Ruiny Mohenjo Daro
Nikołaj
Miedwiediew
Badając
babilońską
wieżę
(ziggurat) archeolodzy odkryli ślady oddziaływania na nią
wybuchu nuklearnego, ogromnej temperatury, która zmieniła ceglane pokrycie
budowli w cienką masę, podobną do stopionego szkła.
W 1996 roku angielski
badacz David Davenport wydał
sensacyjne oświadczenie, że staroindyjskie miasto Mohendżo Daro (aktualnie
znajdujące się na terytorium Pakistanu) zostało zniszczone 4000 lat temu
wskutek eksplozji jądrowej. Jej moc była porównywalna z mocą eksplozji
amerykańskich bomb A, które zniszczyły Hiroszimę i Nagasaki.[1] W
promieniu 1 km od centrum miasta, zniszczenia były największe i znajdują się
roztopione kamienie. Sądząc po stanie domów, ogniste uderzenie przyszło skądś z
wierzchu.[2]
Zaobserwowane zniszczenia są typowymi dla działania fal uderzeniowych.
Znalezione w ruinach ludzkie szkielety są radioaktywne. Oświadczenie to
wprawiło uczonych w osłupienie. Czy ludzie żyjący tak dawno temu mogli posiadać
broń jądrową? Odpowiedzi poszukamy w dawnym eposie.
„Jak
10.000 słońc w zenicie…”
W staroindyjskich
świętych tekstach „Mahabharata”, „Ramayana”, „Bhagavata purana” i „Skanda
purana” zredagowanych w III-II tysiącleciu p.n.e. opowiada się o okrutnych
wojnach, które prowadzili pół-bogowie, ludzie i rozliczne mityczne istoty: Nagowie, Rakszasowie, Rudrowie, Yakshiowie, Daitowie, Davanowie, Ghandarvowie (tak czy inaczej tymi
demonami byli także ludzie – Atlantydzi i Hiperborejowie wojujący z indyjskim
imperium Ramy). I walczyli oni nie mieczami i łukami ze strzałami, ale
straszliwymi broniami, które wstrząsały całym światem i stwarzało całe
kontynenty nieprzyjazne dla życia na długi czas.
Szczególnie dużo mówi
się o tym strasznym narzędziu zniszczenia w „Mahabharacie”. Epos ten opowiada o
wojnie pomiędzy dwoma rodami: Pandawów i Kaurawów. A oto, jak opisana jest
jedna z bitew:
Vimana[3]
zbliżała się do Ziemi z niesamowitą prędkością i wypuściła mnóstwo strzał,
błyszczących jak złoto, tysiące błyskawic…Huk wytworzony przez nie był podobny
do bicia w tysiące bębnów…Za nimi postępowały jaskrawe wybuchy i setki wichrów
ogniowych…Palony żarem tej broni, świat miotał się jak w gorączce. Słonie paliły
się od tego żaru i dziko miotały się tam i z powrotem w poszukiwaniu osłony od
siły gorąca. Woda stała się wrząca, zwierzęta ginęły, wrogowie padali jak
skoszeni, a ogniowa burza waliła drzewa całymi rzędami.. Tysiące kół zostało
zniszczonych, a potem głęboka cisza opadła na morze. Zaczęły dąć wiatry i Ziemi
zaświeciła. Trupy zabitych były spopielone straszliwym żarem tak, że nawet nie
były podobne do ludzi…
Broń opisana w
„Mahabharacie” jest bardzo podobna do broni atomowej:
Wybuch jej był jasny,
jak 10.000 słońc w zenicie… płomienie i trujące dymy… rozchodziły się we
wszystkie strony. Ona obracała ludzi w proch, a u ocalałych wypadały paznokcie
i włosy. Także żywność się psuła. W kilka lat potem słońce, gwiazdy i niebo
były ukryte za chmurami i niepogodą.
Jednym z rodzajów tej
superbroni była strzała Indry. Posługiwał się on nim przy pomocy okrągłego
odbłyśnika. Po włączeniu wysyłał on strumień światła, który naprowadzano na
dowolny cel kierując się dźwiękiem, a kiedy zogniskował się na nim, to błyskawicznie pożerał go swą siłą. Przy
pomocy strzały Indry – Kryszna
zniszczył Vimanę swego wroga – króla Danava Śalvy – napowietrzne miasto Saubhu.
Ale najpotężniejszą
broń skierowano przeciwko Vriśi i Andhakom. Gurkha lecąc swoją szybką Vimaną
zrzucił na ich miasto, położone za potrójnym murem, tylko jeden pocisk
zawierający w sobie całą siłę Wszechświata. Rozpalona kolumna dymu i ognia,
jasna jak 10.000 słońc pokazała się z całą swoją mocą. Była to nieznana broń –
Żelazne Uderzenie Pioruna, gigantyczny posłaniec śmierci, który obrócił w
popiół całą rasę Vriśi i Andhaków.
Wiele rodzajów opisanej
w „Mahabharacie” niebiańskiej broni
było w stanie wywołać gigantyczne atmosferyczne i geofizyczne kataklizmy:
ogromne tsunami, powodzie, huraganowe wiatry, burze, śniegi, trzęsienia ziemi,
pogrążenie Ziemi w mroku albo na odwrót – jej nasłonecznienie.
Straszliwa broń,
używana tylko w ostateczności, nazywało się Brahmaastra. Ona to
przewyższała wielokrotnie swoją mocą niszczenia i przypominała swym działaniem
dzisiejszą broń H – głowicę termojądrową.
Uderzenie
pioruna
Specjalnie trzeba tutaj
powiedzieć tutaj o broni strzelającej błyskawicami. W Indiach ono nazywało się Vadżra/Vadźra
(w sanskrycie to słowo ma dwa znaczenia: „diament” i „błyskawica”) w Tybecie - Dordże, w Japonii – Kongosjo, w Chinach – Dzin-gansi
a w Mongolii – Oczir. W mitologii
hinduskiej Vadżra okazuje się być potężnym, uderzającym bez ochyby orężem
głównego boga Indry. Przy jej pomocy
mógł on burzyć twierdze, rozkruszać skały, zmieniać bieg rzek i kierować
pogodą.
Vadżrę
ukazuje się w rękach Indry, Śivy, Viśnu a także Zeusa, Thora i innych
bogów-gromowładnych różnych narodów świata. Ten przedmiot składa się z 3-9
prętów. Jeden z nich – środkowy – jest prosty, pozostałe mają zagięte końce do
środka (vide foto) ma on także dwa kuliste zgrubienia na rękojeści.
Prawie identyczny wizerunek
Vadżry
można zobaczyć w różnych miejscach planety. Czyżby więc była to kwestia
fantazji malarzy i rzeźbiarzy, która pracowała na tej samej fali? Już prędzej
mieli oni takie same wzory. Żeby odtworzyć widok jakiegoś przedmiotu z taką
precyzją, to należałoby mieć go przed oczami.
Vadżra
– to rytualny przedmiot w hinduizmie, buddyzmie i dżinizmie. Budda nierzadko pokazywany jest jak
trzyma go w rękach. W Nepalu istnieje kompleks świątynny Bodnath, zbudowany w
VI wieku n.e. W jego centrum znajduje coś, co nazywane jest buddyjską stupą.
Jest to prawidłowej formy półkula ze zwieńczeniem przypominającym statek
kosmiczny. Koło niej znajduje się ogromna Vadżra, która jest obiektem kultu
dla wielu pątników. Do tego miejscowi mnisi twierdzą, że tą Vadżrą
bogowie operowali tak, jak jakimś instrumentem: cięli
kamienie, przygotowując bloki do budowy świątyń i innych ogromnych budowli.
Jak
to działało?
Ale jak działał ten
instrument bogów? Istnieje wersja, że Vadżra to swego rodzaju rezonansowy
generator podobny do tego, jaki w 1896 roku skonstruował Nikola Tesla. Dawał on moc rzędu kilkunastu milionów kW, literalnie
jak błyskawica. Zasadę działania swego aparatu Tesla utajnił przed potomkami,
słusznie sądząc, że będzie on użyty w niecnych celach, np. jako broń.
Także więc i my nie
znamy zasady działania Vadżry. Być może wojsko i
rzemieślnicy z tej dawnej, wysokorozwiniętej cywilizacji wykorzystywali energię
pól siłowych Ziemi, dla nas niemal nieznanej. Istnieje hipoteza, że Vadżra
jest związana z polami wirowymi. Tym terminem, jeszcze w 1922 roku francuski
uczony Élie Cartan nazwał
hipotetyczne fizyczne pole, które powoduje skręcanie się przestrzeni. Niestety,
teoria ta do dziś dnia jest ignorowana przez naukę. Jest to związane przede
wszystkim z tym, że jej zwolennicy twierdzą, że człowiek i jego myśli są w
stanie generować pola wirowe i kierować nimi. I jest bardzo możliwe, że nasi
dalecy przodkowie wyprzedzali nas o wiele w zakresie rozwoju techniki dzięki
umiejętności kierowania takimi właśnie polami. Schematy takich pól cząstek
elementarnych są podobne swym wyglądem do Vadżry.
Teraz
symbol władzy
Sądząc z tego
wszystkiego, Vadżra byłaby doskonałym instrumentem we współczesnym świecie.
Tylko że póki co, nikomu nie udało się jej odtworzyć.[4]
Mówi się, że w Indiach jest kilka Vadżr, które ocalały z dawnych
czasów. Ostatnio odtajniono zapisy i kserokopie notatek aresztowanego w 1929
roku zwiadowcy Jakowa Bljumkina,
który twierdził, że w 1925 roku w Tybecie widział on urządzenie, które
wyglądało jak wielka Vadżra. Według jego słów, Dalajlama XIII powiedział, że ta
broń bogów znajdowała się tam tysiące
lat i pokazał jej działanie! Vadżra
przekształciła złote samorodki w proszek, który potem mógł być wykorzystany do
przemieszczania wielkich platform. Ale przede wszystkim Bljumkin w tym
przypadku został posądzony o głupi żart. A na świecie istnieją modele tego
urządzenia odtwarzające tylko jego widok - wygląd tej tajemniczej broni z
dawnej cywilizacji. Strzelać błyskawicami one nie mogą.
Przypomina to historię,
która zdarzyła się mieszkańcom pewnej wyspy, którą zajęli i opuścili Amerykanie
w czasie II Wojny Światowej. Tubylcy zaczęli budować samoloty ze… słomy. Były
one całkiem podobne do prawdziwych, ale nie latały. To jednak nie przeszkadzało
krajowcom modlić się do nich i mieć nadzieję, że „bogowie” wrócą i przywiozą
jeszcze więcej czekolady i „wody ognistej”. Na świecie takie postępowanie
nazywane jest kultem
cargo.
Tak więc i Hindusi
spróbowali zbudować repliki Vadżr i wykorzystać je do walki.
Wyszło coś w rodzaju kastetów, które nie są tak efektywne. Tak więc
zmodyfikowali je dodając rękojeści. Tak powstał szestopior – staroruska broń uderzeniowo-krusząca. I taka buława
nie całkiem pomagała w bitwie. Tak więc ta broń w końcu stała się symbolem
władzy, i to nie tylko w Indiach, ale także w innych krajach.[5]
I żeby było ciekawiej –
korony wielu ziemskich władców przypominają kształtem Vadżrę i należy sądzić,
że nieprzypadkowo…
Źródło: „Tajny XX
wieka” nr 35/2018, ss.22-23
Przekład z rosyjskiego
- ©R.K.F. Leśniakiewicz
[1] Czyli
ok. 15-20 kt TNT.
[2] Czyli
była to napowietrzna eksplozja atomowa.
[3] Latający
aparat o niewiarygodnych możliwościach – przyp. red. „Tajn XX wieka”.
[4]
To właśnie takich artefaktów poszukiwały komanda SS w okresie od 1930-1945 roku
operujące od Himalajów do Andów. Naziści poszukiwali przede wszystkim
wszystkiego, co mogło stanowić BMR do prowadzenia wojny z całym cywilizowanym
światem. Istnieje możliwość, że taki ośrodek badawczy powstawał w Górach
Sowich… Podobne działania podejmowały także radzieckie specsłużby (NKWD i GRU).
[5] Także i
w Polsce z czasów Rzeczpospolitej Szlacheckiej była to oznaka władzy wojskowej. Współcześnie kiedy Polska jeszcze miała armię, która cokolwiek znaczyła, skrzyżowane buławy znajdowały się na pagonach nieistniejącego już dziś najwyższego stopnia wojskowego Marszałka Polski.