Jewgienij Iwanow
W 1835 roku, kiedy obok Ziemi
przelatywała kometa Halley’a, na
świat przyszedł Mark Twain. Zmarł on
w 1910 roku, kiedy ta sama kometa ponownie maksymalnie zbliżyła się do naszej
planety.
Komety są stosunkowo rzadkimi
gośćmi na naszym niebie. Być może są to najbardziej efektowne i zagadkowe
obiekty Układu Słonecznego. Wszak ich rzadkie pojawianie się w polu widzenia
stawia przed uczonymi ogromną ilość pytań, które jak na razie pozostają bez
odpowiedzi.
Fakt nr 1 – w przestrzeni kosmicznej
znajduje się ogromna ilość komet. Do dziś dnia odkryto ponad 4000, jednakże
zgodnie z hipotezami, tylko w Układzie Słonecznym mogą ich być miliony.
Fakt nr 2 – ogoniaści kosmiczni przybysze mogą zderzyć się z Ziemią i,
jak wiadomo, stało się to już w Przeszłości. Badacze są zdania, że około 28 MA
temu kometa uderzyła w Północną Saharę. W 1996 roku został odkryty dziwny
minerał, swą strukturą najbardziej przypominający czarny diament i został on
nazwany Hypatia (od imienia uczonej
greckiego pochodzenia mieszkającej w Aleksandrii w latach 370-415, zamordowaną
przez chrześcijan). Po długich badaniach i poszukiwaniach uczeni doszli do
wniosku, że Hypatia jest fragmentem jądra komety, która zderzyła się z Ziemią.
Właśnie tą katastrofą objaśniają oni wielką ilość naturalnego szkła na Pustyni
Libijskiej, w rezultacie zderzenia powstała wysoka temperatura i ciśnienie
dostatecznie wysokie do stopienia piasku, skał i ich zwitryfikowania.
[Istnieje
jednak inna, bardziej niezwykła wersja powstania tektytów zakładająca, że
powstały one w wyniku wybuchów jądrowych lub termojądrowych w czasach tzw.
„atomowych wojen bogów”. Opiera się ona o fakt, że tektyty zawierają śladowe
ilości wody lub w ogóle jej nie zawierają. Gdyby pochodziły z impaktu komety,
to ilość wody w nich zawarta byłaby o wiele większa –
uwaga tłum.]
Fakt nr 3 – najprawdopodobniej to właśnie komety zaniosły życie na
Ziemię. W 2009 roku, kosmiczna sonda NASA Stardust wzięła próbki z komety 81P/Wild 2. Okazało się, że znajduje się
w nich glicyna – C2H5NO2 – aminokwasu
stanowiącego ważny komponent życia białkowego. Według ostatnich oszacowań,
komety zaniosły na Ziemię około 1016 ton materii organicznej i
zapewniły energię do syntezy bardziej złożonych molekuł.
[Jest to
właściwie więcej niż pewne. Istnieje korelacja pomiędzy pojawianiem się komet a
epidemiami, pandemiami czy epizootiami, które mogły być spowodowane przez
zrzucane przez komety w atmosferę Ziemi wirusy i inne mikroorganizmy patogenne,
np. grypa czy gorączki krwotoczne – uwaga tłum.]
Ponadto w 2011 roku, uczeni
dowiedli, że woda zawarta w jądrach tych ciał niebieskich ma praktycznie ten
sam skład chemicznych, co woda we Wszechoceanie naszej planety. Stąd wzięła się
śmiała hipoteza: to właśnie komety miliardy lat temu dostarczyły wodę na naszą
planetę.
Fakt nr 4 – jądro
standardowej komety przypomina kulę śnieżną, która składa się ze śniegu, lodu i
kamieni. Średnica jąder większości komet nie jest większa niż 15 km. W
odróżnieniu od planet i gwiazd, komety nie mają regularnego kształtu. Ich masa
jest bardzo mała, żeby siła grawitacji nadała im kształt kuli. Jądra komet
uważa się za najciemniejsze obiekty kosmiczne, bowiem odbijają one zaledwie 4%
padającego na ich powierzchnię światła słonecznego.
Fakt nr 5 – komety posiadają swoją
własną atmosferę. Niewyraźny obłok pyłu i gazu okrążający jądro nazywa się
komą. Kiedy komety zbliżają się do Słońca, lód ich jąder zmienia się w gaz.
Gazy te formują rzadką atmosferę, która może dosięgnąć niewiarygodnych
rozmiarów (przy czym ich masa pozostaje – wedle standardów kosmicznych – bardzo
mała). Np. średnica komy komety 17/P
Holmesa w 2007 roku przewyższyła 1.400.000 km – dla porównania – średnica
Słońca wynosi tylko 1.392.000 km – i była ona widoczna dla Ziemian gołym okiem, chociaż w tym momencie znajdowała się w konstelacji Perseusza.
[Miało to
miejsce w dniu 24/25.X.2007 roku, kiedy to kometa lecąc ku Słońcu – naraz
rozbłysła – od +13 mag. aż do +2,3 mag., czyli zaświeciła aż o milion razy
silniej, co pozwoliło na obserwacje jej gołym okiem - przyp. tłum.]
Fakt nr 6 – komety mają nie jeden, ale
dwa warkocze (ogony). Jeden z nich – skierowany do tyłu – tworzą cząstki pyłu
kosmicznego. Może się on rozpościerać na 100 mln km. Zjonizowany gaz tworzy
warkocz koloru niebieskiego, i jest on wyciągnięty w kierunku odsłonecznym.
Zazwyczaj jest on sześciokrotnie dłuższy od pyłowego.
[Niektóre
komety miały po kilka warkoczy, jak np. kometa C/1743 X1 Chessaux z 1743 roku, która nie dość, że jej jasność
wynosiła -7 mag., to jeszcze do tego miała widocznych 6 warkoczy, które
wspaniale przedstawiały się na wieczornym niebie. Kometa C/1975 V1 Westa, która pokazała się w 1976 roku miała 4 jasne
warkocze. Jeszcze bardziej spektakularnie przedstawiała się kometa C/2006 P1 MacNaught której warkocz
przypominał wachlarz rozwinięty nad zachodnim horyzontem… - uwaga tłum.]
Fakt nr 7 – niebieskich wędrowców
obserwowano na Ziemi od wielu tysiącleci. Sam termin komëtës znaczy tyle, co włochaty,
pojawił się w V w. p.n.e. Właśnie tak greccy uczeni i filozofowie zaczęli
nazywać komety, które im się udało zobaczyć. Najbardziej znaną z nich jest
oczywiście kometa 1P/Halley. Ona
przelatuje w stosunkowo niedużej odległości od Ziemi raz na 76 lat. obserwowano
ją jeszcze w głębokiej Przeszłości. Grecy odnotowali jej pojawienie się w 467
roku p.n.e., a chińscy astronomowie w 239 r. p.n.e. Jednakże szczególnie Edmund
Halley (na cześć którego nazwano ten obiekt) w 1705 roku odkrył periodyczność
pojawiania się jej w pobliżu naszej planety. W XX wieku była ona widoczna
dwukrotnie – w 1910 i 1986 roku, zaś w XXI wieku pojawi się ona dopiero w 2061
roku.
Fakt nr 8 – komety zrodziły mnóstwo
przesadów i stały się przyczyną niezliczonych przestępstw. Np. rzymski
imperator Neron zdecydował, że
pojawienie się komety Halley’a
zwiastuje jego rychłą śmierć, kazał zamordować wszystkich swoim możliwych
następców. Zaś rzymski papież Kalikst
III próbował odrzucić kometę od Kościoła, uważając ja za posłańca Diabła. Wilhelm Zdobywca na odwrót, uważał
pojawienie się komety Halley’a w 1066
roku za dobry omen i ruszył zdobywać Anglię. W 1909 roku powstała teoria, że
kosmiczna przybłęda eksploduje i otuli Ziemię „gazem rozweselającym”. Dlatego
właśnie w największych miastach USA i Europy zaczęły się wielkie przyjęcia.
Wybuchu nie było, ale radości było wiele nawet bez gazu.
Fakt nr 9 – w czasie ruchu na orbicie
wokółsłonecznej komety tracą za każdym razem niewielkie części swych jąder,
które tworzą potoki meteorytowe. Corocznie możemy obserwować Perseidy - PER. Są one rezultatem
przejścia naszej planety przez potok odłamków pochodzących z jądra komety 109/P Swift-Tuttle. Małe odłamki
wielkości ziaren piasku spalają się w ziemskiej atmosferze tworząc „deszcz
spadających gwiazd”. Sama kometa zbliża się do naszej planety raz na 135 lat,
ale przez potok meteorytów Ziemia przechodzi corocznie. Pik intensywności
aktywności „spadających gwiazd” przypada na dzień 12.VIII.
[Perseidy
promieniują z intensywnością 100 błysków na godzinę. Drugim tak bardzo
intensywnym potokiem meteorytowym jest potok Leonidów – LEO, który też obserwowany jest każdego listopada z
maksimum 17/18.XI, i jest on związany z kometą 55/P Tempel-Tuttle. Intensywność tego „kosmicznego deszczu” wynosi
przeciętnie 140.000 błysków na godziną, choć już odnotowano prawie 300.000/h! –
uwaga tłum.]
Fakt nr 10 – czas długości życia komet
jest ograniczony. Przechodząc każdym razem koło Słońca, niebieski wędrowiec
traci część swej materii. W zasadzie one przekształcają się w nieduże skały,
które już nie przedstawiają żadnego zainteresowania dla badaczy, albo po prostu
eksplodują, kiedy podejdą za blisko do Słońca. Czasami komety wielokrotnie
zmieniają orbity, dzięki czemu jest bardzo trudno obliczyć wiek ich istnienia.
[Czasami
komety, jak słynna kometa D/Shoemaker-Levy
9 zostają zniszczone przez wpływ grawitacyjny dużych planet i spadają na
nie w postaci serii fragmentów ich jądra, co mieliśmy okazję obserwować w lipcu
1994 roku. Każdy z tych impaktów miał energię uderzenia wielokrotnie
przewyższającą energię wybuchu bomb atomowych, które spadły na Hiroszimę i
Nagasaki. Osobiście uważam, że to właśnie seria takich okruchów komety, a nie
pojedynczy asteroid, zniszczył dinozaury 64,8 MA temu – uwaga tłum.]
Tekst i ilustracje – „Tajny XX
wieka” nr 22/2015, ss. 4-5
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©