Powered By Blogger

piątek, 29 grudnia 2017

Diabeł z Dewonu (3)



Chupachabra, Kosmita a może puma?


Tyle dr Wadim Ilin.

Osobiście uważam, że Diabeł z Dewonu może mieć wiele wspólnego ze słynną Chupachabrą, Pa de garaffa, Didi i innymi kryptydami o ludzkich twarzach znanymi z Amazonii, a które straszą ludzi swym niesamowitym zachowaniem i czasami drapieżnością. Te kryptydy potrafią się maskować i kryć przed ludźmi, co oznacza, że mają one paskudne doświadczenia z gatunkiem Homo sapiens sapiens. Zwierzęta, które nie miały kontaktu z człowiekiem nie boją się ludzi.[1]

Co do śmierci Clarka, to wcale się nie dziwię – w końcu to był już starszy człowiek, który nie stronił od kieliszka… Kiedy zobaczył niezwykle wyglądającego stwora, po prostu przestraszył się i doznał zawału serca – rzecz nie znowu taka niezwykła.

Czy Diabeł z Dewonu przybył z Kosmosu? Możliwe, bo Kosmos jest tak wielki, że wszystko można w nim znaleźć, ale wątpię. Ta istota musiałaby być idealnie przystosowana do życia na Ziemi – do egzystowania w naszej atmo- i hydrosferze. To raz. A po drugie – musiałaby się czymś żywić. Pytanie brzmi: czym? Trawą? Roślinami? Zwierzętami? Jeżeli tak, to jakimi? A być może tylko samym… powietrzem? Myśl wcale urocza. Powietrze zawiera azot, wodór i tlen, węgiel w dwutlenku węgla… - a to już wystarczy do syntezy podstawowych składników życia – aminokwasów. Poza tym w wodzie morskiej znajduje się cała tablica Mendelejewa – od wodoru do uranu, więc dlaczegóżby nie? Skoro w Kosmosie może zdarzyć się każda forma życia, to może w nim egzystować nawet taka - sic!

Proponuję Czytelnikom dobrze rozglądać się wokół siebie w czasie zimowych czy letnich wędrówek, bo a nuż uda się dostrzec niezwykłe tropy na śniegu czy piasku biegnące całymi kilometrami w linii prostej. A wtedy bez ochyby będzie wiadomym, że natknęliście się na tropy Diabła z Devonshire…  

Jak już jesteśmy w tym miejscu Wysp Brytyjskich, to godzi się wspomnieć, że to właśnie w tych okolicach grasował słynny Pies Baskerville’ów z noweli sir Arthura Conan Doyle’a. To tutaj grasuje sławetny Potwór z Exmoor, który straszył miejscowych we wczesnych latach 90. ubiegłego stulecia, a tak już niejako à propos jest poniżej notatka prasowa dotycząca właśnie tej kryptydy:

*

Już w czasie pierwszych oględzin martwej owcy, angielski farmer Mike Wiliams uswiadomił sobie, że padła ona ofiarą napaści niezwykłego stwora. Owca miała rozdarty kark, odgryzione lewe ucho, a to co z niej zostało przypominało rozdeptanego motyla. Poza tym drapieżnik wyssał ze swej ofiary wszystką krew.
- Zawołałem ojca i innych farmerów. Nikt przedtem nie widział, by ktoś zabijał owcę w ten sposób – powiedział Mike Williams reporterowi Agencji Reuters.

Tajemniczy napastnik rozerwał owcę tak szybko, że zwierzę nawet nie zdało sobie sprawy z napaści.

Ta ofiara jednak nie była pierwszą. W Exmoor, rzadko odwiedzanym regionie zachodniej Anglii, leżącym 320 km na zachód od Londynu, od 1983 roku wydarzyło się ponad 100 tego rodzaju przypadków. Istnieje tutaj kilkanaście gospodarstw farmerskich oddalonych znacznie jedno od drugiego.

Pierwsza fala tych wydarzeń wywołała panikę. Ani myśliwym, ani wypróbowanym tropicielom, ba! – nawet jednostkom piechoty morskiej, które przeczesały teren o powierzchni 670 km² - nie udało się natrafić na „potwora z Exmoor”. Mieszkaniec – Nigel Breerly, który niedawno napisał książkę „Nocny łowca” wspomina:
- …Nikt nie wiedział, jak się mamy do tego zabrać. Jeden zabrał ze sobą siatkę na motyle, inny – znany specjalista od chwytania dzikich psów – zabrał ze sobą potężny połeć mięsa…   
                   
Wszyscy mieszkańcy Exmoor przypomnieli sobie psa Baskerville’ów i doszli do wniosku, że mają do czynienia z anormalnie wielkim psem, który zadomowił się w ich krainie. Jednakże pozostawione przezeń ślady, sposób atakowania ofiary – z góry i groźny ryk, jaki słyszeli Breerly’owie i ich towarzysze nasunęły im przypuszczenie, że mają do czynienia z pumą.

- Słyszałem ten ryk dwa razy – mówi Mike Williams, który mieszka w tych stronach już od lat 50. – od którego włosy stają dęba na głowie ze strachu. To słyszeli także inni farmerzy – a niektórzy twierdzą nawet, że widzieli drapieżnika, a także szli po jego śladach.

Jeden z nich – Roy Brummer, kierownik szkółki strzeleckiej, zobaczył pewnego ranka, jak niedaleko jego domu niezwykły stwór zeskoczył ze skarpy na drogę i skrył się w gęstwinie.
- Był wielki jak wschodnioeuropejski owczarek, tyle że miał cienkie nogi. Wydawało mi się, że był silny i zwrotny. Umaszczenie miał żółtobrązowe, ale w mroku to było trudno dokładnie ustalić – powiedział Brummer.[2] Według jego rozeznania była to puma. Strefa występowania tych drapieżników rozciąga się od pn-zach. Kanady aż do Ameryki Południowej. I chociaż pumy nie występują w Wk. Brytanii, Breerly twierdzi, że jakaś puma uciekła z prywatnego rezerwatu i od paru lat tuła się po kraju.[3]

Oczywiście istnieją także przeciwstawne hipotezy. Doug Richardson – główny specjalista ds. kotowatych w londyńskim ZOO – podchodzi sceptycznie do relacji świadków. Twierdzi on, że pumy wyją bardzo specyficznie, podobnie jak lisy i koty domowe. Poza tym nie stwierdzono, by wysysały one ze swych ofiar krew. Drapieżniki z rodziny kotowatych podczas chodzenia nie wysuwają pazurów, natomiast „exmoorski potwór” wysuwa je w czasie chodu, co widać po jego śladach…[4]  

*

Jak widać z powyższego, Wielka Brytania jest najbardziej „upotworowioną” czy „zapotworowaną” krainą w Europie. Osobiście uważam, i dałem temu wyraz w jednej z moich prac, że wszelkiego rodzaju kryptydy mogą być stworzeniami z różnych czasów.[5] Ponieważ uważam, że UFO w gruncie rzeczy są nie tyle pojazdami przestrzennymi, ale przede wszystkim czasoprzestrzennymi, to jest całkiem możliwym, że te wszystkie straszące nas kryptydy są de facto zwierzętami, które celowo bądź niecelowo zostają przerzucane w Czasie przez operujące w nim pojazdy. I to wszystko. Stąd właśnie te wszystkie „dinozaury” widziane w Afryce i Ameryce Południowej, to właśnie wszystkie dziwne stworzenia w rodzaju nowogwinejskiego Rau czy Chupachabra, które jakby przybyły z Przyszłości, zaś afrykańskie Lau, Mokele-mbembe czy Dingonek to istoty z naszej Przeszłości. Hipotezę tą przedstawił i rozwinął literacko Daniel Laskowski w opowiadaniu „W cieniu góry Elgon” – zob. - http://daniel-laskowski.blogspot.com/2017/07/wysoka-ponoc-55.html. Hipoteza jak hipoteza, ale uważam, że warto się byłoby nad nią zastanowić, bowiem prędzej uwierzę w chronoloty czy chronotraki naszych Potomków (czy Przodków – to też jest możliwe – sic!) niż jakichś wyimaginowanych Kosmitów, choć prawdę mówiąc, to przez te 4,5 mld lat istnienia naszej planety Oni też mogli się tutaj przypałętać (i to kilka razy) wędrując po Mlecznej Drodze...

Opracował – ©R.K.F. Leśniakiewicz   


[2] Opis „potwora” jest nader podobny do opisu tajemniczego zwierzęcia, zwanego przez Somalijczyków „mngwa” lub „nunda” – zob. B. Huevelmans – „Na tropach nieznanych zwierząt”.
[3] Temat „pumy na wolności” jest w lokalnej prasie brytyjskiej wymienny z tematem „Nessie na wolności” – zwłaszcza w sezonie ogórkowym.
[4] „Potwór z Exmoor” w słowackim „EX-PRESS” z 26.V.1990 r. opublikowane w Polsce przez „Sfinks” nr 2/1991, przekład mój. 
[5] R.K.F. Leśniakiewicz – „UFO i Czas”, Tolkmicko 2011.