Powered By Blogger

sobota, 20 sierpnia 2022

Ostrożnie metro! – Zaamijella atakuje!

 


Ta informacja ujrzała światło dzienne w sierpniu 1990 roku. Wrzuciłem ją na łamy „Sfinksa” nr 6/1990. Jak widać, już wtedy liczono się z pojawieniem się na świecie nowych czy nowych-starych chorób zakaźnych zza wschodnich granic. Na początku lat 90. XX wieku po rozluźnieniu przepisów o ruchu granicznym do Polski została w ten sposób zawleczona czerwonka, szkarlatyna, dur brzuszny czy tyfus. Obawialiśmy się także czarnej ospy, cholery oraz dżumy dymieniczej, które mogły pojawić się w Polsce z jakichś zapadłych kątów b. ZSRR i Azji Centralnej. Infekcja Zaamijella jest jedną z nich… 

 

Złowieszcze plotki rozpełzły się po Taszkiencie (Uzbekistan) po nadaniu w Centralnej TV ZSRR tej informacji w magazynie „Wriemia” w dniu 20 sierpnia.

Nasza TVP podała ją w WW i „Panoramie dnia”. Chodziło o niezwykłą sytuację ekologiczną, która zaistniała na stacji metra Czkałowskaja. W ciągu kilku miesięcy, 33 robotników pracujących pod ziemią zwróciło się o pomoc do lekarzy. Sześciu maszynistów hospitalizowano. Mimo wysiłków ze strony lekarzy nie postawiono końcowej diagnozy choroby. Przypominamy, że w wywiadzie udzielonym centralnej TV ZSRR, kierownik Oddziału Chorób Wirusowych Instytutu Naukowo-Badawczego i Medycznej Parazytologii im. Ł.M. Isajewa Ministerstwa Zdrowia Uzbeckiej SRR – prof. N.A. Dechkanchodżajewa oświadczyła, że pod stacją metra Czkałowskaja istnieje „bioreaktor”, którego mikroby niszczą konstrukcję stacji i wytwarzają „grzybki”, które według niej są jeszcze dorsze od AIDS.

Taszkientczycy byli wstrząśnięci i choć Czkałowskaja została dawno zamknięta, mieszkańcy sąsiedniej dzielnicy zaczęli wystawiać pikiety, aby dzieci nie przychodziły do „zarażonej” stacji oraz zmuszenia władz do likwidacji tego niebezpiecznego miejsca.

Kierownictwo związku zawodowego taszkienckiego metro oświadczyło, że maszyniści nie będą przewozić jakichkolwiek pociągów przez Czkałowską. Jednym słowem – sytuacja się zaogniła.

Stacja Czkałowskaja została oddana do eksploatacji w listopadzie 1987 roku. Otwarto ją uroczyście – z przemówieniami i przecinaniem czerwonej wstęgi. Radość trwała niedługo. We wrześniu ub. r. (1989) postanowieniem Głównego Lekarza Sanitarnego Kolei Środkowoazjatyckiej dr M. Grabajnika zatrzymano ruch na nowo oddanym odcinku.

- Na wiosnę 1989 roku, kiedy to w Taszkiencie spadły ulewne deszcze maszyniści pociągów, dyżurni ruchu i inni pracownicy stacji zaczęli zwracać się do polikliniki ze skargami na bóle głowy, senność, duszności – opowiada dr Grabajnik. Badanie wykonane przez Republikańskie Centrum Toksykologiczne pozwoliły stwierdzić w próbkach 6-8 krotnie większe stężenie CO2 niż normalnie. W toku badań odkryliśmy w atmosferze stacji wysokie koncentracje sześciowartościowego chromu (Cr+VI), metanu – CH4, propanu – C3H8, heksanu – C6H14 – których obecność dawała taki toksyczny efekt.

Na dużej głębokości pod stacją Czkałowskaja – mówiąc obrazowo – przelewa się całe morze wszelkich możliwych produktów ropopochodnych. Opodal linii metra umieszczono skład materiałów pędnych i smarów (MPS) oraz kwasów należący do pewnych zakładów lotniczych. Magazyn ten nie miał żadnych zabezpieczeń i kanalizacji.

Wszelkie osady i zanieczyszczenia mieszały się z wodami gruntowymi przenikały do tuneli metra, i tam rozkładając się wydzielały toksyczne gazy. Robotnicy, którzy budowali stację Czkałowskaja opowiadali, jak ziemia zapalała się od rzuconej zapałki…

Za rekomendacją specjalistów, na terenie zakładów lotniczych zasypano trzy odpływy ścieków do wód gruntowych i polecono zlikwidować MPS. Te działania przyniosły pożądane wyniki i w listopadzie ub. r. pociągi znów pojechały przez Czkałowską. No tak, ale jak tylko zaczęły się deszcze sytuacja znów powtórzyła się. Z początkiem kwietnia ta stacja i jeszcze sąsiednia Szelmaszeskaja zostały ponownie zamknięte.

- Aktualnie trwają prace nad lokalizacją tego fenomenu na stacji Czkałowskaja – mówi dyrektor taszkienckiego metro A.D. Mirdżianow. – Wydzielono 200.000 rubli na izolację styków betonowego tunelu. Specjaliści z zakładów Gidrospiedstroj zbudują tam „sarkofag”, aby woda gruntowa nie przenikała do wnętrza tunelu. Podpisaliśmy także umowę z Instytutem Mikrobiologii i Wirusologii AN Ukraińskiej SRR dotyczących wspólnych prac badawczych.     

Po emisji programu „Wriemia” w Ministerstwie Zdrowia Uzbeckiej SRR odbyła się narada specjalistów. W jej rezultacie obalono wersję o „grzybkach”, a to z braku dowodów. Przyczyną niedomagań było zatrucie odpadami chemicznymi.


A oto pogląd prof. Dechkanchodżajewoj, której nie zaproszono na naradę:

- Przedstawiłam swój punkt widzenia i jestem gotowa odstawić go na półkę. Tak – ostrzegałam, że na stacji metra Czkałowskaja istnieje „bioreaktor” i towarzyszący mu grzyb, któremu nadałam roboczą nazwę Zaamijella (Заамиелла). Wykryliśmy go we krwi trzech spośród 32 przebadanych osób, które zgłosiły się do nas ze swymi dolegliwościami.

Potwierdziły się wszystkie symptomy porażenia grzybicą. Główne zagrożenie polega na tym, że grzybek ten poraża dosłownie wszystkie organy i tkanki organizmu.

Według danych optycznej i elektronowej mikroskopii, grzyb ten rozmnaża się we krwi. Do organizmu człowieka przenika on różnymi drogami: poprzez produkty żywnościowe, zastrzyki, transfuzje, z mlekiem matki. Zajmuję się tym problemem już 15 lat – niestety – nie mam poparcia we władzach republiki i moje badania także.

Naszym zdaniem warto przytoczyć tu słowa Nazimy Abdullajewej.

- To ważne odkrycie i trzeba skonsolidować wszystkie nasze siły, by je wyjaśnić do końca.

 

Owszem. Rzecz w tym, że od tego czasu nikt nic nie mówił o tym fenomenie, a to może oznaczać, że sprawę zabetonowano i na tym się skończyło, albo – co gorsza – sprawa została przejęta przez (wtedy jeszcze) radzieckie specsłużby i ją celowo wyciszono, ale co oznacza, że zabrano się do badania tych grzybków w celu uzyskania broni B z triady BMR ABC.

Jest jeszcze jeden aspekt tego zagadnienia, a mianowicie taki, że grzybki owe mogłyby żywić się produktami ropopochodnymi rozkładając je na przyswajalne przez rośliny związki chemiczne. Myśl urocza, boż zlikwidowano by problem skażeń chemicznych produktami ropopochodnymi.

I jeszcze jedno. Kto wie, czy skażenie Odry, które spowodowało śmierć ryb, ptaków i zwierząt żyjących w niej i na jej brzegach, nie zostało spowodowano przez jakieś przemieszane, przetrawione substancje, które po pobycie iluś tam lat w ziemi czy jakichś zbiornikach nie przedostały się do wód gruntowych, a następnie do wód Odry? Należałoby zbadać i taką możliwość, czy Odrę skaziła biologicznie jakaś Заамиелла…? Wybaczcie, ale nie kupuję bajek o jakichś złocistych algach czy nadmiarze tlenu w wodzie…