„Haunebu V” nad Atlantykiem
Trzej
jednakowi mężczyźni pilotowali pozaatmosferyczny bombowiec „Haunebu V” w
przestrzeni podorbitalnej nad Atlantykiem. Na jego pokładzie znajdowało się
osiem amerykańskich bomb głębinowych Mark XI z czasów Drugiej Wojny
Światowej. W dwudziestym pierwszym wieku do walki z okrętami podwodnymi używano
torped i rakieto-torped z głowicami konwencjonalnymi i nuklearnymi o dużym polu
i sile rażenia, i tylko Rosjanie używali jeszcze wyrzutni rakietowych bomb
głębinowych. Do tej roboty, jaka było bombardowanie wraków okrętów podwodnych
leżących na dnie, te stare amerykańskie bomby nadawały się idealnie.
- Uwaga!
– powiedział dowódca bombowca – zbliżamy się do celu numer jeden. Pięć minut do
celu. Przygotować bomby do zrzutu!
Jeden z
mężczyzn pstryknął czterema przełącznikami na tablicy kontrolnej. Drugą dłoń
położył na czerwonej rękojeści otwierającej komorę bombową.
- Do
zrzutu gotów! – zameldował.
- Uwaga –
powiedział pilot – wchodzimy w atmosferę.
Bombowiec
wślizgnął się w gęstsze warstwy atmosfery i podjął lot na stałym pułapie dwóch
tysięcy metrów nad powierzchnią Morza Norweskiego. Do celu pozostało jeszcze
dwie minuty lotu.
Dowódca
spojrzał w dół. Powierzchnia morza była niemal idealnie gładka, tylko na kursie
widać było jakiś wielki, biały jacht zmierzający na południowy-zachód.
-
Przygotować się do ataku – wydał następny rozkaz.
„Atlantis MMII” - Morze Norweskie, 73°14’N –
o13°30’E
Po
godzinie wyciągnęliśmy ROV-a i zapakowaliśmy go do specjalnego zasobnika na
rufowym pokładzie. Gemma powoli wykręciła „Atlantis MMII” ustawiając jacht
dziobem w kierunku zachodnim. Ruszyliśmy z prędkością piętnastu węzłów.
-
Nierozpoznany obiekt nadlatuje z kierunku dwa-pięć-zero – usłyszeliśmy głos
Atis – jest na kontrkursie.
- Co to
za obiekt? – zapytałem.
- Nie
wiem… - w głosie Atis zabrzmiało autentyczne zdumienie – jeszcze czegoś takiego
nie widziałam!
- Oż courde’elebele’fix! – rozległ się głos
Gemmy – Danielito, patrz, to nasi
znajomi z Tunezji!
Wziąłem
drugą lornetę i spojrzałem. Poczułem, jak robi mi się zimno. Nad morzem na
wysokości jakichś pięciuset metrów sunął powoli latający talerz ze znakami
teutońskiego krzyża i runami SS. Hitlerowcy z Andyjskiej Twierdzy.
- Co oni
tutaj robią? Mam nadzieję, że nie poślą nas na dno… - rzekłem tknięty nagłym
niepokojem. Po ataku klonów w Zagubionym Mieście mogłem się po nich spodziewać
najgorszego.[1]
Latający
talerz przeleciał nad nami i skierował się wciąż zwalniając nad miejsce, które
niedawno opuściliśmy…
„Haunebu V” nad pozycją 73°14’N
– o13°30’E
- Stop!
Jesteśmy na miejscu – dowódca bombowca jeszcze raz sprawdził namiar. Jego
maszyna zawisła na wysokości dwudziestu metrów nad lustrem wody. Z pokładu
wpadła do wody boja sonarowa. Przez chwilę uaktywniała się a następnie wpuściła
w głębinę serię impulsów.
Dowódca
przez chwilę porównywał wskazania sonaru z mapą. Trafili idealnie – pod nimi
znajdował się wrak radzieckiego okrętu podwodnego, który mieli rozwalić serią
bomb głębinowych. Ich wybuch miał rozwalić zgromadzone tam głowice nuklearne i
reaktor jądrowy. Powstałe skażenie radioaktywne miało się rozprzestrzenić na
cały Atlantyk. Podobnie miało być z wrakiem innego radzieckiego atomowca,
którego mieli rozwalić w drugiej kolejności. Dowódca przez moment pomyślał z
dziką radością, że oto właśnie odpłaca się krajowi, który tak bardzo przyczynił
się do klęski Tysiącletniego Marzenia Pierwszego Führera…
-
Jesteśmy nad celem – powiedział głośno – zaczynamy! Do zrzutu!…
- Gotowy!
– zameldował bombardier.
- Zrzut!
– dowódca wydał rozkaz zdecydowanym głosem.
„Atlantis MMII”
- Co oni
robią? – Gemma wciąż lornetowała latający talerz, który zatrzymał się nad
powierzchnią morza i wyrzucił na jego powierzchnię jakiś przedmiot.
- To boja
sonarowa – odpowiedziała Atis.
- Mon Dieu! – krzyknęła Naïs – oni
namierzają wrak „Komsomolca”!
- Ci
cholerni Boches chcą go rozwalić –
powiedziałem spokojnie.
- Co
możemy zrobić!? – wykrzyknęła Naïs z przerażeniem w głosie.
- Nic… -
odparłem. – Czy ktoś to filmuje?
Obejrzałem
się i zobaczyłem Krystynę stojącą nad mostkiem z kamerą w ręce. Mikroskopijne
czerwone światełko wskazywało na to, że kamera działa.
„Haunebu V”
Dłoń
trzymająca rękojeść zdecydowanym ruchem przełożyła ja na czerwone pole. Drzwi
komory bombowej otworzyły się bezszelestnie i cztery kroplowate kształty wpadły
do morza z donośnym pluskiem.
-
Wysokość sto metrów – padł kolejny rozkaz.
Teraz
musieli czekać parę minut na wybuchy czterech stukilogramowych bomb i obejrzeć
efekty swej akcji.
„Atlantis MMII”
- Te
łajdaki wrzuciły coś do wody – zameldowała Gemma.
- Cztery
przedmioty o masie około stu dwudziestu kilogramów każdy – odezwała się Atis.
- Gdzie
one spadają? – zapytałem bardziej dla porządku, gdyż już znałem odpowiedź.
- Na wrak
„Komsomolca” – Atis powiedziała to martwym głosem.
- To
bomby głębinowe – powiedziałem – oni chcą rozwalić ten wrak i doprowadzić do
skażenia Morza Norweskiego i w ogóle północnej części Atlantyku…
„Haunebu V”
- Wybuch
za półtorej minuty – zameldował ten, który nasłuchiwał teraz głosów płynących z
wodnej toni.
- No to Sieg heil! – wykrzyknął dowódca.
- Heil! Heil! Heil! – powtórzyli jego
podwładni.
Nie
usłyszeli, że z wodnej toni popłynął niepokojący odgłos, przypominający bardzo
wyciągnięte wiiiizzzzzzzz…
„Atlantis MMII”
- Co to
takiego!? – wykrzyknęła Naïs z niebotycznym zdumieniem w głosie.
- Nie
wiem, jeszcze czegoś takiego… - zaczęła Atis, ale nie skończyła, bo to, co
zobaczyliśmy spowodowało, że sądziliśmy iż odeszliśmy od zmysłów.
Tajemniczy
dźwięk skończył się jakby cmoknięciem czy mlaśnięciem. Woda pod latającym
talerzem się wzburzyła i cztery bomby jak cztery czarne krople poleciały w jego
kierunku.
- Oh, bullshit! – usłyszałem za sobą
zachwycony głos Gemmy.
Cztery
punkty znalazły się na wysokości latającego talerza i w jednej chwili
eksplodowały czterema potężnymi błyskami pomarańczowego światła. W sekundę
później pojawił się kolejny krzaczasty błysk i pięć eksplozji rozbrzmiało nad
falami. Lawina płomienistych szczątków ciągnących za sobą smugi dymu wpadła w
morze, które z kolei pokryło się obłoczkami białej pary, kiedy rozgrzane
odłamki zetknęły się z wodą…
-
Nagrałaś to??? – krzyknąłem w stronę Krystyny.
- No
pewnie! – powiedziała zadowolonym tonem. – Mamy ich z głowy!
- Nie ma
się co cieszyć – mruknęła Gemma – to morze mi się nie podoba…
- Cholera
– usłyszeliśmy głos Naïs – prądu nie ma. Nic nie działa!
- Kamera
też padła – usłyszałem Krystynę.
Spojrzałem
na morze. Rzeczywiście, było dziwne. W promieniu pół kilometra od naszego jachtu
było nieruchome, jakby zastygłe. I naraz jakby zamknęła się nad nami biała,
matowa półkula. Poczułem dłoń Gemmy w mojej dłoni.
- A ja
myślałem, że coś takiego zdarza się tylko w Trójkącie – rzekłem ze zdumieniem.
- To na
pewno Oni – Krystyna spojrzała na
mnie znacząco – Podwodni Ludzie…
Patrzyliśmy
na wodę, jakby stamtąd miało nadejść jakieś rozwiązanie.
- Jest,
jest! – krzyknęła Gemma – patrzcie tam!
Spojrzałem
we wskazanym kierunku. Na wodzie widać było delikatny kilwater i odkosy czegoś
zbliżającego się do burty „Atlantis MMII”. Po chwili to coś wykonało zwrot.
-
Obijacze na burtę! – krzyknąłem do Gemmy rzucając ten, przy którym stałem i drugi
bliżej środka. Gemma pognała na rufę i rzuciła dwa tylne. Powietrze przy burcie
zgęstniało, zamigotało wszystkimi kolorami tęczy i zmaterializował się długi na
co najmniej sto dwadzieścia metrów statek o idealnie hydrodynamicznych
kształtach. Był ciemnoszary, ledwie odcinał się kolorem od koloru otaczających
nas wód.
- Zatopią
nas czy porwą? – zastanawiała się głośno Gemma.
- Gdyby
chcieli nas zatopić, to zrobiliby to już dość dawno temu, a zatem w grę może
wschodzić porwanie, albo… - zawiesiłem na chwilę głos - … próba kontaktu?
Staliśmy
na pokładzie czekając na dalszy rozwój wypadków. Nie czekaliśmy długo. Naraz na
pokładzie naszego jachtu zaczęły się ukazywać postacie. Nie jakieś dziwotworne,
ale zupełnie normalne postacie normalnych ludzi. Pięknych ludzi o idealnych
proporcjach ciała. Trzech mężczyzn i trzech kobiet. Staliśmy mierząc się
wzrokiem. To byli na pewno ludzie, a nie jakieś kosmiczne istoty. Ubrani byli w
idealnie maskujące obcisłe stroje. Postąpiłem krok do przodu.
- Witam
na pokładzie jachtu „Atlantis MMII” – powiedziałem spokojnym głosem po
angielsku. – Czemu zawdzięczamy tą wizytę?
CDN.