Powered By Blogger

wtorek, 7 listopada 2017

Radioaktywne obłoki



W październiku bieżącego roku, niektóre media podały dziwną informację na temat radioaktywnego obłoku złożonego z radioaktywnych cząsteczek rutenu-106 (106Ru*). Brzmiało to mniej więcej tak:

Nad Europą, w tym nad Polską, wykryto niewielkie ilości izotopu promieniotwórczego ruten-106. Poinformowała o tym Państwowa Agencja Atomistyki, zaznaczając jednocześnie, że stężenie jest niewielkie i nie powoduje zagrożenia dla zdrowia. Póki co nie wiadomo jednak, skąd substancja wzięła się w powietrzu.
Aktualne wskazania krajowych stacji pomiarowych potwierdzają obecność rutenu-106 w powietrzu - poinformowała PAA.
- Ruten-106 jest izotopem promieniotwórczym, a izotop promieniotwórczy to taka odmiana normalnego pierwiastka, czyli metalu ruten. Tylko jest to nietypowy izotop, ponieważ właśnie jest promieniotwórczy i jest wykorzystywany najczęściej obecnie w terapii nowotworów oka - wyjaśniał Józef Strojny z Państwowej Agencji Atomistyki na antenie TVN24.
Zabieg polega na tym, że źródło zawierające ten izotop zostaje umieszczone w pobliżu guza nowotworu (na przykład na oku pacjenta w postaci specjalnej płytki-aplikatora) i swoim oddziaływaniem uszkadza komórki rakowe - informuje PAA.
Skąd ruten w powietrzu?
Strojny przyznał, że jest to "sytuacja nietypowa", nie oznacza jednak dla nas powodów do zmartwień - nie występuje zagrożenie dla zdrowia. Wciąż nie wiadomo jednak, skąd substancja wzięła się w powietrzu.
- Stężenie tego izotopu jest tak niskie, że trudno stwierdzić, z którego rejonu Europy pochodzi. Może uda się to określić, ale niekoniecznie. To zależy od modeli pogodowych - powiedział Józef Strojny.
Naukowiec podejrzewa, że dużo państw w Europie teraz pracuje nad tym, żeby znaleźć źródło tej emisji. - Jeżeli chodzi o możliwe pochodzenie, to może to być albo laboratorium w którym taki ruten się wytwarza, albo nieprawidłowo zutylizowane źródło promieniotwórcze - wytłumaczył Strojny.
Jak zaznaczył Józef Strojny, warto sobie uświadomić skalę.
- To, że wykrywamy ruten nie oznacza, że jest jakieś zagrożenie. Bardziej świadczy o tym, że my dysponujemy bardzo dobrymi aparatami, miernikami do wykrywania tego typu izotopów. One są wykrywane tylko w warunkach laboratoryjnych - powiedział Józef Strojny. - To nie jest poziom zagrażający komukolwiek - zaznaczył naukowiec.
Strojny uspokajał, że jeżeli substancja pochodzi z  jakiegoś laboratorium, to nie doszło do uszkodzenia, tylko mogło to być ewentualnie nieprawidłowe wietrzenie pomieszczenia.
"Bardzo niewielka ilość"
Jak zaznacza PAA w komunikacie, w związku z wykryciem rutenu-106 w powietrzu nie należy podejmować żadnych działań, a w szczególności przyjmować preparatów z jodem.
Najwyższe stężenie rutenu wstępnie oznaczone na terenie Polski wynosi 6,4 mBq/m3. Jest to bardzo niewielka ilość. "Oznacza to, że człowiek musiałby wdychać powietrze z wykazanym stężeniem rutenu-106 przez okres wielokrotnie przekraczający czas życia ludzi, aby otrzymać roczną dawkę promieniowania jonizującego uznawaną za bezpieczną (tj. 1 milisievert)" - informuje PAA.
Państwowa Agencja Atomistyki ma za zadanie monitorowanie stanu powietrza pod kątem izotopów promieniotwórczych.
Każde nieprawidłowe postępowanie z izotopami promieniotwórczymi od razu notowane jest w całej Europie. Po pierwszych pomiarach wykonano także kolejne, z których wynika, że poziom rutenu nie podniósł się.[1]

CLOR podaje komunikat, w którym stwierdza, co następuje:

…jest to jeden ze sztucznych radioizotopów używany w medycynie nuklearnej do brachyterapii gałki ocznej, nie występujący w naturze. (…) Oficjalne wyniki pomiaru stężeń tego izotopu w Polsce wynoszą w dniach 25.IX-2.X.2017 roku:
·        WARSZAWA 4,09 ± 0,05 mBq/m³
·        BIAŁYSTOK 0,23 ± 0,01 mBq/m³
·        GDYNIA 3,62 ± 0,07 mBq/m³
·        KATOWICE 0,60 ± 0,03 mBq/m³
·        SANOK 6,52 ± 0,37 mBq/m³
·        KRAKÓW 1,62 ± 0,12 mBq/m³ (…)[2]


Mój komentarz:


Na szczęście ten radioizotop rozpada się zgodnie ze schematem na rod-106 i finalnie na nieaktywny pallad-106:
106Ru* + β- => 106Rh* + β- => 106Pd

- gdzie T1/2 106Ru* = 379,59d, T1/2 106Rh* = 28,9s
U nas poziom skażeń utrzymywał się na poziomie 0,08-0,12 μSv/h, a zatem nieszkodliwy.[3]

Zainteresowała mnie ta informacja, no bo skąd izotop rutenu mógł się znaleźć w atmosferze i to wysoko nad Polską. Nie jest ważne to, że jego stężenie nie jest niebezpieczne, ale w ogóle skąd się to wzięło – jakie jest jego źródło? Ruten należy do pierwiastków rzadkich i występuje najwyżej jako 2% domieszka do rudy platyny obok osmu (Os), irydu (Ir), rodu (Rh). W skorupie ziemskiej mamy zaledwie 0,01 ppb czyli 5 x 10^-7% masy tego pierwiastka. Ruten stosuje się w jubilerstwie do utwardzania platyny i palladu.
Wyjaśnienia jak dotąd nie ma…

Być może sprawa ta ma jakiś związek z innym ciekawym fenomenem – Niebieskim Słońcem – zjawiskiem zaobserwowanym nad Polską w czerwcu 1950 roku. Pisałem już o tym na blogu KKK i na łamach „Nieznanego Świata”. Przypomnę tylko, że fenomen ten był obserwowany na terytorium całego kraju i oficjalne wyjaśnienie mówiło o chmurze dymów z płonących lasów w Kanadzie.[4]  

W tym kontekście ruten mógłby być porwany wraz z prądami rozgrzanego powietrza i wystrzelony w górne warstwy atmosfery, a następnie chmura zawierająca radioizotop została przywiana m.in. nad Polskę. OK., ale skąd się wziął w portugalskich lasach? Na to pytanie nie mamy na razie odpowiedzi.

NB, czegoś takiego obawialiśmy się parę lat temu, kiedy pożary lasów skażonych radioizotopami po katastrofie w Czarnobylu zagrażały wyrzuceniem radioaktywnych popiołów w atmosferę. Na szczęście do tego nie doszło…

Innym bardzo ciekawym przypadkiem było pojawienie się radioaktywnej chmury nad Paryżem, w lecie 1946 roku. Według Loren E. Gross, której raport zacytowałem w mojej książce „Powojenne losy niemieckiej Wunderwaffe” (WiS2, Warszawa 2008) sprawa miała się tak:

Wieści z Paryża, które dotarły w dniu 11 sierpnia, mówiły o jeszcze dziwniejszych zdarzeniach nad Starym Kontynentem. Francuskie obserwatorium astronomiczne w Puy du Dome opublikowało oświadczenie, że nad stolicą Francji zalega dziwna chmura o niezwykłym składzie chemicznym. Wisi ona na wysokości 6600 m od około trzech tygodni. Specjalne samoloty z aparaturą kontrolno-pomiarową na pokładach ponad dwudziestokrotnie (!) przelatywały przez chmurę w celu uzyskania jak największej ilości danych o jej składzie chemicznym. Różne pogłoski łączyły tą chmurę z amerykańskimi testami jądrowymi na atolu Bikini. („Le Figaro”z dn. 11.VIII.1946 r.)

Pojawiła się też inna zagadka, która na szczęście nie przedostała się do wiadomości publicznej – otóż uczeni doszli do wniosku, że radioaktywne obłoki mogą być równie efektywną BMR, jak wybuchy jądrowe. Nie oskarżono Rosjan o to, że rozsiewali oni radioaktywne cząstki w atmosferze przy pomocy rakiet, bowiem ich technika i prace nad substancjami promieniotwórczymi stały wtedy na niskim poziomie i nie mogli zbudować bomby A.[5]

No tego akurat nie byłbym taki pewien, bowiem jak się okazało, Rosjanie wykradali prace Amerykanów nad bombą A w ramach Project Manhattan i przesyłali do Moskwy, a te szyfrogramy z kolei przechwytywali Niemcy, którzy złamali szyfry radzieckiego wywiadu i dzięki temu – jak chce tego Bogusław Wołoszański – byli w stanie skonstruować własną bombę A. Rosjanie zdetonowali pierwszą bombę A w dniu 29.VIII.1949 roku w Semipałatyńsku (Kazachstan) ale jak sądzę, była to tylko pierwsza pokazowa bomba atomowa. A to dlatego, że Rosjanie mogli ją mieć już w 1945 roku, tylko po prostu nie ostrzegali potencjalnych przeciwników przed ciosem, który mogliby im wymierzyć... Amerykanie wykryli ten wybuch tylko dlatego, że jeden z ich samolotów zwiadowczych natknął się nad Arktyką na nomen-omen radioaktywną chmurę, którą wzięto za pozostałość po tej eksplozji…

Sprawa ta wymaga jeszcze pewnego uzupełnienia. Kiedy w 2005 roku pisałem tą książkę, nie znałem jeszcze pełnej prawdy o niemieckich i radzieckich pracach nad atomowymi BMR. Przede wszystkim informacje o dziwnych chmurach wiszących nad ziemią i nawet zmieniający kolor światła słonecznego pojawiło się także i w Polsce, we wczesnych latach 50., co wiązano przede wszystkim z eksperymentalnymi wybuchami jądrowymi w USA i ZSRR.[6]

W kontekście akurat tej sprawy nie należy zapominać o tym, że Niemcy planowali bombardować Londyn przy pomocy bomb zawierających radioizotopy o krótkim czasie półrozpadu – np. 60Co* - tzw. „brudna bomba atomowa” czy broń radiologiczna, co na szczęście nie doszło do skutku, ale Rosjanie przechwycili te projekty w ramach własnej operacji wywiadowczej. Także terroryści z ISIS i al-Kaida groziła ich użyciem przeciwko Zachodowi.
Do użycia tych bomb nie doszło, ale niektóre źródła twierdzą, że Niemcy posiadali już małe ładunki atomowe, a trzy z nich zostały zdetonowane na terytorium ZSRR – w okolicach Homla (Białoruś), drugi i trzeci w marcu 1945 roku na wyspie Rugii na Bałtyku i na poligonie Ohrdruf (Turyngia). Jeżeli to prawda, to istnieje możliwość, że Francuzi mieli do czynienia z pozostałościami po grzybach atomowych, które skondensowały się w górnych warstwach atmosfery i zawisły akurat nad Paryżem.


Z drugiej zaś strony radioaktywne obłoki mogły być przywiane znad Pacyfiku, gdzie w czerwcu 1946 roku rozpoczęła się amerykańska Operation Crossroads, w ramach której przeprowadzono dwie próbne eksplozje jądrowe: Able – 30.VI.1946 r. i Baker – 24.VII.1946 r., obydwa o mocy 23 kt TNT (96 TJ). Były to – poza testowym wybuchem urządzenia nuklearnego Gadget w ramach operacji Trinity – 16.VII.1945 r. i dwiema bojowymi bombami Litle Boy – 6.VIII.1945 r. i Fat Man – 9.VIII.1945 r. zrzuconymi na Japonię oraz domniemanym demonstracyjnym zrzutem bojowej bomby atomowej w rejonie koreańskiego miasta Hynnam w dniu 12.VIII.1945 r.[7] – wybuchy atomowe zdolne do wyrzucenia w atmosferę dużych ilości skażonego radioaktywnie pyłu. A zatem od złej biedy można uznać to za jakieś wyjaśnienie.

Tak czy inaczej, zagadka ta pozostaje nierozwiązana. A może raczej jest rozwiązana, ale jak często bywa w takich przypadkach, nie podano jego do wiadomości szerokiej publiczności.

Ale co z rutenem nad Polską?

Jest jeszcze jedno wyjaśnienie – fantastyczne. Być może, co opisałem w opracowaniu na temat Tunguskiego Ciała Kosmicznego, mamy tu do czynienia z jakimś ciałem niebieskim, które mogło zawierać właśnie radioaktywny izotop 106Ru*.[8] Tylko że natychmiast powstaje pytanie: czyje to były urządzenia i kto je pozostawił w Kosmosie? I tutaj otwiera się przed nami szerokie pole do domysłów, spekulacji i hipotez.

Osobiście widzę to tak: jeżeli nie było to jakieś ziemskie czy nie-ziemskie urządzenie jądrowe, bo naturalnego rutenu-106 nie ma, to w takim razie istnieje możliwość, że izotop ten został „wstrzyknięty” do naszej atmosfery w takiej ilości, która by nam nie zaszkodziła, ale zwróciłaby naszą uwagę.

Tylko na co?

Nie wiem. Był to być może tylko taki sygnał UWAGA! JESTEŚMY TUTAJ! Tak właśnie być mogło…

Tylko kto nadał ten sygnał? Obcy? Ufiaści? Być może.
I na to pytanie właśnie ufolodzy powinni poszukać odpowiedzi.


Od Czytelników


Biorąc pod uwagę coraz częstsze zabawy bronią jądrową przez ekipę Kim Dzong Una, skłaniałbym się ku tej pierwszej wersji wyjaśnień. Większość radioaktywnych chmur (nie licząc tych pochodzących od katastrof EJ), to prawdopodobnie "echo" zdetonowanej broni jądrowej, które nasza atmosfera może bez problemu zanieść i "zaparkować" na dłuższy czas nad dowolnym miejscem na Ziemi. Czy ruten-106 może pochodzić z koreańskich testów jądrowych? Moim zdaniem może, wszak tylko wyżej wymieniony wódz i jego załoga mają pełną wiedzę o tym czego tam napchali do swoich kolejnych atomówek-testówek. (Nadir)

Hmmm - OK., myśl przednia, ale ruten ma dość długi czas półrozpadu - ponad rok... Poza tym gdyby to był wybuch jądrowy czy termojądrowy, to byłoby tam o wiele więcej "gorącego" świństwa, a tak to jest tylko ruten i nic więcej... (Platon)

Ostatnio francuscy uczeni stwierdzili, że ruten pochodzi z dawnych radzieckich poligonów atomowych w Kazachstanie. (Daniel Laskowski)

W dniu 21. listopada media podały, że na początku października br. doszło do wycieku radioaktywnych substancji z mogilnika w rejonie Czelabińska – a zatem sprawa została wyjaśniona. NB, ciekawy jestem, no co Rosjanom potrzebny był izotop rutenu??? (Daniel Laskowski)