Rozdział XI - NOC,
KIEDY ZACHWIAŁ SIĘ KSIĘŻYC
Kanonik z Canterbury
o niewiarygodnym zdarzeniu - „Aland, Aland, Zealand!” - Poszukiwania w kraterze
Tapanui - Wyspa Wielkanocna poligonem atomowym bogów? - Posągi, które mogłyby
powstać w Hiroszimie.
18 czerwca 1178 roku,
kronikarz katedry w Canterbury w Anglii zaobserwował dziwne wydarzenie, które
opisał tak oto:
Tego roku, w
niedzielę poprzedzającą święto św. Jana Chrzciciela, pięciu ludzi ujrzało
niezwykłe zjawisko. Owego czasu był Księżyc w fazie pomiędzy nowiem a I kwadrą,
więc jego rogi były obrócone ku wschodowi. Nagle jego górny róg się rozdzielił,
a ze środka przepołowionego miejsca wystrzelił zwijający się płomień, który
miotał wokół iskry i płomień, a cała reszta Księżyca zaczęła się zwijać jakoby
w przerażeniu wielkim. Wszyscy mówili o tym, że Księżyc zwijał się, jak raniony
wąż. Po chwili Księżycowi powrócił jego dawny wygląd i kształt. Wyżej opisany
dziw powtórzył się co najmniej sześciokrotnie, a błysk ognia za każdym razem
był z innego kierunku. Po tych przemianach, Księżyc od rogu do rogu przybrał
ciemny wygląd na całej swej długości.
Wielu historyków
odesłało oczywiście ten przekaz pomiędzy bajki, a w najlepszym przypadku w
sferę fantazji, pozostaje wszakże prawdą to, że znaleźli się niekonwencjonalnie
myślący badacze, którzy poszli tropem tego niezwykłego wydarzenia.
Dowody na prawdziwość
opisu podanego nam przez średniowiecznego mnicha udało się nam znaleźć tam,
gdzie się ich nikt znaleźć nie spodziewał.
Być może Czytelnicy w swej młodości przeczytali powieści Juliusza Verne’a i pamiętają wykrzyknik roztargnionego geografa prof. Jakuba Paganela: „Aland, Aland! Zealand!” wydanego nad listem znalezionym w butelce wyłowionej z morza:
Którym to pamiętnym wykrzyknikiem dopełnił brakujące litery i odgadł - tak mu się przynajmniej wydawało - miejsce pobytu zaginionego kapitana Granta w powieści „Dzieci kapitana Granta”. I to właśnie Nowa Zelandia będzie celem naszego dalszego dociekania, do której puścimy się śladami Polaka - prof. dr inż. Jana Pająka, który po smierci prof. J. Allena Hynka uznany został za badacza niezwykłości numer jeden na świecie. Od kilku lat przebywa w Dunedin na Nowej Zelandii, gdzie wykłada na tamtejszym uniwersytecie, a także na uczelniach Cypru i Malezji.
Gdyby któreś z
europejskich państw przed ośmioma stuleciami było zniszczone silnym wybuchem,
to historyczne podręczniki tego kraju byłyby wypełnione opisami tej katastrofy,
setki badaczy badałoby jej przyczyny i skutki, a każdy mieszkaniec poznałby
nawet najmniejsze szczegóły tej tragedii -
napisał w 1995 roku
prof. Pająk
Jednakże, kiedy
spytacie mieszkańców Nowej Zelandii o detale dotyczące eksplozji na Tapanui,
spotkacie się z przekonaniem - ba! - pewnością, że takiej eksplozji nigdy nie
było![1]
Profesor Pająk wie co
robi i co pisze. Już w 1987 roku odkrył on na Nowej Zelandii krater Tapanui,
nazwany tak od niewielkiego miasteczka leżącego na Wyspie Południowej. W
promieniu 350 km od niego znajdują się do dziś widzialne ślady katastrofy, od
której upłynęło 830 lat.
Te powszechne
negowanie eksplozji dziwi nas tym bardziej, że na Nowej Zelandii na każdym
kroku widać ślady straszliwej katastrofy. Ślady są tak wyraźne, że należy
wyłożyć więcej energii na ich badanie i akceptowanie. Ignoramus et ignorabimus
- nie wiemy i nigdy nie poznamy!
Prof. Pająk weryfikując ślady eksplozji
Nieznanego Obiektu Latającego nad Nową Zelandią w 1178 roku wskazał na cały
szereg przesłanek:
v
Ogromny krater Tapanui, znajdujący się na Wyspie Południowej w
zachodniej części prowincji Otago, na zachodnim stoku góry Puherus. Okolice
krateru wskazują jednoznacznie na to, że powstał on w momencie wybuchu o mocy
rzędu 60 Mt TNT, czyli 1.000 razy większej od mocy bomby atomowej typu Hiroshima.[2]
v
Identyczność krateru Tapanui z kraterami powstającymi po naziemnej
eksplozji atomowej. Współczesne eksperymenty z bronią jądrową pozwoliły na
lepsze poznanie problematyki tworzenia się kraterów powybuchowych. Przy
naziemnej eksplozji dominującą rolę gra nadciśnienie powstające na czele fali
uderzeniowej, niszczące wszystko, co jej stanie na drodze. Uderzenie sprężonego
powietrza niszczy domu i inne budowle, wywraca i łamie drzewa, rani ciężko
wszystkie żywe istoty. Fala uderzeniowa powoduje ich śmierć poprzez tysiące
mikroobrażeń... Detonacja nad Tapanui w tym przypadku przypomina dość dokładnie
eksplozję nad Podkamienną Tunguską, dzięki podobieństwu ułożenia pni drzew
zniszczonych przy eksplozji Tunguskiego Fenomenu, co było niemal identyczne z
przypadkiem Tapanui.
v
Zniknięcie lasów w centralnej części Wyspy Południowej. Już
pierwsi biali osadnicy, którzy lądowali tam w 1840 roku, znaleźli tam wbrew
przyjaznemu klimatowi wyspy jedynie stepową roślinność z resztkami zwęglonych
pni drzewnych. Lasy na Wyspie Południowej strawiły w przeszłości gigantyczne
burze ogniowe, a przy pomocy datowania radionuklidem 14C udało się
ustalić, że wybuchły one w roku 1178 - czyli dokładnie wtedy, kiedy kronikarz z
Canterbury sporządził swą notatkę o niebieskiej katastrofie!!!
v
Koncentrycznie ułożone pnie zwęglonych drzew, których korzenie
mierzą w kierunku centrum krateru Tapanui. Wyniki badań katastrofy tunguskiej
każą przypuszczać, że j e d y n ą przyczyną takiego ułożenia pni drzewnych był
silny wybuch, którego fala uderzeniowa spustoszyła okolicę.
v
Przyczyny genocydu ptaka Moa w roku 1178. Na Nowej Zelandii
mieszkał onegdaj wielki - 3-5 m wysokości - ptak Moa (Eurapteryx gravis ex.
Dinornis giganteus) co znaczy dosłownie „straszny, gigantyczny ptak”, na
którego polowali jeszcze Maorysi.[3] Jak dowodzi tego prof.
Pająk, Moa wyginęły w tym rejonie około roku 1178, a ich zwęglone szczątki
znajdują się do dziś dnia w górnych warstwach gleby wokół Tapanui. Szkielety
znajdują się nad brzegami jeziorek okalających krater. Wygląda na to, że te
ogromne ptaki na krótko przed śmiercią uciekły z miejsca, gdzie dziś znajduje
się krater, ale zatrzymały się na brzegach zbiorników wodnych, których nie
mogły pokonać, i tam zastała je masowa śmierć.[4]
v
Namagnesowanie gleby i skał w okolicy krateru. Jak uważa prof.
Pająk - okolice krateru są namagnesowane turbulentnie, co można łatwo sprawdzić
przy pomocy kompasu. Występują tutaj rozmaite anomalie atmosferyczne i
radiokomunikacyjne.
v
Deficyt niektórych mikroelementów w glebie. W okolicy krateru
Tapanui występuje endemicznie choroba zwana „grypą Tapanui”. Prof. Pająk uważa,
że ta magnetyczna symulacja może zmienić ilość niektórych biogennych
mikroelementów w glebie, co może być etiologią tego schorzenia. Ich deficyt
może synergicznie wpływać na przebieg choroby, która z klasyczna grypą ma
jedynie wspólną nazwę i przypomina dość dokładnie... chorobę popromienną!
v
Ceramiczne kamienie i Trynityty. W kraterze znajdują się niezwykłe
minerały, tzw. „kamienie ceramiczne” czyli kwarcyty zdeformowane wysokim
ciśnieniem i temperaturą.[5] Są tam także Trinityty -
minerały złożone z cząstek krzemowego szkliwa o wielkości ziarenek piasku w
kształcie kulki lub kropelki. Trynityty znajduje się zawsze na miejscach
wybuchów jądrowych, niby odciski palców na miejscu zbrodni...
v
Powierzchniowe złoża złota w prowincji Otago, które są
rozmieszczone koncentrycznie wokół krateru Tapanui i wskazują na przebieg fali
uderzeniowej po eksplozji. Mechanizm wyrzucenia złota na powierzchnię Ziemi w
prowincji Otago jest według prof. Pająka identyczny z działaniem separatorów wibracyjnych
ciał sypkich. Mechanizm ten uruchomił się wtedy, gdy wybuch spowodował silną
wibracje gruntu i trzęsienie ziemi.
v
Maoryjskie nazwy okolic krateru Tapanui. Maorysi, jak i inne
narody maja zwyczaj nadawania nazw miejscom, w których w przeszłości rozegrały
się ważne wydarzenia. Dotyczy to nazw z okolicy Tapanui, które wskazują na
dawna tragedię. Prof. Pająk przytacza niektóre z nich: HAKATARAMEA -
znaczy tyle, co „ogień rozpalony przez odpoczynek latającego statku”; HOKANUI
- „wianek strzelających płomieni”; MATAURA - „świecący niebieski
statek”; OMARAMA - „odpadły od Księżyca” (!!!); OTARAIA -
„odpadły róg, rozbity na części”(!!!); POMAHAKA - „noc wielu
strzelających płomieni”; PUKERAU - „góra, która zatrzęsła światem”; WAIPAHI
- „horyzont wybuchającego ognia” czy wreszcie TAPANUI - „ogromny
wybuch”![6]
v
Maoryjskie legendy wprost mówiące o eksplozji. Legendy tubylców
bardzo często mówią o zdarzeniach związanych z katastrofą w Tapanui. Jedna z
nich mówi o obiekcie w kształcie rogu świecącym jak Księżyc, który eksplodował
nad Tapanui i spowodował straszliwe spustoszenie, śmierć, pożary i wyginięcie
ptaków Moa. Powstanie wyspy Stewart według prof. Pająka jest związane
także z piękną i romantyczną legendą. W języku Maori ten skrawek ziemi
przy Nowej Zelandii nosi nazwę RAIKURA , co znaczy „rozżarzone niebo”.
Nazwa ma przypominać dzień, w którym statek synów wodza nieba przybył, by
spotkać się z żona miejscowego wojownika. Jej małżonek by nie dopuścić do tego
spotkania, wywiózł żonę na Wyspę Południową. Kiedy wódz nieba ujrzał, ze
kobieta znikła, jego statek udał się na poszukiwania. Po przybyciu nad Tapanui
i nieudanym randez-vous wódz nieba wybuchnął gniewem i rozpalił niebo i
ziemię ogromnym ogniem śmierci i zniszczenia. Nazwy miejscowości, które
skatalogował etnograf John White w swej książce „Ancient History of the
Maori” czyta się jak w powieści fantastyczno-naukowej: „Wojna we
Wszechświecie”, „Związki między bogami a ludźmi”, „Drogi z Ziemi ku gwiazdom”,
itp.[7] Z innego mitu zaś dowiemy
się, jak to bóg Rongamai wypowiedział wojnę plemieniu Nga-Ti-Hau: Jego
pojawienie się było, jak gorejąca gwiazda, jak ogień, jak Słońce. Rongamai spuścił się
z nieba na sam środek wioski: W ziemi powstała jama, obłoki pyłu przesłoniły
światło, huk przypominał grzmot piorunu, a potem szum muszli.[8]
v
Notatka kronikarza z katedry Canterbury. Ten zapis, który
zacytowałem na początku rozdziału prof. Pająk komentuje ściśle technicznym
językiem: Błysk pierwszego obiektu eksplodującego nad Tapanui odbił się od
księżycowego globu, jak od zwierciadła wypukłego, co na świadkach sprawiło
wrażenie rozszczepienia się rogów Księżyca. Potem magnetyczne fale eksplozji
szerzące się w jonosferze spowodowały falowanie mas zjonizowanego gazu i w
rezultacie skakanie obrazu Srebrnego Globu wiszącego nisko nad horyzontem. Po
tym pierwszym wybuchu, statki w kształcie cygar dalej eksplodowały, przy czym
każdy wybuch wywoływał takie same efekty, jak ten pierwszy, tj. ognisty błysk i
falowanie obrazu Księżyca. To wszystko potem wywołało efekt przyciemnienia jego
blasku.[9]
Ślady podobnych
wydarzeń możemy znaleźć dzisiaj także na całym świecie. Miedzy innymi na Wyspie
Wielkanocnej, małym skrawku suchego lądu wśród przestworów wodnych Pacyfiku,
gdzie poza znanymi na całym świecie ogromnymi figurami z kamienia, znajdują się
tam inne niemniej ciekawe rzeźby.
W największych
muzeach świata, w niektórych zbiorach prywatnych i gdzieś w głębi pieczar
rodzinnych w łonie Wyspy Wielkanocnej znajdują się wyrzeźbione w drewnie
figurki zwane Moai-Kava-Kava. Przedstawiają one mężczyzn z wystającymi
żebrami, zapadniętymi piersiami, przedłużonymi uszami, kozimi bródkami i
wychudłym ciałem. Na zdjęciach możemy ujrzeć trzy dominujące cechy ich
fizjognomii: kacheksję, strupy i otwarte rany na ciele. Nic dziwnego, że w 1965
roku pokazał się pogląd, że figurki te przedstawiają ofiary silnego
napromieniowania radioaktywnego, na który była kiedyś ta wyspa wystawiona.
Francuski badacz Francois Maziére w swej książce pt. „Tajemnica Wyspy
Wielkanocnej” pyta wprost, czy w przeszłości wyspa ta nie dostała potężnej
dawki promieniowania jonizującego pochodzącego z innego świata, wskutek
zetknięcia się z Przybyszami i Ich techniką, co stało się impulsem do
wytwarzania wotywnych rzeźb, jako pamiątki z tych czasów.[10] Oczywistym jest, że
wygląd tych ludzi wskazuje na to, że cierpieli oni na chorobę popromienną - konkluduje on.
Skąd się wzięło
promieniowanie na Wyspie Wielkanocnej przed kilkoma stuleciami?
Francois Maziére przy
pomocy swej małżonki Tily zapisał na Wyspie Wielkanocnej legendę ostatniego
człowieka znającego Rongo-Rongo o wielce skomplikowanym imieniu A Ure Auviri
Porotu legendę o tym, jak to w dawnych czasach wyspę dotknął „palec boga
Uoke”, który całą ją rozkołysał. Podobna legendę o piorunie boga Make-Make
zapisał już w 1924 roku, angielski etnograf Macmillan Brown. Inne
podanie mówi o „padającym niebie, które patrzyło, czekało i znów odleciało w
górę”. Postawmy sobie pytanie: Jak człowiek przed ośmioma wiekami miał opisać
start i lądowanie statku kosmicznego? Czy tak?
W tej chwili zaczynamy
domyślać się, że Wyspa Wielkanocna, podobnie jak Wyspa Południowa Nowej
Zelandii, stała się onegdaj celem uderzenia BMR. Czy była to głowica bojowa,
która zeszła z orbity z prędkością „błyskawicy boga Make-Make”? A może ktoś tej
wyspy użył tak, jak my użyliśmy atolu Bikini? Jako atomowy poligon? Samolot
wylądował, jego załoga zainstalowała „urządzenie termojądrowe” i odleciała, zaś
samo urządzenie wybuchło przy okazji rozpylając połowę wyspy w atmosferze...
NB, to, co ludzie zrobili z tymi rajskimi atolami Polinezji woła o pomstę do
nieba!!!...
Zasadnicza różnica
pomiędzy dwoma tymi hipotezami spoczywa w tym, że jeżeli w pierwszym przypadku
zabijał ludzi jakiś anonimowy system prehistorycznego programu SDI, to w
przypadku drugim szło o przygotowaną co do szczegółu akcję. Komuś zależało na
tym, by modele dzisiejszych duchów Moai-Kava-Kava były dokumentacją jego
doświadczeń z bronią jądrową!...
Silny traumatyzm, jaki cechuje Polinezyjczyków nie jest dziełem
przypadku czy akcydentalnego wypadku - jest to pozostałość wstrząsu duchowego,
i że nie ma on sobie równego na innych wyspach. Czy to się komu podoba, czy nie
- Wyspę Wielkanocną napadły takie siły, które jak uważam, są obecne także i
dziś i są silne na tym skrawku ziemi, która tak strasznie zmienił ogień -
- jak pisał F.
Maziére. Wiemy, j a k i e to siły ma na myśli autor. To te siły,
które spowodowały powstanie długiego na 800 m i szerokiego na 200 m łożyska
wulkanicznego szkliwa na Rano Raraku i nie zapomniały w jego kraterze umieścić
typowy krater poimpaktowy. Albo te same siły, które przetopiły minerały w
szkliwo wulkaniczne wbrew temu, że wulkany na wyspie są nieczynne od tysięcy
lat.
Kluczem do tajemnicy
Wyspy Wielkanocnej jest ogień. Znaleziska ziarenek pyłku kwiatowego wskazują na
to, że Wyspa Wielkanocna miała bogata florę, i że nie były to gaje palmowe -
jak to sugerują twórcy filmu „Rapa-Nui” z Kevinem Costnerem w roli
głównej, a które potem znikły pod toporami ludzi. Roślinność - jak to
dowiadujemy się z rdzeni odwiertów osadów jeziornych w Rano Raraku i Rano Kao -
wyginęła na wyspie wskutek burz ogniowych. Bogaty materiał paleobotaniczny
analizował prof. O. H. Selling z Narodowego Muzeum Przyrodniczego w
Sztokholmie, a wyniki opublikowali Thor Hayerdahl i E. N. Fedron jr. w pracy pt. „Archeology of the Easter Island and the Eastern Pacific”, Santa Fé
1961.
Jak pisze norweski
badacz Wyspy Wielkanocnej znany podróżnik i uczony Thor Hayerdahl - zniszczenie
roślinności na wyspie było tak dokładne, jakby z całej flory wyspiarskiej nie zostało
nic. Potem dopiero na wypalonej ziemi pojawiła się trawa i paprocie.[11] Zagadkowa jest na wyspie
obecność wielu rodzinnych pieczar, jakby rodzinnych schronów, w których
mieszkańcy spędzali swe życie i które służyły jako depozyt cennych i świętych
przedmiotów, ale głównie były to schrony ze składami, bardzo podobne do tych ze
współczesnych podręczników Przysposobienia Obronnego...
Tajemnicą owiany jest
także zanik cywilizacji Wyspy Wielkanocnej, która tak nagle zgasła, kiedy już
dojrzała do doskonałości. Z dnia na dzień, jej bogata kultura została
zniszczona i to do imentu, i to tak szybko, że rzeźbiarze opuścili
niedokończoną moai o wielkości 7-piętrowego domu! I to było tak szybko,
że pozostawili na miejscu narzędzia pracy! Prace w kamieniołomach i przy ahu
zostały przerwane i nigdy już się do nich nie wróciło. Wielotonowe posągi
zrzucono z ahu - domy spalono doszczętnie i to tak, że popękały kamienie
z ich fundamentów, a całe rody ukrywały się przez lata w podziemnych schronach
wyspy.
Także groby świadczą
o wszechobecnym upadku i zarazie na wyspie. Przed upadkiem panował tam
niepolinezyjski zwyczaj kremacji zwłok i składania popiołów w pogrzebowych
skrzynkach obłożonych kamieniami w bliskości ahu, potem trupy chowano
masowo pod stosy nieociosanych głazów, ułożonych w bezkształtne stosy i byle
gdzie na równinie Orongo, albo do podziemnych komór, niedbale wybudowanych pod
twarzami czy brzuchami obalonych figur Moai.
I tak już całkiem na
koniec jeszcze jedno spostrzeżenie - a mianowicie: Figurki Moai-Kava-Kava sa
zjawiskowo podobne do ofiar choroby popromiennej i wedle tubylczych legend są
to przedstawiciele rasy, których znaleźli Polinezyjczycy po przybyciu na Wyspę
Wielkanocną.[12]
„Długousi”, bo tak siebie nazywali, przybyli na wyspę w XII wieku - w roku eksplozji
w Tapanui i notatki canterburskiego kronikarza o chwiejącym się Księżycu -
dokładnie w roku Pańskim 1178...
KONIEC
[1] J. Pająk - „Noc
strzelających płomieni” w „Nieznany Świat” nr 7,1995, s. 4.
[2] Przy
założeniu, że ta ostania miała moc 60 kt TNT. Bomba ta miała moc tylko 20 kt, a
zatem współczynnik ten wynosi nie 1.000
ale 3.000 razy - uwaga tłumacza.
[3] Zob. B. Huevelmans - „Na
tropie nieznanych zwierząt”, Warszawa 1965.
[4] Być
może ptaki te przeżyły wybuch termojądrowy i zmarły wskutek następstw choroby
popromiennej i poparzeń termicznych II i III stopnia, które chciały złagodzić wodą
- przyp. tłum.
[5] Kwarc
pod wpływem wysokich ciśnień, temperatur i promieniowania zmienia barwę i
strukturę, co pozwala na określenie parametrów wybuchu jądrowego - uwaga tłum.
[6] Zob. J. Pająk - ibidem, s.
5.
[7] Zob. J. White - „Ancient History of the Maori”,
t. I i II, Wellington 1887.
[8] Zob. N. Wachtel - „La vision des vaincus”, Paryż
1971.
[9] J. Pająk - „Tapanui Cataclysm - an Explanation
for the Mysterious Explosion in Otago, New Zealand, 1178 a. D.”, Dunedin 1989.
[10] Zob. F. Maziére - „Fantastique Ile de
Pasquas”, Paryż 1965.
[11] Zob. także Th. Hayerdahl - „Early Man and the
Ocean”, Londyn 1978.
[12] Zob. także Th. Hayerdahl
- „Aku-Aku”, Warszawa 1963.