Szczęśliwe zakończenie lotu w nurtach Hudson River w N.Y.
Płaton Wiktorow
Amerykanka Joan Murray skakała ze spadochronem,
ale ten się nie otworzył, i ona spadła z wysokości 4400 m na mrowisko i
przeżyła. Lekarze twierdzą, że pomogły jej ukąszenia mrówek, które wyzwoliły
wyrzut adrenaliny do krwioobiegu.
W historii transportu
powietrznego jest wiele wydarzeń, kiedy to katastrofa lotnicza dzięki
wyszkoleniu i szybkiemu refleksowi pilotów albo szczęśliwym zbiegiem
okoliczności, obeszła się bez ofiar w ludziach. Nie każda niestandardowa
sytuacja w powietrzu kończy się tragedią. Ponadto – zazwyczaj załoga daje sobie
z nią radę, i nawet przy poważnych problemach technicznych istnieją duże szanse
na szczęśliwe lądowanie. Przypomnę tutaj kilka większych katastrof lotniczych,
które skończyły się cudownym ocaleniem.
Lądowanie
Tu-124 na Newie
To wydarzenie lotnicze miało
miejsce w dniu 21.VIII.1963 roku w Leningradzie (dziś Sankt Petersburg).
Pasażerski liniowiec kompanii Aerofłot leciał w rejsie z Tallina do Moskwy.
Samolot wyleciał z portu lotniczego Tallin - Julemistie (dzisiaj Lennart Meri –
TLL w kodzie ICAO) o godzinie 08:55 EEST i poleciał w stronę portu lotniczego
Moskwa – Wnukowo (VKO). W czasie wznoszenia się, członkowie załogi odkryli, że
przednia część osłony kadłuba zaklinowała się w pozycji połowicznego otwarcia. Port
lotniczy w Tallinie już skrył się za mgłami i dyspozytorzy zdecydowali posłać
samolot na lotnisko Szossiejnaja w Leningradzie (od 1973 roku zmieniono jego
nazwę na Pułkowo – LED – przyp. aut.) Wszystkie służby ratownicze portu
lotniczego w Leningradzie postawiono w stan gotowości.
O godzinie 11:00 samolot zaczął
oblatywać miasto na wysokości 500 m, w celu zrzucenia paliwa i tym samym
zmniejszenia możliwości wybuchu pożaru w czasie lądowania. Tymczasem załoga
poprzez dziurę wybitą w kadłubie samolotu usiłowała przy pomocy drążka opuścić
osłonę.
O godzinie 12:10 na ósmym
okrążeniu naraz wysiadł lewy silnik. Załoga otrzymała zezwolenie na przelot
ponad miastem, jednak wkrótce padł także i drugi silnik. Samolot zaczął lecieć
ślizgiem z wysokości pół kilometra. Załoga zdecydowała się na siadanie na
powierzchni Newy. Dowódca samolotu Wiktor
Mostowoj przekazał dowodzenie kopilotowi Wasylowi Czeczeniewowi, który wcześniej służył w lotnictwie morskim
i miał doświadczenie w lądowaniu na wodzie. Samolot się zniżał, przeleciał
zaledwie 4 m nad mostem Aleksandra Newskiego i wodował w rejonie Finlandzkiego
mostu kolejowego. Czeczeniew przed wodowaniem przytomnie podciągnął dziób
maszyny w górę i tym sposobem nie pozwolił na zanurzenie się jej pod wodę.
Samolot Tu-124 w barwach Aerofłotu na płycie lotniska w Sztokholmie-Arlanda
Wszystkich 45 pasażerów i 7
załogantów uratowano. Szybko przybyły holownik zaczepił hol o skrzydło maszyny
i podciągnął samolot do brzegu Newy, gdzie pasażerowie i załoga została
ewakuowana.
Następnego dnia pod samolotem
nadmuchano pontony i odholowano go na bezpieczne miejsce. potem samolot spisano
na straty. Za męstwo i szybkie działanie dowódca W. Mostowoj otrzymał od
Aerofłotu dwupokojowe mieszkanie, zaś kapitana holownika J. Porszina wyróżniono pochwałą i zegarkiem.
Wodowanie Tu-124 na Newie jest
jednym z sześciu wodowań pasażerskich liniowców, w których nikomu niczego złego
się nie stało.
Dżakarcki
incydent
W dniu 24.VI.1982 roku,
stratoliner Boeing 747 Jumbo Jet z kompanii British Airways z 248
pasażerami i 15 załogantami na pokładzie leciał rejsowo z Londynu – Heathrow
(LHR) do Auckland (AKL), Nowa Zelandia, na wysokości 11.000 m wpadł w obłok
popiołu wulkanicznego, wyrzuconego przez erupcje wulkanu Galunggung na wyspie
Jawa. W rezultacie tego w samolocie przestały pracować wszystkie cztery
silniki. Ale na szczęście rozsądne działanie załogi, którą dowodził 41-letni Eric Muddy, samolot udało się posadzić
na lotnisku w Dżakarcie i to bez żadnych ofiar w ludziach.
W czasie incydentu kapitan
wyjaśnił pasażerom, co się dzieje, które to wyjaśnienie weszło na trwale do
historii lotnictwa cywilnego. […]
Tymczasem II pilotowi i
inżynierowi pokładowemu udało się uruchomić czwarty silnik, potem trzeci i w
końcu dwa pozostałe. Ale na podejściu do lądowania okazało się, że wulkaniczne
szkliwo zupełnie zmatowiło przednie szyby kabiny pilotów. I tym razem załoga
pomyślnie wyszła z sytuacji: kapitan obserwował wysokość, a kopilot pilnował
odległości od pasa.
Po wylądowaniu okazało się, że
silniki były pokryte warstwą popiołu wulkanicznego. Incydent doprowadził do
tego, że informacje o wybuchach wulkanów stały się obowiązkowymi dla naziemnych
służb lotnisk i portów lotniczych.
[Mieliśmy tego przykład w 2010 roku, kiedy to
wskutek obłoku pyłu wulkanicznego z islandzkiego wulkanu Eyjafjallajökull ruch
lotniczy nad Europą został zamrożony na okres dwóch tygodni, co spowodowało
miliardowe straty kompanii lotniczych – uwaga tłum.]
Szybowiec z Gimli
Szybowiec
z Gimli
Tak właśnie zaczęto nazywać
jeden z samolotów Boeing-767 z towarzystwa lotniczego Air Canada po incydencie,
który miał miejsce w dniu 23.VII.1983 roku. Samolot leciał z Montrealu (YHU) do
Edmonton (YEG) z międzylądowaniem w Ottawie. W czasie lotu na wysokości 12.000
m okazało się, że informacje pokładowego komputera na temat ilości paliwa są
oparte o niewłaściwe dane. Incydent ten wydarzył się akurat wtedy, kiedy Kanada
przechodziła na metryczny system miar. Pracownicy naziemnych służb w Ottawie
przeliczyli kilogramy na funty i w rezultacie w zbiorniki samolotu zamiast
potrzebnych 20 ton nafty wlano poniżej 5 ton. W rezultacie czego paliwo po
prostu się skończyło i silniki umilkły. Ich wyłączenie spowodowało, że zabrakło
elektryczności i padły wszystkie przyrządy poza rezerwowymi, które czerpały
energię z pokładowego akumulatora. Na szczęście kapitan Bob Pearson wcześniej latał na szybowcach i znał tajniki takiego
pilotażu. Kiedy załoga zorientowała się, że nie dolecą do Winnipeg, II pilot Quintall zaproponował lądowanie w bazie
RCAF w Gimli, AB, w której wcześniej służył. Wprawdzie Quintall nie wiedział,
że baza była już nieczynna, a jej pasy startowe zostały zamienione na tory
wyścigowe poprzedzielane barierami ochronnymi. Tego dnia na trasie miały
miejsce zawody lokalnego klubu samochodowego. Pearsonowi jednak udało się
posadzić samolot w odległości 30 metrów od widzów. Na statku powietrznym
wybuchł pożar, który ugasili automobiliści i ich fani przy pomocy gaśnic
samochodowych.
[Właśnie dlatego, samolot ten nazwano potem Gimli
Glider – Szybowiec z Gimli – przyp. tłum.]
W ciągu dwóch dni samolot
został wyremontowany i zatankowany, a potem odleciał z Gimli, zaś jego
eksploatacja trwała do 2008 roku.
Awaryjne
wodowanie na Hudson River
Ten incydent miał miejsce w
dniu 15.I.2009 roku. Samolot Airbus-A320 z kompanii lotniczej US
Airways wystartował z Nowego Jorku (LGA) do Seattle (BFI) i zaliczył awaryjne wodowanie
w rzece Hudson w Nowym Jorku. Wszyscy ludzie na pokładzie, w sumie 155 osób
przeżyło, choć niektórzy odnieśli poważne obrażenia ciała.
Samolot wzniósł się na ok.
1000 m, poczym jego kapitan Cheslie
Sallenberger nadał sygnał MAYDAY z powodu zderzenia się samolotu ze stadem
gęsi, w rezultacie czego oba silniki przestały pracować.
Pilotom udało się skierować
samolot nad Hudson River, ominąć Most George’a Waszyngtona i posadzić statek
powietrzny vis-à-vis 48 Ulicy na
Manhattanie. Od momentu startu nie minęło trzech minut.
Po szczęśliwym wodowaniu
samolot został na powierzchni wody i pasażerowie opuścili go przez dwa wyjścia
awaryjne na skrzydła, skąd zabrały ich kutry i łodzie.
Po zbadaniu incydentu, samolot
przewieziono do Karolińskiego Muzeum Lotnictwa w mieście Charlotte, NC.
[Na marginesie tego incydentu chciałbym przypomnieć
wyczyn polskiego lotnika – kapitana Tadeusza
Wrony, który w dniu 1.XI.2011 roku posadził bezpiecznie na lotnisku
Warszawa – Okęcie samolot Boeing 767-300 ER oznaczony SP-LPC z
lotu LO-016 z Newarku - Liberty (EWR) do Warszawy (WAW). Samolot lądował na brzuchu
(bez wysuniętego podwozia). Ocalało 231 osób. Samolot ten został później
sprzedany na części – uwaga tłum.]
Wymuszone
lądowanie w tajdze
Takie lądowanie w dniu
7.IX.2010 roku musiała wykonać załoga sam0lotu Tu-154. Na wysokości
10.000 m w samolocie lecącego z miasta Udacznyj, Jakucja, do Moskwy, naraz
padły przyrządy elektryczne i nawigacja, co spowodowało niemożność dolecenia do
portu lotniczego przeznaczenia czy lotniska zapasowego. Załoga przeprowadziła
awaryjne lądowanie wizualnie – na najbliższym lotnisku w Iżma, Republika Komi,
na nieprzystosowanym do przyjmowania tak dużych samolotów, na pasie pozbawionym
oświetlenia i naprowadzania.
Według oświadczenia pilotów,
odnaleźli oni porzucony pas, kiedy zniżyli się do pułapu 3000 m wypatrując dogodnego
miejsca do lądowania. Nawigacja nie działała, a w charakterze sztucznego
horyzontu załoganci użyli… szklanki z wodą.
Przed lądowaniem pasażerów
przeprowadzono w przednią część samolotu. Po lądowaniu samolot w czasie dobiegu
wyjechał poza pas i wjechał w leśny młodnik. Wszystkich 9 załogantów i 72
pasażerów (w tym kobieta w ciąży) ewakuowano z samolotu przy pomocy awaryjnych
pneumatycznych zjeżdżalni.
W dniu 8.X.2010 roku,
prezydent FR Dimitrij Miedwiediew
podpisał dekret o przyznaniu obu pilotom: kapitanowi Nowosiełowowi i II pilotowi Łamanowowi,
tytułu Bohatera Rosji. Pozostali członkowie załogi zostali odznaczeni Orderami
za Męstwo.
Niewiarygodne
zderzenie w powietrzu
Incydent miał miejsce w
listopadzie 2013 roku, kiedy to nad stanem Wisconsin zderzyły się dwa
niewielkie samoloty. Na szczęście znajdowali się w nich nie pasażerowie, ale
wyczynowi spadochroniarze.
Pierwszy samolot już nabrał
wysokości i skoczkowie przygotowali się do skoku, kiedy w maszynę uderzył drugi
samolot. Wskutek zderzenia w pierwszym samolocie odłamało się skrzydło, ale
wszystkim 9 skoczkom udało się otworzyć spadochrony i szczęśliwie wylądować,
zaś pilotowi udało się wyskoczyć z płonącej maszyny.
Pilotowi drugiej maszyny udało
się posadzić samolot na pasie startowym.
Jednemu ze skoczków udało się
sfilmować cały incydent przy pomocy kamery wideo.
Można tylko powiedzieć, że w
ekstremalnej sytuacji załoga nierzadko daje sobie z nią radę. Pasażerom zaś
należy przypomnieć, że w warunkach współczesnej techniki, prawdopodobieństwo
katastrofy lotniczej jest niezwykle małe (o wiele mniejsze niż awarii
samochodowej), co pozwala przełamać aerofobię i być zadowolonym z podróży.
Komentarz z KKK
Muszę dodać, że podobne, jak i dokładnie te same
katastrofy, są bardzo atrakcyjnie przedstawione w Katastrofach w Przestworzach,
serialu dokumentalno-historycznym emitowanym przez kanał NatGeo.
Co do CE III z Ziemią z prędkością około dwustu
kilometrów na godzinę... było kilka przypadków osób, które po rekonwalescencji,
i zapewne w ramach rehabilitacji psycho-fizycznej, dokonali udanego skoku 'po'.
Pamiętam opis przypadku, w którym osoba trafiła na na tyle miękki grunt, że
odbiła się od niego niczym piłka plażowa na wysokość około pięciu metrów.
Amnezja pourazowa, połamane kości, czaszka i kręgosłup, lecz życie zachowane, a
same wrażenia - 'niepowtarzalne'. Tymczasem upadając głową na kamień możemy
stracić życie podczas zwykłego spaceru... (Smok Ogniotrwały)
Tekst i ilustracje – „Tajny XX
wieka” nr 23/2015, ss. 8-9
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©