Powered By Blogger

czwartek, 14 stycznia 2021

Styczniowe katastrofy nuklearne

 

Flota samolotów bombowych B-52 do przenoszenia bomb i rakiet A i H...

Stanisław Bednarz

 

Styczeń to miesiąc specyficznych rocznic, gdy świat o mało nie stawał  w obliczu nie kontrolowanego wybuchu bomby wodorowej. 

60  lat temu, 24 stycznia 1961 r., w rejonie miejscowości Goldsboro w Północnej Karolinie, rozbił się B-52, przenoszący dwie bomby termojądrowe.

57 lat temu, 13 stycznia 1964 r. w Cumberland w stanie Maryland w Stanach Zjednoczonych rozbił się kolejny B-52, z dwoma  bombami  termojądrowymi.

17 stycznia 1966 r., do podobnej katastrofy doszło w rejonie Palomares w Hiszpanii, gdy B-52 z czterema bombami termojądrowymi (i prawdopodobnie z 2 pociskami rakietowymi z głowicami jądrowymi) rozbił się podczas tankowania.

21 stycznia 1968 r. B-52, z czterema tego typu bombami, rozbił się u wybrzeży Grenlandii.

We wszystkich opisanych przypadkach szczęśliwie nie doszło do katastrofy nuklearnej, jednak w trzecim i czwartym miało miejsce skażenie. Wszystkie te katastrofy miały związek z operacją amerykańskich sił powietrznych polegających na utrzymywaniu alarmowej gotowości bombowców strategicznych, patrolujących w powietrzu z bronią jądrową. W jej ramach, samoloty B-52 wykonywały długotrwałe loty – nad obszarem Alaski, Kanady,  Arktyki, Grenlandii. 

Intensywna eksploatacja samolotów, musiała doprowadzić do wypadków, Katastrofa pod Goldsboro. Nocą z 23 na 24 stycznia 1961 r., po starcie z macierzystej bazy w Goldsboro w Karolinie Północnej, samolot B-52G z ośmioosobową załogą, rozpoczął tankowanie w powietrzu. W trakcie tej operacji dostrzeżono wyciek paliwa ze zbiornika skrzydłowego. W tej sytuacji pilot przerwał tankowanie i skierował się na specjalną trasę okrężną, Jednak wyciek coraz bardziej się powiększał. Na podejściu do bazy piloci stracili panowanie nad samolotem, który przechylił się na skrzydło. W tej sytuacji, na wysokości ok. 2700 m dowódca wydał rozkaz zrzutu nieuzbrojonych bomb, a następnie katapultownia załogi. Ta ostatnia czynność udała się tylko sześciu członkom załogi, z których jeden zginął w wyniku. Bombowiec rozbił się na plantacji tytoniu ok. 19 km na północny zachód od Goldsboro. Jednej z bomb otworzył się po zrzuceniu spadochron hamujący (lotnicze bomby jądrowe zwykle zrzucano na spadochronach, aby samolot miał czas odlecieć poza pole rażenia wybuchu). Opadła ona bezpiecznie i zawisła na drzewie. W drugiej z bomb spadochron się nie otworzył, w wyniku czego zaryła się z prędkością ok. 310 km/h w błotnistym gruncie na głębokość ok. 55 m, sama bomba rozpadła się. Według oficjalnej wersji bomby opadły na ziemię bezpiecznie. Jednak w 2013 r. Departament Obrony USA odtajnił dokumenty, z których wynikało, że w przypadku bomby, która opadła na spadochronie, z 6 systemów zabezpieczających 5 zawiodło, a przed uruchomieniem sekwencji detonacji ochronił ładunek tylko zwykły bezpiecznik elektryczny. Również bomba, która zaryła się w glebie, opuściła samolot częściowo uzbrojona. Ze względu na podmokły grunt z ziemi wydobyto jedynie jej część, resztę (w tym ładunek uranu i człon termojądrowy) zasypano, a wojsko wykupiło teren w promieniu 120 m.




Katastrofa pod Cumberland. 13 stycznia 1964 r. B-52 powracał do Albany w Georgii po odbyciu długiego patrolu aż nad Europą. Na pokładzie znajdowały się dwie bomby, typu Mk-39. W rejonie Cumberland w stanie Pennsylvania samolot wpadł w silne turbulencje, w wyniku których samolot utracił statecznik pionowy. W tej sytuacji dowódca wydał rozkaz opuszczenia samolotu. Udało się to tylko 4 członkom załogi. Samolot wraz z operatorem radaru i bombami rozbił się w rejonie góry Savage. Spośród czterech członków załogi, którzy się katapultowali, strzelec i nawigator zmarli z wyniku wyziębienia, natomiast pilot i drugi pilot dotarli do siedzib ludzkich. Wrak samolotu gdy go odnaleziono  był przykryty 40-centymetrową warstwą śniegu. Obie bomby przetrwały.





Bomba wodorowa z Palomares

Najbardziej znany wypadek – katastrofa pod Palomares, dnia 17 stycznia 1966 nad wybrzeżem Hiszpanii. Samolot B-52 z czterema bombami termojądrowymi wykonywał lot po trasie która wiodła nad Morzem Śródziemnym Samolot rozpoczął tankowanie paliwa. Doszło do  zderzenia z latającym tankowcem KC-135. Bombowiec doznał uszkodzeń i rozbił się. Jedynie 4 członków załogi zdołało się katapultować. Spośród czterech bomb, trzy upadły na ląd, a jedna wpadła do morza. Bomby rozbiły się w rejonie wsi Palomares w Almeríi. W dwóch z nich eksplodował konwencjonalny materiał wybuchowy powodując rozrzucenie plutonu w promieniu ok. 500 m i skażenie Armia amerykańska objęła kontrolą teren.Wywieziono kilkaset ton skażonej ziemi. Problemem okazało się znalezienie czwartej, bomby. Na jej poszukiwanie ściągnięto okręty 6. Floty USA. Kluczowe okazały się zeznania hiszpańskiego rybaka Francisco Orts-Simo, który widział upadek bomby. Bombę ostatecznie odnaleziono po 81 dniach poszukiwań, była nieuszkodzona. Jednak podczas próby podniesienia z dna przez batyskaf została ona upuszczona. Ostatecznie podniesiono ją dopiero 7 kwietnia przy pomocy zdalnie sterowanego pojazdu DSV CURV. O wypadku poinformowały obszernie francuskie media. Stało się to przyczyną skandalu międzynarodowego.





Katastrofa na Grenlandii i trasy lotów patroli z bombami A i H

Katastrofa na Grenlandii. 21 stycznia 1968 r. samolot bombowy B-52 przenosił cztery bomby termojądrowe typu o mocy wybuchu 1,1 Mt każda. Po starcie trzeci pilot umieścił przeszkadzającą mu piankową poduszkę w pobliżu kanału grzewczego. Podczas krążenia nad Zatoką Baffina doszło do awarii systemu grzewczego. W efekcie w samolocie zrobiło się niezwykle gorąco i doszło do zapalenia poduszki. W kabinie wybuchł szybko pożar, wnętrze wypełniło się trującym dymem. Przestała działać instalacja elektryczna i sterowanie. Kapitan wydał rozkaz katapultowania. Samolot runął na lód ok. 12 km od bazy Thule – dziś Quaanaag. W bombach eksplodował konwencjonalny ładunek, rozrzucając pluton i powodując skażenie. Jednocześnie temperatura wywołana przez pożar paliwa spowodowała stopienie lodu i zatonięcie wraku. Natychmiast rozpoczęto akcję ratowniczą i poszukiwanie wraku, uratowano trzech członków załogi, a po 23 h odnaleziono drugiego nawigatora. Jeden poniósł śmierć, okazało się, że miejsce zostało pokryte kożuchem rozlanego paliwa lotniczego skażonego z bomb, wysokie było stężenie plutonu. Warunki pracy były b. ciężkie, temperatura wynosiła -40°C. Usunięto ok. 92% skażonych elementów. Jednak, pomimo poszukiwań, nie odnaleziono pozostałości jednej z czterech bomby termojądrowej, która najprawdopodobniej zatonęła wraz z samolotem. Odtąd wstrzymano stałe dyżury samolotów z podwieszoną bronią jądrową. Cała sytuacja spowodowała także prawdziwe trzęsienie ziemi w Danii, do której należała w tym czasie Grenlandia, i innych krajach skandynawskich.

 

Moje 3 grosze

 

Rzecz jest bardzo ciekawa. Oczywiście nie są to jedyne wypadki z bronią jądrową i instalacjami nuklearnymi. Tak się składa, że mamy przygotowaną do wydania książkę pt. „Piekielne katastrofy nuklearne”, która ukaże się wkrótce, a którą polecamy! A oto projekt okładki: