Fragment Meteorytu Czebar-kul pochodzącego z Bolidu Czelabińskiego
Artykuł
ten wrzucam na mego bloga w 105. rocznicę spadku Meteorytu Tunguskiego zwanego
także Tunguskim Ciałem Kosmicznym, a którego natura do dziś dnia pozostaje
nieznana…
Oleg Arsienow
Najdawniejszy ze znanych nam
meteorytów spadł na Ziemię około 1,9 GA temu został znaleziony w Chinach, w
mieście Si-an, zaś najdawniejsza relacja mówiąca o spadku meteorytu pochodzi z
644 r. p.n.e.
Mieszkańcy Czelabińska –
wielkiego centrum przemysłowego na wchodzie Uralu – na długo zapamiętają
poranek dnia 15.II.2013 roku. O godzinie 09:25 TJT (04:25 GMT) na znacznej
wysokości nad miastem przeleciał bolid i rozległ się grzmot wybuchu. Fala
uderzeniowa wybiła mnóstwo okien i rozwaliła nawet parę budowli. W milionowym
mieście ponad 1200 osób odniosło rany i obrażenia, a około 50 z nich były
hospitalizowane. I na szczęście (o ile można mówić tu o szczęściu) bardzo
poszkodowani byli tylko nieliczni. Suma strat powstałych wskutek tego
wydarzenia ocenia się na ponad 1 mld rubli.
Fenomen
nad Wschodnim Uralem
Według ocen ekspertów, 10-tonowy
meteoryt wszedł w rzadkie warstwy atmosfery z prędkością około 30 km/s. W
rezultacie eksplozji rozpadł się na 7 części, które rozleciały się na wszystkie
strony, z których co najmniej dwie eksplodowały także. Największy fragment o
rozmiarach 0,5 m wpadł do jeziora Czebar-kul (80 km na zachód od Czelabińska)
tworząc w caliźnie lodowej jeziora płonę o średnicy ok. 8 m. Potem Czelabiński Bolid zaczęto nazywać Meteorytem Czebarkul.
W czasie pisania tego
artykułu płetwonurkowie jeszcze nie znaleźli fragmentu meteorytu. Wyjaśnia się
to w ten sposób, że dno jeziora mającego 12 m głębokości, pokrywa 1,5-metrowa
warstwa iłu. Do tego być może nie znajdą one znalezione, bowiem istnieje wersja
mówiąca iż nad Czelabińskiem eksplodowało lodowe jądro komety lub inne
egzotyczne ciało niebieskie z głębin Wszechświata…
Dziwnym jest to, że
wieczorem tego samego dnia, wszyscy mieszkańcy kuli ziemskiej z niepokojem
obserwowało na nieboskłonie przelatującą właśnie koło Ziemi asteroidę 2012 DA14. Ten nieforemny odłam skalny
o masie 130.000 ton i rozmiarach 15-kondygnacyjnego domu przeleciał w
odległości zaledwie 27.700 km od Ziemi, wewnątrz orbit niektórych
geostacjonarnych satelitów telekomunikacyjnych rozmieszczonych na orbitach
36.000 km od powierzchni naszej planety. Tak więc w czasie jednej doby miały
miejsce dwa wydarzenia: najpierw w godzinach rannych pod obstrzałem meteorytów
znalazło się duże miasto, a potem do Ziemi przybliżyła się asteroida na
odległość „satelitarną”.
Nawiasem mówiąc, miesiąc
wcześniej inna asteroida 2012 BX34
przeleciała obok nas w odległości zaledwie 65.000 km! Parę lat temu inny
niebiański gość – asteroida 2008 TC3
o masie ponad 80 ton spaliła się na niebie nad Sudanem.
Astronomowie do dziś dnia
spierają się o to, czy były to dwa związane ze sobą wydarzenia, czy też nie, i
czy Czelabiński Bolid był
„towarzyszem podróży” asteroidy 2012
DA14?
Kosmiczny
pistolet przy skroni cywilizacji
Zagrożenie ze strony
asteroidów jest porównywane czasami do kosmicznego pistoletu przyłożonego do
skroni Ludzkości. Co może się stać w czasie następnego „asteroidowego
Armagedonu”?
Jeżeli spadek nastąpi w wody
Wszechoceanu, to powstanie trudne do wyobrażenia super-tsunami. Modele komputerowe
pokazują, że powstaną stumetrowe fale wodne, które po prostu zmyją wszystko, co
znajduje się na ich drodze (na kilkaset kilometrów, w zależności od reliefu
powierzchni kontynentów). A jeśli do tego dodać, że ponad połowa wielkich miast
znajduje się na brzegach Wszechoceanu, to obraz tego wydarzenia jest więcej,
niż tragiczny. Natomiast uderzenie w kontynent grozi także innymi
niebezpieczeństwami – pyłowo-gazowymi wyrzutami w wyższe warstwy atmosfery i
aktywizacją wulkanów, wśród których mogą wybuchnąć także i superwulkany.
[Szczególnie zagrożenie z tej strony może mieć największy wpływ na śmiertelność
istot żywych na naszej planecie – przyp. tłum]
Poza tym komputerowe
modelowanie orbit asteroidów krążących wewnątrz Systemu Słonecznego pokazuje, jak
bardzo trudne jest prognozowanie ich trajektorii. Większość kosmicznych gości
spadających na Ziemię pochodzi z tajemniczych głębin Pasa Asteroidów,
rozmieszczonego w kształcie torusa pomiędzy orbitami Marsa a Jowisza. Poza tym
przylatują tutaj także „goście” z drugiego pasa asteroidów – Pasa Kuipera i z
nieprzeliczonego roju „latających skał” na samym skraju Układu Słonecznego – z
Obłoku Oorta.
Gość
z antyświata czy kawałek ciemnej materii?
Powróćmy do Meteorytu
Czebarkul. Miejscowe obserwatoria astronomiczne twierdzą, że jego ślad ciagnął
się od Kazachstanu, poprzez południe Tjumeńskiej, Kurgańskiej i Swierdłowskiej
Obłasti. Rankiem nad centrum Czelabińska powstał długi ślad dymny z lecącego
ciała, a potem wszystko oświetlił potężny, oślepiająco-biały błysk,
poprzedzająca silny huk. Od miejsca eksplozji pociągnęło się kilka dymowych
smug, w głównym kierunku lotu dziwnego fenomenu.
Relacje o Czelabińskim Superbolidzie wprost
porażają swą różnorodnością. A to mówi się, że 10-tonowy żelazny meteoryt
wszedł w gęste warstwy atmosfery z prędkością 30 km/s. A to inni twierdzą, że
kilogramowy meteoryt eksplodował na wysokości 30 km. Siła wybuchu wynosiła 0,1
– 1 kt w równoważniku trotylowym. Spotkałem także informację o tym, że na
wysokości 60-70 km eksplodował 100-tonowy chondryt, złożony z gęstych i
rzadkich materiałów skalnych, a moc eksplozji wynosiła dziesiątki kiloton.
Wszystko to przypomina
sytuacje wokół znanego Tunguskiego Ciała Kosmicznego - TCK, które eksplodowało
w dniu 30.VI.1908 roku nad Wschodnią Syberią. Bardzo długo (a spory wokół niego
jeszcze nie ucichły) astronomowie, fizycy i chemicy przedstawiali rozmaite
hipotezy o naturze TCK, który eksplodował na wysokości 10.000 m z mocą 40-50
Mt. Pośród nich znalazła się także hipoteza o gościu z antyświata.
Antyświat składa się z
antymaterii, a ta z kolei z antycząstek równych masowo „normalnym” cząstkom,
ale przeciwna w innych parametrach – takim, jak np. ładunek elektryczny. Kiedy
cząstka spotka się z antycząstką, to w mgnieniu oka dochodzi do anihilacji,
przy czym cała ich masa zostanie przekształcona w energię zgodnie z prawem
równoważności materii i energii Alberta
Einsteina.
Dalekie
antygalaktyki
Śladów antymaterii szukano
wszędzie: od asteroidów i komet do niezwykłych śladów atomów i cząsteczek
elementarnych w promieniowaniu kosmicznym. To właśnie przy pomocy antymaterii
usiłowano wyjaśnić kolosalne erupcje energii w kwazarach (ogromnych, aktywnych
jądrach galaktyk) i tzw. gamma-bursterach
gwiazd neutronowych [są to silne źródła promieniowania γ na biegunach
magnetycznych gwiazd neutronowych – przyp. tłum.].
Przede wszystkim prawdziwość
tego objawił wybitny szwedzki fizyk Hannes
Alfvén (1908-1995), który z uporem rozwijał teorię swego kolegi Oskara Kleina (1894-1977), którego
większość astronomów, astrofizyków i kosmologów do tego czasu uznaje za
swoistego heretyka w fizyce kosmosu – a który uważał, że antyświat istnieje
realnie i mogą z niego do nas przenikać rozmaici goście – od antycząstek do
asteroidów i komet z antymaterii.
Kometa Arenda-Rolanda w 1957 roku
Swego czasu stronnicy
antyświatów, w tym Klein i Alfvén, także twierdzili, że zagadkowa, wielka i
jasna kometa Arenda-Rolanda z 1956
roku [inne oznaczenia C/1956 R1, 1956 III, 1956 h, Wielka Kometa z 1957 roku – przyp. tłum.] składała się z
antymaterii. Jej dziwność polegała na tym, że miała ona dwa warkocze, z czego
jeden był skierowany ku Słońcu i wyglądał jak igła o długości miliona
kilometrów. [Co ciekawe – była to kometa jednopojawieniowa, która lecąc po
hiperbolicznej trajektorii tylko raz odwiedziła Układ Słoneczny. Ciekawe, z
jakiego rejonu Kosmosu przybyła ona do nas?… - przyp. tłum.]
Hipoteza Kleina-Alfvéna
nieźle tłumaczy także silne wybuchy stosunkowo niewielkich meteorów. Pasuje ona
także do opisów dziwnych efektów towarzyszących przelotowi Czelabińskiego Bolidu. Właśnie dzięki efektowi „kropli wody na
gorącej płycie” antymateria może wytworzyć wokół siebie ochronną warstwę
promieniowania. [W takim przypadku teren pod przelotem bolidu powinien ulec
napromieniowaniu, czego nie stwierdzono – uwaga tłum.] Dlatego też antymeteor
nie musiał eksplodować przy wchodzeniu w atmosferę ziemską i jaskrawy błysk
światła odnotowano nie na początku, ale na końcu lotu antybolidu. Pasują do
tego oceny mocy eksplozji – tak dużej w stosunku do masy meteoroidu, szacowanej
na zaledwie 1 kg. [Zamiana 1 kg masy antymeteoroidu na energię dałaby
niewyobrażalną jej ilość. Dla porównania – spalenie 1 kg węgla daje 33 MJ,
rozszczepienie 1 kg uranu-235 daje 83 x 10^6 MJ zaś anihilowanie 1 kg śmieci
daje aż 90 x 10^9 MJ energii! Niestety – jest to energia promienista, której
nie potrafimy jeszcze wykorzystać, tak jak nie potrafimy syntetyzować
antymaterii na skalę przemysłową… - przyp. tłum.] Pozostaje jeszcze problem odłamków
meteorytu i kolosalnego fajerwerku, który widziano. Przecież mechanizm
eksplodowania fragmentów skalnych brył z 10% zawartością żelaza (z jakich są
zbudowane meteoryty-chondryty) pozostaje niejasnym. Czy zebrane w okolicy
jeziora Czebar-kul odłamki meteorytu należą do innego uczestnika kosmicznego
zderzenia?
Do tego wszystkiego, do tego
anomalnego superbolidu pasują także hipotezy o miniaturowej czarnej dziurze
(kolapsarze) czy megaskopicznych quasi-cząstkach – fredmonach, plankionach i
maksimonach, o których lubił
rozmyślać akademik Moisiej
Aleksandrowicz Markow.
Dzisiaj znany jest nam słabo
skład otaczającej nas materii, i każdy gośż z tajemniczych głębin Wszechświata
może nam przynieść wiele nowego i nieoczekiwanego…
UFO
czy super-broń?
No i na zakończenie należy
wspomnieć o danych specjalistów z NASA mówiących o 1000-tonowym ciele
kosmicznym! Być może radary NASA zarejestrowały niewielki rój meteorytów, które
porwały ze sobą jakiegoś nieaktywnego satelitę z atomowym zasilaniem? Gwiezdny
deszcz był niewidocznym w świetle dnia, a nad Czelabińskiem mógł eksplodować
zbiornik paliwa rakietowego. W tym kontekście są całkowicie zrozumiałe
czynności MCzS czyli Ministerstwa ds. Zdarzeń Nadzwyczajnych Federacji
Rosyjskiej, którego funkcjonariusze mierzyli zmiany tła radioaktywnego…
Nie wolno przejść obojętnie
o hipotezie o UFO nad Czelabińskiem, któremu nadał rozgłos dyrektor organizacji
Kosmopoisk Wadim Aleksandrowicz Czornobrow. No i pojawiły się myśli o „teorii
zagdania”, wedle stronników której Pentagon wypróbował nad Uralem jakąś
szczególnie perfidną, globalną super-broń. To właśnie o tym „zagadał” wkrótce
po impakcie znany rosyjski polityk Władimir
Wolfowicz Żyrinowskij.
Źródło – „Tajny XX wieka” nr
10/2013, ss. 20-21
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©