Siergiej A. Piszczulin z Szełopugina, Zabajkalski Kraj
Jest w naszym kraju miejscowość,
którą nazywają Szamanką. Tam znajduje się bagienko. Z pozoru wygląda jak małe
śródleśne jeziorko, jakieś 10 m średnicy. Wydawałoby się, że niczego w nim
osobliwego nie ma, takich tysiące mamy na Zabajkalu. Ale to tak się wydaje na
pierwszy rzut oka!
Kiedy zbliża się wieczór, to do
tego bagna zbliżać się było straszno – jego dno wyglądało jak krater – przy
czym jego głębokość była niezmierzona. Miejscowi chłopi rzucili tam
trzydziestometrowy sznur z obciążeniem – dna nie dosięgli, bo obciążenie sznura
nie osłabło. Woda w bagnie zawsze była biaława, być może wapienna i bardzo
zimna. Nie było w niej żadnych zwierzątek i żyjątek, tylko jej powierzchnia
była pokryta jakąś dziwną buro-zieloną roślinnością. Od czasu do czasu, Bóg wie
z jakiej głębiny, wylatywały długie łańcuszki baniek jakiegoś bezwonnego gazu.
Nie byłem tam wiele lat. Od
tego czasu z młodnika wyrosły drzewa, a wszystkie kępy porosły olchami, dlatego
też długo krążyłem, zanim nie trafiłem na to fantastyczne bagienko. Przyznaję,
że będąc tam samemu czułem się nieswojo. Nie opuszczało mnie uczucie, że ktoś
mnie intensywnie obserwuje.
Postałem na brzegu jeziorka,
obszedłem je dookoła, sfotografowałem ze wszystkich stron. Nawet nie zdawałem
sobie sprawy, jaka niespodzianka czeka mnie w domu! Kiedy zacząłem przeglądać
zdjęcia, to okazało się że na wszystkich ośmiu zdjęciach bagienka, zrobionych z
różnych ujęć, znajduje się ciemna plama, podobne do kłębu czarnego dymu.
Wyglądało to tak, jakby znajdował się on na wysokości 3 m nad wodą, dokładnie
nad środkiem tego niezwykłego zbiornika wodnego. Zobaczcie sami…
Tekst i zdjęcie – „Tajny XX
wieka” nr 33/2014, s.24
Przekład z j. rosyjskiego – Robert
K. Leśniakiewicz ©