Brytyjski samolot rozpoznawczy z I Wojny Światowej
Nowy
gracz – lotnictwo
Należy tu wspomnieć o nowym
graczu, który w tej wojnie zaczął oszałamiającą karierę, a w czasie II Wojny
Światowej całkowicie wyeliminował morskie dinozaury – pancerniki i ciężkie
krążowniki liniowe. To było lotnictwo.
Brytyjczycy użyli po raz
pierwszy rozpoznawcze wodnosamoloty i samoloty pokładowe, które były
wypuszczane z pasów startowych prototypów pierwszych lotniskowców – tzw. angielsku
seaplane tenders albo po polsku awiomatek,
lub wyrzucane z katapult na pokładach okrętów liniowych.
Awiomatka HMS Eagle i...
...awiomatka HMS Hermes
Tak użycie hydroplanu w celach
zwiadowczych opisuje por. pil. Frederic „Jutland” Rutland, który wykonał
pierwszy lot zwiadowczy w poszukiwaniu okrętów Hochseeflotte[1].
Na pokładzie Engadiny,
31.V.1916 r.
Sir!
Mam zaszczyt zameldować: o godzinie 14:40 GMT zgodnie z sygnałem
i rozkazem wyprowadziłem wodnopłatowiec 8539
i wyruszyłem na rozpoznanie floty nieprzyjacielskiej.
Żuraw spuścił mnie na wodę o godzinie 15:07, a o godz. 15:08
startowałem (czas odnotowany na pokładzie).
Ostatnia wiadomość jaką otrzymałem na okręcie (awiomatka HMS Engadine) była, że dostrzeżono
nieprzyjaciela w kierunku na N-NE płynącego na północ.
Skierowałem się na N-10-E i w 10 minut później dostrzegłem
nieprzyjaciela. Chmury trzymały się na 300-400 m, schodząc miejscami do 270 m,
co zmusiło mnie do niskiego lotu.
Bardzo trudno mi było zdać sobie sprawę z tego, jakie okręty
nieprzyjacielskie mam przed sobą. Należało zbliżyć się do 2900 m trzymając się
wysokości 300 m. Nieprzyjaciel strzelał do mnie z dział przeciwlotniczych
zwykłych. Nieznaczna moja wysokość dozwoliła mu wykorzystać broń przeciwko
torpedowcom.
Zaobserwowałem, że nieprzyjaciel podąża na północ. Kilkakrotnie
przeleciałem przez obłoczki powstałe po wybuchach szrapneli.
Zanim mój obserwator policzył okręty nieprzyjaciela, określił
ich pozycje i nadał meldunek przez radio, przeleciałem już trzy mile, widząc
stale nieprzyjaciela. Kiedy nadawaliśmy depeszę, obserwowane przez nas okręty
zawróciły, co zostało natychmiast zasygnalizowane.
Jednocześnie nieprzyjaciel przestał mnie ostrzeliwać. Trzymałem
się przed nim w odległości 3 mil. Niebo się trochę wyjaśniło. Zobaczywszy szyk
naszej floty i widząc kurs naszych krążo0wników bojowych, osądziłem, że nasza
depesza została przyjęta.
O godzinie 15:45 złamała się rurka doprowadzająca benzynę do
lewego karburatora. Liczba obrotów spadła z 1000 do 800, wobec czego musiałem
wodować. Usunąwszy uszkodzenie, zameldowałem Engadinie, że mogę znów wyruszyć.
Wówczas dostałem rozkaz
podejścia do burty. O godzinie 16:00 wciągnięto mnie na pokład.
Na wysokości 300 m widoczność wahała się od 1 do 4 mil, co
zmniejszało korzyści z wysokości na której znajdował się płatowiec.
Engadina przechwyciła wysłane
depesze… lecz nie wiadomo czy zostały one przyjęte przez naszą flotę.
Niski pułap chmur przeszkodził mi jednocześnie widzieć flotę
nieprzyjacielska i własną…
Szybkość, z jaka rozwijały się wypadki, przeszkodziła przyjąć
sygnały, obserwator był wciąż zajęty szyfrowaniem i nadawaniem. Nieprzyjaciel
zaczął przy tym przeszkadzać dość późno.
Artyleria nieprzyjacielska strzelała dobrze. Kilkakrotnie przy
wybuchach szrapneli doznaliśmy wstrząsów. Szrapnele rwały się w odległości
około 150 m koło nas.
Rutland, por. pil.
Start zwiadowczego hydroplanu z pokładu pancernika USS Nevada...
...i z pancernika USS Tennessee.
Używano specjalnej katapulty na sprężone powietrze.
W Bitwie Jutlandzkiej samolot nie
przyniósł więc korzyści, a raczej przyniósł, ale niewielkie. Niemcy z kolei
użyli sterowców. W tej bitwie wzięły udział cztery z nich: L11, L14, L21 i L23,
które z bezpiecznej odległości i wysokości obserwowały cały czas przebieg bitwy,
korygując namiary artyleryjskie. I to właśnie dzięki nim niemieccy artylerzyści
byli w stanie prowadzić celny ogień. Anglicy strzelali do nich, ale z mizernym
skutkiem – krążowniki powietrzne po prostu wznosiły się poza zasięg ich dział i
nic nie można im było zrobić… A tak opisują to Anglicy obserwujący niebo na
pancerniku HMS Neptune:
Około godziny 3 we mgłach porannych ukazał się Zeppelin i
zbliżył się do nas na tyle, że wyraźnie rozpoznaliśmy flagę wojenną floty
niemieckiej rozwiewaną przez wiatr przy koszu. Nasza wieża otrzymała rozkaz
wycelowania do niego pod największym kątem i dania ognia. Przedni matelot[2] posłał mu całą salwę, a kilka innych okrętów również strzelało.
Przez sekundę czy dwie doskonale widziałem nasz pocisk w
powietrzu, lecz Zeppelin podniósł pogardliwie swój dziób i zniknął w kierunku
SW; admirał zasygnalizował nam rozkaz, żeby nie tracić na próżno amunicji.
Znaczenie tej porannej wizyty zrozumiałem dopiero, kiedy sterowiec zniknął nam
z oczu. Niemcy wiedzieli teraz, gdzie jesteśmy i nie dane nam było dnia tego
ujrzeć Hochseeflotte.
Zeppeliny nad okrętami Hochseeflotte obserwujące nieprzyjaciela i korygujące ogień artyleryjski okrętów niemieckich
Autor dodaje
jeszcze, że:
Sterowce niemieckie odegrały doniosłą rolę w służbie dozoru i
rozpoznania w Zatoce Helgolandzkiej (chodzi o II Bitwę koło Helgolandu), znane
są również ich naloty na Wyspy Brytyjskie połączone z bombardowaniami.
Użycie sterowców było o tyle
lepszym posunięciem, bowiem krążowniki powietrzne – jak je nazywali Niemcy –
mogły obrzucać cele bombami lotniczymi oraz wznosić się na duże wysokości i
dzięki temu mieć szeroki horyzont – o wiele szerszy niż samolot, który mógł
wznieść się do 4000 m (wyżej dawała się we znaki choroba wysokościowa). Sterowce
mogły latać dwukrotnie wyżej. Proste obliczenie wskazuje, że ich pole
obserwacji miało w takim przypadku średnicę 670 km/362 mn. Wystarczająco duże,
by wykryć każdy takiego rodzaju cel manifestujący swoją obecność kłębami
tłustego, czarnego dymu. Tak opisuje to raport dowódcy sterowca L11,
który wziął udział w Bitwie Jutlandzkiej w składzie straży bocznej
Hochseeflotte:
Mapki obrazujące dwie fazy dzienne Bitwy Jutlandzkiej. Proszę zwrócić uwagę na lokalizację i ilość sterowców (oznaczonych tutaj L14, L21 i L22), które pełniły funkcje obserwacyjno-dozorową oraz korekty ognia artyleryjskiego okrętów Hochseeflotte
1.VI (1916 r.) o godzinie 01:30 sterowiec L11 wyleciał z Nordholz z rozkazem wykonania lotu jako czwarty
statek powietrzny straży bocznej sił głównych Hochseeflotte. Kierunek lotu
NW-¼-W poczynając od Helgolandu. Sterowiec miał załogę w komplecie. Dął świeży
wiatr z SW. Niska mgła, a następnie na dużej wysokości mgliste chmury
ograniczyły widzialność do 2-4 mil najwyżej. Zgubiono w mgle Helgoland. O
godzinie 05:00, w kwadracie 00-33 na północ od sterowca dostrzeżono dymy i
skierowano się ku nim. O godzinie 05:10 dojrzeliśmy dużą eskadrę złożoną z 12
pancerników i licznych towarzyszących lekkich okrętów płynących z dużą
prędkością na N-NE. L11 przyczepił
się do0 nich, robiąc od czasu do czasu kręgi w prawo, żeby utrzymać kontakt z
nieprzyjacielem i wysyłać meldunki przez radio. O godzinie 05:40, na wschód od
pierwszego ugrupowania nieprzyjacielskiego napotkał drugą eskadrę
nieprzyjacielską z 6 pancerników z towarzyszącymi lekkimi okrętami, idącą na
północ. w chwili kiedy dostrzegliśmy ją, zwróciła się dywizjonami na zachód,
dla połączenia jak się zdaje z pierwszą eskadrą. Ponieważ grupa ta była bliższą
sił niemieckich niż pierwsza napotkana, to L11
przyłączył się do niej i o godzinie 05:50 zobaczył trzy krążowniki z czterema
lekkimi okrętami, idącymi na NE. Przybywszy na południe od sterowca, okręty te
zmieniły kurs, umieszczając się pomiędzy nimi a głównymi siłami nieprzyjaciela.
Mgła utrudniała trzymanie kontaktu. Przeważnie widzieliśmy tylko jedną z grup
nieprzyjacielskich, gdy tymczasem po wschodzie słońca przeciwnik mógł
rzeczywiście widzieć sterowiec żeglujący na wysokości 1100-1900 m. O godzinie
05:15 wkrótce po spotkaniu pierwszej grupy pancerników, wszystkie okręty
liniowe i lekkie jednostki rozpoczęły strzelanie do sterowca z dział
przeciwlotniczych (szrapnelami) i armat wszelkiego kalibru. Ciężkie wieże
strzelały salwami. Kierunek ognia był dobry, salwy skupione. Błyski strzałów
pozwalały określić linię nieprzyjacielską nawet wtedy, kiedy znikała we mgle.
[…] Ogień trwał do godziny 06:20. W tym czasie krążowniki podchodząc z SW
zbliżyły się do sterowca i zmusiły go […] do zawrócenia z wiatrem i ucieczki na
NE. Mgła zgęstniała i straciliśmy nieprzyjaciela z oczu. […] Nie było widać z
wysokości 500 m dalej niż na odległość 1-2 mil. […]
O godzinie 08:00 dowódca floty odwołał sterowiec. L11 powrócił do domu i na drodze
spotkał nasze torpedowce[3]
[…] i aż do Syltu pozostał w ich towarzystwie. Wylądował w Nordholz o godzinie
11:00.
To była właśnie końcówka III
fazy Bitwy Jutlandzkiej, kiedy floty powracały już do swych baz.
I właśnie dlatego lotnictwo ze
względu na swe możliwości odegrało taką wielką rolę w II Wojnie Światowej i
wszystkich wojnach i konfliktach po niej… To właśnie lotniskowce były głównymi
rozgrywającymi na Pacyfiku i to właśnie lotniskowce wygrały batalię na wodach
Wszechoceanu. Największym wrogiem pancerników i krążowników pancernych stały
się szybkie, kąśliwe i straszliwie niebezpieczne samoloty. To one wpędziły je
ostatecznie do grobu.
CDN.
[1] Tu i
dalej antologia „Ludzie przestworzy”, Warszawa 1930, op. cit. ss. 344-347.
[2] Okręt w
szyku bojowym.
[3] Chodzi o
niszczyciele.