Wtorek, 4.VI – Najazd
dzieciaków
Pogoda się zepsuła – i noc jeszcze pogodna nad ranem przyniosła
nam mgłę i temperatura spadła do +13ºC. Zapowiada się niezbyt przyjemny dzień –
byle tylko nie wiało, bo najgorszy tutaj jest wiatr, który wywiewa z nas
ciepło. Tego mieliśmy dosyć w ostatnim turnusie. Na południu kraju wciąż leje i
jest paskudnie – choć dzisiaj w Jordanowie mamy +15ºC – o dwa oczka więcej, niż
w Helu. No cóż – będziemy „ogarniać” we mgle i chłodzie – a wczoraj jeszcze
opalałem się na plaży w czasie przerwy!
W radio od rana propagandowa głupawka, gorsza niż za Gierka, i
bredzenie o „niepodległości”, którą ponoć „wywalczono” w 1989 roku. Redaktorom
JEDYNKI wydaje się, że jak będą powtarzać, że Polacy wywalczyli tzw. „wolność”,
to przesłonią tym to, że rządzi nami jakaś quasi-prawicowa sitwa i że
„zwycięstwo” sił „demokratycznych” to tak naprawdę był jeden wielki szwindel,
który teraz wmawia się nam jak w Żyda chorobę. Pan prezydent w wystąpieniu
radiowym twierdzi, że „udało się nam”. Nam, znaczy komu? Jemu i jego klice? Bo
chyba tylko im, bo reszta Polaków gdyby mogła, to by ich [teraz] udusiła gołymi
rękami. Jak widać, wreszcie, po 24 latach Polacy wreszcie zaczynają trzeźwieć z
tego solidarnościowego idiotyzmu, ale jeszcze nie dojrzeli do tego, by z tym
skończyć. Chyba ze wstydu, że tak dali się zrobić w bambuko garstce cwaniaków
wspieranych przez CIA, która posypywała im dolarami hojną ręką. W każdym razie
ja nie świętuję, bo nie mam czego. Wolny obywatel – o którym tak namiętnie
opowiada nasz ukochany pan prezydent – to w tym chorym ustroju jest tylko dojną
krową dla kilkunastu oligarchów i kościoła, którzy biorą lwią część dochodu
narodowego dając tym, którzy go wypracowują, same ochłapy. Naród uniesiony
wolnością i szczytnymi, acz pustymi, hasełkami ma się tym zadowolić i siedzieć
cicho, lub manifestować radość z odzyskanej tzw. „niepodległości” pod dyktatem
Brukseli, Waszyngtonu, Watykanu i Tel Awiwu (przypominam, że za tzw. komuny
była tylko Moskwa – sic!). Jeszcze gorzej, niż za komuny i jeszcze głupiej, bo
za komuny przynajmniej w tym kraju coś się robiło, wznosiło, budowało, a
dzisiaj? – szkoda mówić! Wyszedłem dziś na miasto i jakoś nie widziałem radości
na twarzach ludzi. A i owszem – widziałem ich zmęczenie, smutek, i zagubienie
spowodowane niepewnością jutra (wszak w tzw. „wolnej Polsce” mogą z dnia na
dzień stracić pracę i źródło utrzymania swoich rodzin!). Oto, co dała im
„Solidarność” i jej dęte przez propagandę „zwycięstwo”!
Dzisiaj mieliśmy urwanie głowy i koniec świata! Na ranne
karmienie fok zwaliło się prawie 50 grup wycieczkowych i prawie 600 osób
indywidualnych – na placu o 11:00 było jakieś 1500 osób! Doszło do tego, że
prof. Skóra polecił wstrzymać
wejścia do perymetru, póki trochę ludzi nie wyjdzie z niego. Czegoś takiego
jeszcze tu nie było. Fokarium jest popularnym miejscem, a dzieciarnia uwielbia
foczki – gdybyż jeszcze wyeksponowano maluchy, to ileż byłoby radości! Na
szczęście małe foki trzyma się osobno. NB, ważono je z rana – ich masa już
wynosi ok. 60 kg każda, więc są duże i wkrótce pożegnają się z Fokarium…
Mycie basenów wodą pod ciśnieniem
Poza tym czyszczone są baseny. Jak zwykle – silnym strumieniem
wody pod ciśnieniem. Jak będą czyste okna, to będę mógł wreszcie sfilmować foki
pod wodą.
No i Diana! Wczoraj ku mojemu zdumieniu w Fokarium pojawiła się
Pani Diana P*** z poprzedniego
turnusu ze swoją Mamą. Obejrzała wszystko, co było do obejrzenia z nowinkami
włącznie, pogadaliśmy chwilę i już jej nie było… Ma wkrótce egzaminy i kroi się
jej ciekawa robota za granicą. Będziemy trzymać kciuki!
Wreszcie pogoda – temperatura sukcesywnie spadała – z +15ºC
spadła do +11,3ºC wieczorem, ale za to silny wiatr z kierunków W a potem NW
przegonił chmury i wieczorem zabłysło słońce. Poszliśmy na kolację na miasto, a
w mieście pustawo – wszyscy czekają na sezon, ale wszystkie knajpy są otwarte.
Pizza była pyszna – poza tym mają tutaj całą gamę jakichś dziwnych napitków w
rodzaju grzańca z pomarańczami czy piwa z wisienkami w cukrze…
CDN.