10 najstraszniejszych miejsc na Ziemi
Andriej Leszukonskij
500 fabryk, które mieści się na
brzegach rzeki Chitarum na wyspie Jawa, Indonezja, zrzuca i zlewa do niej
odpady poprzemysłowe. Pod warstwą zanieczyszczeń woda jest niewidoczna. Ale
miejscowi piją tą wodę bez zahamowań.
Zapytajcie średniego
statystycznego turystę, dokąd chciałby pojechać? Odpowiedź może być łatwa do
przewidzenia: „Tam gdzie ciepło, wygodnie i oczywiście – pięknie!” Ale
niektórych amatorów adrenaliny na odwrót, przyciągają ich miejsca na mapie,
gdzie miejscowa energetyka szkodzi, czy gdzie czeka na nich śmiertelne
niebezpieczeństwo. Proponujemy Wam pojechać w 10 najstraszniejszych miejsc na
Ziemi. Właśnie sporządziliśmy ranking tych miejsc na mapie. I tak:
Miejsce
10. - Pacyfik
Ogromna plama śmieci na Oceanie
Spokojnym… Góry odpadków – od plastykowych butelek do zwłok topielców – które
przynosi tutaj prąd morski, a które zajmują miejsce o powierzchni 700.000 km².
Z każdym rokiem Wielka Plama Śmieci powiększa się. Bez względu na to, że
warstwy te mają wiele metrów grubości, ktoś kto chciałby się po nich przespacerować
zostałby przykryty grubą warstwą śmieci, bez jakichkolwiek szans na ratunek.
[Problem ten opisywano tu już na stronach: http://wszechocean.blogspot.com/2012/03/wszechocean-stan-kleski-rozumu-1.html i dalszych - przyp.
tłum.]
Miejsce
9. – Szkocja
Właścicielom psów nie radzimy zbliżać
się ze swymi zwierzętami do mostu Overtoun House koło szkockiej miejscowości
Milton. W połowie XX wieku zaczęły się tam dziać dziwne rzeczy: psy znienacka
skakały na parapet mostu i skakały w dół z wysokości 15 m. Te, którym udało się
to przeżyć, ponownie wracały na most i znów wykonywały skok! Ani właściciele,
ani weterynarze czy kynolodzy nie potrafili znaleźć wyjaśnienia dla tego
fenomenu. Psychotronicy, którzy przyłączyli się do dochodzenia, odnotowali
podwyższoną energię w tych miejscach i założyli, że w nich przebiega granica
pomiędzy światem żywych i umarłych.
[Rozwiązanie zagadki jest bardziej prozaiczne. W
konstrukcji mostu zamieszkały borsuki i wiewiórki, które powodują to, że psy
węszą je i usiłując je złapać, z rozpędu
wskakiwały w przepaść. Jednakże to nie tłumaczy wszystkich dziwnych incydentów
na tym moście, nie mówiąc już o tym, że dziwnym jest to, że borsuki czy/i
wiewiórki zagnieździły się dopiero w latach 50. XX wieku, wszak most został
zbudowany już w 1859 roku… – przyp. tłum. ]
Miejsce
8. – Ukraina
Prypeć. Miasto znajdujące się nieopodal
Czarnobylskiej EJ, a w 1986 roku w kilka godzin straciło kilkadziesiąt tysięcy
mieszkańców, którzy ratowali się przed nuklearną katastrofą. Obecnie w
mieście-widmie znajduje się strefa zakazana. Otwarte drzwi i okna, porzucone w
pośpiechu rzeczy, zabawki dziecięce, ciuchy szarpane przez wiatr… Strefa
miejscami jest śmiertelnie niebezpieczna: całe odcinki są silnie radioaktywne.
A jednak turyści nie są tutaj rzadkością. Na życzenie (i za ekstra opłatą –
przyp. tłum.) można nawet podejść do sarkofagu CzEJ. Ale czas przebywania tam
jest ograniczony, bo inaczej można się napromieniować. Jednak mieszkają tam
dzicy lokatorzy – to mieszkańcy Prypeci, którzy powrócili po jakimś czasie –
oczywiście bez zezwolenia, którzy starają się nie myśleć o radioaktywnym
zagrożeniu.
Miejsce
7. – Włochy
Na włoską wyspę Poveglia (położoną
w weneckiej lagunie – przyp. tłum.) w XIV wieku zwożono ludzi chorych na dżumę.
Góry martwych ciał spalało potem specjalne komando. Zgodnie z kronikami,
skremowano tam dziesiątki tysięcy ludzi, a ziemia na wyspie jest nadzwyczaj
urodzajna, w połowie składa się z ludzkiego popiołu.
W 1922 roku, na Poveglii
wybudowano szpital psychiatryczny. Chorzy skarżyli się, że odwiedzają ich widma
zadżumionych. W końcu właściciel kliniki i główny lekarz, wyskoczył z okna
wieży. Od tego czasu ludzie opuścili wyspę, ale turyści nierzadko przybywają na
Poveglię, by zobaczyć mroczne ruiny kliniki.
Miejsce
6. – Japonia
Aokigahara – japoński las
samobójców – rosnący obok świętej góry Fuji-san. Ludzie przybywają tutaj nie na
pikniki, ale po to by rozstać się z życiem. W lesie o powierzchni 35 km² w
każdym roku znajdują 70 – 100 wisielców. Miejscowe władze raz na rok wysyłają
tam komando wolontariuszy, które oczyszcza las ze zwłok samobójców. W Aokigahara
praktycznie na każdym kroku spotyka się plakaty z napisami w rodzaju: „Jeszcze
raz się zastanów! Życie jest bezcenne!”. Jednakże samobójców to nie zatrzymuje.
Korzystają na tym rozmaite hieny cmentarne, które okradają samobójców ze
wszystkich kosztowności…
Miejsce
5. – Turkmenistan
Darwaza – to gigantyczny gazowy
krater w Turkmenistanie – miejscowi nazywają go Wrotami Piekieł albo Wejściem
do Piekła. W 1971 roku, w rezultacie pomyłki geologów, stacja wiertnicza i
kilka jednostek techniki wpadły do ogromnej podziemnej jaskini. Szkodliwe dla
ludzi i zwierząt gazy wydostały się na powierzchnię. Geolodzy podpalili je sądząc, że za parę dni
wszystko się wypali, jednakże krater o średnicy 60 m i o głębokości 20 m pali
się do dziś dnia. Jego widać nawet z kosmosu. Ludzie w tym rejonie nie
zamieszkują od 2004 roku, kiedy została zburzona i tak już opustoszała wieś
Darwaza. Gazy trujące, wydostające się na powierzchnię od czasu do czasu osiągają
stężenie niebezpieczne dla człowieka, dlatego turystom przyjeżdżającym
podziwiać Wrota Piekieł poleca się nosić maski przeciwgazowe.
Miejsce
4. – Etiopia
Wulkaniczna pustynia Danakil znajduje
się na północy Etiopii i jest niezwykle niebezpieczna. Podróżnicy, którzy tu
zawędrują, nazywają ją Piekłem na Ziemi. temperatura +50°C, kamienie topiące
się pod nogami, jamy wypełnione lawą, ledwie co przykryte warstewka gruntu (w
które jest łatwo wpaść!), a na dodatek wszystkiego – ostry i duszny zapach
siarki. Miłośnicy ekstremaliów, którzy ryzykują przyjazd w to miejsce, polecają
nie rozstawać się z maską przeciwgazową czy tlenową. Wszak koncentracja par
siarki sięga tutaj śmiertelnego poziomu! I jeszcze jedno niebezpieczeństwo – to
miejscowe plemiona, które wypowiedziały wojnę wszystkim obcym. Tak więc dla
turysty istnieje nie tylko groźba uduszenia lub/i zatrucia, ale także dostania
serii z kałasznika, w które są tu wszyscy uzbrojeni, bez wyjątku…
Miejsce
3. – USA
Bagna Manchac, stan Luizjana,
pojawiły się w 1915 roku, po silnym huraganie, który runął na to miejsce.
Zgodnie z opowieściami, wywołała go potężna czarownica wudu, którą aresztowała
miejscowa policja. Rzuciła ona klątwę na swoich prześladowców, a wkrótce
zaczęło się szaleństwo żywiołów, które zniszczyło na początku trzy
miejscowości. Kilka małych rzek zmieniło swój bieg, zaczęła się powódź, po
których pozostały gigantyczne bagna. Ogromne cyprysy leżą powalone i obrośnięte
mchem, a na ich pniach wylegują się aligatory…
Miejscowi przewodnicy, by
przyciągnąć turystów, fundują im atrakcję – nocne rejsy łodziami po bagnach.
Podróżnicy krzyczą ze strachu, kiedy nad bagnami rozlega się ponure wycie.
Przewodnicy twierdzą, że te dźwięki wydają wilkołaki, które tam zamieszkują…
Miejsce
2. – Boliwia
La
Carretera de la Muerte - „Droga Śmierci” w Boliwii każdego roku
pochłania życie 200-300 ofiar. Wąska (dwa samochody nie mogą się wyminąć na
niej), niewiarygodnie stroma, łączy ze sobą północną część kraju ze stolicą i
wybudowano ją w latach 30., siłami skazańców. Bez względu na niebezpieczeństwo,
droga ta jest silnie eksploatowana – jadą po niej ciężarówki i autobusy z
pasażerami. W tych miejscach często zdarzają się osuwiska ziemi i mgły, a
zaasfaltowane jest jedynie 20 km z 70. Pozostałe 50 km to glina i błoto.
Paskudna sława przyciąga na „Drogę Śmierci” miłośników turystyki ekstremalnej,
ale nie zawsze wracają oni do domu. Trasa jest dosłownie usiana krzyżami i
pomnikami tych, którzy tu zginęli. Autobusy z turystami każdego roku spadają w
przepaść, ale najwięcej ginie kierowców ciężarówek, którzy nie są w stanie
utrzymać ciężkiego pojazdu na stromej, wąskiej i gliniastej drodze.
Miejsce
1. – Birma
Wyspa Ramree znajduje się
niedaleko wybrzeży Birmy i jest uznana za najbardziej niebezpieczne miejsce
naszej planety. Miejscowe bagna kipią od zwierząt, jadowitymi owadami i
moskitami. Ale prawdziwym postrachem tutaj są krokodyle. Birmańczycy przywożący
na brzegi Ramree amatorów ekstremalnej turystyki, opowiadają o tragedii, która
rozegrała się tutaj w 1945 roku. Po pokonaniu Japonii w II Wojnie Światowej,
ponad 1000 żołnierzy boskiego mikado
zdecydowało się nie poddawać Amerykanom i usiłowało uciec w głąb wyspy. Po
tygodniu ani jeden z nich nie pozostał żywym. Nie udało się znaleźć nawet zwłok
– tylko bron i oporządzenie. Żołnierzy pożarły krokodyle! Obecnie krokodyle w
wielkiej liczbie zamieszkują na Ramree i turyści mogą zwiedzać tylko niewielki
skrawek plaży. Wypad w głąb wyspy zawsze kończy się fatalnie…
[Nieco inaczej opisuje to Andrzej Trepka w swej książce pt. „Zwierzęta wychodzą z mórz”, a
oto ten fragment:
Groźne dla
człowieka bywają zasadniczo tylko dwa gatunki tych gadów: afrykański krokodyl
nilowy (Crocodilus niloticus), a w
szczególności wspomniany azjatycko-australijski Crocodilus porosus. Właśnie te wielkie opancerzone potwory o
morskich upodobaniach dopuściły się jedynego w historii zmasowanego ataku na
ludzi. To sensacyjne wydarzenie, udokumentowane ponad wszelką wątpliwość, było
wnikliwie analizowane przez zoologów.
Widownię tragedii
stanowiła niewielka wyspa Ramreex w Zatoce bengalskiej, 30 km od zachodniej
granicy Birmy. 19.II.1945 roku brytyjska piechota morska oskrzydliła tam ponad
1000 żołnierzy japońskich silnym ogniem broni maszynowej spychając ich ku
bagnistym gąszczom namorzyn. Z
zapadnięciem nocy Japończycy, ostrzeliwani i zaciekle ostrzeliwujący
przeciwników, zostali niespodziewanie zaatakowani od tyłu – ale nie przez
ludzi. Szturm prowadziły krokodyle, fala za falą; coraz to nowymi zastępami
nacierając od strony morza, z nadzwyczajną zaciekłością rzucały się bez wyboru
na zdrowych, rannych bądź zabitych. O świcie – zdumionym oddziałom brytyjskim
poddało się na krokodylim pobojowisku ostatnich 20 pozostałych przy życiu
Japończyków. (…)
Przyczyny tak
niezwykłej agresywności wielkich gadów musiały być inne – dobitnie sprowokowane
przez ludzi. po pierwsze – przybrzeżne bagna były przesiąknięte zapachem krwi i
trupów. To zaostrzało apetyt drapieżnych zwierząt. Po drugie – nieustający huk
dział i grzechot broni maszynowej wprowadziło krokodyle w stan niewiarygodnego
podniecenia. (…) Czyż wylegującym się spokojnie w bagnie tysiącom krokodyli
bitewna kanonada nie mogła się wydać czymś w rodzaju superpotężnej walki
godowej, jakiej nigdy w życiu nie słyszały? Wprawione w bojowy szał ruszyły do
natarcia.
A.Trepka – „Zwierzęta wychodzą z mórz”, Katowice
1977, op. cit., ss. 260-261 – przyp. tłum.]
Tekst i ilustracje – „Tajny XX
wieka”, nr 26/2014, ss. 18-19
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©