Syberyjskie Stonehenge?
Stonehenge (Foto - Marzena Sieńska)
Dimitrij Pisarenko
Na temat zagadkowych kręgów na polach pszenicy słyszeli właściwie wszyscy. Koordynator towarzystwa naukowego KOSMOPOISK Wadim Czernobrow twierdzi, że: My uważamy tą sprawę za istotny cud. Jest ona dziwniejsza, niż UFO, poltergeist i uroczyska jeziora Brosno[1] razem wzięte. A oto wywiad przeprowadzony z nim, który zamieszczono na łamach magazynu „Argumenty i Fakty” nr 47 i 48/2003:
Idealne „płótno”.
Pytanie: Pierwsze doniesienia o kręgach na polach pojawiły się w latach 70. XX wieku, i prawdziwym „rozsadnikiem” tych agroformacji stała się Anglia, a dokładniej hrabstwo Hampshire. W czasie jednego tylko sezonu, w tych miejscach pojawiło się setki agroformacji. Dlaczego właśnie tam?
Odpowiedź: Anglicy mają manię na punkcie odnotowywania i klasyfikacji wszystkich anomalii. Wiemy, jak oni lubują się w swoich opowieściach o duchach, dlatego też ich prasa poświęca wiele miejsca wszystkiemu, co jest zagadkowe. I tak podliczono, że w 1987 roku w Anglii pojawiło się 47 agrosymboli, w 1988 – 98, zaś w 1989 – ponad 400, itd. W Rosji najwcześniejsze znaleziska agroformacji też sięgają lat 70. XX wieku, kiedy pojawiły się one na Północnym Kaukazie.
P.: Proszę przedstawić w dwóch słowach ten fenomen.
O.: Mamy do czynienia ze zjawiskiem, które z niewyjaśnionej dotychczas przyczyny, manifestuje się na pszenicznych polach (chociaż w 10-15% także na polach owsa, jęczmienia czy zwykłej trawy) pozostawiając tajemnicze kręgi zbożowe, proste linie albo piktogramy. Źdźbła zboża są ułożone równiutko na ziemi, obok siebie, najczęściej w kierunku ruchu wskazówek zegara. A najważniejsze jest to, że one są ŻYWE! Te agroformacje nie skoszone kosiarką czy kombajnem wciąż rosną. Wygląda na to, że agrosymbole wykonano jednym pociągnięciem pędzla, jednym ruchem zagadkowego mechanizmu. Naoczni świadkowie opowiadają, że agroformacje pojawiają się bezszmerowo i bardzo szybko – w ciągu około 10 sekund.
Przebadaliśmy 64 agroformacje na terytorium Rosji. Najwięcej z nich pojawiło się w Krasnodarskim Kraju. Zwraca na siebie uwagę to, że – po pierwsze – miejscowi łączą ich pojawienie się z UFO i niepojętym świeceniem powietrza nad polami. Po drugie – u nas sezon na kręgi trwa dłużej, bo od połowy czerwca, kiedy to agroformacje pojawiają się w Krasnodarskim Kraju – zazwyczaj razem z drogami. W lipcu pojawiają się na północnym obszarze – od Kurska do Wołgogradskiej Obłasti. Natomiast w końcu sierpnia na pasie, który ciągnie się przez całą Rosję – od Witebska do Tomska. I wreszcie, na koniec, we wrześniu – to okres pojawiania się agrosymboli w rejonie Pitra.[2] Im bardziej na północ, tym trudniej zauważyć ten fenomen. Agroformacje mogą pojawiać się na dowolnych podłożach – ziemi czy śniegu – i w dowolnej porze roku, ale pszenica jest idealnym „płótnem” dla tych obrazów.
Nawet jeżyki...
P.: A ile naliczyliście fałszywek? Znany jest przecież fakt, że dwóch angielskich emerytów przyznało się do tego, iż to oni fabrykowali kręgi zbożowe na polach Hampshire.
O.: Tak – przy pomocy sznurka i deseczek... Sceptycyzm jest tu uzasadniony i może wytłumaczyć jeden czy drugi incydent. Ale nie wytłumaczy on całości fenomenu. Dokładnie zbadałem, jak ułożone są źdźbła traw czy zbóż w „naszych” kręgach. Jestem absolutnie przekonany: ludzie nie posiadają technologii do tak starannego wykonania tego. Oczywiście można źdźbło ogrzać przy pomocy pary, promieniowania termicznego, zasuszyć, przygiąć i ułożyć. Ale będzie ono martwe, zwarzone, ugotowane. A w agroformacjach źdźbła są żywe, nie nadłamane i leżą równo obok siebie.
P.: A teraz przejdźmy do hipotez.
O.: Nie chcę dopuszczać się profanacji i powiedzieć, że agrosymbole, to pozdrowienia od naszych Rozumnych Braci z Alfy Centaura. Jasnym jest tylko to, że to nie są tańce godowe jeży (była taka hipoteza!), nie wichry czy mikro-tornado. Pojawiła się jeszcze hipoteza, że to jest wynik działalności kłosów „rozumnej pszenicy”, co ma na celu wymianę informacji z otoczeniem. Dla nas jest najważniejszym – zebranie jak najwięcej informacji na temat kręgów. Fragmentaryczne dane tutaj nie pomogą. Rozszyfrować ten fenomen można tylko zbierając dane, obserwując i analizując go w całości.
P.: A co? Czy już rysuje się jakiś system?
O: Tak. I dla czytelników „AiF” będzie to ekskluzywna informacja. Otóż mamy pięć pasów o szerokości około 100 km, które ciągną się z Kubania na Ukrainę, z Wołgogradskoj Obłasti do Kurskoj Obłasti; nie są one do siebie równoległe, chociaż proste jak strzelił. One ciągną się na tysiące kilometrów i przecinają w południowej Anglii, gdzie znajduje się znane na cały świat Stonehenge. Można uruchomić wyobraźnię i założyć, że to tajemnicze, kamienne sanktuarium generuje agroformacje albo służy podając namiary dla UFO. Ale to wszystko może być dziełem przypadku.
Ale to jeszcze nie wszystko. Część agrosymboli nie mieści się w tych pięciu pasach. Ale widać gołym okiem, że tworzą one pasy, które z kolei ciągną się z południa na północ i schodzą się w jednym punkcie w Republice Komi. Na mapie jest to absolutnie zabite dechami miejsce w tundrze – setki kilometrów do najbliższej cywilizacji. Latem dotarła tam ekipa zwiadowcza KOSMOPOISK-u i rozpytała miejscowych. To, czegośmy się tam dowiedzieli, zatrzęsło nami. Wedle ich słów i tamtejszych legend, gdzieś tam głęboko w tundrze znajduje się sanktuarium złożone z 15 ogromnych kamieni. Każdy z nich ma 7 m wysokości i stoją one w kręgu. Pokryte one są mchem, a obok nich – też omszałe – stoją mniejsze kamienie. Jak widać, w przyszłym roku trzeba tam obowiązkowo pojechać. To może nas przybliżyć do rozwiązania zagadki agroformacji na polach...
P.: Gdzie i kiedy odnotowano w Rosji pojawienie się agroformacji i co w nich jest takiego zagadkowego?
O.: Kronika pojawiania się agrosymboli na polach Rosji jeszcze się pisze. Jeżeli idzie o ilość, to zaczęliśmy doganiać kraje Zachodu – chociaż do takiej Anglii, to nam jeszcze daleko. Tam w czasie jednego sezonu może pojawić się do 500 agroznaków, a u nas około 20...
Jedno z pierwszych świadectw obecności na rosyjskiej ziemi agrosymboli pochodzi od Emila Baczurina – odkrywcy Permskiej Strefy Anomalnej. Jesienią 1983 roku, zauważył on w lesie koło osady Mołebka niebieskawe świecenie w kształcie półsfery. Potem na granicy lasu znalazł on krąg wygniecionej dziwnie trawy i zmierzył jego średnicę – 62 metry. W czerwcu 1996 roku, pojawił się cały piktogram w kształcie trzech koncentrycznych kół pojawił się na polu przy drodze wylotowej z miasta Nowokubańsk w Krasnodarskim Kraju. Miejscowi odnieśli się do tego fenomenu, jak do carskiego prezentu. Tam zatrzymywały się nawet weselne orszaki, by młodzi nie cierpieli z niedostatku. Ale rekordowym dla Rosji (i Anglii też) był rok 1999.
I po co to?
P.: Jest pan jednym z tych, którzy badali kręgi na polach. Czymże zdumiewa ten fenomen przy bliższym badaniu?
O.: Przede wszystkim swoimi rozmiarami i swoim artyzmem wykonania. Jak już tu mówiłem, ludzie nie posiadają takiej technologii, która umożliwiałaby im wykonanie takich agroformacji tak czysto i dokładnie. Byłaby to arcyzłożona z technologicznego punktu widzenia i bardzo droga procedura. Gdyby Bill Gates, czy jeszcze ktoś z takimi środkami finansowymi, chciał powtórzyć taki wyczyn, to pochłonęłoby to mnóstwo pieniędzy. Zakładając, że mamy taką technologię i środki na jej wykorzystanie musimy zadać jeszcze jedno – kluczowe – pytanie: i po co to wszystko?
P.: Biofizyk dr Paweł Połunian z Krasnojarska twierdzi, że agroformacje na polach rysują co bogatsze korporacje świata. Ich celem jest zrobienie ogólnoświatowego show na temat Przybyszów z Kosmosu. W szczytowym momencie akcje wysoko-technologicznych kompanii spadną (a na co one potrzebne, kiedy istnieje wyżej rozwinięta cywilizacja?!), i wąski krąg wtajemniczonych wyciągnie ogromne zyski na wahnięciach kursów giełdowych?
O.: Oczywiście, póki nie ma rozwiązania zagadki tego fenomenu, wszystkie hipotezy są równoprawne. Nawet królowa angielska obiecała nagrodę w wysokości 500.000 GBP temu, kto rozwiąże zagadkę powstawania kręgów na polach. I te pieniądze do dziś dnia nie zostały nikomu wypłacone...
Drugi etap.
P.: Mówił pan, że część rosyjskich agrosymboli znajduje się w pasmach, które schodzą się w jednym punkcie w Republice Komi. To właśnie tam znajdować się ma tajemnicze, kamienne sanktuarium, podobne do angielskiego Stonehenge. Czy macie jakieś informacje o tym miejscu?
O.: Tak, to właśnie swego czasu tam próbowano poszukiwać Człowieka Śniegu. W czasach ZSRR jasnowidze przekazali informację zoologom, że nasz Yeti zamieszkuje właśnie w tych rejonach Arktyki, ale na spotkanie z nim mógł pójść tylko jeden człowiek. I znalazł się taki śmiałek – Władimir Puszkariew. Jesienią 1978 roku on poszedł tam... i już nie wrócił. Ekspedycja, która poszła w ślad za nim, znalazła tylko pusty namiot. Nie znaleziono śladów walki, ale samego człowieka też nie znaleziono. Ani jego zwłok...
Miejscowi nie tylko opowiadają o tajemniczym kamiennym sanktuarium w tundrze, oni twierdzą, że w tamtym rejonie bardzo często, a nawet częściej, niż w Krasnodarskim Kraju, znajdują się kręgi w polach. Tylko, że tam nie rośnie pszenica, a na śniegu czy gołej ziemi albo na mchach one długo nie uchowają się.
P.: My tutaj mówimy o kręgach, a przecież ostatnimi laty na polach pojawiają się coraz bardziej złożone agroformacje – piktogramy. Szczególnie w Anglii – ostatnio pojawił się tam rysunek wyobrażający Układ Słoneczny, zaś w innym przypadku na polu pszenicy pojawiła się ogromna twarz humanoida...
O.: Jest czymś bezsensownym interpretować tylko jeden rysunek, tajemnicę tą można rozwiązać tylko dysponując całościową wiedzą o niej. Jak dotąd, to ani w Anglii, ani w Rosji czy w innym kraju, nie odnotowano pojawienia się identycznego piktogramu, oczywiście poza pojawianiem się klasycznych kręgów bez żadnych dodatków. Wynikałoby z tego, że rysunki nie są jakimś szczególnym swoistym „alfabetem”, według którego „z góry” dyktują nam jakiś konkretny tekst.
Nie patrząc na ogromną różnorodność kształtów, pojawiają się jednak wspólne cechy i tendencje. I tak, do roku 1996, na naszych polach pojawiały się kręgi i elipsy. Potem nastał czas bardziej złożonych rysunków – kompozycji z kręgów i linii. Potem rysunki stały się jeszcze bardziej złożone – przy czym linie proste stały się krótsze, zaś krzywe – dłuższe. Powiedziałbym zatem, że Rosja teraz znajduje się na drugim etapie przejawiania się tego fenomenu, zaś Anglia na trzecim. Tam na polach znajdują się już prostokątne obrazy, które przypominają ekran telewizora.
Co będzie dalej, jakie jeszcze rysunki pojawią się na naszych polach, co jeszcze pokażą Ludzkości ich nieznani Twórcy – jest nadzwyczaj interesujące...
W następnych numerach „AiF” Wadim Czernobrow będzie opowiadał o zagadkowych podziemnych miastach, o losie „Kysztymskiego karła” Alieszenki i o najbardziej anomalnych miejscach w Rosji.
---oooOooo---
Jak widać, wywiad z Wadimem Czarnobrowem wskazuje na to, że istnieje gdzieś w głębi rosyjskiej Arktyki zapomniane sanktuarium na miarę Stonehenge. Ile w tym prawdy – nie wiem. Będę śledził tą historię, na łamach „AiF” oraz w Internecie.
Jeżeli jest ona prawdziwa, to oznaczałoby, że podręczniki historii należy dać na przemiał i napisać je de novo – ab ovo... Byłby to zatem kolejny dowód na to, że istniała potężna cywilizacja-matka, której ślady pozostały w legendach i potężnej megalitycznej architekturze. Ciekawy jest związek pomiędzy agroformacjami a znajdywanymi artefaktami świadczącymi o bytności ludzi przed tysiącami lat na tych terenach. Reguła ta sprawdza się doskonale także w naszym kraju – że wspomnę tylko odkrycia w Wylatowie i innych miejscach, gdzie pojawiały się agrosymbole.
Istnieje jednak potężny argument „kontra”, który podważa całe to rozumowanie. Otóż ta część świata leży już w Arktyce, która od 35 mln lat wysyłała do Europy, Azji i Ameryki Północnej gigantyczne masy lodu – i to co najmniej dwadzieścia razy, z czego cztery w ciągu ostatniego miliona lat. Ostatnie zlodowacenie miało miejsce 12.000 lat temu, a zatem sanktuarium to może sobie liczyć tylko tyle i nie więcej. Wcześniej była tam tylko gigantyczna czasza lodowa gruba na kilometr... Tak czy owak, odkrycie takiego sanktuarium – takiego Stonehenge-2 – stanowiłoby przewrót w naszych pojęciach o historii Homo sapiens sapiens na planecie Ziemia.
Przekład z j. rosyjskiego i komentarz –
Robert K. Leśniakiewicz © –