Na jednej ze stron internetowych poleconych mi przez Henry’ego Stevensa[1] – znalazłem ciekawe materiały dotyczące ufokatastrof sprzed II Wojny Światowej, a oto ten materiał:
Rok 1936 – Schwarzwald, Niemcy
Członkowie Towarzystwa Vril byli najprawdopodobniej pierwszą grupą, która usiłowała odtworzyć maszynerię pozaziemskiego statku kosmicznego. Niemiecki autor Johann von Helsing opisał odkrycie wraka latającego talerza w Schwarzwaldzie, w okolicach Freiburga, w 1936 roku i twierdzi on, że technologia ta została zabrana i włączona do informacji, które Towarzystwo Vril osiągnęło dzięki channelingowi i stały się one podstawą programu zwanego Haunebu.
Historyk niemieckiej awiacji Henry Stevens mówi:
Haunebu I był najprawdopodobniej pierwszym wielkim Latającym Talerzem zbudowanym w Niemczech. Zgodnie z planami uzyskanymi z tajnych archiwów SS, Haunebu I mierzył około 25 m średnicy i najprawdopodobniej podniósł się z ziemi w sierpniu 1939 roku, na kilka dni przed wybuchem II Wojny Światowej. Źródłem jego zasilania było Czarne Słońce, nieskończony promień światła, który – będąc niewidocznym dla ludzkiego oka – był z antymaterii.
Logo Vrilu było Czarne Słońce – tysiącletnia sekretna filozofia, która doprowadziła do powstania fundacji gromadzącej okultystów z III Rzeszy. Czarne Słońce można zobaczyć na wielu babilońskich i asyryjskich miejscach kultu. Opisują one Czarne Słońce symbolem swastyki.
Katastrofa w Polsce
Na krótko przed wybuchem II Wojny Światowej, w lecie 1938 roku, w okolicy dwóch wsi: Czernica i Kopaniec w Górach Kaczawskich, w powiecie jeleniogórskim, miało miejsce dziwne wydarzenie. Mieszkańcy tych miejscowości zobaczyli dziwny, dyskokształtny obiekt, który spadł z nieba. Po tej katastrofie UFO, oddział SS przybył z garnizonu w Jeleniej Górze i zabrał ten dysk do miasta, gdzie został on zbadany przez trzech znakomitych uczonych niemieckich: prof. Maxa von Laue, prof. Wernera von Heisenberga i prof. Otto Hahna. Następnie wrak UFO został odwieziony do Berlina-Dahlem, albo do supertajnej bazy w Górach Sowich. Legenda mówi, że Niemcy pracowali tam nad własną bombą A. W końcu, w latach 1944/45 zbudowano tam dyskokształtny samolot lepiej znany pod nazwą V-7 Vril albo Haunebu – który był jedną z cudownych broni Hitlera.
W innych miejscach w Polsce – zwłaszcza na Wybrzeżu Środkowym w okolicy Ustki – znajdowały się specjalne poligony, gdzie testowano niemieckie latające bomby Fi-103 A-2/V-1, rakiety A-4/V-2 oraz A-9/A-10/V-5 Urzel, które mogły być wystrzeliwane z pokładów U-bootów, superdziało V-3 Tausendfüßler, myśliwce rakietowe Ba-239/V-4 Natter, a także pociski rakietowe plot. Rheinbote i Rheintochter-1 oraz Rheintochter-3, które mogły latać z prędkością bojową 1,4 – 5,05 Ma.
Wszystkie te bronie zostały zdemaskowane przez wywiad Armii Krajowej w czasie II Wojny Światowej, który powiadomił MI6 oraz inne sojusznicze wywiady.
W roku 1946 Rosjanie użyli niemieckich rakiet w celach doświadczalnych. Wystrzeliwali je w kierunku Szwecji i innych krajów skandynawskich. W czerwcu 1949 roku, Rosjanie zabrali UFO Polakom sprzed nosa. To UFO było najprawdopodobniej zrobione przez hitlerowców i zostało zestrzelone przez Rosjan przy użyciu pocisków rakietowych klasy ziemia – powietrze. Dwaj piloci zostali ujęci przez Rosjan i następnie przesłuchani przez oficerów GRU, którzy potem ich zlikwidowali. Szczątki UFO zostały przetransportowane do bazy w Bornem-Sulinowie, a potem wywiezione do ZSRR.
Druga wersja ufokatastrofy w Czernicy
Miejsce: Czernica (III Rzesza, dziś Polska)
Data: lato 1937
Czas: nieznany
Wielokolorowe, kuliste UFO widziano jak spadło na pole (lub obok pola) należącego do rodziców Ewy Braun (późniejszej żony Adolfa Hitlera). Teren został otoczony przez jednostkę SS z Jeleniej Góry (Hirschberg). Wrak dysku został przewieziony do koszar jednostki SS w Jeleniej Górze, gdzie znajdował się pod silną strażą i w najgłębszej tajemnicy. Dysk miał 7,6 m średnicy i 3,8 m wysokości. Na jego grzbiecie znajdowała się duża kopuła, otoczona wąskim pierścieniem zewnętrznym. Mniejsza i płaska kopuła znajdowała się na spodzie dysku. Poza tym cała konstrukcja miała 6 małych, owalnych otworów, ale nie były to okna czy reflektory, a które były umieszczone u podstawy górnej kopuły – zob. ryc.
Na spodzie spodka pojazd miał 12 świateł. Kolor UFO był ciemnoszary metalik. Znajdowały się tam także oznaczenia w kształcie litery T po dwóch stronach pojazdu. Wejście do pojazdu znajdowało się na szczycie górnej kopuły. Ogólnie rzecz biorąc, kształt pojazdu przypominał nieco niemiecki hełm z mała wypukłością na spodzie. W okrągłej kabinie znajdowały się 3 małe siedzenia, poza tym całe wnętrze wypełniały panele tablic kontrolnych. W środku znaleziono trzy małe istoty: jedna była martwa, dwie żywe. Jeden z ocalałych Ufiastych zmarł wkrótce po katastrofie, pozostały przy życiu Obcy znajdował się pod strażą przez półtora miesiąca i też zmarł. Były to niewysokie istoty o wzroście 0,9 – 1 m z wielkimi, gruszkowatymi głowami, ich ciałka były chude, ręce długie i cienkie z 4 palcami u dłoni, szarawą skórą i wielkimi, czarnymi i skośnymi oczami. Niemcy bali się przenosić dysk na większe odległości, bowiem coś mogło w nim eksplodować w czasie transportu. Dlatego też zbudowano specjalne laboratorium na miejscu.
Z Jeleniej Góry wrak został przetransportowany do nieodległego kompleksu zwanego „Der Riese”, który znajdował się w Górach Sowich, gdzie także wydobywano i flotowano rudy uranu. Kompleks ten składał się z podziemnych hal i hangarów połączonych ze sobą tunelami. Tam właśnie przetransportowano żyjącego Ufitę i zwłoki dwóch pozostałych. Wygląda na to, że ten, który żył najdłużej, przekazał Niemcom część swej wiedzy, której rozpaczliwie potrzebowali nazistowscy bonzowie i uczeni. Na szczęście zmarł on, bo niemieccy lekarze nie byli w stanie mu pomóc ze względu na odmienną budowę ciała i funkcji jego organizmu. Obcy zmarł wskutek nieznanej choroby.
Rozbity dysk najwidoczniej pochodził z podwójnego systemu gwiezdnego RA znanego na Ziemi jako 78 mu-1 Cygni, odległego o 73,1 ly. Spośród informacji, które Ufita przekazał Niemcom była także i o tym, że Oni wybudowali podziemną bazę w polarnym regionie kanadyjskiego terytorium północnego – być może na Ziemi Baffina. Natychmiast przekazano tąże informację samemu Adolfowi Hitlerowi. Na szczęście Obcy nie przekazał żadnych dokładnych technicznych szczegółów, które by umożliwiły hitlerowcom na skopiowanie tej technologii, pomimo ich desperackich prób uzyskania interesujących ich danych. Ufiasty, który przeżył powiedział Niemcom, że katastrofa była skutkiem jakiejś technicznej niedyspozycji. Przetrzymywano go i przesłuchiwano w tej samej bazie, co wrak jego pojazdu.
Adolf Hitler i niektórzy z jego bonzów, w tym dr Wernher von Braun i Reichsmarschall Hermann Göring obejrzeli wrak dysku oraz zwłoki Obcych oraz przepytali uczonych na temat możliwości użycia go jako tajnej a cudownej broni. Byli to m.in. Max von Laue, Werner von Heisenberg i Otto Hahn – który odkrył syntezę jądrową. Na szczęście dla Ludzkości, technologie Obcych były zbyt zaawansowane technicznie i za trudne do zrozumienia dla ludzi. Jednakże latający dysk zainspirował hitlerowców do budowy różnych modeli dyskokształtnych samolotów i tzw. latających bomb. Hitler miał nadzieję zaczynając II Wojnę Światową, że uda mu się rozpracować technologie Obcych i użyć ich do podbicia całego świata. Z tego też powodu podziemny kompleks zawierający te artefakty został wysadzony w powietrze przed nadchodzącą Armią Czerwoną i latający dysk wraz z jego pasażerami został pogrzebany w jednym z podziemnych tuneli, którego wejście zostało zawalone ogromnymi głazami. Te rzeczy wciąż się tam znajdują w miejscu nieznanym dla polskiego rządu. Wrak latającego dysku wciąż promieniuje ze swego reaktora trakcyjnego, ale ze względu na to, że w Górach Sowich znajdują się złoża rud uranu, to namierzenie go jest niemożliwe.
* * *
Kiedy pisałem wraz z dr Milošem Jesenským nasz „Wunderland…”, to wierzyłem w to, że Niemcy usiłowali odtworzyć, czy zbudować – bardziej pasuje tutaj słowo „sklecić” – coś na modłę UFO przybyłego do nas z Kosmosu i które uległo awarii w Schwarzwaldzie czy w Górach Kaczawskich. Na przeszkodzie stanęły im braki i luki w naszej wiedzy, które im to skutecznie uniemożliwiły. Na szczęście dla nas wszystkich.
Oczywiście nie łudziliśmy się nawet, że dowiemy się czegoś ponad to, co napisali inni autorzy – w tej robocie obowiązuje Prawo Burdego i nikt nie powie więcej ponad to, co może powiedzieć. UFO wykorzystane jako broń pierwszego uderzenia i wektor BMR wydawał się nam czymś oczywistym, więc nie zastanawialiśmy się nad tym głębiej. A trzeba było…
Najbardziej kontrowersyjne jest stwierdzenie, że Vril posługiwało się w swych „badaniach” tzw. kontaktowcami. Osobiście nie wierzę w to, że kontaktowcy byli w stanie dać jakieś logiczne informacje na temat UFO – zakładając, że są one pojazdami kosmicznymi Obcych. Wynika to z kilku przesłanek, a mianowicie:
v Obcy musieli się orientować, jaką ideologię reprezentowali sobą Niemcy z czasów III Rzeszy i trudno przypuścić, by się z nią zgadzali;
v Trudno przypuścić, by znając możliwości techniczne i mentalne Ziemian Obcy nie zabezpieczyli się przed próbami spenetrowania ich sekretów technologicznych – w tym budowy Ich pojazdów latających, o systemach obronnych nie mówiąc, bo to jest oczywiste;
v Zakładając, że mimo obydwu powyższych zastrzeżeń, Obcy zdecydowali się jednak na współpracę techniczną z Niemcami, to dlaczego nie zastosowano tych nowych technologii na szeroką skalę w toku działań II Wojny Światowej?
v Dlaczego Obcy – wiedząc, że Ich technologiczne artefakty wpadły w ręce ludzi – nie odebrali im niebezpiecznych zabawek i pozwolili, by pozostały w ich rękach?
Niestety, wbrew większości ufologów jestem zdania, że wartość kontaktowców jako osobowych źródeł informacji jest równa zeru lub prawie zeru. Swego czasu doszedłem do wniosku – po przebadaniu kilkudziesięciu relacji kontaktowców na temat Obcych i tego, co Oni robią na Ziemi – że są oni albo celowo dezinformowali przez Obcych nadawców, albo ich mózgi choć czułe na przekazy od Obcych, nie są w stanie odbierać je prawidłowo, a jeżeli nawet, to nie potrafią ich należycie interpretować. Po prostu dlatego, że mózg ludzki w toku rozwoju cywilizacyjnego utracił zdolności do postrzegania pozazmysłowego – a tak naprawdę odbioru fal radiowych lub np. neutrin – i dlatego tylko nieliczni są w stanie je odbierać. Poza tym populacja ludzi zdolnych do ich odbioru została znacznie zredukowana w czasie szaleństwa terroru Świętej Inkwizycji i Kościoła katolickiego (oraz także kościołów protestanckich), dla których była to przesłanka kontaktów z Szatanem, a nie Obcym Rozumem – a nade wszystko doskonały pretekst do przejęcia ziemskich dóbr swych ofiar… Ta zbrodnia chrześcijaństwa najprawdopodobniej przekreśliła możliwość mentalnego Kontaktu z Nimi. I dlatego pojawiły się NOL-e.
Obecnie wydaje mi się, że Gerd Burde wiedział coś więcej o przeznaczeniu tych wszystkich Vrili i Haunebu, kiedy w swym filmie sugerował, że Niemcy za wszelką cenę chcieli zbudować nie tyle dyskoplan, ile coś, co pozwoliłoby im na zmianę Rzeczywistości na korzyść – rzecz oczywista – III Rzeszy i jej Führera. Co to takiego było?
Odpowiedź nasuwa się sama – czasolot. I dlatego wreszcie staje się oczywistym, dlaczego niemieccy uczeni tak desperacko kopali się w historii ludów azjatyckich i bliskowschodnich. Poszukiwali oni różnych rodzajów broni, które Hitler mógłby rzucić przeciwko reszcie świata. To jest oczywiste. Ale to nie wszystko. Hitlerowscy uczeni poszukiwali także dowodów na to, że Niemcom udało się skonstruować pojazdy poruszające się w Czasie i przeniknąć do wcześniejszych cywilizacji w celu zmiany istniejącej Rzeczywistości. Gdyby te obłąkańcze rojenia się powiodły, to mogliby oni spowodować to, że np. bitwa pod Cedynią rozegrana pomiędzy wojami Mieszka I a knechtami margrabiego Hodona i Zygfryda von Walbecka, w dniu 24 czerwca 972 roku skończyłaby się porażką Polaków, a czego efektem byłaby totalna eksterminacja plemion polskich i rozrost Marchii Łużyckiej, a w dalszym ciągu wydarzeń ekspansję niemiecką na Wschodzie. I tak dalej, i temu podobnie. Cel jest jeden – hegemonia hitlerowskich Niemiec nad resztą świata.
Jest jeszcze jedna hipoteza, która przyszła mi do głowy, kiedy pisałem książkę „UFO i Czas”, a mianowicie – rację mają ci, którzy twierdzą, że Oni (kimkolwiek są) wystosowali do nas Bardzo Poważne Ostrzeżenie, a wrak tego (i innych) UFO i zwłoki „Kosmitów” stanowi jedynie jego element. Sens tej gry jest taki:
Ostrzegamy Was! Róbcie tak dalej, a będziecie wyglądali jak My: istoty o wysokim rozwoju technologicznym, ale skarlałe fizycznie i mentalnie! Czy chcecie tak żyć?…
Szczegóły w powołanej tu książce. Oczywiście mogę się mylić i chciałbym, by to była nieprawda, ale kiedy patrzę na to, co się dzieje wokół nas i do czego zmierzamy jako gatunek, to ogarnia mnie coraz silniejszy niepokój o losy naszego gatunku, który powoli ale bezlitośnie zmierza w kierunku totalnej degrengolady fizycznej i psychicznej. Gatunku, który bezpowrotnie zmienił już obraz naszej planety bezsensownie trwoniąc jej zasoby żywe i mineralne, skażając atmo- i hydrosferę wyziewami swej cywilizacji. I za to wszystko przyjdzie nam zapłacić… Już płacimy. Cena będzie bardzo wysoka – utrata człowieczeństwa.
I kto wie, czy Oni nie będą chcieli wrócić z powrotem do wieku niewinności, kiedy świat był jeszcze młody? Ta myśl wcale nie jest taka bezdennie głupia, jakby się to wydawało na pierwszy rzut oka. Niemcom nie wyszła budowa chronotraka czy chronołazu – wszak kryptonim budowy takiego dyskoidalnego urządzenia brzmiał „Chronos” czyli bóg Czasu. Czy jest to tylko przypadek? Nie ma przypadków. Niemcom się to nie udało, ale kto wie, czy nie udało się komuś po nich? Kontynuatorom po obu stronach Atlantyku?
I tutaj kolejna rzecz ciekawa – jak mało w piśmiennictwie popularno-naukowym pisze się o Czasie jako zjawisku fizycznym. Zjawisku, które należałoby zbadać. Podobnie było z rozszczepieniem atomu. Władze po prostu nałożyły czapę i knebel na informacje o tym zjawisku, a wszyscy pracowali nad nim w ultratajnych laboratoriach. Dopiero od kilku tygodni pisze się więcej o chronomocji w kontekście badań nad neutrinami przeprowadzonymi w CERN przez włoskich uczonych, którym wyszło, że neutrina potrafią poruszać się z prędkością –
v > c
- co jest niemożliwe z punktu widzenia OTW i STW Alberta Einsteina. Neutrina lecące z Abruzji do CERN pokonywały 730 km w czasie o 60 ±10 ns krótszym od czasu przelotu promienia świetlnego. Niby niewiele, ale wystarczająco, by zatrząść całym gmachem współczesnej fizyki relatywistycznej. Podróże w Czasie staną się faktem. Nie wiem kiedy, ale jestem pewien, że do tego dojdzie i że to będzie jednocześnie wyjaśnieniem tajemnicy UFO.
Jordanów, 2011-10-29