Michael Inscoe
Obcy
z głębin oceanu – zeznają dowódcy okrętów podwodnych
- Obcy są z oceanicznych głębin – zapewniali dowódcy okrętów
podwodnych, a w połowie kwietnia 2015
roku agencje prasowe podały informacje, według których niektórzy badacze z Penn
State University w Pensylwanii w USA „czesali” 100 tys. galaktyk, i „nie
znaleźli ani jednej zaawansowanej cywilizacji”.
Pomijając fakt, że
Terra tak naprawdę nie ma techniki umożliwiającej „przeczesanie” niektórych
galaktyk, że 100.000 to niewiele ze 100 miliardów galaktyk, które, jak się
uważa, znajdują się we Wszechświecie, należy powiedzieć, że instytucja ta
specjalizuje się we wszystkim, z wyjątkiem tego, o czym mówili ci kapitanowie.
Rzeczywistość jest
inna, występowanie UFO i niezidentyfikowanych obiektów podwodnych (USO, OSN)
jest coraz częstsze, bardziej oczywiste i trudniejsze do ukrycia. Nie wiemy, czym
są te dziwaczne maszyny, nie wiemy, kim są ich pasażerowie i co robią na Ziemi,
ale wiemy, że istnieją. Świadczą o tym wypowiedzi ludzi wyspecjalizowanych w
różnych dziedzinach, których uczciwości nie sposób zakwestionować, potwierdzone
tysiącami fotografii wykonanych na lądzie, w powietrzu, na morzach i oceanach
świata oraz w jego głębinach, a także potwierdzone przez dokumenty ukryte od
lat; niektóre informacje z tych dokumentów były znane także zwykłym ludziom.
„Nie powiemy niczego!”
W lutym 1980 roku w
byłym ZSRR powołano Centralną Komisję Badania Zjawisk Anormalnych. Przez „anormalne
zjawiska” Rosjanie rozumieją wszystko, co dotyczy zjawisk paranormalnych, ale
także niezidentyfikowanych obiektów latających czy podwodnych. W 1985 r. Władimir Wasiljewicz Migulin
(1911-2002), specjalista w dziedzinie badań magnetyzmu ziemskiego, jonosfery i
propagacji fal radiowych, w wywiadzie dla „Smieny no. 4” potwierdził, że w
Związku Radzieckim wszystkie zjawiska paranormalne, w tym te związane z UFO i Kosmitami
były badane przez komitet o nazwie Gałaktika
czyli Galaktyka, którego był on
bezpośrednim szefem.
Sekret był zaciekle
strzeżony, a każde ujawnienie było surowo karane. Wiceadmirał Jurij Pietrowicz Kwiatkowski (ur.
1931), jeden z najbardziej cenionych oficerów marynarki radzieckiej, był kiedyś
dowódcą okrętu podwodnego S-276. W lutym 1972 roku podczas
misji patrolowej między Islandią a Wyspami Owczymi podniósł peryskop, aby
zbadać powierzchnię oceanu.
- Nagle pod kątem
czterech stopni nad horyzontem pojawiło się coś elipsoidalnego, bardzo dużego,
co szybko uniosło się w górę. To nie był Księżyc, bo niebo było zachmurzone. To
„coś” miało czerwono-pomarańczowy kolor, i wzbudzało poczucie strachu. To nie
był statek i nie unosił się na wodzie. To było ponad nią. Rozkazałem wynurzenie
na powierzchnię i płynęliśmy w jego kierunku z prędkością 6 km/h. Obiekt
pozostawał w tej samej odległości i wysokości od nas, co oznaczało, że poruszał
się razem z nami. Cały czas pozostawał niezmiennie. Mając misję bojową do
wykonania, przestaliśmy się nim interesować i kazałem się zanurzyć. Wydałem
rozkaz, aby nie zapisywać niczego w dzienniku pokładowym okrętu, ponieważ nie
wiedzieliśmy, co właśnie widzieliśmy, ani nie prosiliśmy o pozwolenie na
wyjście na powierzchnię. Kiedy wróciliśmy do bazy, okazało się, że inny kolega,
dowódca okrętu podwodnego, widział coś podobnego w tym samym rejonie w
styczniu. On też nic nie zameldował.
Cztery lata później, w
grudniu 1976 r., wiceadmirał Arkadij
Pietrowicz Mihaiłovskij (1925-2011), niegdyś dowódca okrętu podwodnego K-178,
który kilkakrotnie przepłynął pod lodami Arktyki osobiście podczas misji na
Morzu Barentsa sfotografował niezidentyfikowany obiekt, który wyleciał z fal i
odleciał. Nie można kwestionować tego, co powiedział admirał. Za swoją odwagę i
zasługi otrzymał kilka medali i orderów, został ogłoszony Bohaterem Związku
Radzieckiego i powierzono mu dowództwo 1. Flotylli Okrętów Podwodnych Floty Północnej ZSRR.
Obcy z głębin oceanu – oświadczenia kilku dowódców okrętów
podwodnych
W następnym roku, w
1977, adm. Anatolij
Aleksandrowicz Komaritin – szef Wydziału Nawigacji i
Oceanografii Służby Hydrograficznej
Rosyjskiej Floty, były dowódca atomowego okrętu podwodnego, w czasie misji do
Guam na Zachodnim Pacyfiku widział
wielokrotnie jakiś żółto-czerwonawy wielki obiekt, coś jakby kulę, unoszący się
ponad horyzontem.
Tego samego rodzaju
BOL-e były meldowane nad półwyspem Kamczatka, nad Cieśniną Berinka, Morzem
Ochockim i wyspą Sachalin. Obserwacja miała miejsce na akwenie łączącym Pacyfik
z Oceanem Indyjskim, około godziny 02:00 MYT:
- Byliśmy na
peryskopowej (9-15 m – przyp. aut.) i widzieliśmy
ten obiekt wyglądający jak wschodzące słońce w nocy. To nie był Księżyc, bo ten
był doskonale widoczny na niebie. Nie wiedzieliśmy co to jest i nie mieliśmy
żadnego wyjaśnienia. Dowódca rozkazał zanurzyć się głębiej i kontynuować misję
– powiedział wysoki oficer Radzieckiej Floty.
Także w Morzu Czarnym
Cechą
charakterystyczną tych niezidentyfikowanych obiektów podwodnych jest bardzo
duża prędkość poruszania się po wodzie, czasem setki kilometrów na godzinę,
potrafią zanurzać się do dużej głębokości, wykazują zwinność w wykonywaniu
bardzo skomplikowanych manewrów oraz umiejętność wychodzenia ze środowiska
wodnego w powietrze lub odwrotnie bez problemu. Nawet najbardziej udoskonalony
atomowy okręt podwodny zbudowany do tej pory przez człowieka nie ma tych cech.
Te wszystkie UUO
(Unidentified Underwater Objects) obserwowano w różnych miejscach Wszechoceanu.
w 1950 roku, radzieckie okręty zaobserwowały w Morzu Czarnym kilka
zdumiewających obiektów poruszających się pod wodą. kiedy „pomacano” je sonarami,
to zanurzyły się w głębinę i znikły z prędkością, jakiej nie osiągają nawet
współczesne okręty podwodne. Zachowywały się tak, jakby „czuły że są
obserwowane”.
W rok później, w 1951
roku, kolejny radziecki okręt podwodny namierzył swoimi lokatorami na
głębokości 2000 m podobny obiekt w Morzu Ochockim. Dowódca powiadomił o tym
patrolowiec, który natychmiast pojawił się na akwenie, a kiedy nie uzyskał
odpowiedzi na wysłane hasło, obrzucił obiekt granatami podwodnymi. Kiedy
granaty eksplodowały, USO naraz wzniosło się na jakieś 50 m ponad powierzchnię
i odleciał nad pełne morze z prędkością 270 km/h.
Pomijając fakt, że
granaty w ogóle na Nich nie działały, takie manewry, jak ostra wspinaczka z głębokości
2000 na 50 metrów n.p.m. w ciągu sekund i bardzo duża prędkość, jaką osiągnął
jakikolwiek statek, wciąż są trudne do wytłumaczenia. Niedawno, w 1990 roku,
podczas wyprawy na Morze Czarne statkiem badawczym RV Michaił Łomonosow, Jewgienij Fiodorowicz Szniukow,
dyrektor Instytutu Nauk Geologicznych byłej Ukraińskiej SRR, zauważył:
- Tajemniczy, duży,
elipsoidalny obiekt, na głębokości 1400 – 1800 metrów. Za pomocą ultradźwięków
określono jego grubość na 270 metrów i długość na 2 kilometry. W kontakcie z
gęstym, bardzo silnym obiektem sonary uruchomiły alarm. Próbki wody pobrane w
tym obszarze nie wykazały żadnych nieprawidłowości.
Świecące koła
W dniu 8.VI.1984 roku,
radziecki statek RV Profesor Pawlenko znajdował się w zatoce Neretwa (Chorwacja) na
Morzu Adriatyckim. W pewnym momencie wachtowi z pokładu zauważyli, że na
powierzchni wody pojawiła się jasna plama, która szybko się rozrosła. Z centrum
promieniowało kilka „pasm świetlnych”. Zjawisko zostało sfotografowane przez marynarzy
i odnotowane w dzienniku pokładowym. Oficjalne wyjaśnienie było, jak zwykle,
ukrywaniem rzeczywistości: „Na dnie morskim nastąpiło osunięcie
się ziemi i trochę wapna (wapienia) wypłynęło na powierzchnię”.
Zdjęcia zostały
skonfiskowane, a sprawa zamknięta. Pojawienie się jasnych kół sygnalizowane
jest od długiego czasu. W 1926 roku takie „jasne koło szprychowe” zostało
zarejestrowane przez dowódcę statku SS Chuck Sang. Cztery lata później
podobne obiekty widzieli na wodach Pacyfiku marynarze na parowcu SS Rotorua.
W 1978 roku marynarze na MV Nowokuzniecow,
znajdującym się w Zatoce Guayaquil w Ekwadorze na Oceanie Spokojnym, zobaczyli
w wodzie fosforyzujące pasy o długości około 20 metrów.
Kręciły się i gdy
doszły na około 100 metrów przed statkiem, wyszły na powierzchnię, wzbiły się w
powietrze na około 25 metrów, zrobiły kilka zygzaków w powietrzu i ponownie
zatonęły w oceanie.
Takie zdarzenia
negatywnie wpłynęły na działanie awioniki, wycofując ją ze służby, jak w
przypadku amerykańskiego lotniskowca USS Bunker Hill. We wrześniu 1965 okręt
wykonywał misję bojową na południu Azorów, na Oceanie Atlantyckim. Podczas
akcji sonar wykrył, że nieznany obiekt porusza się pod wodą z prędkością 300
km/h, nieosiągalną dla żadnego ziemskiego statku.
Włączono alarm, a sonarzystom,
żołnierzom specjalizującym się w tropieniu i polowaniu na okręty podwodne,
kazano go zniszczyć. Nagle łączność radiowa z samolotami i statkami w okolicy
została przerwana, sprzęt radionawigacyjny padł i nic nie dało się już
kontrolować. Tymczasem tajemniczy obiekt zniknął, jego trop znikł, a
wyposażenie okrętu i samolotów wróciło do normy. Wszystko zostało zatuszowane,
ale nie mogli znaleźć żadnego wyjaśnienia, co się stało.
Niewyjaśnione katastrofy
Jezioro Bajkał
znajdujące się we wschodniej Syberii jest najgłębsze w świecie, mierzy 1637 m
głębokości, zawiera 23.000 km³ wody i zostało uformowane 20-25 MA
temu w lecie 1982 roku, podczas treningu w wodach jeziora grupa nurków wojskowych
miała szczególną niespodziankę: nurkując na głębokości 50 metrów, napotkali
inną ekipę nieznanych „nurków”.
Mieli trzy metry
wzrostu, mieli na sobie jakieś srebrne kombinezony, nie mieli aparatów
oddechowych, ich głowy były chronione kulami. Żołnierze próbowali złapać
jednego z nich, ale sprawy skończyły się tragicznie. Obcy użyli jakichś
promieni, zginęło trzech sowieckich żołnierzy, a pozostali doznali poważnych
obrażeń. Dziwni goście zniknęli bez śladu, a poszukiwania zakończyły się
niepowodzeniem.
W marcu 1974 roku
zachodnioniemiecki trawler łowił ryby na wschodzie Ameryki Południowej, na
Oceanie Atlantyckim. W pewnym momencie coś owinęło się wokół śmigła i statek
utknął. Mechanik Kurt Schneider
założył skafander do nurkowania i poszedł pod wodę, aby zobaczyć, o co chodzi.
Znalazł kabel skręcony wokół centralnej osi. Pracował prawie dwie godziny, żeby
go zerwać. Wtedy wydawało mu się, że słyszy hałas sprężarki i jakieś ludzkie
krzyki, które zmusiły go do przerwania pracy i wyjścia na powierzchnię. Był
przerażony tym, co zobaczył: ich statek został uniesiony z jednego końca przez
kulisty obiekt, z wody.
Obiekt był błyszczący,
nie miał okien ani innych otworów i emitował niebieskie pulsujące światło.
Przestraszony Schneider ponownie zanurkował i odczekał kilka minut. Usłyszał
głośny hałas i obawiając się, że statek rybacki został całkowicie przewrócony,
wyszedł na górę.
Statek unosił się już
na wodzie, a niebieski obiekt wynurzył się z wody i poleciał w niebo. Kiedy w
końcu udało mu się wspiąć na pokład, był w szoku: cały pokład był brudny i
pokryty lepką brązową substancją, a wszystkich 40 członków załogi zniknęło.
Podczas dalszych badań mechanik powiedział, że nie wie, co się stało i nie
potrafił wyjaśnić tego zjawiska.
Dziwny wniosek
W lutym 1968 r. amerykański
atomowy okręt podwodny SSN USS Scorpion, dowodzony przez kapitana
porucznika Francisa Slattery’ego,
opuścił Bazę Marynarki Wojennej Norfolk w Wirginii w USA i udał się na Morze
Śródziemne, gdzie przez trzy miesiące wykonywał różne misje. Ostatnie
połączenie radiowe miał 21 maja, kiedy znajdował się 400 kilometrów na północny
zachód od Azorów. Od tego czasu 3100-tonowy okręt podwodny zniknął.
Skorpiona
szukało ponad 60 statków, trzy samoloty
i kilka okrętów podwodnych. Dopiero 30 października tego samego roku batyskaf
DSV Trieste
II znalazł okręt podwodny w kierunku przeciwnym niż zniknął, na
południowym zachodzie Azorów, na głębokości 3047 metrów. Był spłaszczony i miał
pośrodku duży otwór. Komisja śledcza, kierowana przez wiceadmirała Bernarda Austina, przekazała dziwny
wniosek: okręt podwodny
przekroczył maksymalną dopuszczalną głębokość zanurzenia… z nieznanych przyczyn.
Nikt nie potrafił
wyjaśnić, dlaczego popłynął w przeciwnym kierunku, czego szukał na głębokości
pięć razy większej i co mogło być przyczyną dziury po pocisku. Marynarka
Wojenna USA wydała również oświadczenie:
Zniknięcie okrętu podwodnego „Scorpion” to tajemnica, której nie da się rozwiązać za pomocą
środków i zasobów teraźniejszości.
To tylko niektóre z
wielu przypadków, które miały miejsce. Według statystyk, w ostatnim stuleciu na
Ziemi zniknęło bez śladu lub zostało poważnie uszkodzonych ponad 230 różnych
typów okrętów podwodnych, setki marynarzy straciło życie. W większości
przypadków śledztwa ujawniły, że w zdarzenia te brały udział również nieznane obiekty,
dla których nie znaleziono wyjaśnienia.
Zauważ, że z tysięcy
obserwacji UFO zgłoszonych na przestrzeni lat, tylko 30% zaobserwowano na
lądzie, pozostałe 70% na jeziorach, morzach i oceanach: 44% na Atlantyku, 16%
na Pacyfiku i 10% na Morzu Śródziemnym.
Z ostatniej chwili
Na stronie internetowej
„Veterans Today” Gordon Duff,
konsultant wojskowy z PressTV, powiedział, że ma informacje, że od dłuższego
czasu chińskie i amerykańskie okręty wojenne walczą (dobrze ukryta wojna) przeciwko bardzo agresywnemu
zagrożeniu ze strony Obcych. Oficer twierdzi, że Kosmici mają
podwodne bazy na Pacyfiku.
Nie bądźmy
skorupiakami...
Moje 3 grosze
Interesuję się USO już od kilkunastu lat. Początkowo wiązałem je
z tajemnicami Trójkąta Bermudzkiego i Morza Diabelskiego, ale przekonałem się,
że jest to zjawisko tak powszechne, że nie ma jakiegoś szczególnego obszaru
przez nie wyróżnianego. Także na naszym małym Bałtyku też zdarzały się
obserwacje tajemniczych obiektów podwodnych.
Szczególnie ciekawy jest opisany tutaj przypadek Kurta
Schneidera, który jako jeden jedyny nie został porwany przez UFO, które
zaatakował niemiecki trawler porywając wszystkich załogantów. Ciekawe, bo różne
źródła podają różne dane, co do miejsca, gdzie owo porwanie miało miejsce, i
tak pisze się o wschodnich wybrzeżach Ameryki Pd., wody wokół Przylądka Dobrej
Nadziei a nawet Cieśninę Malakka. Nie podano nazwy tej jednostki, a przecież
taka sprawa powinna przyciągnąć uwagę mediów. No i rzecz najciekawsza – służąc
w WOP w GPK Świnoujście – Port rozmawiałem z wieloma niemieckimi kapitanami
statków i żaden nie potrafił mi powiedzieć coś sensownego na ten temat! No cóż
– ludzie morza nie są zbyt rozmowni, a niektóre tematy traktują jako swoiste
tabu, które każe im utrzymywać zmowę milczenia, klasyczną „omerty” na niektóre
tematy – czyżby więc sprawa Schneidera była jednym z takich zakazanych tematów?
Źródło - https://michaelinscoe.com/aliens-from-the-ocean-depths-declarations-of-some-submarine-commanders/
Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz