Powered By Blogger

piątek, 8 marca 2019

Wojska zaginione




Margarita Troicyna


Zniknięcie Norfolskiego Regimentu[1] jest związane z doświadczeniami znanego wynalazcy Nikoli Tesli. Krążyły pogłoski, że pracował on nad projektem Wardenclyffe, i że nauczył się otwierać portale przestrzenno-czasowe.

Każdego dnia na świecie znikają ludzie, wielu z nich bez śladu. Ale jak to się działo, że przepadały całe oddziały wojskowe i ich los pozostaje nieznany? Tym niemniej, w historii takie przypadki miały miejsce, i to nieraz…


Zagadka IX Legionu


W II wieku zniknął słynny IX Legion założony w swym czasie przez samego Gajusza Juliusza Cezara z przeznaczeniem do akcji bojowych na terytorium Galii.

Istnieje kilka hipotez na temat zaginięcia tego legionu. Według jednej z nich, miało to miejsce w latach dwudziestych II w. na północy Brytanii, gdzie w tym czasie wtargnęli Piktowie (przodkowie dzisiejszych Szkotów).

Według innej wersji, to wydarzyło się w latach 30-tych II w. w Judei w czasie powstania Bar Kohby, stłumienie którego imperator Hadrian doprowadził do zburzenia Jerozolimy i założenie na jej ruinach rzymskiej kolonii Aelia Capitolina.

I jeszcze jedna możliwa data – lata 60-te II w., wiadomo że w czasach Parfianskiej Wojny na terytorium dzisiejszej Armenii został rozbity jakiś legion o nieustalonej nazwie.

I tak, w 165 roku, IX Legion już nie jest odnotowywany w wykazach rzymskich jednostek wojskowych zestawionych przez cesarza Marka Aureliusza. Jeżeli był on rozgromiony w jakiejś bitwie czy starciu, to nie wiedzieć czemu źródła z tej epoki przemilczały ten fakt?[2]


Marynarze ze „Swiatowo Pawła”


W lipcu 1741 roku, w czasie rosyjskiej kolonizacji Alaski, w rejonie wyspy Baker Island, w archipelagu Aleksandra, dwoma szalupami ze statku pocztowego Swiatoj Paweł desantowało się na brzeg 15 uzbrojonych żołnierzy piechoty morskiej mający na wyposażeniu także działo i rakiety sygnałowe. Po wysadzeniu ich na brzeg już ich nikt nie zobaczył. Jest mało wiarygodne to, że rosyjscy marynarze mogli zginąć w starciu z miejscowymi Indianami: ci ostatni bowiem nie chcieli mieć jakiekolwiek kontaktów z dobrze uzbrojonymi przeciwnikami i gdzieś by się przed nimi dobrze ukryli. Nie słyszano jakiegokolwiek wystrzału, nie było śladów walki. Dochodzenie wykazało, że tej nocy na brzegu płonęło potężne ognisko, ale kto go rozpalił – nie wiadomo.

W 1774 roku, Hiszpanie ze statku Santiago zajmujący się handlem z Indianami z plemienia Haida zamieszkującymi na wyspach południowej części archipelagu Aleksandra ujrzeli w jednej z indiańskich łodzi fragment jakiejś broni – ni to szabli, ni to bagnetu – który na pewno należał do Europejczyka i na pewno nie do miejscowych. Sprzedać czy wymienić tego nie chcieli, a pytani o jego pochodzenie wskazywali rękami na północ.  

Ponadto krążyły pogłoski o tym, że w jednym z indiańskich osiedli na Alasce żyją krajowcy o nietypowym wyglądzie: o jasnej skórze i jasnymi włosami. Mówiło się, że mają oni długie włosy i brody, umieją czytać i pisać i modlą się do ikon. I rzeczywiście, w dokumentach ekspedycji Siemiona Dreżniewa spotyka się relacje o tym, że w tych krajach są osiedla, gdzie „zamieszkują brodaci ludzie w długich szatach”. Powstało przypuszczenie, że mogli to być potomkowie zaginionych. Ale nie ma o nich żadnej wiarygodnych informacji do dziś dnia…


Zaginięcie Norfolskiego Regimentu


To znana historia. 12.VIII.1915 roku, w czasie ataku na tureckie pozycje w czasie Operacji Dardanelskiej na półwyspie Gallipoli zaginął bez śladu Królewski Norfolski Regiment brytyjskiej armii.

Według różnych danych, 7 albo 10 sierpnia wysadzono desant w sile trzech batalionów pod dowództwem kpt. Montgomery’ego i płk sir Horace’a Beauchama w zatoce Suvla i rozpoczęto brytyjski atak na wieś Anafarta. Naprzeciwko nich stały pododdziały z tureckiej 36. DP dowodzone przez mjr Munib-beja.

Przez kilka dni trwały zaciekłe walki. 12 sierpnia na rozkaz głównodowodzącego gen. por. Iana Hamiltona – Sendrynhamska Kompania Ochotnicza dowodzona przez kpt. Franka Reginalda Beckama miała zając tzw. wzgórze 60. Potem naoczni świadkowie opowiadali, że na ich oczach kompania składająca się z 267 żołnierzy maszerująca po stoku wzgórza weszła w obłok mgły. Potem już ich nikt nie widział.

Brytyjskie władze na początku założyły, że zaginieni żołnierze po prostu zostali wzięci do niewoli tureckiej. Ale Turcy nie potwierdzili tego i oświadczyli, że nie walczyli z tym pododdziałem i nawet nie wiedzieli o jego istnieniu.

Tylko w 1918 roku zostały odkryte ciała brytyjskich żołnierzy, rozrzucone na powierzchni około 1 mili kwadratowej. 122 z nich należały do żołnierzy ze zaginionego batalionu. Jak widać, zostali oni zabici przez Turków, jednakże udało się zidentyfikować tylko dwóch! 

Wciąż nie było żadnych informacji o zaginionych, więc zaczęły się pojawiać różne rozbieżne wersje zaginięcia Norfolskiego Regimentu – jak z czasem nazwano ten incydent. Ufolodzy przekonują, że brytyjskich żołnierzy porwali Kosmici. Ta mgła, którą widziano, była w gruncie rzeczy statkiem kosmicznym, który zabrał część Brytyjczyków. Pozostałych Obcy po prostu zabili. Turecki chłop, który znalazł ciała zabitych na swym polu twierdził, że wyglądały one tak, jakby zrzucono je ze znacznej wysokości, a nie zabito w walce.

Istnieje hipoteza wyjaśniająca wszystko prostym sposobem: Brytyjczycy dostali się do tureckiej niewoli i okrutnie ich zamordowano, jednakże Turcja uparcie odrzuca taką możliwość. I do dziś dnia tajemnica zniknięcia Norfolskiego Regimentu pozostaje tajemnicą…


Zaginięcie niemieckiej kompanii


W 1916 roku, na Froncie Zachodnim w zagadkowy sposób znikła niemiecka kompania, broniąca się w pewnej wsi w okolicach Amiens (Francja).

Uczestniczących w ataku Anglików zdziwiło, że nieprzyjaciel nie oddał do nich ani jednego wystrzału. Kiedy angielscy żołnierze dotarli do niemieckich pozycji, to nie znaleźli tam ani jednego człowieka. Do tego wszystkie działa znajdowały się na swoich miejscach. W ziemiankach, które stanowiły miejsca odpoczynku żołnierzy, suszyły się mundury żołnierzy, a w kociołkach gotowało się jedzenie. Wszystko wyglądało tak, jakby ludzie gdzieś przed chwilą wyszli. Ale przecież tak być nie mogło! Nie znaleziono ani śladu niemieckich żołnierzy, a dowództwo nijak nie mogło wyjaśnić ich losów.


Wydarzenie w Nankinie


W 1937 roku Japonia napadła na Chiny. Pod koniec roku Japończycy doszli do mostu na rzece Jangcy i przybliżali się do Nankinu – dawnej stolicy Chin. Japończykom naprzeciw wyszła chińska dywizja w sile 3000 żołnierzy. Jednakże następnego dnia, po tym jak Chińczycy zajęli swe pozycje, jej dowództwo naraz przestało łączyć się ze sztabem.

Wkrótce Japończycy w każdej chwili mogli rozpocząć natarcie, a do mostu udało się kilku oficerów na rekonesans. Kiedy powrócili, to zameldowali, że w transzejach i okopach jest pusto – wszyscy żołnierze gdzieś znikli. Poza tym nie było żadnych śladów walki, nie było żadnego zabitego. Ale jak Chińczycy mogli niepostrzeżenie podejść do wroga: Japończycy by ich po prostu zniszczyli!

Wszystko skończyło się smutno: Japończycy wdarli się do miasta i urządzili tam masakrę, w czasie której zamordowano około 300.000 Chińczyków, nie licząc gwałtów i grabieży.

Fakt zaginięcia nankińskiej dywizji usiłowano najpierw zbadać za rządów Kuomintangu a potem KPCh., ale nie znaleziono żadnych śladów zaginionych Japończyków.


Opinie z KKK

Cześć. Bardzo ciekawe, ale chyba już nigdy nie zostaną te zaginięcia wyjaśnione. Przykre jest to, że z każdym z opisanych przypadków wiąże się dramat pojedynczych żołnierzy. Pozdrawiam z wietrznego Gryfina (K A ZE K)


Niestety, takie wydarzenia wciąż mają miejsce, a najgorsze jest to, że wciąż nie ma na to żadnego pomysłu... (Daniel Laskowski)



Źródło – „Tajny XX wieka” nr 42/2018, ss. 30-31
Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz   




[1] Pułku.
[2] Być może IX Legion stchórzył i podał tyły, a potem go cichcem rozformowano? Nie pozostał po tym żaden dokument, bo i nie było się czym chwalić…