Powered By Blogger

sobota, 9 lutego 2019

BMR antycznych bogów


Ruiny Mohenjo Daro

Nikołaj Miedwiediew


Badając babilońską wieżę (ziggurat) archeolodzy odkryli ślady oddziaływania na nią wybuchu nuklearnego, ogromnej temperatury, która zmieniła ceglane pokrycie budowli w cienką masę, podobną do stopionego szkła.

W 1996 roku angielski badacz David Davenport wydał sensacyjne oświadczenie, że staroindyjskie miasto Mohendżo Daro (aktualnie znajdujące się na terytorium Pakistanu) zostało zniszczone 4000 lat temu wskutek eksplozji jądrowej. Jej moc była porównywalna z mocą eksplozji amerykańskich bomb A, które zniszczyły Hiroszimę i Nagasaki.[1] W promieniu 1 km od centrum miasta, zniszczenia były największe i znajdują się roztopione kamienie. Sądząc po stanie domów, ogniste uderzenie przyszło skądś z wierzchu.[2] Zaobserwowane zniszczenia są typowymi dla działania fal uderzeniowych. Znalezione w ruinach ludzkie szkielety są radioaktywne. Oświadczenie to wprawiło uczonych w osłupienie. Czy ludzie żyjący tak dawno temu mogli posiadać broń jądrową? Odpowiedzi poszukamy w dawnym eposie.


„Jak 10.000 słońc w zenicie…”


W staroindyjskich świętych tekstach „Mahabharata”, „Ramayana”, „Bhagavata purana” i „Skanda purana” zredagowanych w III-II tysiącleciu p.n.e. opowiada się o okrutnych wojnach, które prowadzili pół-bogowie, ludzie i rozliczne mityczne istoty: Nagowie, Rakszasowie, Rudrowie, Yakshiowie, Daitowie, Davanowie, Ghandarvowie (tak czy inaczej tymi demonami byli także ludzie – Atlantydzi i Hiperborejowie wojujący z indyjskim imperium Ramy). I walczyli oni nie mieczami i łukami ze strzałami, ale straszliwymi broniami, które wstrząsały całym światem i stwarzało całe kontynenty nieprzyjazne dla życia na długi czas.

Szczególnie dużo mówi się o tym strasznym narzędziu zniszczenia w „Mahabharacie”. Epos ten opowiada o wojnie pomiędzy dwoma rodami: Pandawów i Kaurawów. A oto, jak opisana jest jedna z bitew:

Vimana[3] zbliżała się do Ziemi z niesamowitą prędkością i wypuściła mnóstwo strzał, błyszczących jak złoto, tysiące błyskawic…Huk wytworzony przez nie był podobny do bicia w tysiące bębnów…Za nimi postępowały jaskrawe wybuchy i setki wichrów ogniowych…Palony żarem tej broni, świat miotał się jak w gorączce. Słonie paliły się od tego żaru i dziko miotały się tam i z powrotem w poszukiwaniu osłony od siły gorąca. Woda stała się wrząca, zwierzęta ginęły, wrogowie padali jak skoszeni, a ogniowa burza waliła drzewa całymi rzędami.. Tysiące kół zostało zniszczonych, a potem głęboka cisza opadła na morze. Zaczęły dąć wiatry i Ziemi zaświeciła. Trupy zabitych były spopielone straszliwym żarem tak, że nawet nie były podobne do ludzi…

Broń opisana w „Mahabharacie” jest bardzo podobna do broni atomowej:

Wybuch jej był jasny, jak 10.000 słońc w zenicie… płomienie i trujące dymy… rozchodziły się we wszystkie strony. Ona obracała ludzi w proch, a u ocalałych wypadały paznokcie i włosy. Także żywność się psuła. W kilka lat potem słońce, gwiazdy i niebo były ukryte za chmurami i niepogodą.    

Jednym z rodzajów tej superbroni była strzała Indry. Posługiwał się on nim przy pomocy okrągłego odbłyśnika. Po włączeniu wysyłał on strumień światła, który naprowadzano na dowolny cel kierując się dźwiękiem, a kiedy zogniskował się na nim, to błyskawicznie pożerał go swą siłą. Przy pomocy strzały IndryKryszna zniszczył Vimanę swego wroga – króla Danava Śalvy – napowietrzne miasto Saubhu.

Ale najpotężniejszą broń skierowano przeciwko Vriśi i Andhakom. Gurkha lecąc swoją szybką Vimaną zrzucił na ich miasto, położone za potrójnym murem, tylko jeden pocisk zawierający w sobie całą siłę Wszechświata. Rozpalona kolumna dymu i ognia, jasna jak 10.000 słońc pokazała się z całą swoją mocą. Była to nieznana broń – Żelazne Uderzenie Pioruna, gigantyczny posłaniec śmierci, który obrócił w popiół całą rasę Vriśi i Andhaków.

Wiele rodzajów opisanej w „Mahabharacie” niebiańskiej broni było w stanie wywołać gigantyczne atmosferyczne i geofizyczne kataklizmy: ogromne tsunami, powodzie, huraganowe wiatry, burze, śniegi, trzęsienia ziemi, pogrążenie Ziemi w mroku albo na odwrót – jej nasłonecznienie.

Straszliwa broń, używana tylko w ostateczności, nazywało się Brahmaastra. Ona to przewyższała wielokrotnie swoją mocą niszczenia i przypominała swym działaniem dzisiejszą broń H – głowicę termojądrową.



Broń Indry - Vadżra/Wajra

Uderzenie pioruna


Specjalnie trzeba tutaj powiedzieć tutaj o broni strzelającej błyskawicami. W Indiach ono nazywało się Vadżra/Vadźra (w sanskrycie to słowo ma dwa znaczenia: „diament” i „błyskawica”) w Tybecie - Dordże, w Japonii – Kongosjo, w Chinach – Dzin-gansi a w Mongolii – Oczir. W mitologii hinduskiej Vadżra okazuje się być potężnym, uderzającym bez ochyby orężem głównego boga Indry. Przy jej pomocy mógł on burzyć twierdze, rozkruszać skały, zmieniać bieg rzek i kierować pogodą.

Vadżrę ukazuje się w rękach Indry, Śivy, Viśnu a także Zeusa, Thora i innych bogów-gromowładnych różnych narodów świata. Ten przedmiot składa się z 3-9 prętów. Jeden z nich – środkowy – jest prosty, pozostałe mają zagięte końce do środka (vide foto) ma on także dwa kuliste zgrubienia na rękojeści.

Prawie identyczny wizerunek Vadżry można zobaczyć w różnych miejscach planety. Czyżby więc była to kwestia fantazji malarzy i rzeźbiarzy, która pracowała na tej samej fali? Już prędzej mieli oni takie same wzory. Żeby odtworzyć widok jakiegoś przedmiotu z taką precyzją, to należałoby mieć go przed oczami.

Vadżra – to rytualny przedmiot w hinduizmie, buddyzmie i dżinizmie. Budda nierzadko pokazywany jest jak trzyma go w rękach. W Nepalu istnieje kompleks świątynny Bodnath, zbudowany w VI wieku n.e. W jego centrum znajduje coś, co nazywane jest buddyjską stupą. Jest to prawidłowej formy półkula ze zwieńczeniem przypominającym statek kosmiczny. Koło niej znajduje się ogromna Vadżra, która jest obiektem kultu dla wielu pątników. Do tego miejscowi mnisi twierdzą, że tą Vadżrą bogowie operowali tak, jak jakimś instrumentem: cięli kamienie, przygotowując bloki do budowy świątyń i innych ogromnych budowli.


Jak to działało?


Ale jak działał ten instrument bogów? Istnieje wersja, że Vadżra to swego rodzaju rezonansowy generator podobny do tego, jaki w 1896 roku skonstruował Nikola Tesla. Dawał on moc rzędu kilkunastu milionów kW, literalnie jak błyskawica. Zasadę działania swego aparatu Tesla utajnił przed potomkami, słusznie sądząc, że będzie on użyty w niecnych celach, np. jako broń.

Także więc i my nie znamy zasady działania Vadżry. Być może wojsko i rzemieślnicy z tej dawnej, wysokorozwiniętej cywilizacji wykorzystywali energię pól siłowych Ziemi, dla nas niemal nieznanej. Istnieje hipoteza, że Vadżra jest związana z polami wirowymi. Tym terminem, jeszcze w 1922 roku francuski uczony Élie Cartan nazwał hipotetyczne fizyczne pole, które powoduje skręcanie się przestrzeni. Niestety, teoria ta do dziś dnia jest ignorowana przez naukę. Jest to związane przede wszystkim z tym, że jej zwolennicy twierdzą, że człowiek i jego myśli są w stanie generować pola wirowe i kierować nimi. I jest bardzo możliwe, że nasi dalecy przodkowie wyprzedzali nas o wiele w zakresie rozwoju techniki dzięki umiejętności kierowania takimi właśnie polami. Schematy takich pól cząstek elementarnych są podobne swym wyglądem do Vadżry.

Indra z Wajrą w ręku

Zeus z piorunem w ręku


Teraz symbol władzy


Sądząc z tego wszystkiego, Vadżra byłaby doskonałym instrumentem we współczesnym świecie. Tylko że póki co, nikomu nie udało się jej odtworzyć.[4] Mówi się, że w Indiach jest kilka Vadżr, które ocalały z dawnych czasów. Ostatnio odtajniono zapisy i kserokopie notatek aresztowanego w 1929 roku zwiadowcy Jakowa Bljumkina, który twierdził, że w 1925 roku w Tybecie widział on urządzenie, które wyglądało jak wielka Vadżra. Według jego słów, Dalajlama XIII powiedział, że ta broń bogów znajdowała się tam tysiące lat i pokazał jej działanie!  Vadżra przekształciła złote samorodki w proszek, który potem mógł być wykorzystany do przemieszczania wielkich platform. Ale przede wszystkim Bljumkin w tym przypadku został posądzony o głupi żart. A na świecie istnieją modele tego urządzenia odtwarzające tylko jego widok - wygląd tej tajemniczej broni z dawnej cywilizacji. Strzelać błyskawicami one nie mogą.

Przypomina to historię, która zdarzyła się mieszkańcom pewnej wyspy, którą zajęli i opuścili Amerykanie w czasie II Wojny Światowej. Tubylcy zaczęli budować samoloty ze… słomy. Były one całkiem podobne do prawdziwych, ale nie latały. To jednak nie przeszkadzało krajowcom modlić się do nich i mieć nadzieję, że „bogowie” wrócą i przywiozą jeszcze więcej czekolady i „wody ognistej”. Na świecie takie postępowanie nazywane jest kultem cargo.

Tak więc i Hindusi spróbowali zbudować repliki Vadżr i wykorzystać je do walki. Wyszło coś w rodzaju kastetów, które nie są tak efektywne. Tak więc zmodyfikowali je dodając rękojeści. Tak powstał szestopior – staroruska broń uderzeniowo-krusząca. I taka buława nie całkiem pomagała w bitwie. Tak więc ta broń w końcu stała się symbolem władzy, i to nie tylko w Indiach, ale także w innych krajach.[5]

I żeby było ciekawiej – korony wielu ziemskich władców przypominają kształtem Vadżrę i należy sądzić, że nieprzypadkowo…


Źródło: „Tajny XX wieka” nr 35/2018, ss.22-23
Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz



[1] Czyli ok. 15-20 kt TNT.
[2] Czyli była to napowietrzna eksplozja atomowa.
[3] Latający aparat o niewiarygodnych możliwościach – przyp. red. „Tajn XX wieka”.
[4] To właśnie takich artefaktów poszukiwały komanda SS w okresie od 1930-1945 roku operujące od Himalajów do Andów. Naziści poszukiwali przede wszystkim wszystkiego, co mogło stanowić BMR do prowadzenia wojny z całym cywilizowanym światem. Istnieje możliwość, że taki ośrodek badawczy powstawał w Górach Sowich… Podobne działania podejmowały także radzieckie specsłużby (NKWD i GRU).
[5] Także i w Polsce z czasów Rzeczpospolitej Szlacheckiej była to oznaka władzy wojskowej. Współcześnie kiedy Polska jeszcze miała armię, która cokolwiek znaczyła, skrzyżowane buławy znajdowały się na pagonach nieistniejącego już dziś najwyższego stopnia wojskowego Marszałka Polski.