Boeing-777 lotu MH 370 poleciał w kierunku Antarktydy
Samolot Boeing-777 należący do
linii lotniczych Malaysia Airlines nr rejsu MH 370 poleciał w kierunku
Antarktydy. W tej tajemniczej historii, która wydarzyła się cztery lata temu
mamy nowy zwrot: Boeing-777 poleciał w kierunku Antarktydy. Do takiego wniosku
doszli specjaliści, którzy przeanalizowali dane z satelitów. Stratoliner
wykonał trzy skręty w lewo, wziął kurs na zachód, w kierunku Antarktydy i
jeszcze przez kilka godzin leciał w powietrzu po tym, jak skończyła się z nim
łączność.
Przypominamy, że pasażerowie Boeinga-777
z rejsu MH-370 lecieli z Kuala Lumpur do Pekinu i zniknęli z ekranów radarów w
nocy 8.III.2014 roku. Na jego pokładzie znajdowało się 227 pasażerów z 14
krajów i 12 osób załogi. Zakłada się, że katastrofa miała miejsce w południowej
części Oceanu Indyjskiego, ale do dziś dnia nie znaleziono żadnych śladów po
samolocie. Jak napisała nowozelandzka „The New Zealand Herald” powołując się na
znanego międzynarodowego eksperta Malcolma
Brennera, do katastrofy jawnie przyczynili się ludzie o złej woli.
- Coś takiego w mojej praktyce zdarzyło się po raz pierwszy –
przyznał on. Brenner ze swoją ekipą planował rozwiązać zagadkę malezyjskiego
Boeinga już w 2015 roku. Od siebie dodał tylko, że najpewniej stratoliner
wylądował w okolicach tajnej Bazy 211 na Antarktydzie, co wcale nie było takim
odkryciem, ale starannie ukrywaną prawdą
– zob. - http://www.nzherald.co.nz/mh17-mh370-malaysia-airlines/news/article.cfm?c_id=1503665&objectid=11406800 Nowy film dokumentalny pokazuje jak samolot rejsu
MH 370 poleciał w stronę Antarktydy. Lot MH 370 został być może porwany.
Oczywiście ktoś jeszcze był w kokpicie – jak twierdzi ten nowy film
dokumentalny.
Eksperci od katastrof
lotniczych przeanalizowali dane satelitarne zagubionego lotu Malaysia Airlines
i odkryli, że samolot wciąż leciał przez kilka godzin po utracie z nim
kontaktu. Dokładne badanie dowodów pokazało, że MH 370 wykonał trzy zwroty po
ostatniej rozmowie przez radio: najpierw zwrot w lewo, a potem jeszcze dwa –
najpierw na zachód a potem na południe – w kierunku Antarktydy.
Według Malcolma Brennera,
wiodącego w świecie eksperta od katastrof lotniczych, te zwroty wskazują na to,
że ktoś w kokpicie MH 370 celowo zmienił jego kurs.
- Ten wypadek przyciągnął uwagę świata w ten
sposób, jakiego nie widziałem od czterdziestu lat pracy w lotnictwie - mówi
Brenner. Roszczenia są zgłaszane w nowym dokumencie National Geographic w
przyszłym miesiącu, w którym pan Brenner i zespół ekspertów próbują rozwikłać
zagadkę MH 370. - Roszczenia co do MH 370
zostaną ujawnione w ciągu kilku miesięcy, co wynika z zapewnień australijskiego
koordynatora ds. poszukiwania, że zaginiony stratoliner znajdzie się w ciągu najbliższych
kilku miesięcy.
Jak dotąd się nie znalazł…
Lot MH 370 znikł 8.III.2014
roku w czasie przelotu z Kuala Lumpur do Pekinu z 239 osobami na pokładzie. Do
dziś dnia nie odnaleziono żadnych śladów maszyny, ale pan Dolan i jego ekipa liczy na to, że już wkrótce znajdzie wrak.
- Nie budziłem się
każdego dnia, myśląc: To będzie ten dzień, ale każdego dnia budzę się, mając
nadzieję, że tak się stanie i spodziewam się, że od pewnego czasu do maja,
będzie taki dzień - powiedział komisarz Dolan z News Corp. - To było zarówno niezrozumiałe, jak i, z naszego
punktu widzenia, bezprecedensowe - nie tylko jego tajemnice, ale także na
skalę, którą robimy, aby znaleźć samolot. Zatem kontynuujemy, wskazując na to,
że nie mamy zaufania, tylko pewność, że znajdziemy ten zaginiony samolot.
Zmiana
obszaru poszukiwań MH 370 jest do dziś dnia bezowocna, uważano bowiem, że
katastrofa wydarzyła się na Morzu Południowochińskim czy w Zatoce Tajlandzkiej.
Ale potem zmieniono akwen poszukiwań na południową część Oceanu Indyjskiego.
To
późne działanie bez widocznych śladów wraku, gdzie zostałby zatopiony i
znajdowałby się na powierzchni dna oceanicznego, i uważa się, że niektóre szczątki
pojawiłyby się na wybrzeżu Sumatry w zachodniej Indonezji. Znaleziono wprawdzie
jakieś szczątki na Seszelach i Malediwach, ale nie ma pewności, czy pochodzą z
tego samolotu.
Jak
dotąd oni nie mieli jakichś sukcesów i nie znaleźli żadnych szczątków samolotu,
ale eksperci próbują przewidzieć, gdzie znajdą się pływające modele samolotu, bowiem
ten ostatni zderzył się z wodą.
Centrum
koordynacyjne poszukiwań, które pod kierownictwem Australii prowadzi
poszukiwania, twierdzi, że do tej pory podwodne operacje zajmowały 22.000
kilometrów kwadratowych dna oceanu, co stanowi około 36 procent obszaru
priorytetowego poszukiwań. Uważa
się, że gdyby nie było opóźnień ze statkami, sprzętem lub ze względu na pogodę,
podwodne poszukiwania zostałyby w zasadzie zakończone w maju – i je już
zakończono na niczym…
Statek
ratowniczy MV Go Phoenix pozostał na tym obszarze, 2500 kilometrów na
południowy zachód od Perth w Zachodniej Australii, ale trzy inne statki biorące
udział w podwodnych poszukiwaniach w tym tygodniu zawiesiły operacje, aby
powrócić do portu w Australii w celu zrealizowania zaplanowanych wizyt.
Przez
całe miesiące poszukiwań, na powierzchni oceanu nie zauważono żadnych
szczątków, ani żadnych szczątków na dnie morskim w rejonie objętym
poszukiwaniami.
Moje 3 grosze
To info jest sprzed dwóch
lat, tym niemniej niczego nowego nie ma w tej sprawie. Blogerzy z „Baza 211”
przełożyli artykuł z „New Zealand Herald” i uzupełnili go jedynie o sugestię,
że malezyjski Boeing-777 z lotu MH 370 poleciał na Antarktydę – do Bazy 211
na Nowej Szwabii czyli na Ziemi Królowej Maud. I fajnie, tylko że nie mógłby on
tam dolecieć z powodu braku paliwa. Z Kuala Lumpur do Zatoki Tajlandzkiej –
gdzie samolot wykonał pierwszy zwrot – potem do północnego krańca Sumatry,
gdzie samolot zakręcił po raz drugi na południe i do Wyspy Bowmana przy Ziemi
Wilkesa na Antarktydzie jest 8000 km. A potem lecąc na zachód do Ziemi Królowej
Maud musiałby zrobić kolejne 4000 km – razem 12.000 km bez tankowania.
Zakładając, że leciał on najprostszą drogą, od Sumatry do Ziemi Królowej Maud
musiałby on pokonać 11.000 km lecąc non-stop. Teoretycznie mógł dolecieć do
Antarktydy, bowiem maksymalny zasięg Boeinga-777-200 wynosi 14.300 km.
Ale czy na pewno udał się w tym kierunku? Tego nie wiemy.
Poza tym motyw. Po co
porywano by pasażerski odrzutowiec z pasażerami na pokładzie? Wciąż powraca kluczowe
pytanie: co takiego miał na pokładzie MH 370? Złoto? – być może. Ale obawiam
się, że to było coś wielekroć cenniejszego od złota, a mianowicie – technologie.
Te są warte więcej, niż maszyna i życie 239 osób. Pozostaje tylko odpowiedzieć
na pytanie: Cui bono? Cui prodest? Czy
stoją za tym ponurzy neohitlerowcy z Twierdzy Andyjskiej?
Przekład z rosyjskiego i angielskiego - ©R.K.F.
Leśniakiewicz