Walerij Kukarienko
W maju 2007
roku, amerykańska kompania Odyssey
znalazła jeden z większych, wedle specjalistów, skarb na pokładzie zatopionego
statku w Oceanie Atlantyckim. Jego wartość wyceniono na 500 mln $USA.
Jak silnie
oddziałuje na ludzi zagadkowa „czarodziejska” siła złota, jeszcze raz pokazuje
historia poszukiwań legendarnego statku Czarny Książę. Jesienią 1854 roku,
zaprzysiężeni „przyjaciele” Rosji – Anglia i Francja – przestraszeni jej
postępami w wojnie z Turcją – wysłały swe wojska na Krym. Do przewozu korpusu
ekspedycyjnego, jego wyposażenia, amunicji, itd., sama tylko Anglia użyła ponad
200 statków i okrętów, pośród których była także parowo-żaglowa fregata Prince.
Przeklęty ładunek
Jednostka ta została
spuszczona na wodę na rzece Tamizie w 1854 roku. Prince nazwali „czarnym”
angielscy żołnierze, którzy w czasie swej służby nie otrzymali żołdu. W
listopadzie 1854 roku, wraz z innymi statkami, okręt przybył do Bałakławy. 14
listopada, w czasie huraganu o niezwykłej sile, Black Prince został
wyrzucony na przybrzeżne skały i rozbity na fragmenty.
Na początku XX
wieku, do Bałakławy – zwykłego rybackiego miasteczka na południu Półwyspu
Krymskiego nie dopływał nawet mały kuter SS Gieroj, codziennie kursujący
pomiędzy Jałtą a Ałupką. Jednakże jesienią 1901 roku, do Bałakławy zawinął
potężny statek SS Genua. Wkrótce wszyscy mieszkańcy miasteczka dowiedzieli się,
że Włosi chcą wydobyć szczątki fregaty Black Prince i jego legendarny
ładunek – beczki ze złotymi suwerenami przeznaczonymi na żołd angielskim
żołnierzom walczącym na Krymie.
Mieszkańcy
Bałakławy sądzili, że nad tym ładunkiem ciąży tajemnicze przekleństwo. Nie byli
w stanie podjąć tego skarbu nawet ich żelaźni i bohaterscy ojcowie i dziadkowie
z bohaterskiego batalionu, który bronił Sewastopola, i miejscowy legendarny
nurek Spiros, który na jednym wdechu
potrafił przebywać pod wodą 15 minut! Pamięć o nim zachowała się w nazwie
jednego z typów akwalungów. Gdzie tam do niego Włochom i dzisiejszym „spławikom”!
Wedle pogłosek, na burcie fregaty znajdowało się złoto o wartości 200.000 £.
Bajeczne to bogactwo nie dawało spokoju wielu poszukiwaczom, płetwonurkom i
inżynierom. Oni to właśnie zasypali Ministerstwo Handlu i Przemysłu Rosji listami
z projektami podniesienia z dna złota z Black Prince.
Nabrzeża Bałakławy w 1856 roku
Poszukiwacze skarbów
Poszukiwania Black
Prince zaczęły się od razu po zakończeniu Wojny Krymskiej. Szukali go
Amerykanie, Norwedzy, Niemcy… W 1875 roku francuscy nurkowie spenetrowali dno
Bałakławskiej Buchty, na dnie której znaleźli dziesięć wraków, ale wraka Black
Prince nie znaleźli. Prymitywna technika nurkowania uniemożliwiała
ludziom zejście na głębokość do 80 m. Na SS Genua przypłynęli
nurkowie z głębokowodnym aparatem Giuseppe
Restucciego. Na pierwsze zejście włoskiego nurka Salvatora Trama przy Biełych Kamniach groźnie sterczących z wody u
wejścia do buchty, przypłynęły wszystkie barkasy z miasteczka. Rybacy uważnie
obserwowali, jak nurek wcisnął się bokiem do miedzianej beczki z trzema
iluminatorami, a marynarze długo uszczelniali ten skafander. Długi dźwig parowy
oderwał go od pokładu i na stalowej linie opuścił go do wody. Sam nurek nie
mógł się poruszać. Obserwując dookoła wydawał on polecenia przez telefon i
przez 20 minut przemieszczano go po dnie. Potem podniesiono go na pokład,
marynarze odkręcili właz i oczom ludzi ukazał się cały spocony Tram z szerokim
uśmiechem na niemal czarnej od przypływu krwi twarzy.
W kilka tygodni
potem, Włosi znaleźli żelazny kadłub dużej jednostki. Podnieśli kotwicę,
strzelbę, skrzynkę z kulami, kawałki żelaza, ale nie było tam żadnych śladów
złota. Wiosną opuścili Bałakławę, a po dwóch latach znów zaczęli poszukiwania. Znaleźli
oni jeszcze jeden żelazny wrak, ale znów bez złota. Wszyscy poszukiwacze złota
wydali już na poszukiwania pokaźną sumę pieniędzy i odjechali z niczym. A w
1922 roku, nurek-amator z Bałakławy podniósł z dna morza u wejścia do zatoki
kilka złotych monet, i gorączka złota wokół Black Prince zaczęła się
od nowa.
Członkowie EPRON-u przygotowują się do zejścia na dno
Powstanie EPRON
W 1923 roku,
inż. W. S. Jazikow zgłosił się do
OGPU i oświadczył, że przez wiele lat badał on okoliczności zagłady angielskiej
eskadry i że jest gotów rozpocząć prace nad wydobyciem złota z Black
Prince, i przedstawił na to grubą teczkę dokumentów. Uważał on, że
spośród wielu ofiar tego huraganu, ta fregata jako jedyna miała żelazny kadłub
i znalezienie go nie przedstawia trudności. W marcu tegoż roku zorganizowano
EPRON – Ekspedycja Podwodnych Rabot
Osobowo Naznaczienia – Ekspedycja Podwodnych Prac Specjalnego Przeznaczenia.
Inż. J. G. Danilenko skonstruował
głębokowodny aparat, pozwalający penetrować dno na głębokości do 160 m i mający
„mechaniczną rękę” i reflektor. Załoga składała się z trzech osób.
Póki budowano
ten aparat, przesłuchiwano i rozpytywano miejscowych staruszków – naocznych
świadków sztormu, ale nikt nie potrafił wskazać dokładnego miejsca zatonięcia
tej fregaty. Akwen poszukiwań rozdzielono na kwadraty i bezskutecznie
poszukiwano wraka wiosną i latem 1924 roku. We wrześniu rozpoczęto oględziny
skał leżących na zachód od wejścia do zatoki. Znaleziono tam mnóstwo szczątków
drewnianych statków: maszty, reje, kawałki burt, pokładów i bimsów stoczonych
przez świdraki i obrosłe omułkami. . W październiku lekarz EPRON-u K. A. Pawłowskij prowadził z młodymi
nurkami ćwiczebne zanurzenia na wschód od wejścia do buchty. W dniu 17.X.1924
roku, jeden z nich zauważył wystającą z gruntu żelazną skrzynię. Znaleziskiem
okazał się być kocioł parowy w formie sześcianu. Przeszukawszy dokładnie
okolicę znaleziono wśród skał wbite w piasek szczątki maszyny parowej i kawałki
żelaza, część burty z otworami iluminatorów i ręczny granat, kule i kilka bomb,
miedziane obręcze od beczek, itd.
Koszta
poszukiwań rosły. Czy był sens prowadzić poszukiwania nie wiedząc, czy w ogóle
na pokładzie wraku było złoto? Radziecka ambasada w Londynie zapytała brytyjską
Admiralicję o ładunek fregaty. Brytyjczycy zasłaniając się dobrem państwa nie
odpowiedzieli niczego konkretnego i wedle oficjalnej wersji EPRON zdecydował
zakończyć prace. I właśnie w tym czasie rząd radziecki otrzymał propozycję od
japońskiej firmy zajmującej się pracami podwodnymi Sitai Kogiosio Ltd.
Na podejściach do Bałakławskiej Buchty odkryto dziesiątki wraków zatopionych tu statków...
Rozczarowanie Japończyków
Znana i
odnosząca sukcesy firma wyłożyła 110.000 rubli na kontynuowanie prac przez
EPRON – wydobycia szczątków i brała na siebie wszelkie koszta dalszych prac.
Japończycy myśleli, że znaleziony został właśnie Black Prince i sądzili,
że podniesienie jego złota nie nastręczy problemów. Wedle podpisanego porozumienia,
EPRON i Japończycy zyski dzielono w stosunku 60 : 40, poza tym Japończycy
zobowiązali się zapoznać Rosjan z ich głębokowodnymi technologiami, a po
zakończeniu prac sprzedać im po jednym egzemplarzu japońskich urządzeń.
Każdego dnia 7
nurków w skafandrach i 5 nurków swobodnych podnosiło z dna i przenosiło
dziesiątki wielopudowych głazów (1 pud = 16,38 kg – przyp. tłum.) Śródokręcia
tego okrętu Japończycy nie odnaleźli, ale wszystkie pozostałe części kadłuba
dokładnie zbadano. A oto rezultaty ich dwumiesięcznego trudu: 5 złotych monet
(2 angielskie, 1 francuska i 2 tureckie), kule armatnie, oficerska szabla,
podkowy, zamek, dwa żołnierskie niezbędniki, kalosz z 1848 roku i skórzane
podeszwy. W listopadzie 1927 roku firma przerwała prace. Japończycy doszli do
wniosku, że Anglicy przebywający w Bałakławie jeszcze 8 miesięcy po huraganie,
mogli wydobyć beczki ze złotem z wraku Black Prince, nie afiszując się z
tym.
Czy tam było złoto?
Aleksander Suworow, najwidoczniej
miał wszelkie podstawy by stwierdzić, że intendentów służący w wojsku przez
kilka lat można rozstrzeliwać bez sądu. Oni są tacy sami we wszystkich krajach.
Historycy pomijają milczeniem ten fakt, że towary dostawały się do Bałakławy za
zezwoleniem superintendenta Brytyjskich Sił Ekspedycyjnych z
Konstantynopola/Stambułu zgodnie z zapotrzebowaniem dowódcy korpusu na Krymie.
Listy żołnierzy, którzy zginęli w walce, umarli wskutek chorób i epidemii zawsze
różniły się od strat faktycznych. Niemała różnica ilości „martwych dusz”
zostawała w rękach dzielnych chłopaków z intendentury, robiących manipulacje z
pieniędzmi, Bronia i wyposażeniem korpusu BSE.
Tylko sam
ładunek Black Prince – jako że szła zima - składał się z kilku
dziesiątków tysięcy śpiworów, pikowanych kurtek i futrzanych rubach, butów i
innej odzieży. Możliwości machinacji przy takiej ilości towaru jest bez liku.
Na myśl przychodzi także i taki fakt. W czasie prób wydobycia podwodnego skarbu
wiele krajów wyrzuciło pieniądze w błoto, a
Anglia nawet nie miała zamiaru wystąpić o licencję na jego wydobycie! I
to mimo tego, że było to jej dobro! Jak widać najbardziej wiarygodna wersja
„zagadkowego zniknięcia” beczek ze złotymi monetami brzmi: na Black
Prince ich po prostu… nie było!!! A tam, gdzie one „tajemniczo” znikły
doskonale wiedzą ci, którym „wiedzieć trzeba”.
Prawdę
powiedziawszy, jest jeszcze wersja, według której pracownicy EPRON-u znaleźli
złoto, podnieśli go i oszukali Japończyków w celu otrzymania najnowszych
technologii podwodnych. Ale jeżeli tak było, to szczegóły tej sprawy wciąż są
ukryte pod gryfem tajności SOWIERSZIENNO SIEKRIETNO.
Przecież
Japończycy i tak nie znaleźli śródokręcia okrętu, zaś na tych znalezionych
szczątkach widać było wyraźnie ślady po narzędziach, co oznacza, że ktoś przed
nimi prowadził poszukiwania tego złota. Należy dodać, że poszukiwacze skarbów nie byli w stanie
zidentyfikować ani jednego z leżących tam wraków. I nikt nie wie, czy
był wśród nich Black Prince, czy leży on wraz ze swym legendarnym ładunkiem
gdzieś na dnie morskim?
Tekst i
ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 46/2014, ss. 16-17
Przekład z j.
rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©