Gen. Wojciech Jaruzelski - zdrajca czy bohater?
Witalij Kariukow
W dniu 18.XI.1945 roku,
mieszkańcy Warszawy odsłonili pomnik, na którym było napisane: …Braciom w broni, którzy oddali swe życie za
wolność i niepodległość polskiego narodu…. Po 66 latach pomnik
zdemontowano.
Dnia 6 lipca (2014 r. – przyp.
tłum.) Wojciech Jaruzelski, który
zmarł pod koniec maja (25 maja – przyp. tłum.), skończyłby 91 lat. Według
rozpytania wśród Polaków, on wszedł do dziesiątki najpopularniejszych polskich
polityków w XX wieku. A był czas, kiedy to gen. Jaruzelski był w Polsce
niepodzielnym władcą. Podobnie jak radziecki gensek, do 1981 roku skupiał on w
swym ręku z początku kilka funkcji: premiera, głównodowodzącego wojskowego,
ministra obrony Polski, a także funkcję I sekretarza KC PZPR. To właśnie to „jedynowładztwo” pozwoliło gen.
Jaruzelskiemu pójście na kompromis ze Związkiem Radzieckim i wprowadzenie stanu
wojennego, ratując w ten sposób swój kraj od wtargnięcia radzieckich wojsk, na
terytorium Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. (podkreślenie moje –
tłumacz) Przy tym generał przewidział, że wybierając pomiędzy złym i gorszym
wariantem, na długie lata zapracował on sobie na miano największego zdrajcy
swego narodu.
Niedaleko
pada jabłko…
Wojciech Witold Jaruzelski
urodził się w dniu 6.VII.1923 roku w polskiej wsi Kurów, w rodzinie
szlacheckiej mającej swe początki jeszcze w XIII wieku. Ukończył on elitarną
szkołę katolicką. Był aktywnym harcerzem: chodził na rajdy harcerskie, uprawiał
sporty i przygotowywał się do służby wojskowej. Od dzieciństwa wpajano mu to, że
młody człowiek powinien wiedzieć, kto jest jego wrogiem, żeby być zawsze
gotowym na odparcie ataku każdego agresora. Kto był tym agresorem? – mały
Wojtek to wiedział od pieluch. Wszak on od dzieciństwa był poddawany
antyrosyjskiej propagandzie, która była bardzo silna w jego otoczeniu. Także i
przodkowie Jaruzelskiego nie odznaczali się lojalnością wobec Rosyjskiego
Imperium, w skład którego wchodziła Polska, a potem i Rosji Radzieckiej. Jego
dziadek ze strony ojca był aktywnym uczestnikiem powstania w 1863 roku
(Powstania Styczniowego – przyp. tłum.) za co został zesłany na Syberię. Zaś
rodzina w ramach kary została pozbawiona części swego majątku. Ojciec Władysław walczył przeciwko Armii
Czerwonej w czasie nieudanej ofensywy Tuchaczewskiego
na Warszawę w 1920 roku. Drugiego dziadka ze strony matki bolszewicy omal nie
powiesili.
Niezbyt mądrze rodzina
Jaruzelskich po wtargnięciu Armii Czerwonej do Polski w 1939 roku wyjechała do
sąsiedniej Litwy. I tak w 1940 roku, kiedy Litwa weszła w skład ZSRR i
radzieckie kierownictwo postanowiło ochronić terytorium tego nadbałtyckiego
państwa przed Polakami i innymi „kłopotliwymi” narodowościami. I tak 16-letni
Wojciech Witold pojechał w ślad dziadka na Sybir. A tak dokładniej, to do
Ojrockiego Okręgu Autonomicznego, po 1948 roku Górno-Ałtajskiego OA,
Ałtajskiego Kraju.
„Umówiliśmy
się…”
Z powodzeniem płodząc swych
kolejnych nieprzyjaciół, otoczenie Stalina
ze wszystkich sił wychowywało przyszłych przeciwników władzy radzieckiej. Ale w
przypadku przyszłego generała wszystko wyszło akurat na odwrót: poznawszy
dokładnie Sybiraków, przesiąkając ich kulturą i charakterem, ten potomek
rusofobów polubił rosyjskich ludzi. za ich ciepło i serdeczność za to, że w
razie biedy dzielili się z nim ostatnim kawałkiem chleba.
Sam Wojciech z matką i młodszą
11-letnią siostrą znalazł się w Turoczaku, gdzie pracował do 12 godzin dziennie
na leśnych wyrębach, gdzie w pełni poznał, co znaczy dystrofia, niedojadanie i
zastraszanie ze strony oprawców z NKWD. Według innych danych, młody Jaruzelski
początkowo został wysłany do prac przymusowych do kopalni węgla w Karagandzie w
Kazachstanie. Ojca zesłano jeszcze dalej – do Krasnojarskiego Kraju, gdzie w
jednym z obozów terminalnie zarwał swe zdrowie. Faktycznie, po porozumieniu
Stalina z szefem polskiego rządu na wychodźstwie – gen. Władysławem Sikorskim – w 1942 roku, Władysławowi Jaruzelskiemu
zezwolono na wyjazd do Bijska, gdzie mu się udało spotkać z rodziną, która
półlegalnie (im nie wolno było mieć dokumentów osobistych) przyjechała do tego
miasta. Spotkanie to, jak się okazało, było ostatnim – ojciec wkrótce umarł.
Wojciech nie patrząc na
katorżniczą pracę, po pracy znajdował czas na czytanie rosyjskiej klasyki, choć
nie miał do tego warunków. W rezultacie przymusowej pracy w kopalni i na
wyrębach leśnych, na całe życie uszkodził sobie kręgosłup i wzrok. Problemy ze
wzrokiem prześladowały Jaruzelskiego do końca życia: przez cały czas musiał
nosić ciemne okulary.
Jat to by nie było, ale
tragedia rodzinna nie zmieniła stosunku Jaruzelskiego do Rosjan, zaś powszechna
w tych czasach nienawiść do hitlerowców spowodowała go do wstąpienia do
formującej się na terytorium ZSRR polskiej 1. Dywizji Piechoty (DP) im.
Tadeusza Kościuszko, wchodzącej w skład 1. Armii Wojska Polskiego.
W
przekładzie z riazańskiego na polski
Ukończywszy z wyróżnieniem
Riazańską Szkołę Piechoty, Jaruzelski przeszedł drogę od chorążego do
porucznika i zakończył wojnę w tym stopniu wojskowym. Walczył na początku w 2.
DP im Henryka Dąbrowskiego jako dowódca plutonu strzelców, a potem jako dowódca
konnego zwiadu. A pod koniec wojny dowodził już pułkowym zwiadem. Jaruzelski
forsował Wisłę, utrzymywał Przyczółek Magnuszewski, wyzwalał Warszawę,
szturmował Wał Pomorski, brał udział w walkach o Odrę i Łabę, walczył na
przedmieściach Berlina. Odniósł dwie rany i ciężką kontuzję. O jego szlaku
bojowym mówią dziesiątki bojowych odznaczeń i medali radzieckich, polskich,
czechosłowackich, bułgarskich, wschodnioniemieckich, węgierskich, francuskich,
belgijskich oraz mnóstwo medali jubileuszowych z dziesiątków krajów.
Co pomogło młodemu oficerowi
zrobić tak zawrotną karierę w rodzinnej Polsce? Wszak takich perspektywicznych
oficerów frontowych, zdyscyplinowanych i pełnych ambicji było dostatecznie
dużo. Można wiele o tym mówić. Jednakże – po pierwsze: Jaruzelski jako człowiek
niegłupi szybko zrozumiał, skąd wieje wiatr, dlatego zaraz po wojnie wstąpił do
Komunistycznej Partii Polski (KPP), przekształconą później w PZPR. Po drugie –
Wojciech nie skończył swej edukacji wojskowej i po ukończeniu szkoły w Riazaniu
podjął studia na Akademii Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
Z drugiej strony nie wolno
zapominać, że jeszcze przed sama wojną, w 1939 roku (dla ZSRR II Wojna Światowa
rozpoczęła się 22.VI.1941 roku od agresji hitlerowskich Niemiec na Związek
Radziecki – przyp. tłum.), w Katyniu i innych miejscach, na rozkaz Stalina
zlikwidowano kwiat narodu polskiego: zawodowi wojskowi z dowódcami armii –
generałami i wyższymi oficerami. A także inteligencja: nauczyciele, uczeni,
prawnicy, lekarze, architekci, leśnicy – słowem wszyscy, którzy podlegali służbie
wojskowej po wejściu wojsk hitlerowskich do Polski.
[W 1939 roku dopiero zapadły
decyzje o eksterminacji Polaków na obszarach Polski zajętych przez Rosjan i
Niemców na mocy porozumienia Hitler – Stalin z sierpnia 1939 roku. Uzgodnienia
co do detali podjęto w czasie wspólnych konferencji w Krakowie i Zakopanem na
przełomie lat 1939/40. Strona radziecka zaczęła je wykonywać od marca 1940 roku
na mocy tajnej decyzji P13/144 z dnia 5.III.1940 roku oraz wynikającego z niej rozkazu
nr 00350 (prefiks „00” oznacza TAJNE SPECJALNEGO ZNACZENIA) z 22.III.1940 roku,
zaś w dniu 5.IV.1940 roku rozpoczęto mordowanie polskich jeńców w Katyniu –
uwaga tłum.]
Gen. Jaruzelski dokonuje uroczystej promocji oficerów piechoty
I chociaż frontowców było pod
dostatkiem, to jednak katastrofalnie brakowało ludzi wykształconych i z inicjatywą,
z przygotowaniem polityczno-ideologicznym. Skąd można było wziąć takowych,
skoro według słów samego Jaruzelskiego – Polska jeszcze w 1945 roku pozostawała
zacofanym, średniowieczno-feudalnym państwem.
Już
po wojnie, kiedy pojawiałem się w miejscach, gdzie się wychowałem, to chłopi
nie zwracali się do mnie inaczej, jak przez „wielmożny pan” i zdejmowali
czapki. Omal po rękach nie całowali (jak mojego ojca jeszcze przed wojną) –
wspominał później Wojciech Jaruzelski.
Jeszcze jedną trampoliną w
karierze Jaruzelskiego był powrót z ZSRR marszałka Konstantego Rokossowskiego w 1956 roku, który przez długi czas
zajmował stanowisko głównodowodzącego WP i ministra obrony Polski. W tym czasie
Jaruzelski był już generałem brygady. A w 1960 roku, już w stopniu generała
dywizji otrzymuje pierwszą poważną funkcję – szefa Głównego Zarządu
Politycznego Wojska Polskiego – GZP WP. W czasie kolejnych czterech lat
Jaruzelski został szefem sztabu WP, a od 1969 roku piastował funkcję ministra
obrony Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.
„Wojna
polsko-jaruzelska”
I już w następnym roku armia
podniosła broń. W 1970 roku w kraju zaczął się ostry kryzys ekonomiczny, z
powodu którego naród w zimie wyszedł na ulice (tzw. „wydarzenia grudniowe 1970
roku” na Wybrzeżu – przyp. tłum.) W grudniu tegoż roku jedna z takich
demonstracji w Gdańsku (w rzeczywistości było to w Gdyni i Szczecinie, w dniach
17 i 18.XII.1970 roku – przyp. tłum.) została ostrzelana przez wojsko. Zginęły
44 osoby. I chociaż Jaruzelski nie wydał rozkazu strzelania do protestujących
(wyszedł on z KC PZPR) jego wrogowie przypisali to przestępstwo ministrowi
obrony.
Ale prawdziwa „wojna
polsko-jaruzelska” – jak naród nazwał te wydarzenia – wybuchła w grudniu 1981
roku. Zaczęła się ona od wystąpienia głównodowodzącego w radio i TV. Oświadczył
on, że w warunkach panującego chaosu ekonomicznego, politycznych prowokacji i
groźby rozlewu krwi, rząd został zmuszony do ogłoszenia w kraju stanu
wojennego. I znów demonstracje, demonstracja siły armii, konfrontacja narodu z
władzą i systemem, które już dawno wymknęły się spod kontroli. Niestety, nie
dało się uniknąć tego, czego generał obawiał się najbardziej – przelewu krwi.
Dlatego też wszystkie następujące po nim dni i tygodnie stały się dla
Jaruzelskiego autentycznym koszmarem. Według jego późniejszych słów myślał on
nawet o samobójstwie. Można go zrozumieć, jeżeli zrozumie się w pełni ten
nacisk, jaki wywierała nań Moskwa. Jeszcze 3 kwietnia (1981 roku) w Brześciu
doszło do ultratajnego spotkania głównodowodzącego z przedstawicielami
kremlowskich resortów siłowych: marsz. D.
Ustinowem (dowódca Armii
Radzieckiej) i gen. armii J. Andropowem (szef KGB). O czym oni tam rozmawiali, można się tylko
domyślać.
Stan wojenny - polskie czołgi idące na Poznań
W latach 90., w czasie rządów Borysa N. Jelcyna, jego doradca Siergiej Stankiewicz ze swymi ludźmi usiłowali znaleźć dokumenty o przygotowaniach
Kremla do inwazji na Polskę w 1981 roku. Na próżno. Tak samo, jak nie można było
znaleźć stenogramu z rozmowy przeprowadzonej specjalną linią łączności przez
szefa KGB Jurija Andropowa z polskim przywódcą na tydzień przed wprowadzeniem w
Polsce stanu wojennego.
[To jest oczywiste, bowiem w
takich przypadkach nie pozostawiało się żadnych dokumentów. Sprawa została
dokładnie wyczyszczona, kiedy gensekiem został Jurij W. Andropow (1982-84) lub Konstantin U. Czernienko (1984-85), NB
który zamierzał przeprowadzić proces rehabilitacyjny Stalina. Wszelkie
dokumenty zostały zapewne zniszczone – uwaga tłum.]
Jeszcze nigdy tego opanowanego
generała nikt nie widział w takim stanie, jak właśnie po tej rozmowie.
Jaruzelski – wedle słów naocznych świadków – wyszedł ze swego gabinetu śmiertelnie
blady i cicho powiedział:
- Jeżeli nie zaczniemy my – to zaczną
oni…
Cokolwiek powiedział, następca
Żelaznego Feliksa (chodzi o Feliksa E.
Dzierżyńskiego – pierwszego szefa wszechrosyjskiej Czeki czyli późniejszego
KGB – przyp. tłum.) potrafił on zlasować
mózg każdemu, z kim rozmawiał. Tak więc spekulacje tych, którzy oskarżają
generała o złą wolę można nazwać nieprzekonywującymi. I na odwrót, w kwietniu
1990 roku, Jaruzelski ze swej inicjatywy usiadł do stołu rozmów z opozycją.
Przyznał się do porażki polityki socjalizmu, rozwiązał PZPR i dobrowolnie oddał
władzę.
[W rzeczywistości Okrągły Stół
miał miejsce od lutego do kwietnia 1989 roku, a jego następstwem były częściowo
wolne wybory czerwcowe. PZPR została rozwiązana na XI Zjeździe, który miał
miejsce w dniach 27-30.I.1990 roku. Gen. Jaruzelski objął urząd prezydenta
Polski i piastował go w latach 1989-90 – przyp. tłum.]
Wojciech Jaruzelski odwiedza grób swego ojca w Bijsku
Moje
3 grosze
Porównanie gen. Jaruzelskiego do
gen. Augusto Pinocheta ubliża temu pierwszemu, choćby dlatego, że w stanie
wojennym zginęło ok. 100 osób. Pinochet zamordował 3500 Chilijczyków, a na
dodatek okazał się pospolitym złodziejem… Tak samo wypada porównanie z Józefem
Piłsudskim, którego zamach majowy pozbawił życia ponad 500 osób. Mogę
powiedzieć tylko to, że wprowadzając stan wojenny miał rację – nie było innego
wyjścia. Każde inne kończyło się krwawą kaszą, wojną domową i w rezultacie
wkroczeniem wojsk radzieckich, wschodnioniemieckich i czechosłowackich. Po
prostu dlatego, że ZSRR nigdy nie pozwoliłby sobie na pojawienie się u swych
zachodnich granic kapitalistycznej półenklawy, stanowiącej bazę agresji
przeciwko niemu, o czym w dniu dzisiejszym roją sobie niektórzy polscy politycy
na amerykańskim garnuszku.
O tym, że Rosjanie nie weszliby
do Polski w przypadku zaniechania działania przez gen. Jaruzelskiego mogą
opowiadać tylko ci, którzy nie mają zielonego pojęcia o ówczesnych realiach
politycznych i militarnych w Europie, albo są zwariowani przez
prawicowo-kościelną propagandę tradycyjnie nienawidzącej gen. Jaruzelskiego. A
przecież…
A przecież jeszcze żyją ludzie,
którzy na własne oczy widzieli oczekujące na rozkaz wtargnięcia do Polski
dywizje radzieckie, wschodnioniemieckie i czechosłowackie. Świadkowie, którzy
widzieli lądujące na polskich lotniskach samoloty z charakterystycznym logo
Czechosłowackich Sił Powietrznych. Żyją ci, którzy spotykali na ulicach
polskich miast młodych, jednolicie ubranych, krótko ostrzyżonych mężczyzn o
prezencji sportowców, mówiących po czesku czy słowacku. Żyją jeszcze ludzie,
którzy już od października 1981 roku obserwowali ruchy zgrupowań okrętów
znajdujących się poza 12. milą naszych wód terytorialnych, okręty te potem
zablokowały polskie porty…
Kłamstwa o stanie wojennym są
fundamentem Rzeczpospolitej Polskiej nr III i ½ i pozostałych kłamstw
wypowiadanych z trybuny sejmowej, kościelnej ambony czy w publikacjach IPN. Nic
z tego dobrego nie wyjdzie. Te 25 lat „wolności” zostało zmarnowane przez
wyznawców tych bredni wyssanych z palca płatnych pismaków, którzy cieszą się z
ochłapów z pańskiego stołu, zamiast zastawić ten stół u siebie. I rację miał Stanisław Lem pisząc, że w Polsce lepiej być parobasem u możnych, niż królem u
idiotów…
Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 28/2014, ss. 18-19
Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©