Sezon ogórkowy ma to do siebie,
że w mediach pojawiają się różne sensacje i sensacyjki, które albo bawią, albo
niepokoją czytelników. Na początek przypomnę staroć, która może mieć związek z
rozmaitymi „przystojnymi” bolidami, które od czasu do czasu obserwuje się na naszym
niebie. I tak od moich kolegów z byłej Czecho-Słowacji otrzymałem takie oto info,
które przytaczam w całości:
Rosyjska rakieta, nad którą utracono kontrolę,
skierowała się ku Ziemi. Między miejscami, na które może upaść są także Czechy.
Awarię statku Progress M-59 spowodowała eksplozja w czasie oddzielania się
III stopnia, specjaliści już wiedzą, jak ten problem powstał i teraz
przewidują, gdzie on spadnie.
Prawdopodobną przyczyną awarii rosyjskiego dostawczego
statku kosmicznego Progress M-59 była eksplozja przy oddzieleniu się III stopnia
rakiety nośnej. Napisała to dzisiaj agencja Interfax, powołując się na
informacje z rosyjskiej agencji kosmicznej Roskosmos. Definitywne wnioski maja
być przekazane mediom do połowy maja (2015).
Progres po pomyślnym starcie znalazł się na
niewłaściwej orbicie, a że nie przyjmuje żadnych sygnałów z Ziemi, to jego
spadek jest nieunikniony. Według planów, miał on dostarczyć na ISS
2,5 tony ładunku. Jeżeli nie spali się całkowicie w atmosferze, to część
fragmentów Progressa M-59 może spaść na powierzchnię Ziemi.
Informacje o czasie rozpadu i spadku odłamków statku
kosmicznego są rozbieżne: wg informacji z Roskosmosu miałoby dojść do tego
pomiędzy 7 a 11.V, zaś informacje prasowe z Rosji mówią o 5-7.V.
Czy Polska
i Czechy są zagrożone?
Przypadkowe odłamki mogą spaść z przestrzeni
kosmicznej gdzieś pomiędzy 52°N i 52°S, czyli w pasie, w którym znajdują się
Czechy, Słowacja i połowa Polski. Rosyjski statek kosmiczny Progress nie trafił
na właściwą orbitę i może niedługo spłonąć w atmosferze. Jego orbita
przechodziła ponad Polską i pojawiły się pogłoski, że może spaść na nasz kraj.
To jednak bardzo mało prawdopodobne.
Wiozący zaopatrzenie rosyjski statek bezzałogowy Progress
M-59 nie zadokuje do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS),
jak planowano. Rakieta Sojuz, wystrzelona 28.IV rano z
kosmodromu Bajkonur, miała wynieść go na wymaganą wysokość, która pozwoliłaby
na wejście statku na eliptyczną orbitę znajdującą się w najniższym miejscu
około 190 km nad Ziemią. Kiedy część transportowa oddzieliła się od rakiety
nośnej, okazało się, że działają zaledwie dwie z siedmiu anten nawigacyjnych
kapsuły, co utrudniało nawiązanie z nią łączności.
Wskutek usterki Progress M-59 trafił na pułap nieco
ponad 123 km (w najniższym miejscu), a więc znalazł się w zasięgu górnej
warstwy atmosfery. To oznacza, że cząsteczki gazów powodują spowolnienie jego
lotu, a następnie tarcie sprawi, że statek spłonie w niekontrolowany sposób.
Najprawdopodobniej żadne części kosmicznego sprzętu nie dotrą do powierzchni Ziemi,
choć oczywiście nie da się tego zagwarantować. Obecnie statek szybko obraca się
wokół własnej osi i stopniowo wytraca prędkość.
Ponieważ planowana orbita statku przebiega również nad
Polską, rozeszły się pogłoski o tym, że szczątki Progressa M-59 mogą spaść
na nasz kraj. To bardzo mało prawdopodobne, więc raczej nie ma co szerzyć
paniki. Progress M-59 przeleciał nad Polską 28.IV po godz. 15, zaś
następnego dnia spodziewany jest jego przelot ok. godz. 13.
Progress M-59 wiózł na ISS
ładunek o wadze 2720 kg, składający się z jedzenia dla astronautów, paliwa,
sprzętu do eksperymentów naukowych oraz repliki czerwonego sztandaru, który w
maju 1945 roku czerwonoarmiści wciągnęli na Reichstag w Berlinie – wiezionej na
ISS
celem uczczenia rocznicy zakończenia drugiej wojny światowej. Do ISS
Progress
M-59 miał dotrzeć w ciągu sześciu godzin od startu, a dokowanie miało
odbyć się w czwartek 30 kwietnia. Rosyjska agencja kosmiczna Roskosmos ogłosiła
28 kwietnia po południu, że dokowanie Progressa M-59 do ISS
zostało odwołane.
A zatem jeżeli miałby gdzieś spaść, to nie na ląd, ale
we Wszechocean, nad którym przebiega 2/3 jego trajektorii.
Poza Progressem M-59, który krąży wokół
Ziemi i wokół własnej osi, rosyjscy specjaliści zauważyli obłok odłamków, który
mógł powstać wskutek eksplozji przy oddzielaniu statku kosmicznego od III
stopnia rakiety nośnej Sojuz – jak twierdzi Interfax. Obserwacja
Progressu
M-59 pozwoliła potwierdzić niesprawność bloku agregatów napędowych i
ulot gazów z rur. Obok uszkodzonego Progressa M-59 zaobserwowano przez
rosyjskie i amerykańskie teleskopy obecność kilkudziesięciu odłamków. […]
Progress M-59 spadł
wreszcie w dniu 7.V.2015 o g. 21:20 CDT/02:20 GMT do Punktu Nemo na Pacyfiku,
czyli w okolicy punktu o współrzędnych geograficznych S 48°52’36” – W 123°23’36”.
Szkoda tego cargo, które przepadło
wraz z nim, a było nielicho kosztowne…
To było w 2015 roku. Po tych
wydarzeniach deorbitowano jeszcze kilka pojazdów kosmicznych, w tym chiński Niebiański
Pałac i kilka statków ATV latających do ISS.
(Zob. - http://wszechocean.blogspot.com/2018/04/deorbitacja-niebianskiego-paacu-wbp.html)
Tymczasem „Rzepa” sprzed paru dni podaje inną sensacyjną wprost informację:
Rosja szuka zaginionej rakiety z napędem jądrowym?
Rosja
podejmie próbę wydobycia z Morza Barentsa rakiety z napędem jądrowym, która
spadła do wody po nieudanej próbie rakietowej w listopadzie 2017 roku -
informuje CNBC powołując się na raport amerykańskiego wywiadu.
W akcji
poszukiwania rakiety mają wziąć udział trzy jednostki morskie, w tym jednak
wyposażona sprzęt pozwalający na bezpieczne obchodzenie się z materiałem
radioaktywnym znajdującym się w rdzeniu broni. Nie wyznaczono żadnych ram
czasowych akcji - wynika z raportu amerykańskiego wywiadu.
Wywiad USA
nie wskazuje na żadne zagrożenia dla środowiska naturalnego bądź ludzi, które
mogłyby wynikać z możliwego uszkodzenia reaktora rakiety.
W marcu
prezydent Rosji Władimir Putin pokazał
publicznie nową rakietę z napędem jądrowym, podkreślając, że ma ona „nieograniczony
zasięg”. Nowa broń musi jednak przejść jeszcze fazę testów.
Jak dotąd
rakietę testowano cztery razy - między listopadem 2017 roku a lutym 2018 roku.
Za każdym razem testy miały kończyć się niepowodzeniem.
Według
danych amerykańskiego wywiadu najdłuższy lot rakiety trwał 2 minuty - w tym
czasie pokonała ona ok. 35 km, po czym spadła na ziemię. Najkrótszy test trwał
zaledwie 4 sekundy.
Rosja
zaprzecza, jakoby przeprowadziła nieudane testy nowej broni.
Nowa
rakieta, nad którą Rosjanie mają pracować od początku XXI wieku, ma być
zasilana paliwem ciekłym w momencie startu, po czym - już po oderwaniu się od
Ziemi - korzysta z napędu jądrowego. Testy miały ujawnić jednak problem z
uruchomieniem tego drugiego rodzaju napędu po oderwaniu się rakiety od Ziemi.
Co w tym jest sensacyjnego? Ano
to, że rakieta taka, o ile istnieje, byłaby przełomem nawet nie w uzbrojeniu
rakietowo-jądrowym, ale przede wszystkim w kosmonautyce! Projekty takich
pojazdów powstawały jeszcze na początku lat 50. XX wieku, że wspomnę tylko wczesne
polskie powieści sci-fi Stanisława Lema czy Krzysztofa Borunia i Andrzeja Trepki. Tak więc nie ma się
czemu dziwić, że wreszcie – przy współczesnym poziomie techniki, ktoś odważył
się taki plan zrealizować. Niestety, najgorsze jest to, że – jak zwykle to bywa
z genialnymi wynalazkami – na szkodę Ludzkości…
Źródła - ČTK, „Rzeczpospolita”,
Crazy Nauka, Science.com