Dimitri Sokołow
Nade Vessie (Nowa Zelandia) w wieku 16 lat
amputowano obie nogi. Ona doskonale pływała i zrobiła sobie ogon jak Rusałka,
żeby pływać jeszcze lepiej. Pomogła jej w tym firma, która robiła F/X - efekty
specjalne efekty na potrzeby filmu.
Pośród popularnych
morskich mitów jednym z głównych jest istnienie ludzi-amfibii: Syren, Rusałek i
Najad. We Wszechoceanie jest wiele miejsc, w których marynarze napotykali na te
zadziwiające istoty. A znany pisarz, specjalista od martwych języków Władimir Diegtiariew w swoich pracach twierdzi,
że na Krecie do dziś dnia znajdują się ruiny dawnego miasta ludzi-amfibii –
Ludzi Oceanu.
Historia „diabła morskiego”
Z pozycji
współczesnej nauki nie można jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy
istnieli (czy istnieją) Wodni Ludzie? Takich istot w laboratoriach wszystkich
krajów świata na pewno nie ma, chociaż istnieją świadectwa mówiące, że
specjaliści wojskowi jeszcze w XIX wieku próbowali przeszczepić ludziom
skrzela, ale bez powodzenia. Ofiary tych eksperymentów nie żyły długo. Tym
niemniej w literaturze popularno-naukowej nierzadko można napotkać na opisy
Ludzi Oceanu wyłowionych przez rybaków. Bywały zdarzenia, w których próbowano
Ich oswoić, ale Oni szybko umierali w niewoli lub uciekali do morza. I
mówiących o tym, że kiedyś tam na początku ewolucji człowiek wyszedł z morza w
pełni odrzucając możliwość bycia pół-człowiekiem pół-rybą.
Najciekawsze
zdarzenie pojmania podobnego stworzenia miał miejsce w XVII wieku w Hiszpanii.
W rezultacie stało się to kanwą powieści Aleksandra
Bielajewa pt. „Człowiek-amfibia”.[1] W mieście Liérganes
k./Santander na brzegu morza mieszkał chłopiec imieniem Francisco. Kiedy podrósł, wyjechał z rodzinnego miasta, by zostać
flisakiem. Ale zdarzyło się nieszczęście: w czasie kąpieli w rzece młody
człowiek utonął. Ciała nie znaleziono i zdecydowano, że prąd zaniósł je do
morza. Tym niemniej, 5 lat później rybacy z zatoki w Kadyksie, gdzie utonął
Francisco, nieoczekiwanie zaczęli zauważać, że z ich sieci znikają ryby. Wkrótce
jeden z rybaków zauważył, że złodziejem okazuje się być jakieś człekopodobne
stworzenie, poruszające się pod wodą z dużą prędkością. Rozzłoszczeni stratą
ułowu i porwanymi cieciami rybacy nazwali złodzieja „diabłem morskim” i
postanowili go złowić, by przekazać go w ręce Świętej Inkwizycji. W charakterze
przynęty zastosowali oni mięso i chleb, które pozostawili na brzegu w pobliżu
sieci z rybami.
Pierwsze próby
zakończyły się fiaskiem, ale potem stworzenie to znalazło się w rękach
myśliwych. Zdumieniu rybaków nie miało końca: przed nimi znajdował się wysoki
mężczyzna z nieestetycznie cienką i przejrzystą skórą. Syrena wysłano do
klasztoru, gdzie poddano go procedurze wygnania zeń złych duchów. Na próżno!
Zagadkowego stworzenia nie udało się zmusić do mówienia. W czasie pobytu w
klasztorze mężczyzna ów wyrzekł tylko jedno słowo – „Liérganes”. Chcąc
pociągnąć za tą nitkę, mnisi zawieźli go do tego miasta, gdzie rozpoznała go
matka „utopionego” 5 lat temu Francisco. Mężczyzna ten przeżył dwa lata wśród ludzi,
a potem uciekł do rzeki i już nikt go potem nie widział. Wydarzenia te
potwierdziło wielu świadków. Świadczy ono za prawdziwością istnienia Wodnych
Ludzi.
Podziemny labirynt
Autorowi tego
artykułu udało się porozmawiać z pisarzem, specjalistą od martwych języków –
Władimirem Diegtiariewem. Okazało się, że Władimir Nikołajewicz bardzo
dokładnie badał ten temat i nawet odkrył miejsce istnienia całego podwodnego
miasta zadziwiających istot znajdującego się na Krecie. Główną osobliwością tej
wyspy, jak wiadomo, jest słynny Labirynt, w którym jakoby był dawno temu
uwięziony Minotaur – potwór o ciele
byka i człowieka. Miał się on znajdować w podziemiach pałacu króla Minosa,
którzy rządził wyspą ze stolicy w Mykenach. Wedle dawnemu podaniu, żona króla Pazyfaë zapałała występną miłością do
jednego z byków. Na jej rozkaz została wykonana z drewna rzeźba krowy pusta w
środku. Królowa weszła do jej wnętrza, a krowę pokrył tenże święty byk nie
wiedzący, że zapłodnił ziemską kobietę... Wkrótce na świecie pojawił się
półczłowiek-półbyk Minotaur, który został zamknięty w Labiryncie. Po jego
zabiciu przez bohatera z mitów greckich Tezeusza,
wyspą – wedle legendy – targnęło trzęsienie ziemi…[2]
Po upływie kilku
wieków słynny archeolog sir Arthur Evans
udowodnił, że ta historia ma w pełni realne źródła. Odkrył on ruiny pałacu
króla Minosa, a także dawny Labirynt w jego podziemiach. Ale dalsze
poszukiwania wprawiły uczonych w niebotyczne zdumienie.
Podwodny pałac
Badając ruiny pałacu
Minosa po swoich poprzednikach, profesor geologii na Uniwersytecie w
Stuttgartcie dr Hans Wundelich
doszedł do zadziwiającego wniosku. Według niego, pałac Minosa był miejscem
zamieszkałym nie przez ludzi, ale jakieś zagadkowe istoty, żyjące pod wodą. By
potwierdzić swoje słowa, prof. Wunderlich przytoczył kilka niezwykłych faktów.
Wszystkie wyższe piętra pałacu wykonano z taniego, bezwartościowego gipsu.
Natomiast podziemne, zatopione części pałacu, uważane za onże legendarny
Labirynt są wyłożone drogim marmurem z ogromnymi mozaikami o misternym
wykonaniu. Trudno jest wyjaśnić taką różnicę pomiędzy naziemną a
podziemną/podwodną częścią pałacu.
Swój wkład w badania
pałacu Minosa – wedle słów Władimira Diegtiariewa – wniósł znany oftalmolog, a
także badacz zagadek dawnych cywilizacji – Ernst
Mułdaszew. Odkrył on w tym pałacu marmurowe wannyz których były zrobione
kanały dla spływu cieczy, podobnych do mini-basenów dla ogromnych zwierząt.
Wedle Diegtiariewa, pałac był przeznaczony dla Wodnych Ludzi. Właśnie dlatego
zatopione podziemne piętra budowli miały status pałacu, tak jak naziemne były
tylko pomieszczeniami pomocniczymi. Tamże, jak twierdzi pisarz, istniały stupy
z prochami zmarłych Ludzi Oceanu, zmumifikowanych wedle specjalnego rytuału. W
skład środków mumifikujących wchodziły: sok czosnkowy, miód i alkohol etylowy,
a także nieznane współczesnemu człowiekowi ingrediencje. Jednakże nieopodal
stupy znajduje się podwodna część pałacu, która nie była zbadana przez
uczonych. Do tego starogreckie zapisy o podwodnej nekropolii istnieją w miejscowych
manuskryptach, które pisarz przetłumaczył.
Na pytanie, co się
stało z podwodną siedzibą Wodnych Ludzi z Krety, Władimir Nikołajewicz
odpowiedział, że zostało ono zniszczone przez erupcję wulkanu[3] Santorini. Wedle jego
słów, do artefaktów tej cywilizacji można dobrać się i dzisiaj, ale do tego są
potrzebne bardzo kosztowne archeologiczne roboty podwodne, których jak na razie
nikt nie zamierza prowadzić. W tym czasie uczony jest przekonany o tym, że
nawet bez badań pałacu Minosa, na dnie morskim przy Krecie można znaleźć niemało
artefaktów pochodzących z tego podwodnego królestwa, a także wejść do ich
budowli, które – według niego – należy szukać wokół włoskiej wyspy Sardynii.
Pałac Posejdona na Malcie
Niezwykłe budowle
Ludzi Oceanu zostały odkryte w pobliżu wyspy Malta. Na samej wyspie archeolodzy
odkryli pozostałości po 10 świątyniach, wybudowanych ok. 5600 lat temu. Do tego
wszystkiego, w odległości 2 km od linii brzegowej pod wodą została odkryta jeszcze
jedna świątynia, datowana też jak pozostałe. Powstaje pytanie: jak, a przede
wszystkim dlaczego, dawni mieszkańcy wznieśli tak masywne i podwodne miejsce
kultu? Wersja o tym, że świątynię wybudowano na lądzie, a potem opuściła się
pod wodę nie znalazła potwierdzenia u geologów. Jedynym logicznym wyjaśnieniem
stało się założenie, że budowla ta została wzniesiona przez starożytną kulturę
Wodnych Ludzi. Do tego najbardziej interesujące jest to, że jak zauważa
Diegtiariew, szczególnie w Morzu Egejskim, wedle opisów starogreckich autorów:
dramaturga Sofoklesa i poety Hezjoda
– znajdowała się siedziba mądrych Ludzi-Ryb.[4]
Indyjski epos
Mahabharata także bardzo drobiazgowo opisuje bitwę Ludzkości z podwodną
cywilizacją Wodnych Ludzi. O podobnych faktach mówią także gliniane tabliczki starożytnych
Sumerów. Ogrom świadectw mówiących wprost lub przekazujących relacje osób
trzecich o istnieniu w Antyku tajemniczych Ludzi Oceanu jest tak duży, że nie
ma z nim co dyskutować. Nie jest wykluczone, że pojedynczy przedstawiciele tej
cywilizacji dożyli do naszych dni, ale do kontaktu ze współczesnymi ludźmi
jakoś wcale się nie kwapią…[5]
Źródło – „Tajny XX
wieka”, nr 49/2018, ss. 32-33
Przekład z
rosyjskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz
[1] Oraz
film romantyczny sci-fi pt. „Diabeł morski”, reż. Giennadij Kazański, 1961.
[2]
Zob. Mika Waltari – „Egipcjanin
Sinuhe”, w którym opisany jest epizod z Minotaurem na Krecie. Tamtejszym
Minotaurem był jakiś potwór morski… - zaś trzęsienie ziemi mogło zostać
wywołane supererupcją wulkaniczną na pobliskiej wyspie Santorini (Strongili,
Thira) w 1627 r. p.n.e., która zmiotła z
powierzchni ziemi cywilizację minojską i spowodowała siedem plag egipskich we
wschodniej części basenu Morza Śródziemnego (Wj 7,14-27; Wj 9 i Pwt 29,1-2) –
zob. także: L. Zajdler –
„Atlantyda”, 1980 i J.V. Luce –
„Koniec Atlantydy”, 1987.
[3] Czy może
nawet była to supererupcja o mocy wybuchu VEI 7-8. W takim przypadku
szczególnie niszczącymi były naddźwiękowe fale uderzeniowe jednej lub kilku
eksplozji oraz gigantyczne (do 200 m) fale tsunami.
[4]
Ci ostatni przypominają mit o Oannesie alias Uanna vel Apkallu, który uczył starożytnych
Sumerów i Babilończyków różnych sztuk potrzebnych do przetrwania oraz nauk
czystych i stosowanych.
[5]
Chociaż istnieje wiele relacji o takich kontaktach, ba! - czasami nawet bardzo
przyjaznych, że wspomnę tylko naszą, warszawską Syrenkę!