[Głowa Kassandry?] Jeżeli w ogóle istnieje! Wszyscy poszaleliście
na Jej punkcie. Kto ją w ogóle tak nazwał? Kto dziś potrafi powiedzieć, skąd wzięła
się jej legenda? Przecież to mit! Mit, który jest chyba potrzebny temu światu,
bo za mało miał strachu. Wszystkim, którzy tu przylatują lub przyjeżdżają, mówię
to samo. Głowa Kasandry nie istnieje! To jest produkt chorej wyobraźni tych z
lasów i chyba ptaków, bo nie wiem, kto inny mógłby roznieść tę legendę po wszystkich
kontynentach w sytuacji, gdy wiadomości o skupiskach ludzkich nie przenikają z
jednej okolicy do drugiej.
trojańska wyrocznia otrzymała prezent 97456164589165487456123124496567478951232116584896598416544335664798215454551
kiedy słońce zajdzie 7400072133 prezent zostanie odesłany 033020224. adresat
nieznany. pozdrowienia dla pana boga 034291.
Marek Baraniecki – „Głowa Kassandry”
Jason Torchinsky
Sowiety naprawdę skonstruowali
prawdziwe Narzędzie Końca Świata w latach 80-tych ubiegłego wieku i
Rosjanie nadal je mają!
Wszyscy widzieli film pt. „Dr
Strangelowe czyli jak przestałem się martwić i pokochałem bombę”, co oznacza,
że wszyscy znają generalną ideę narzędzi Końca Świata: jeżeli oni zniszczą nas, my zniszczymy ich i
nieważne jak. Koncepcja automatycznego systemu gwarantującego
nuklearne kontruderzenie w przypadku atomowego ataku na nasz kraj, stanowił
część kolektywnego nuklearnego koszmaru przez dziesięciolecia. Jednakże była to
nie tylko koncepcja. Takie narzędzie istnieje realnie i znane jest pod mrożącym
krew nazwaniem Martwa Ręka.
Dla zabawy, a właściwie,
cokolwiek jest to diametralne przeciwieństwo „zabawy”, zastanówmy się, do czego
służy takie urządzenie. W przypadku ataku nuklearnego na dany kraj urządzenie Dnia
Ostatecznego ma na celu rozpoczęcie energicznego odwetowego ataku nuklearnego
na atakującego, niezależnie od tego, czy ktoś został przy życiu w zaatakowanym
kraju, aby go wykończyć.
To w pełni automatyczny system;
nie można go zmienić ani wyłączyć. Aktywuje się tylko wtedy, gdy upewni się, że
wszyscy u władzy (to słowa kluczowe - wszyscy u władzy) nie żyją. Istotą
takiego systemu jest sprawienie, by cały biznes związany z wojną nuklearną w
ogóle wydawał się daremny i bezsensowny.
Nawet jeśli odpalisz pociski pierwszego
uderzenia, to urządzenie zagłady gwarantuje, że wszelkie zwycięstwa odniesione
w wyniku początkowego aktu agresji będą puste, ponieważ ty też nie żyjesz. Jest
to sposób na zagwarantowanie „wzajemnie gwarantowanej destrukcji”, która jest
procesem utrzymywania pokoju - każdy z bronią nuklearną musi pomyśleć kurwa, nie warto.
Jedyne Narzędzie Dnia Ostatecznego o której wiemy, że istnieje powstało około roku 1985 i się
nazywa Система «Периметр» czy jak kto woli System Perymetr. Bardziej popularnie
nazywa się to właśnie Martwą Ręką.
Powód, dla którego Sowieci
zdecydowali się zbudować system Martwej Ręki, w ogóle miał
związek z postępami w amerykańskiej technologii rakietowej w latach 80. Przed
tymi postępami oczekiwano, że wojna nuklearna zostanie początkowo stoczona
międzykontynentalnymi pociskami balistycznymi (ICBM). Zasadniczo są to rakiety podorbitalne,
które zrzucają na wroga głowice nuklearne na całym świecie.
Typowe ICBM są wykrywalne, i
kraj-cel ma generalnie 30-minutowe ostrzeżenie, dostatecznie dużo czasu na
wystrzelenie odwetowe swoich rakiet, co w rezultacie daje opłakane efekty i
żadna ze stron nie ma z tego żadnych korzyści, a obie zostają zniszczone. (I
skażone.)
Jednakże w latach 80., Amerykanie
osiągali coraz lepszą celność swoich podwodnych systemów rakietowych (SLBM) co
oznacza, że mogli oni wymierzyć precyzyjny nuklearny cios z pobliża ZSRR,
skracając czas ostrzeżenia do ok. 3 minut, czas zbyt krótki do wyprowadzenia
nuklearnego kontrataku.
Oznaczało to, że równowaga
została zachwiana, i teraz była faktyczna zachęta do amerykańskiego pierwszego uderzenia,
przynajmniej teoretycznie. Sowieci potrzebowali jakiegoś sposobu, aby upewnić
się, że zniszczenie będzie wzajemnie zapewnione, i tam właśnie pojawia się
urządzenie zagłady Martwa Ręka.
System Martwa Ręka/Perymetr początkowo był tylko systemem
zapasowym do komunikacji w sytuacjach awaryjnych, ale został rozszerzony, aby
zapewnić w pełni automatyczną funkcję kontrowania. Sercem systemu jest tak
zwana rakieta dowodząca.
Rakietą dowodzenia była
rakieta 15PO11 z odpornym na promieniowanie nadajnikiem radiowym
zamiast nuklearnej głowicy jądrowej. Rakieta zostałaby wystrzelona ze
specjalnego, dokładnie zabezpieczonego silosu, i w locie nadajnik rakiety
zastąpiłby całą przypuszczalnie zniszczoną komunikację naziemną, wysyłając
polecenia do urządzeń odbiorczych na wszystkich lądowych pociskach
balistycznych, wyrzutniach okrętów podwodnych i samolotach bombowych. Polecenia
wydane z rakiety dowodzenia do broni i instalacji nuklearnych doprowadziłyby do
przeprowadzenia uderzenia odwetowego na wcześniej określone cele.
Oczywiście wszystko to wydarzy
się dopiero po ustaleniu, że miał miejsce pierwszy atak przeciwko terytorium ZSRR.
Do ustalenia, czy powinien nastąpić kontratak, zastosowano autonomiczny system
dowodzenia i kontroli, a cały system jest nawet aktywowany tylko wtedy, gdy
człowiek wysokiej rangi zdecyduje się go włączyć, najlepiej na długo przed
faktycznym atakiem nuklearnym.
Rakieta dowodzenia
W ogóle, to system ten byłby
aktywowany w czasie narastającego napięcia pomiędzy ZSRR a USA. Po aktywacji
system pozostaje uśpiony, dopóki nie zostanie spełniony zestaw kryteriów.
Kryteria te zostały opisane dla „Wired” przez ex-płk Walerego Jarynicza, i inne źródła w 2009 roku:
... zacznie monitorować sieć czujników
sejsmicznych, promieniowania i ciśnienia powietrza pod kątem oznak wybuchu
jądrowego. Przed rozpoczęciem jakiegokolwiek uderzenia odwetowego system musiał
sprawdzić cztery propozycje „jeżeli/to”: Jeśli zostanie włączony, wówczas
spróbuje ustalić, czy broń nuklearna uderzyła w sowiecką ziemię.
Warto opisać, skąd Martwa Ręka wiedziałaby, gdyby broń A uderzyła
w sowiecką ziemię. System miał sieć czujników do wykrywania zaburzeń
sejsmicznych zgodnych z uderzeniem nuklearnym (broń A, H czy N), mógł sprawdzać
poziomy promieniowania, monitorował komunikację i intensywność komunikacji na
wojskowych częstotliwościach radiowych i mógł być w stanie ustalić, czy ludzie
nadal żyją na różnych stanowiskach dowodzenia.
Gdyby się tak wydawało, system
sprawdziłby, czy pozostały jakiekolwiek łącza komunikacyjne z Głównym
Stanowiskiem Dowodzenia (GSD) radzieckiego Sztabu Generalnego. Gdyby tak
zrobili i gdyby minęło trochę czasu - prawdopodobnie od 15 minut do godziny -
bez dalszych oznak ataku, maszyna zakładałaby że urzędnicy, którzy mogą nakazać
kontratak i zamknąć nadal żyją. Ale gdyby linia do GSD została zerwana, Perimeter wywnioskowałby, że
nadeszła nuklearna Apokalipsa. Natychmiast przekazałby uprawnienia do odpalenia
każdemu, kto w tym momencie obsługiwał system głęboko w chronionym bunkrze -
pomijając wszelkie szczeble i szczeble normalnych uprawnień dowodzenia.
Tak więc, jeśli zostały spełnione
odrębne warunki „jeżeli/to” - gdyby pocisk jądrowy uderzył w sowiecką ziemię,
czy istniałoby łącze komunikacyjne z radzieckim GSD (jeśli tak, to od 15 minut
do godziny), a jeśli linia komunikacyjna do dowodzenia była lub została
przerwana, wtedy jeden biedny drań uwięziony w kulistym podziemnym bunkrze mógł
uruchomić pełną moc nuklearną państwa radzieckiego.
Jest to złożony system, a obraz w
głowie możesz uzyskać, gdy pomyślisz o Urządzeniu Końca Świata jako o jakiejś dużej metalowej kuli z rurami, wężami i
światłami, powoli wydzielającej parę, jest prawie na pewno niedokładna. Martwa Ręka to duża, skomplikowana sieć
połączonych ze sobą systemów. Większość źródeł uważa, że system Perimeter nadal istnieje i nadal
działa. Istnienie systemu było utrzymywane w tajemnicy przez lata i zostało
szeroko ujawnione dopiero po upadku Związku Radzieckiego w artykule redakcyjnym
„New York Times” z 1993 roku autorstwa Bruce'a
Blaira:
W prawdziwym
kryzysie nuklearnym rakiety komunikacyjne/dowodzenia wystrzeliwane
automatycznie drogą radiową przekazywałyby rozkazy rakietom nuklearnym w Rosji,
na Białorusi, w Kazachstanie i na Ukrainie. Maszyna Zagłady Świata odpala ogromną salwę tych rakiet bez udziału lokalnych
załóg. Dowódcy broni w terenie mogą zostać całkowicie ominięci.
Może się to wydawać sprzeczne z
intuicją budzącego strach celu urządzenia zagłady, jak to zostało zapamiętane w
tej słynnej scenie z dr Strangelove’a:
Jeśli chcesz, aby Urządzenie Końca Świata działało jako sposób na przestraszenie potencjalnych
atakujących, aby cię nie atakowali, muszą wiedzieć, że urządzenie istnieje.
Tajemnica sprawia, że cały punkt jest dyskusyjny. To znaczy, chyba że przeznaczenie
urządzenia nie jest tak jasne, jak mogłoby się wydawać.
Martwa Ręka jak się okazuje, mogła nie być
przede wszystkim środkiem odstraszającym przeciwko Amerykanom przeprowadzającym
atak nuklearny przeciwko Sowietom, ale była raczej sowieckim zabezpieczeniem,
aby zapobiec niepotrzebnemu atakowi nuklearnemu.
To działało właśnie tak: system Perimeter, zapewniając gwarancję
zemsty, pozwolił ludziom odpowiedzialnym za podjęcie decyzji o rozpoczęciu
wojny nuklearnej lub nie, co dziwne, nieco się zrelaksował i nie spieszył się z
decyzjami.
Martwa Ręka była ochroną. Po aktywacji
systemu radzieckie kierownictwo wiedziało, że jeśli gówno trafi w wentylator,
wróg dostanie to, co do nich przyjdzie. Jeśli zostanie odebrany sygnał, który
wygląda jak atak nuklearny, zamiast przeskakiwać do najgorszego możliwego
zakończenia tak szybko, jak to możliwe, Martwa Ręka pozwala przywódcom zyskać czas i
ocenić wszystko, a ich ewentualna zemsta i tak będzie zapewniona.
Rysunek przedstawiający ewolucję SLBM Trident II
W ten sposób sygnał, który
wyglądał jak pociski rakietowe, ale w rzeczywistości był stadem gęsi, mógł
zostać właściwie oceniony, a po ustaleniu Martwą Rękę można było wyłączyć, a z gęsiami
można było poradzić sobie za pomocą zwykłej broni. Jak powiedział Jarynicz do „Wired”:
- Właśnie dlatego mamy ten system. Aby uniknąć tragicznego
błędu.
Tak o dziwo, urządzenie zagłady
zbudowane przez Sowietów mogło być najlepszą rzeczą, jakiej mogliśmy się
spodziewać. Zamiast urządzenia zagłady, Martwa Ręka naprawdę działa, bardziej jak
dziwny rodzaj niszczącej świat maszyny białego szumu, uspokajający reakcyjnych
ludzi, którzy są w stanie zniszczyć cywilizację jednym źle przemyślanym
rozkazem.
W tym kontekście, być może jest lepiej,
że Rosjanie prawdopodobnie nadal mają to urządzenie o przerażającej nazwie.
Choć to dziwne, być może wszyscy powinniśmy być wdzięczni za to rosyjskie
urządzenie zagłady.
Moje 3 grosze
Pozwoliłem
sobie zmienić tytuł artykułu Torchinsky’ego, bowiem sprawa istnienia systemu Martwej Ręki nie jest
wcale taka tajemnicza, jakby to się mu wydawało i mówiło się o niej już w
latach 80-tych, w samym apogeum Zimnej Wojny. Pamiętam jak czytałem o tym
informacje z prasie zagranicznej – oczywiście nazywało się to inaczej, czy na
odprawach służbowych i szkoleniach. Brzmiało to wszystko jak sci-fi, ale coś musiało być na rzeczy…
Pisali o
tym także polscy pisarze-fantaści, że wspomnę nowelę Marka Baranieckiego pt. „Głowa Kassandry” (KAW, Warszawa, 1985) w
której po zniszczeniu stanowisk dowodzenia wojnę nuklearną prowadziły
automatyczne systemy oraz powieść Roberta
F. Strattona vel mjr Wiesława
Górnickiego (NB jednego z najbliższych doradców gen. Wojciecha Jaruzelskiego) – „Czas nietoperza” (MON, Warszawa, 1988),
w której przedstawiono właśnie działanie takiego właśnie systemu Martwej Ręki w USA.
Oczywiście
naiwnością byłoby sadzić, że w USA nie było i nie ma takiego systemu. Oczywiście
był i nadal jest – na tym właśnie opiera się strategia odstraszania i właśnie
przeciwko takiemu systemowi z tej drugiej strony był i jest wymierzony cały reaganowski
system SDI/NMD. Jeden z jego elementów ma powstać w Polsce i można założyć, że
Rosjanie zrobią wszystko, by nie powstał – czemu zresztą trudno się dziwić. W przypadku
III Wojny Światowej pierwsze uderzenie pójdzie na Polskę – właśnie dlatego, że
na jej terytorium będą amerykańskie instalacje antyrakietowe i antysatelitarne.
Dlatego właśnie Polska to karta bita, bez względu z której strony ta wojna
nadejdzie…
Źródło - https://foxtrotalpha.jalopnik.com/the-soviets-made-a-real-doomsday-device-in-the-80s-and-1794225196
Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz