Aleksandr Smirnow
Ostre, opresyjne prawo nazywane
jest drakońskim, ale nie ku czci smoków, ale Drakonta Ateńczyka, który napisał kodeks praw, w którym najbardziej
popularną karą była kara śmierci - KS.
Spalenie żywcem politycznych albo
religijnych przeciwników tradycyjnie uważa się za wymysł europejskiej Św.
Inkwizycji. Mówiąc krótko, katolicy i protestanci w średniowiecznej Europie w
„religijnym szale” palili jedni drugich na stosach. Na prawosławnej Rusi jakoby
nie było takiego barbarzyństwa. Oczywiście na żywca palili siebie
staroobrzędowcy, ale samolikwidacja tym sposobem przeciwników kościelnych
reform patriarchy Nikona uważano za
akt dobrowolny, a nie z wyroku kościelnego czy carskiego sądu. Niestety,
historia palenia ludzi żywcem w Rosji ukazuje, że w tej zgrozie nie
odstawaliśmy od reszty Europy.
Czary
i „żydowska herezja”
Przyznać trzeba, że świadectwa o
paleniu żywcem ludzi na dawnej Rusi do XV wieku nie znaleziono. Ale oto w 1446
roku, wyrokiem kniazia Iwana Możajskiego,
w Moskwie spalono na stosie bojarzyna Andrieja
Dimitriewa z żoną – „za czary”. A później postawiono na stosie matkę bojara
Iwana Oszczery i ponownie za czary.
Podobne oskarżenie mogło być za czyny nie mające z nimi nic wspólnego, np. za
zbieranie leczniczych ziół czy za czytanie zagranicznych traktatów. Mogli też
oskarżyć o służenie diabłu za carskie nagrody i nadania oraz bogate grunta…
Komu przypadła własność spalonej bojarskiej pary (czyżby kniaziowi
Możajskiemu?) historia milczy. Tylko za podejrzenie o otrucie wielkiego księcia
Iwana III w styczniu 1498 roku, w
Moskwie na Placu Czerwonym spalono na stosie księcia Wasyla Łukomskiego i Polaka Mattiasa.
I spróbuj udowodnić, żeś nie chciał otruć panującego. Do tego trucie monarchów
w tych czasach było czymś zwyczajnym, że śledztwo dokładnie w to nie wnikało.
No, ale to były auto-da-fé że tak
powiemy indywidualne. „Masowe represje” tj. palenie na stosach z powodów
politycznych, obruszyły się na polityczne elity Moskwy w styczniu 1505 roku. Na
stos wstąpili: Wołk Kuricin, Dymitrij Kononow, Iwan Miakiszew – oskarżeni o „żydowską herezję”. To było w stolicy.
W Niżnym Nowgorodzie na mocy tego samego oskarżenia na stos posłano Niekrasa Rukanowa i także archimandrytę
jurewskiego – ojca Kasjana.
Na początku XVI wieku, imiona i
nazwiska miały w Moskwie tylko znaczne osoby, a nie plebs. A już tym bardziej
duchowny w randze archimandryty. Było to stanowisko porównywalne do stanowiska
gubernatora miasta.
Car Iwan IV Groźny też nie wzdragał się przed obracaniem swych wrogów w
popiół. Polecił on spalić księcia Worotyńskiego
i Odojewskiego, ale za co – to
pozostaje nieznane. Ostatni z rodu Niewiczych
– car Fiodor Iwanowicz rozkazał
spalić „czarownika za uszkodzenie mienia”, bo jakoby szkody te spowodował
tatarski carewicz Murza Girej.
Czas Wielkiej Smuty wstrząsnął
podstawami Państwa Moskiewskiego, ale nie osłabił chciwości Cerkwi
Prawosławnej. I tak w 1607 roku, w Tule, z rozkazu cara Wasyla Szujskiego na małym ogniu był spalony (paskudna śmierć) Kiriła Siemienow. Za co skazano na tak straszną
śmierć tego młodego człowieka – historykom nie wiadomo. A w 1684 roku,
patriarcha Wszechrusi ogłosił żądanie, które wywołało zawiść u wszystkich
europejskich świętych inkwizycji razem wziętych. Żądanie głowy Cerkwi
Prawosławnej uprawomocnił car Wszechrusi Fiodor
Aleksiejewicz (starszy brat Piotra I)
swym dekretem. Wedle niego, wszystkich laików, którzy trzykrotnie opuścili
nabożeństwa w świątyniach należało aresztować, przepytywać a następnie spalić
na stosie. Wprawdzie tego ukazu nie egzekwowali nawet najbardziej fanatyczni
dewoci, ale dokument pozostał…
„Za
odstępstwo od wiary chrystusowej…”
Uważa się, że w momencie
przekształcenia „barbarzyńskiej Moskwy” w „oświeconą Rosję imperialną” praktyka
palenia ludzi na stosach odeszła w przeszłość. Ale gdzie tam! 3.VII.1737 roku,
imperatorowa Anna Joannowna (krewna
Piotra I) swym dekretem potwierdziła decyzję Senatu w sprawie byłego kapitana
floty Aleksandra Woznicina.
Dziedziczny dworzanin mający „wujka” w wyższym dowództwie Floty, zaś jego
rodzona ciotka była zamężna z admirałem Grigorijem
Spiridowem – tym niemniej nie mógł zrobić kariery. Skończywszy Morski
Korpus, mierny miczman[1]
przeszedł do służby w kawalerii. Ale w konnicy też sukcesów nie odniósł i
powrócił do Floty. W końcu poszedł w odstawkę i osiedlił się pod Moskwą,
przeklinając niesprawiedliwość losu. A oto kupiec Lejba Boruch (Żyd jak widać) utwierdził go w przekonaniu, że
wszystkie biedy wynikają z nieprawdziwej wiary. Razem pojechali do Polski
(wtedy jeszcze zagraniczne królestwo), gdzie poddał się on obrządkowi
obrzezania. Powróciwszy do Rosji, żydowski neofita Aleksandr Woznicin wraz ze
swym „duchowym przewodnikiem” pokazali się w Twierdzy Pietropawłowskiej.
Imperatorowa napisała w aktach śledztwa: Kapitana
floty Woznicyna za odstąpienie od chrześcijańskiej wiary i Żyda Borucha Lejbowa
za przywiedzenie kapitana do żydowskiego prawa, by dalej to bezbożne dzieło się
nie rozprzestrzeniło należy skazać na karę śmierci – spalić.
Obu ich spalono w lipcu 1737 roku
na miejscu obecnego Newskiego Prospektu, gdzie w naszych czasach znajduje się
kinoteatr „Barrikada”. Ponadto zbadawszy dokumenty Senatu można dodać, że religijnemu doradcy Lejbie Boruchowi
doczepiono jeszcze jedną zbrodnię – zabójstwo. Jemu doklejono zbrodnię zabójstwa w Smoleńskim ujeździe, we wsi Zariecz
kapłana - ojca Awraama. A poza
tym pomówiono go wraz z innymi Żydami o uśmiercenie kilkunastu dzieci, które im
służyły (imion ofiar nie wymieniono). Za to – w myśl prawa Imperium Rosyjskiego
z 1737 roku – groziła katorga, ale nie KS! Wszak kapitan rezerwy ani nie zabił
prawosławnego batiuszki ani
jakiegokolwiek dziecka! I tym niemniej spalono go jak w najlepszych tradycjach
wojen religijnych Europy. Żeby być obiektywnym trzeba dodać, że śmiercionośne
płomienie czekały w dawnej Rosji na tych, którzy przechodzili na inną wiarę –
nieważne jaką…
I tak w dniu 20.VI.1738 roku, z
wyroku „humanistów” z Świętego Synodu został spalony w Moskwie kniaź Tajmuraz – za przejście na islam. Jeśli oficer marynarki Aleksandr Woznicyn był
od urodzenia ochrzczony w obrządku prawosławnym się przechrzcił, to książę z
„bratniego Wschodu” najprawdopodobniej od urodzenia był muzułmaninem.
Prawdopodobnie został prawosławnym chrześcijaninem ze względów politycznych, a
potem … zdecydował powrócić do wiary przodków. Inkwizytorzy Świętego Synodu takich
zmian nie darowali! I w rezultacie odprawili przechrztę na stos.
Wszystko
z powodu krów
Masowe palenie ludzi na stosie u
rosyjskich staroobrzędowców w całym XVIII wieku, nie można nazwać wykonaniem KS
w ogniu, przy całej tej religijnej motywacji. Oni mieli wybór – albo przyjąć
nowy obrządek albo zginąć. Ofiary inkwizycji Świętego Synodu takiego wyboru nie
miały – trudno przypuścić, że ofiary-innowiercy same szły na stos. M.in.
ostatnie spalenie osądzonej wiedźmy odnotowano w tejże Moskwie w dniu 8.VI.1836
r. …
Należy tu dodać, że do tego
barbarzyństwa nie mieli nic wspólnego ani car Mikołaj I ani żercy z Świętego Synodu. To był przypadek „narodowego
samooczyszczenia”. „Poddana dziewka kniazia Władimira Dołgorukiego – niejaka Marfa po ojcu Gierasimowna
(poddani jeszcze wtedy nie mieli nazwisk) została żywcem spalona w swym domu
przez sąsiadów za «czarodziejstwo i sprowadzanie zarazy na krowy»” – jakoby z
powodu tej dziewczyny krowom odebrało mleko. Zamknięto ją w domu i obłożono go
chrustem i podpalono. I chrześcijańskiego przykazania „nie zabijaj” prawosławny
naród bogobojny jak zwykle nie złamał.
Źródło – „Tajny XX wieka”, nr
35/2021, ss. 8-9
[1]
Najniższy stopień oficerski w rosyjskiej marynarce wojennej. Polski
odpowiednik: mł. chorąży marynarki.