, albo odleciało z powrotem w przestrzeń kosmiczną gdzieś nad Morzem
Czarnym i Turcją... Pytałem o to w czasie II Miedzynarodowej Konferencji
Ufologicznej w Debreczynie we wrześniu 1996 roku Węgrów – m.in. Gabora Tarcali’ego i znanego także w Polsce pisarza Istvána Nemerego, Rumunów – pisarza prof.
dr Calina N. Turcu, red. Petera Leba i innego pisarza Gyorgy’ego
Mandicsa; Bułgarów – Kiriła Kaneva i Turków – dr
Akdogana Haktana (szefa
istambułskiego „Siriusa”, znanego już polskim Czytelnikom z artykułu na temat Wielkiego Bolidu Tureckiego z dnia 1 listopada 2002 roku,
opublikowanego na łamach „Nieznanego Świata” w 2003 roku) – odpowiedź była
zawsze negatywna. Tak już mówiąc nawiasem, to być może dowiedziałbym się czegoś
więcej rozpytując wśród byłych pracowników rumuńskiej Securitate,
bułgarskiej Drżavnej Sigurnosti czy radzieckiego KGB i GRU, którzy
stacjonowali w tych krajach...
A swoją drogą, to zaiste dziwny to zbieg okoliczności:
ponad połową Europy przelatuje dziwny bolid – nie-bolid, a na drugim końcu świata
południowoafrykańska publikuje wywiad z radzieckim astrofizykiem na temat NOO.
Przypadek? Nie ma takich przypadków. Teraz to rozumiem. Po prostu on wiedział,
że w każdej chwili może dojść do spadku takiego obiektu w każdym punkcie naszej
planety. No i Norwegowie, Szwedzi, Duńczycy, Polacy, Słowacy i Ukraińcy
wyciągnęli Czarnego Piotrusia. 20 sierpnia 1979 roku podziwiali przelot Wielkiego Bolidu Polskiego, który mógł być jednym z fragmentów
tajemniczego Czarnego Barona czy jak kto woli – Czarnego Księcia...
Nie podzielam optymizmu Autorki i uważam, że już nie ma
się do czego śpieszyć. To, co latało na tych orbitach albo spadło w atmosferę
ziemską i spłonęło, albo oddaliło się poza pole grawitacyjne naszej planety i
poleciało w Kosmos. Ale jeżeli jest na orbicie choć jeden odłamek Czarnego Księcia, to sądzę, że warto będzie go poszukać już to w
Kosmosie, już to na dnie Morza Czarnego, i zbadać.
Tylko co nam przyniesie ta wiedza???...
Galina Sidniewa
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert Leśniakiewicz