Igor Nikitin
Austriackie przedsiębiorstwo o
długiej nazwie: Wiener Automobilfabrik AG
Gräf und Stift od 1908 roku produkowało takie długie samochody. Większość z
nich długo i uczciwie służyło swym bogatym właścicielom, ale jak wiadomo, w tej
rodzinie też trafiła się czarna owca…
Luksusowa
zabawka
Austriacki hrabia Franz Maria Alfred von Harra długo i od
dawna poszukiwał stosownego dla siebie pojazdu, póki nie natknął się na
prześliczny samochód Gräf und Stift.
Tapicerka ze skóry, pozłacane klamki do drzwiczek, wbudowany barek no i jak na
owe czasy mocny silnik przeważyły, i hrabia wyłożył na niego niemałe pieniądze
a potem umieścił go w swoim garażu.
Franz hr. Harra rzadko nim
podróżował, a potem kiedy dowiedział się, że jego przyjacielowi arcyksięciu c.
k. Monarchii Austrowęgierskiej Franciszkowi
Ferdynandowi Habsburgowi jest potrzebny samochód, by pojechać do Bośni, z
ochotą zaproponował mu swój. W dniu 28.VII.1914 roku double-phaeton o numerze 28/32 P5 wiózł Franciszka Ferdynanda
Habsburga i jego małżonkę po ulicach Sarajewa.
Co było dalej – wszyscy wiemy.
Terrorysta Gawriło Princip zabił
arcyksięcia i jego żonę, co posłużyło jako wygodny pretekst do rozpoczęcia I
Wojny Światowej – zwanej wtedy Wielką Wojną. A jakie były dalsze losy tego
luksusowego faetona?
Nieszczęśliwy
wypadek
Właściciel samochodu, hr.
Harra, już nie otrzymał go z powrotem, być może i na szczęście dla siebie
samego. Auto dostało się dowódcy wojsk austriackich gen. Patewieckowi.
Nie wiadomo, czy jest to
związane z tym samochodem, ale gen. Patewieck nigdy więcej nie wygrał
jakiejkolwiek potyczki czy starcia, jego wojska zostały rozgromione, a on sam
skończył w szpitalu psychiatrycznym.
Po generale, za kierownicę Gräfa wsiadł jego były adiutant, który
cieszył się jazdą w luksusowym aucie przez całe… osiem dni. Dziewiątego dnia
wioząc po bośniackich drogach kolejną damę swego serca, adiutant przejechał
dwie wieśniaczki, a sam wyrżnął samochodem w drzewo. Ani dwóch chłopek, ani
jego samego i jego damy nie udało się uratować.
Lekarz
i jubiler
Po zakończeniu wojny,
właścicielem Gräfa stał się
gubernator młodego państwa Jugosławii. Ale już po 4 miesiącach ponownie doszło
do katastrofy tego właśnie samochodu, w wyniku czego zginął szofer, zaś
gubernator w wyniku wypadku stracił rękę i „dzieciorodny organ”…
W przypływie wściekłości
gubernator kazał zniszczyć przeklęty samochód, ale jego rozkazu nie wykonano.
Tak się złożyło, że niejaki dr Serkis,
który operował gubernatora, zapłacił komu trzeba i załatwił sobie to auto i
swoje przeznaczenie.
Po pół roku zwłoki doktora pod
skapotowanym samochodem znaleziono przy jednej z bocznych, mało uczęszczanych
dróg. Wdowa po Sarkisie sprzedała auto pewnemu jubilerowi, który z kolei
powiesił się po upływie roku…
On
już nikomu nie zaszkodzi!
Przeszedłszy jeszcze przez
parę rąk, Gräf dostał się pewnemu
szwajcarskiemu kierowcy rajdowemu. No i jak należało oczekiwać, kierowca
zginął, kiedy werżnął się samochodem w kamienny słup.
Samochód naprawiono, poczym
dostał się on pewnemu farmerowi z przedmieścia Sarajewa. Pewnego razu samochód
stanął na wiejskiej drodze, więc farmer poprosił przejezdnego chłopa o
odholowanie go do domu.
Jak tylko furmanka ruszyła z
miejsca, Gräf odpalił silnik i
przejechał chłopa wraz z jego furmanką i skapotował. Farmer siedzący za
kierownicą zginał na miejscu.
Ostatnim właścicielem
złowrogiego auta stał się mieszkaniec Sarajewa – Tibor Hirschwild. No i po kilku miesiącach, kiedy Tibor już
odremontował Gräfa i jechał nim do
cerkwi na ślub, samochód przestał słuchać kierownicy wbił się w autobus. Zginął
jego właściciel i czworo pasażerów.
Potem już nikt nie chciał
posiadać fatalnego samochodu o ponurej sławie. Został on znowu odremontowany,
ale tylko po to, żeby wystawić go w Wiedeńskim Muzeum Wojskowo-Historycznym. I
tam stoi do dziś dnia.
Tekst i ilustracje – „Tajny XX
wieka”, nr 26/2015, s. 3
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©